Kłopoty z adaptacja w nowym domu.
sratatatajka portal
To racja, że wyczuwają nastrój. Walnij sobie podwójną melisę, albo kieliszek wina i myśl pozytywnie. Zadręczanie się, płacz nic nie da, ani Tobie, ani kotu. Będzie good Ona jest zwyczajnie nieśmiała i się boi. Ona się boi Ciebie, Ty się boisz, że jej się coś stanie i macie takie obłędne koło. Spokój i czas. Melisa lub wino. Trzymamy kciukiHeejin napisał:
Nawet jeśli jej zostanie nieufność, to na pewno tylko w stosunku do obcych osób, a nie Ciebie...
Tylko powoli, powoli i spokojnie.
złote słowa moja kotka tak właśnie ma
Tima Beata napisał: Widzialam,ze w łazience nastap[ilo przemeblowanie,i korzystala z kuwety.Raczej nie je ,ma mase roznego jedzenia z roznych firm,ma swieze miesko mielone i nic...Poprzednia wlascicielka byla jej pierwsza wlascicielka i mowila,ze karmila ja roznymi karmami.Ma kocyk z kontenera u siebie.Zaraz lece po te fermony.Dziewczyny,tak sie denerwuje,ze prawie nie spie w nocy.Ona taka biedniutka, spokojniutka,daje sie poglaskac,ale taka nieufna.... buuuu bede ryczec zaraz.
Co do postępowania z kotem dziewczyny właściwie powiedziały wszystko.
Kotka w końcu zaaklimatyzuje się - TU niepokoju nie ma.
Gorzej z tym jedzeniem.Dziś mamy już poniedziałek, a kot według ciebie nie je od przyjazdu- czyli 3 dobę.
I to mnie martwi....musisz umieć odpowiedzieć na pytanie - Je czy nie je ?
Nie możesz mieć wątpliwości typu"raczej nie je "
U kota głodówka dłuższa nisz 2 dniowa może zakończyć się tragicznie.Nałóż jej jedzonko do jednej miseczki. Po nocy będziesz widziała, czy było ruszone.Rozstawienie "miliona" miseczek nie pozwala ci ocenić stanu faktycznego .
Kochani,nastapil przełom.Zaczeła jesc i to duzo.Chyba musi biedna,nadrobic zaleglosci.Zostawilismy ja w spokoju i dzisiaj na noc otworzymy drzwi do lazienki. Tylko co mnie martwi,to to,ze zzauwazylam,ze ona lezy w kuwecie?????
Dziekuje Wam wszystkim za rady nawet nie wiecie,co to dla mnie znaczy.
Bardzo dobrze, że je. To duży krok w procesie adaptacji.
Potrzeba przebywania we własnym zapachu, czyli wylegiwanie się w kuwecie to znak, że czuje się jeszcze bardzo niepewnie.
Koteczka jest zestresowana zmianą domku. Musicie uzbroić się w cierpliwość, dać jej dużo czasu.
dnia Pon 19:41, 24 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Racja takie zachowanie, to nic innego jak strach przed nieznanym.
Będzie dobrze Najważniejsze,że zaczęła jeść.
Super, że zaczęła jeść!
Powiedzcie mi jeszcze kochani....czy minie jej to spanie w kuwecie?
Jak tylko pewniej poczuje się w domu, to z kuwety wylezie
A jak już wyjdzie i zapozna sie z domem to zacznie sie zabawa;-)
Jak się cieszę z dobrych wiadomości ))) Moja Filemonka, która teraz ma 11 lat była kupiona w zoologicznym za 50zł. Wtedy się nie myślało, skąd to zwierze jest i jak jest traktowane. Ona też była tak zestresowana, że leżała w kuwecie chyba z trzy dni. Ale z czasem się do nas przełamała i już było tylko lepiej. U Ciebie też tak będzie ))
Jak juz wyjdzie z tej kuwety to zajmie wam lozko.
Filoś u mojej mamy też polegiwał w kuwecie. Co ciekawe przysypiał też w innych miejscach, bawił się normalnie itp. Po powrocie do domu przeszło mu. Nie martw się, małej też przejdzie.
Widzisz? Po maleńku i spokojnie kocia pozna Was i dom, a wszystko sie zmieni.
Na razie często ja w ciągu dnia odwiedzaj, a w końcu zostaw otwarte na dzień też i zobaczysz, że wyjdzie.
Teraz każdy dzień będzie przynosił coraz większe postępy.
Kciuki za koteczkę
Bardzo Wam wszystkim dziekuje za slowa otuchy.... Zostawilam jej drzwi do lazienki otwarte na noc.....patrze rano,michy wyczyszczone,korzystala z kuwety i gdzies zaginela.Siedzi pewnie pod sofa w salonie.Teraz nie wiem,czy trafi spowrotem do lazienki,czy wyjdzie z ukrycia???? Rany,jak nie urok,to ....... Ale kocham ja bardzo,jest taka biedniutka.
dnia Wto 10:11, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
wbrew pozorom starszym kociakom trudniej jest się zaaklimatyzowac w nowym domku. Ja też brałam troszkę starszą kotke i u mnie ten proces tez nie był łatwy - wytrwałości i spokoju życze. Wszystko bedzie dobrze
Tina Beata cierpliwosci,bedzie wszystko dobrze.Niedlugo,bedzie ganiac po mieszkaniu.
Kochani,mam jeszcze jedno pytanie do Was. A mianowicie,moja Lulu zjadla wszystko w nocy i czmychnela gdzies....szukalam jej i znalazlam pod szafkami w kuchni. Czy mam ja tam zostawic w spokoju,czy zaniesc spowrotem do łazienki? Bo boje sie,ze bidula bedzie glodna pod tymi safkami i nie znajdzie kuwety ?
dnia Wto 17:02, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
Wiesz co powinnaś pozasłaniać wszelkie skrytki, żeby sobie krzywdy nie zrobiła. Zostaw jej transporter jako bezpieczne miejsce i wszystko inne pochowaj, nie ma sensu jej znowu dawać do łazienki.
Ona musi Was widzieć i się powoli zapoznawać. Łazienka nie pomoże. Niech sobie znajdzie schronienie w bezpiecznym miejscu, najlepiej takim żeby Was mogła sobie poobserwować. Ale miejsca za łóżkami, meblami lepiej pozasłaniaj...
Nie bylo by dobrze,zebys ja na sile wyszarpywala z pod komody.Moze przenies jedzenie i kuwete,gdzies blizej.
Moze jak zglodnieje i poczuje jedzenie to wyjdzie sama.
dnia Wto 17:08, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Heejin dobrze prawi. Szpary, wnęki powinny być pozakrywane. W Kocie z piekła rodem mówili
Tak sobie pomyslalam,ze gdy przeniose jej jedzenie w pobizu szafek,to ona nigdy spod nich nie wyjdzie.Kuwety podobno przenosic nie wolno ,skoro juz sie kot nauczyl siadac na niej w jednym miejscu....
Sprobuje pozaslaniac te wejsia pod szafki,ale podejrzewam,ze znajdzie sobie inne miejsce......
Ja bym jej przyniosła bliżej transporterek może wejdzie do niego, jak już zdecyduje się wyjść spod szafek . Do kuwety trafi, do jedzenia jak zgłodnieje też. A próbowaliście ją zabawić? może wyjdzie zachęcona wędką? W każdym razie na siłe jej nie wyciagać.
Do końca życia nie będzie się chować. Kiedyś wyjdzie w końcu..
Mam nadzieje,ze do konca zycia nie bedzie sie chowac.Lubi byc glaskana,wystawia brzuszek ale czeka tylko na to aby dac nogę.
W koncu wyjdzie do jedzenia.Jezeli kot sie bardzo boi to moze zrobic pod szafka,ja bym postawila blizej kuwete.
jeśli się daje głaskać i uciekać może naprawdę po prostu ma taki dziki charakterek i jakaś "dzikość" już zostanie...
Naprawdę spróbujcie zasłonić WSZYSTKIE miejsca w które może się schować. Zostawcie jej tylko transporter.
Będzie dobrze
Im więcej czasu będzie spędzała sama np. w łazience tym gorzej dla niej.
Mozesz bez strachu postawić bliżej kuwete, kot załatwia się do kuwety a nie w konkretne miejsce gdzie stoi. Jeśli zdarzyło jej się załatwić pod siebie to zdecydowanie ułatw jej dostęp do kuwety ale ja bym misek pod szafkę nie poddtykała. Gdy zglodnieje wyjdzie w poszukiwaniu jedzenia, potrzebuje bodźca aby wyjść! Życzę powodzenia, niedługo napewno będzie lepiej.
Dziekuje Wam wszystkim. Doszlam do wniosku,ze to kot,ktory mysli,ze jest myszą.Tylko wypatruje dziure,gdzie tu cvzmychnac...dopoki jesy gflaskany,to spi i mruczy,jak przestaje byc glaskany ,to daje dyla.Zostawilam jej drzwi do lazienki otwarte.Zobaczymy co przyniesie jutro....U mnie jest problem z pozatykaniem wszystkich ewentualnych miejsc.Mam 5 pokoi,kanciape,kuchnie i te wszystkie łozka i meble..... nie dam rady.
No ale do tych pokoi są przecież drzwi prawda? Połowę pomieszczeń można tymczasowo zamknąć przed kotem.
Najważniejsze żebyś Ty była blisko niej jak najczęściej.
Może jest tutaj więcej osób, które mają doświadczenie z takimi dzikusami?
Macie racje,pozamykam drzwi do pokoi .Zostawie jej tylko salon,kuchnie i lazienke i zobaczymy jak ta cwaniara sobie poradzi.Dzisiaj jescze jej nie widzialam.Posprzatalam tylko kupy i uzupelnilam miski.haha
Sprytna, że tak się chowa. Żeby wam tylko do końca nie zdziczala, koniecznie ogranicz jej przestrzeń przy tylu pomieszczeniach może czuć się zagubiona.
dnia Śro 13:13, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
A co hodowca na to, ciekawa jestem?
Pozalepialam wszystkie dziury.Otwarte drzwi sa tylko do lazienki ,salonu i kuchni.A ona teraz za sofe wlazi,albo za drzwi...... Nie wiem co jeszcze moge zrobic? Hodowca twierdzi,ze ona jest bardziej przyzwyczajona do zwierzat niz do ludzi.Ta Pani mieszkala sama ze zwierzetami.Ma tam psy i koty.Mowi tez,ze ona taka bojazliwa jest.... a gdy przed kupnem pytalam o jej charakier,to mowila,ze jest ciekawska i delikatna.
Nie wiem juz co myslec.Jestem skolowana,na prawde.
Wiem,ze od piatku,to w sumie malo dni minelo odkad jest u mnie,no ale jesli bedzie sie tak wiecznie chowala,to nie da sobie szansy aby sie do nas przyzwyczaic.
To moj pierwszy kot w zyciu.Ja zupelnie nie mam w tym temacie doswiadczenia,dla tego byc moze panikuje....Nie wiem juz co robic.
dnia Śro 16:35, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Nie panikuj:-) zrobiłas na razie co trzeba. Kotka je i załatwia się więc źle nie jest. Po prostu minie więcej czasu zanim się do was przyzwyczai. A śpi gdzie? też za sofą?
Jeszcze jedno może głupie pytanie. Czy w pokoju w którym masz sofę jest drapak albo jakaś wyższa powierzchnia gdzie mogłaby wejść?
Tak sa belki nosne,po ktorych moglaby hasac i w przyszlosci chce tam zrobic jej drapak.
Dzisiaj spala pod szafkami w kuchni,gdy wyszlam z domu przeniosla sie pod lozko syna.Teraz drzwi ma pozamykane i pod sofe i szafki nie wejdzie,to siedzi za drzwiami.Jest taka sliczna i slodka...az mi slinka cieknie,tak bym ja wycałowala.
Mysle,ze ona przyzwyczai sie do was,ale to juz taki typ bojazliwy i przed obcymi bedzie sie zawsze chowala.Jedne koty prawie od razu czuja sie dobrze w nowym miejscu,a u innych to trwa troche dluzej.Jednak jestem pewna,ze wszystko bedzie dobrze.
Szkoda, że nie uprzedziła, bo z tego co mówi teraz wynika, że już wcześniej pewne zachowania mogła zauważyć.
Na pewno nie aż tak jak u Ciebie, w końcu to zupełnie nowe miejsce.
Ja może źle powiem, ale pewnie gdybyś wzięła drugiego kota jej byłoby lepiej.
Piszesz, że hodowczyni powiedziała, że kotka jest bardziej przyzwyczajona do zwierząt. Niektóre koty (i psy) mają taki charakter, że nie potrafią żyć bez drugiego zwierzęcia, potrzebują go...
Po prostu nie nadają się do samotnego mieszkania z człowiekiem.
To trochę jak z ludźmi.
Jedni to samotnicy - są takie koty i za grosz ich nie przyzwyczaisz do drugiego kota, będą go co najwyżej tolerać. Mój kocur taki był i nigdy się nie zmienił. Miał swój teren i kropka.
Drudzy nie mogą żyć bez drugiego człowieka i potrzebują kontaktów z ludźmi non stop - takie koty też istnieją...
A moim zdaniem ona jest niezsocjalizowana przez hodowcę po prostu.
Na miau czy gdzieś czytałam o podobnym przypadku. Dziewczyna dokupiła nawet kota "pomocnika", który miał pomóc. Skończyło się tak, że w nocy koty buszowały razem, a w dzień dzikusek nadal się chował....
dnia Śro 17:07, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
solea napisał: A moim zdaniem ona jest niezsocjalizowana przez hodowcę po prostu.
To na pewno:-)
Tylko teraz jak pomóc kotce, żeby się nie bała ludzi, kiedy ona ma już 8 miesięcy?
Dobrze byłoby chyba, żeby nakładać jej jedzenie żeby to widzaiała(będzie was kojarzyła z jedzeniem:-))
Dużo się z nią bawić. I musi mieć jakiś punkt widokowy z którego może obserwować, jakas półka na oknie , lub jakieś legowisko , bo może te belki na razie są dla niej za wysoko ?. Bo zanim zacznie siadać na sofce minie trochę czasu. A drapaka na razie nie ma.
Potrzebna wam będzie cierpliwość bo płochliwy kot raczej nigdy do końca nie będzie tolerował ludzi(każdy gość będzie dla niego stresem.
Nie moge wziac teraz drugiego kota.Juz i tak przeforsowalam tego.Maz co prawda zakochal sie od pierwszego wejrzenia.,ale na drugiego kota teraz sie nie zgodzi.
Te belki nie sa wysoko,to sa takie bele,jakby dcrabina wielka.....ale ona woli siedziec w kacie.Gdy ja glaszczemy,zasypia,wywala brzuszek do glaskania.....ja mam jeszcze nadzieje,ze sie uda ja zresocjalizowac.....Chyba ryczec zaraz zaczne.
Czy kupilas jej feromony?To jest wazne,zeby sie lepiej poczula.Kup jej tez kocie przysmaczki.Baw sie z nia kup patyczek z piorkami i probuj sie z nia bawic i nagradzaj przysmaczkami.Wazne jest to,zeby kotka kojarzyla ciebie z czyms przyjemnym.
Daje się głaskać i zasypia więc chyba jednak wasze głaskanie jej nie stresuje. Będzie dobrze;-) Co dzień będzie lepiej:-)
Tima Beata napisał: Nie moge wziac teraz drugiego kota.Juz i tak przeforsowalam tego.Maz co prawda zakochal sie od pierwszego wejrzenia.,ale na drugiego kota teraz sie nie zgodzi.
Te belki nie sa wysoko,to sa takie bele,jakby dcrabina wielka.....ale ona woli siedziec w kacie.Gdy ja glaszczemy,zasypia,wywala brzuszek do glaskania.....ja mam jeszcze nadzieje,ze sie uda ja zresocjalizowac.....Chyba ryczec zaraz zaczne.
Nie martw sie naprawdę wszystko będzie dobrze.Skoro koteczek nie zmyka przed Twoimi głaskami - to już jest pól sukcesu.....
Tak jak piszą dziewczyny spróbuj zachęcić go do zabawy. Spokojnie bez gwałtownych ruchów pokazuj mu wędkę z piórkiem. Może to też być kawałek sznurka np. ciągniętego po podłodze ....a nóż będzie miał ochotę zapolować na niego
Przez kociaki bardzo lubiane są kulki ze zwiniętego papieru i piłeczki pinpongowe.
Najważniejsze podczas zabawy z takim "strachajłą " jest spokój .
JESTEŚ TYLKO TY I KOT!
Kiedy zaakceptuje twoje towarzystwo pomału będzie poznawać innych domowników i z nimi się bawić .
Myślę ,że przed obcymi będzie jeszcze dłuuuugo uciekać .(jeśli nie zawsze! )
Mój Geniusz na odgłos domofonu natychmiast się ewakuuje.Pomimo, że tak ciężkiej adaptacji nie przechodziliśmy. Jednak uczciwie przyznam ,że do odważnych mój kotek nie należy.
Jest to moja kochana boidupka. która to woli towarzystwo innych zwierzaków.
I tu okazuje sie prawdziwym lwem .Potrafi innemu kotu przywalić z łapy, a na widok wielkiego owczarka niemieckiego po prostu leci mu na przeciw, żeby zrobić noski noski
Z tego co się orientuję w hodowli były duże psy.Może stąd ten sentyment
Możliwe też, że koty więcej czasu spędzały z inną zwierzyną, a mniej z człowiekiem .
Jedno jest pewne .Bardzo kocham moje koty i szanuję ich przyzwyczajenia
Na przykład Carminka lubi głaskanie tylko po główce .Na początki chciałam to zmienić pokazać jej, że głaski po innych częściach ciała też są przyjemne.No cóż -Nie wyszło!
W ramach protestu używała pazurka.W końcu odpuściłam.Stwierdzając -skoro tego nie lubi- to nie!
Geniusz natomiast nie lubi pokazywać sie gościom więc również nie ingeruję w to.
Będzie chciał zaszczycić ich swoim towarzystwem ,to wyjdzie .Nie to trudno.Goście kota nie zobaczą.....atrakcji nie będzie :
dnia Śro 18:29, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Kochani,dziekuje za slowa otuchy.Ja tez mam nadzieje,ze bedzie dobrze,poprostu czasami mam dola,gdy widze,jak po drapaniu zmyka sobie do dziury.Ona podobnie,jak Geniusz bedzie miala charakter, niech sobie ucieka przed obcymi,ale ja jestemjej mamą buuuu I nie moze przede mna wiać.
Jednak nie pozosytaje mi nic innego,jak dalej sie starac i miec nadzieje,oraz zaakceptowacmoja Lulu taką,jaka jest.
Dzisiaj mija 5 doba.....odkad jest u nas.
Nie napisałaś czy ostatecznie kupiłaś Feliway czy nie
To by na pewno pomogło.
Staraj się, warto powalczyć, ona Ci się później odwdzięczy. W swoim czasie Ale poświecaj jej max czasu, ile tylko możesz
Nie pamiętam, czy tu o tym już pisałam, ale bardzo dobre efekty daje kładzenie się na podłodze, kiedy jesteście same w pokoju.
Kot, to ciekawskie stworzenie, więc Ty leżysz i cichutko "kiciasz = wołasz" wtedy cikwaość zwycięża.
No, bo - "czemu ta mamusia tak leży ?- może podejdę zobaczyć"
Wszystkie ruchy i odgłosy bardzo wolno , cichutko i delikatnie.
Naszą Lussy adoptowaliśmy jak miała 7 lat. Jest "płoszkiem", ale to taki chyba jej urok.
Zadomowiła się właściwie od razu, ale kontener stał na łóźku w sypialni chyba koło dwóch miesięcy - tam w razie potrzeby się chowała.
Bardzo mi przykro, bo wiem jak sie czujesz, ale to minie, tylko zachowajcie anielską cierpliwość.
Będzie dobrze
Tima Beata napisał: Kochani,dziekuje za slowa otuchy.Ja tez mam nadzieje,ze bedzie dobrze,poprostu czasami mam dola,gdy widze,jak po drapaniu zmyka sobie do dziury.Ona podobnie,jak Geniusz bedzie miala charakter, niech sobie ucieka przed obcymi,ale ja jestemjej mamą buuuu I nie moze przede mna wiać.
Jednak nie pozosytaje mi nic innego,jak dalej sie starac i miec nadzieje,oraz zaakceptowacmoja Lulu taką,jaka jest.
Dzisiaj mija 5 doba.....odkad jest u nas.
Zobaczysz , ile będziesz miała radości z nią za jakiś czas . U mnie taka nieufna była moja dachóweczka z odzysku - Czarnula . Chciała być blisko , ale nie umiała. Wszystko ją płoszyło . Była nieufna ale też odnosiłam wrażenie ,że bardzo chce czułości . Dzisiaj kładzie mi się na stopach . Gdy wychodzę na taras , pędzi biegiem , kładzie mi się pod nogami i miauczy , by ją głaskać . Sprawia jej to taką radość , żaden mój kot tak się z tego powodu nie cieszył . A ja mam takie wrażenie ,że właśnie te wrażliwe kotki mają ogromne serducho i są bardzo świadome świata. Kocham je i w pełni toleruję . Może to dobrze ,że w końcu znalazła nowego człowieka a wy cieszcie się z każdego małego kroczku . Z czasem bardzo to docenicie.
To ,co mogę doradzić oprócz cierpliwości to to , by jej ograniczyć przestrzeń do miejsc , w których najczęściej przebywacie , tak aby mogła się was uczyć z bezpiecznej odległości . Mów do niej lub do siebie , niech cichutko gra radio i nie szaleje za głośno telewizor . Staraj się do niej podchodzić dyskretnie i nie na siłę . Możesz mieć ze sobą jakiś przysmaczek , zabawkę ,żebyś się jej kojarzyła z czymś przyjemnym . Nie wyciągaj jej na siłę . Pieszczoty na siłę też nie są wskazane . Zobaczysz , za chwilę to ona wykona krok w twoją stronę a ty będziesz z tego dumna.
Kochani,chyba nastapil przelom.Po glaskaniu,nie ucieka,tylko spi na sofie obok nas.Hurrra.Zobaczymy jak bedzie jutro
Ale super! Teraz będzie już tylko lepiej!
Świetne wieści oby tak dalej!
Tima Beata napisał: Kochani,chyba nastapil przelom.Po glaskaniu,nie ucieka,tylko spi na sofie obok nas.Hurrra.Zobaczymy jak bedzie jutro
super wieści cierpliwośc została nagrodzona
mówiłam ci - spokój i jeszcze raz spokój niestety mojej zostało głaskania jak siedzi obok, a niestety nie na kolanach
Wspaniale. Teraz już jest cała Wasza. Przekonała się, że ten dom też może być jej i jest OK.
Wiele Ragów nie wchodzi na kolana tylko się przytula, leżąc obok swojego człowieka.
Dlatego ja je nazywam "koty oboczne"
Piszę w tej chwili lewą ręką, bo właśnie mój "oboczny" Severus leży po mojej prawej na kanapie i o pieszczotki prosi, trzymając moją ręką w swoich łapkach.
I oczywiście ugniata, jak szalony.
O mruczeniu już nie wspomnę, bo on się włącz gdy tylko ktoś na niego spojrzy.
Trzymam kciuki za wielkie uczucie między Wami.
dnia Śro 23:18, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
No to teraz z górki:)
Tima Beata napisał: Kochani,chyba nastapil przelom.Po glaskaniu,nie ucieka,tylko spi na sofie obok nas.Hurrra.Zobaczymy jak bedzie jutro
Jestem pewna, że najbliższe dni przyniosą wam więcej takich małych sukcesów.
Kochani,dziekuje Wam bardzo za wszystko.Gdyby nie wasze doswiadczenie i rady,pewnie bym sie załamała.
Tak,kupilam Feliwey.
Wczoraj Lulu po glaskaniu ,pospala sobie na sofie,potem zeszła i obeszla boczkiem caly salon dookola,przy scianie.Nastepnie wskoczyla na komode,za TV i stamtad nas obserwowala.
W nocy obmiotla wszytkie michy i gdzies sie schowala.Pewnie znalazla jakas dziure,ktora ja przeoczylam.
Teraz jednak jest juz we mnie nadzieja na resocjalizacje jej i to dzieki Wam i dzieki widocznym postepom.
Dzisiaj wyjme z łazienki jej kontenerek i postawie na sofie.....czy to dobry ruch?
Bardzo dobre wieści
Przestaw kontenerek tam gdzie przebywacie, na pewno będzie jej łatwiej.
Ale skoro już zrobiła mały kroczek to będzie tylko lepiej. U mnie jak Juliśka wyszła spod łóżka i spała chwilę na parapecie był przełomowym momentem, a też martwiłam się czy będzie kiedykolwiek blisko nas (miała ponad dwa lata jak u nas zamieszkała). Teraz nie spuszcza mnie z oczu i jest zawsze jak najbliżej tylko może. Dużo cierpliwości, a będzie dobrze
dnia Czw 10:24, 27 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Jakie to cudowne wieście. Kamień z serca:) Teraz to już będzie tylko lepiej
Super wiadomosci.Teraz juz bedzie tylko lepiej.
Za dobre wieści Oby tak dalej
Juz nic nie kumam.Moja Lulu ma wzloty i upadki w resocjalizacji.Dzis znalazlam ja pod zlewem i dala sie pomizic a teraz nawiala i gdziez w jakas dziure wlazla,ktora przeoczylam.Chyba nie dam jej na noc jedzenia i zobaczymy czy rano wyjdzie ,jak zglodnieje i poczuje tunczyka,co wy na to??
słuchaj, nasza kotka ma juz 3 lata, ale do tej pory w ciągu dni uwielbia wchodzić za kanapę i tam spać - ma tam ciemno i czuje się pewnie nieobserwowana. Ja jej stamtąd na siłe nie wyciągam - każdy ma prawo do prywatności
I jak tam wyszła z rana?
Nie wyszla. Buszowala cala noc a teraz pewnie bedzie spala caly dzien.Chyba sie jej poprzestawialo.Od dzisiaj bede ja karmila tylko w dzien.
Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł. Moje koty w dzień tylko coś tam skubną z miseczki za to wieczorem i w nocy często słyszę, że jedzą.
Miej dużo cierpliwości. Ford bardzo często w dzień robi sobie drzemki pod łóżkiem, zwłaszcza jak nie ma nas w domu.
Ja bym usiadła przy miejscu w którym się chowa i przemawiała do niej miło, zachęciła do wyjścia zabawką.
Teraz sobie przypomniałam, że jak Juli z nami zamieszkała, to też martwiłam się tym, że ona bardzo dużo śpi, a to była jej sposób na stres, zmianę otoczenia. Z czasem wszystko się unormowało.
dnia Pią 10:37, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
dokładnie. To nie jest dobry pomysł. Moja też często je w nocy. Wszystko się unormuje
Wiecie,dzisaj obleciala caly dom i mi chłopa przestraszyła,bo wlazla na niego a on zapomniał bidny,ze mamy kota i sie drzec zaczął widzac te oczy w ciemnosci...Sa jej slady na stole w kuchni ( k,epka siersci) i nie wiem gdzie jest teraz.Tylko jak ona ma sie do nas przyzwyczaic,skoro jest w ukryciu?
Wybaczcie te moje glupie pytania,ale to moj pierwszy kot i mimo,ze czytam w internecie o kotach,to czasami jestem ignorantka w temacie.
przede wszystkim ona ma juz 8 miesięcy i dla niej to duża trauma zmieniać tak późno miejsce zamieszkania. A jak zachowywała się w hodowli?
Chłopa ci wystraszyła a jak on ja wystraszył sobie wyobrażam:-)ponieważ jest sama a nie jest juz kociakiem, przyzwyczaiła się że zyhe wśród zwierząt, ale spokojnie, musi poczuć się dobrze w udostępnionych pomieszczeniach i dopiero będzie częściej się pokazywać:-)
karolina1987 napisał: przede wszystkim ona ma juz 8 miesięcy i dla niej to duża trauma zmieniać tak późno miejsce zamieszkania. A jak zachowywała się w hodowli?
Przecież to nie o wiek kota chodzi i związaną z tym adaptację w nowym otoczeniu ... Wielokrotnie wydawałam od siebie koty i w wieku 3 lat . Wiek tu nie ma najmniejszego znaczenia a przede wszystkim to jaki kot jest w obyciu i jaki ma temperament . Myślę że w tym temacie bo na własnym przykładzie może się wypowiedzieć nie jedna osoba która przyjeła pod swój dach starszego kota
Więc stwierdzenie że tylko kocięta są w stanie zaadoptować się w nowych warunkach jest nieprawdą znam przypadki gdzie kociak również nie potrafi się odnależć w nowym domu . To jest przede wszystkim kwestia temperamentu i indywidualna cecha każdego kota .
na pewno masz bardzo duże doświadczenie w tej kwesti więc może doradz Timie Beacie jak ma postępowac ze swoją kotką. Może podsuniesz jej jakis pomysł
dnia Pią 16:51, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Z wpisów Tima Beata wynika że kotka jest płochliwa .
Jedyne co mogę doradzić to dużo cierpliwości i uwagi poświęconej kotu ! Tylko i wyłącznie tym możecie ją do siebie przekonać . Kota sie już nie zmieni a jedynie trzeba wierzyć w to że kotka z czasem nabierze do was zaufania i sie troszkę otworzy .
Trafiają się płochliwe kociaki nawet po najfajniejszych i najbardziej rozmizianych rodzicach . Po naszej stronie jedynym bojowym zadaniem jest okazanie duzo cierpliwości i czułości kotu , by mógł tym samym nabrać do nas pełnego zaufania
Zyczę powodzenia i trzymam za Was kciuki
Jeszcze jeśli mogę coś doradzić.
Po dłuższym niejedzeniu, stawiaj miseczkę tam, gdzie Cię widzi lub chociaż słyszy i rób to zawsze dość głośno ( tzn pobrzękuj) i wypowiadaj magiczne słowo "je-dzon-ko" w taki właśnie rozwlekły sposób. Zawsze tak samo.
Staraj się nie odchodzić od miseczki, aż kicia nie przyjdzie i wtedy ją głaszcz i głaszcz,i głaszcz, no i przemawiaj cichutko i słodko.
To jedyny sposób - tak kiedyś oswoiłam kompletnie dziką kocicę, do tego stopnia, że dawała się w końcu kilka razy złapać za kark i wyleczyć straszliwie chore oczy.
Cierpliwości - w końcu się oswoi.
Może to zabrzmi dość szorstko, ale troszkę ją olej. Nie usiłuj jej stale nadskakiwać - odpuść.
Tylko z tym wabieniem miseczką nie ustawaj - koty są bystre. Ona też pojmie, że te chwile zaczynają być super, bo i pełna micha, i pieszczotki.
Moja Lussy ( adoptowana jako 7-mio latka) dziś nie zacznie jeść tylko miałczy i prowadzi nas do michy - pełnej michy. Ale do jedzenia konieczne jest jeszcze głaskanie.
Nastaw się na sukces, ale w zwolnionym tempie, a wszystko będzie OK.
dnia Pią 17:48, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Kociamamo,dziekuje ci bardzo za rady.Na pewno tak zrobie.Dzisiaj rozmawialam z hodowczynia i ona radzila mi aby ja zamykac na noc w laziece jeszcze przez pare dni i dopiero rano ja karmic.Po to aby sie przyzwyczaila,ze zwiedza sie dom w dzien a w nocy spi,co o tym myslicie??
Ja wiem,ze bedzie dobrze,bo ona jest bardzo slodka i mila,nie jest agresywna,tylko strasznie bojazliwa a do rtakich kotow,potrzeba miec duzo cierpliwosci....po woli zaczynam ja olewac i nie przejmowac sie wszystkim tak bardzo.....
Gdzies na innym forum czytalam,ze facet wziął kota zyberyjskiego i po tygodniu odwiozl spowrotem do hodowcy,bo inaczej sobie wszystko wyobrazal.Dla mnie nie do pomyslenia cos takiego.
No nie wiem , jakoś zamykanie kota w łazience do mnie nie przemawia, tym bardziej, że już jej otworzyłaś przestrzeń. U ciebie jest o tyle trudno, że masz dużo pomieszczeń i nawet jak zamkniesz kilka to i tak kotka ma mnóstwo zakamarków gdzie może się schować.
Zależy kto co rozumie przez słowo "olewanie" Tak jak na psa daje to zamierzony efekt tak myślę że na kota da to odwrotny skutek . Jestem zdania że każdy kot który trafia do nowego domu potrzebuje maksimum naszej uwagi i atencji przez pierwsze dni , ale oczywiście bez przesady bo wszystko ma swoje granice . Zachęcanie do wspólnych zabaw , podawanie nagródek z ręki ... to wszystko ma przekonać kota do nas .
Czy zamykanie w łazience to dobry pomysł ?... myślę że najlepszym będzie ograniczenie przestrzeni .
dnia Pią 19:27, 28 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Ja pamietam jak poszłam pierwszy raz do koleżanki, która ma dwa koty. Jeden z nich jest mizialski, drugi... lubi swojego pana a resztę(włącznie z gośćmi) ignoruje. Na smakołyki zareagował , ale na głaskanie już nie. Ale ponieważ ja się tak łatwo nie poddaje to rzucałam mu takie powłuczyste spojrzenia, mrugałam, aż wreszcie sam przytulił się swoim pyszczkiem bez konkretnego głaskania. Widząc, że ja tylko patrzę, a nie dotykam sam domagał się pieszczot. Trwało pół dnia, zanim się do mnie przekonał, ale udało się.
Na każdego kota podziała pewnie co innego, więc na wcześniej czy później się do was przekona
Mysle,ze zamykanie kota nie jest dobrym pomyslem,kotka na pewno lepiej sie przez to nie poczuje.Kot nie lubi byc przyparty do muru ,lubi miec droge ucieczki,to daje mu bezpieczenstwo.
Moja Lulu zaczyna powoli krecic sie po mieszkaniu. Jestem w siodmym niebie.Staramy sie jej nie obserwowac i udajemy,ze to jakis duszek przemknął. Czy ty mozna wstawic filmik? Chcialabym abyscie ocenily jej zachowanie.
Chcialam wstawic foto,ale tez nie wiem jak?
Pomozcie rodacy!
Bardzo dobra wiadomosc.
Teraz to juz pojdzie z gorki.
dnia Sob 16:44, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Jesli chodzi o foto to polecam fotosik;-)
A jeśli chodzi o filmik to wgraj na youtube;-) i zamieść link, lub zamieść link np, do fb;-)
Wspaniałe wieści. Teraz już będzie tylko
Bardzo się cieszę, bo jej stras Wam się udzielał.
Zakładaj kotuni wątek i foteczki pokazuj za pomocą fotosika.
Za dobre wieści. teraz już z każdym dniem będzie łatwiej
Dziekuje Wam wszystkim raz jeszcze.Gdyby nie wy,to chyba bym sie zalamala .Wspieraliscie mnie rada i dobrym slowem i dawaliscie nadzieje.
Moja Lulu jeszcze czasami sie chowa,ale z kazdym dniem jesst lepiej.Juz nie chodzi z brzuchem przy ziemi i przechadza sie wieczorem po korytarzu,zagladajac i obserwujac co robimy w salonie. Zamieszzcze filmik i zdjecia jej w najblizszym czasie,abyscie mogly poznac,to moje slodkie "utrapienie".
Dziekuje serdecznie.
Czekamy w takim razie na zdjęcia i filmik;-)
Dziewczyny,sa postepy.Za moja corka łazi jak piesek ...no i zaczela wchodzic do salony,gdy jestesmy wszyscy.Tylko moja corka wyjdzie,to ona tez wychodzi...No i nabrala troche cialka.Juz pod lozkami sie nie chowa,tylko za drzwiami.I ZACZELA SIE BAWIC !!!!! Mialyscie racje ,a ja myslalam,ze mi wcisneli dzikiego kota
Acha i wskakuje do nas na sofe.
Super wieści
Załóż jej może wątek, w przedstaw nam...
Misia ma rację, załóż jej wątek. Wszyscy chcemy ją podziwiać. Jak jest spokojna to Ci łatwo ją fotografować. Podziel się z nami tą pięknotką
Wątek już jest
Przyłączam się do tematu, gdyż nie chce otwierać nowego.
Dawno mnie na tym forum nie było brak czasu..., ale teraz potrzebuje waszej pomocy
Astorek ma 2 latka i jest ślicznym kotem, ale nie o nim mowa. Przygarnęłam dwuletnią kotkę Zuzię, też raga, jest mniejsza, szczuplejsza niż Astor, może dziewczynki są takie, do tej pory nie miałam porównania. Z Astorem, myślę że można już powiedzieć że się polubili, bawią się razem, chodzą jeden za drugim, wręcz się pilnują, choć czasem ona jakby jeszcze się go boi. Problem jest z niekocimi członkami rodziny. Nikt z nas nie może się do niej zbliżyć, warczy, syczy, pluje, jak by mogła to by nas zaszczekała, jak się do niej zbliżamy to atakuje i to wszystko jest tak straszne że czasem naprawdę się jej boje.
Nie wiem jak się zachować, czy mimo ataków spróbować ją dotknąć, czy być dla niej obojętna ? Czy stanie się czasem tak miziasta jak Astor.
Wydaje mi się że mega mocno się boi, jakby ktoś jej coś zrobił, może ją ktoś bił....
Je i załatwia się normalnie, już chodzi po całym mieszkaniu.
Proszę o rady
A wiesz coś o miejscu, z którego pochodzi Zuzia?
Tak, jak byłam po nią tam dała mi się pogłaskać i wszystko było ok. Pani nie mogła ją mieć gdyż miała problemy zdrowotne z dzieckiem, jej córka często bywała w szpitalach i po prostu chodziło o pieniądze, gdyż teraz musieli się skupić na leczeniu córki i byli zmuszeni Zuzi oddać nowy domek. Ale przedtem oddali ją do teścia, gdzie 3 dni siedziała za lodówką i nie chciała wyjść, byli z nią u weta i wszystko ok, wet dał im karmę na stres. Wydaje mi się że tak źle znosi zmiany mieszkania, lub teść po prostu coś jej zrobił. Pani od niej powiedziała że była miziastym kotkiem, co widać było na zdjęciach, a u teścia stała się taka dzika. Jak byłam u nich tak jak pisałam normalnie ją dotykałam, a u nas w domu nie mogę się zbliżyć, myślę że to problem z zmianą domku, choć dom akceptuje.
A jak długo jest już u Was ta kotka? Czy może poprzednia właścicielka odwiedzała ją u Was?
Wzięliśmy ją w sobotę 12.04. u nas była gdzies o 21:30 Jej właścicielka u nas nie była. Zuzia normalnie leży np w moim pokoju, bardzo blisko przechodzi obok mnie i wszystko jest normalne, ale..... wystarczy że się na nią spojrzę i już są warczenia i agresywne zachowania.
Moze dajcie jej jeszcze czas na aklimatuzacje. Sprobujcie felieaway, jak nie chce zeby jej dotykac to ja do tego nie zmuszajcie, spobujcie bawic sie z nia wedka, rzucic jej pileczke, rzucic smakolyk, takie zabawy na odleglosc.
Pozorny jej spokoj w stosunku do otoczenia moze byc zwodniczy, tak samo jak bliskie przechodzenie obok was. Moj kocur na spacerze ze jak kogos mijamy i sie go boi, a nie ma jak inaczej ominac kogos, to przechodzi majsymalnie blisko i odwraca pysk w druga strone, na zasadzie takiej gry pozorow. I nie patrzcie jej w oczy raczej.
Moze warto tez poprosic wlascicielke zeby ja odwiedzila, jesli to mozliwe.
dnia Śro 11:21, 16 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Spróbujcie ze smakołykami. Najpierw możecie rzucać, potem spróbować dać z ręki, żeby sama podeszła. Na siłę jej nie dotykajcie, to ją tylko zniechęci. Sama musi zechcieć. Podczas dawania smalołyku z ręki możecie po jakimś czasie próbować ją głasnąć w trakcie. Trzeba zrobić.tak, żebyście kojarzyli jej się z czymś przyjemnym. Poza tym Feliway. Więcej pomysłów aktualnie nie mam.
Dzięki za za rady Zabawki - wędki na początku atakowała jakby z strachu i chciała za gryźć. Teraz już na nie nie zwraca uwagi, inne zabawki też ją nie interesują. Jej właścicielka nam mówiła że ona się nie bawi niczym.
Smakołyki - nie jest nimi zainteresowana, mam różne rodzaje, mój Astor tez za nimi nie przepada i zostały mi się całe opakowania. Jedynie co to saszetka ( w swoim domku dostawała ją raz w tygodniu ), jak jej kładę mokre do miseczki to podchodzi
A o gotowanym kurczaku słyszałaś? Żaden kot.się temu nie oprze. Albo surowe serduszka
No mój Astor sie oparł zarówno kurczakowi jak i serduszką z Zuzią muszę spróbować. A jeśli chodzi o Feliway to lepiej w sprayu czy ten do kontaktu ?
Podobno ten do kontaktu lepszy
A próbowałaś Cosme suszoną ? A z takich niezdrowych to u mnie hitem sa kabanosy kocie (takie do kupienia nawet w markecie za 3/4 zł) albo takie płynne w saszetkach, w większych ilościach nie polecam, ale w niedużych nie zaszkodzą
A czy ona lubi suchą karmę? Może jakiś inny rodzaj jako smakołyk ?
Może warto też podpytać poprzednią właścicielkę co lubi i sprawić jej tym przyjemność? Czy to zabawka, czy jedzonko.
Można spróbować jak sobie leży usiąść koło niej, w komfortowej dla niej odległości i probować do niej łagodnie mówić. Tylko patrzyć niekoniecznie na nią, zalezy czy to jej nie denerwuje.
Może też głaskanie Astora w jej towarzystwie pomoże. Chodzi mi o pokazanie na drugim kocie, że kontakt z wami jest czymś dobrym, przyjemnym.
dnia Śro 12:19, 16 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
U właścicielki jadła tylko whiskas - suchy i mokry (nic więcej jej nie dawali ). Powoli jej zmieniam karmę mieszając z chrupkami Astorka, wcina normalnie.
Teraz siedzi jakieś 30 cm obok mnie , ale jak tylko wypowiem jej imię warczy Astora przy niej głaszczę, całuję tulę
U mnie z fastfoodów hitem jest RC w saszetce. Filosiek aż się trzęsie jak to czuje. Zachęcałam go do barfa dodając tego boskiego "ulepszacza smaku" Polecam
Uważam , ze powinnaś dać kici tyle czasu ile jej potrzeba . Nie zmuszać do niczego , niech ona zadecyduje o tym kiedy do ciebie podejść. Ja mam Kalinkę od dwóch tygodni, ma 2.5 roczku . Za nim ją wzięłam do siebie wypytałam o wszystko jej poprzednia właścicielkę , pytałam również na forum bo to mój pierwszy kotek a po drugie nie jest maleństwem . Tez miałam duże obawy jak to będzie , czy Kalinka mnie zaakceptuje, w ogóle to bałam się o wszystko . Ale rady , które otrzymałam bardzo mi się przydały Pierwszy mój kontakt z nią był taki , że usiadłam na środku pokoju i po cichutku zaczęłam do niej mówić , żeby się przekonała , ze z mojej strony nic jej nie grozi . Tu u Ciebie może być tez taki problem , ze w poprzednim domku ktoś ja mocno wystraszył a teraz brak jej zaufania do ludzi.
Na forum są bardziej doświadczone osoby ...pytaj... na pewno Ci doradzą.
Gdy my oswajaliśmy naszego dzikuska Mefisto przez pierwsze dni siadaliśmy w pomieszczeniu, w którym przebywał i czytaliśmy książki. Nie próbowaliśmy nawiązać kontaktu, nawet na niego nie patrzyliśmy. Wkrótce zaczął sam się do nas zbliżać.
Uważam podobnie jak dziewczyny. Ja bym nie szukała z nią kontaktu wzrokowego i nie zwracałabym szczególnie na nią uwagi a jej imię wymawiałabym szeptem. Może ona się boi głośnego nawoływania. Musisz jej dać więcej czasu i to musi wyjść od niej. Dobrze, że ma kumpla i on jej pasuje. Za jakiś czas, jak zobaczy, że kochasz drugiego kota i nie robisz mu krzywdy przekona się do Ciebie. Ale jak się czyta tą historię to ewidentnie widać winę teściów, coś jej tam musieli zrobić. Powodzenia i pisz co u Was słychać.
Dzięki dziewczyny, jesteście kochane i dodajecie otuchy i wsparcia. Naprawdę nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z waszych słów, mają swoją moc i pozwalają wierzyć że będzie inaczej.
Rozmawiałam z wetem na temat tego preparatu, który polecałyście, twierdzi że jest nieskuteczny i lepiej wprowadzić suplementacje diety i rozmowy behawioralne ( 1 wizyta, wywiad 40 zł ) tylko co on mi może powiedzieć, w sumie chyba tyle co wy Diety specjalistycznej też nie chce wprowadzać gdyż jedzą z jednej miski (mimo tego że mają osobne )
Najgorsze jest to że sterroryzowała całą rodzinę, gdyż np moja mama boi się obok niej przejść bo warczy i czasem się rzuca, a że leży często w przejściach, drogę mamy zablokowaną.
dnia Śro 23:04, 16 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Dietę specjalistyczną? Na stres? ... pan doktor wciska Ci najwyraźniej to, na co ma podpisany kontrakt gdyby Feliway mu podsunął cyrograf z prośbą o parafkę śmiałby się z diet, a hormony wychwalał. Tak jest ten świat zbudowany...
Możesz jeszcze rozważyć krople Bacha, jeśli do tej pory ich nie włączyłaś.
dnia Śro 23:18, 16 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Tak też myślę, wspominał o jakiś ziółkach ( może razem z Zuzią melise mam pić ) i coś o nazwie C z jakąś liczbą......
Jeśli chodziło mu o zioła, np wspomniane przeze mnie krople Bacha, to ok. Niektórzy w takich sytuacjach wciskają karmy "uspokajające", co jest nieporozumieniem.
Jasne-dieta=RC dla zestresowanych, a behawiorysta, to pewnie kumpel z domu obok.
Spróbuj najpierw z Feliwayem i cichym mówieniem do kotki, smakołykami. Możesz też kupić obrożę hormonalną czy coś takiego/nie znam się na tym. Popytaj dziewczyn.
Behawiorysta może nie jest złym pomysłem, ale chyba jeszcze nie teraz.
Edit: Ojej, spóźniłam się widzę z wpisem
dnia Śro 23:20, 16 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Dziewczyny a ja bym tak od razu nie demonizowała weta! Na dobrą sprawę nie wiemy co chciał polecić ( coś z c w nazwie i ziołą ) Jest wie preparatów uspokajających i nie musi to być koniecznie RC ! Naskakujecie że RC to samo zło a potem piszcie że podajecie RC saszetki, gdzie tu konsekwencja. Tu trzeba pomóc w konkretnym problemie a nie rozpoczynać nagonki na weta. Czasami może się okazać że cudowny Feliway nie działa, tak było u mnie. Dwa w kontaktach plus spray i zero efektu. Niestety w takich przypadkach trzeba chwytać się każdej możliwości pomocy. Co niestety konkretnie bije po kieszeni. A może dobry behawiorysta to nie jest zły pomysł. Każdy kot to idywidualny przypadek, może w tym akurat Feliway pomoże? Nie dowiesz się jak nie spróbujesz! Ja bym włączyła Feliway ale również wysłuchała rad weta bo ziołowe suplementy uspokajające to też nie jest zły pomysł a behawiorysta na miejscu zobaczy sytuację na własne oczy i może zauważy coś co nam po drugiej stronie kompa umyka i jego pomoc będzie skuteczniejsza!
Dzięki dziewczyny. Kupię dyfuzor i zobaczymy. Jeśli chodzi o tą karmę to na pewno nie był RC - tą karmę znam, to było coś w stylu C42 - o czym nie słyszałam, chyba że to jakiś skrót od RC.
Dziś jak wstałyśmy, patrzała się na mnie bez warczenia, więc mały postęp był. I jak tylko widziała że ubieram kapcie, zeskoczyła z parapetu do drzwi bo wiedziała że będę wychodzić. Wyszła z pokoju razem ze mną. Niestety warczenie na dal jest i trudno przejść obok niej nie zostając podrapaną
Kocia terrorystka:-)
Butterfly, napisałam, że jak ziołowe preparaty, np Bach, to w porządku. Pierwsza informacja była taka, że to miała być specjalna dieta, a nie ziołowe preparaty - a chyba zgodzisz się, że kukurydza, pszenica, buraki i sproszkowane pióra zaprawione syntetycznymi witaminami to raczej mało wiarygodny środek farmakologiczny. RC nie jest lekarstwem i zarówno firma jak i lecznice nie tak dawno mocno beknęły za traktowanie ich jako takowe (co nie zmienia faktu, że wciąż je "przepisują" - bo to prostsze, niż leczyć). I moje koty na oczy nigdy nie widziały żadnych produktów pseudospożywczych RC, więc proszę mnie do tego worka nie wrzucać.
Kotka jest w nowym domu od soboty, więc to jeszcze moim zdaniem za mało czasu, by sięgać po cięższą artylerię. Moim zdaniem powinno się jej dać trochę czasu i spokoju, a na pewno zastanowić się, czy jest sens tak szybko sprowadzać do domu zupełnie obcą osobę (behawiorystę), skoro kotka paniką reaguje nawet na nie całkiem obcych ludzi. Moim zdaniem to za wcześnie na konsultację na miejscu (chyba, że w grę wchodzi telefoniczna).
Ines ,tak szczerze to znów zaczyna się jakaś durna przepychanka jak w przedszkolu, mojego postu nie zatytułowałam " do Ines" tylko " dziewczyny" więc był skierowany do ogółu ! Feliway u mnie po dwóch miesiącach stosowania nie przyniósł żądnych efektów co jak zaznaczyłam niekoniecznie świadczy o tym że w innym przypadku nie zadziała , co więcej znam osoby którym tez nie pomógł więc warto podchodzić do niego ze zdrową rezerwą . Dlatego też napisałam że mimo wszystko warto zwrócić uwagę na inne możliwość! Doskonale wiem że ty swoje koty i siebie żywisz wspaniale i doskonale ,cóż my wstrętni torturujemy nasze kociaste okropną "chemią" i niech nam bóg wybaczy ! Moje niestety miały okazję spróbować produktów RC więc możesz mnie potępiać ile wlezie !I chociaż w sumie nie jestem fanką tej marki to znam koty i psy które na niej dożyły sędziwego wieku w pełnym zdrowiu. Jak dla mnie każdy ma prawo do własnych wyborów i nie należy psów wieszać na tych co mają inne zdanie niż ty ! Ja bynajmniej na krucjatę nie wyruszam! Przepraszam za off top
Moim zdaniem kotka drapie bo czuje sie niepewnie:-)może warto jej zainstalować jakaś kryjowke, z której by was obserwowała. Jakiś kosz, wysokie siedzisko czy po prostu jakaś poduszka oslonieta materiałem.
dnia Czw 10:13, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Czuję się wywołana do tablicy. Wg mnie RC to syf, ale jako nieświadoma kupiłam paczkę z saszetkami-bo były najdroższe ze wszystkich Przy przechodzeniu na barf zostały mi syfiaste saszetki, więc przez dwa dni dodawałam po 5 chrupek z sosikiem do mieszanki. Ja czasem też zjem hamburgera i żyję, więc mimo, że RC to syf, to nie widzę przeciwskazań, żeby kot od wielkiego dzwonu to zjadł.
A podejrzliwość co do lekarzy wszelkiej maści w.dzisiejszych czasach wydaje mi się usprawiedliwiona
Żeby nie było całkowitego ot-pomysł z kryjówką jest dobry. Poza tym może ją olejcie po prostu. Czasem to przynosi lepszy skutek niż ciągłe adorowanie kota. Kociamama kiedyś polecała położyć się na podłodze- być może kocia ciekawość zwycięży i kitak podejdzie zobaczyć co się dzieje.
Butterfly naprawdę nie rozumiem co wywołało taką falę agresji z Twojej strony w moją stronę, bo jedyne do czego się odniosłam w tym temacie, to to, że leczenie zestresowanego kota karmą (nie chodziło mi tylko o RC, inne firmy również mogą się "pochwalić" takimi karmami) nie przekonuje mnie. Nie jest to temat o żywieniu, więc nie wypowiadam się o żywieniu, tylko o środkach, które mogą przynieść ukojenie zestresowanemu kotu. Karmy opisane przeze mnie wyżej moim zdaniem nie mają możliwości, by te ukojenie przynieść.
Nie napisałam też nigdzie, że Feliway działa zawsze, tylko że w tym przypadku za mało czasu minęło by sprawdzić, czy w ogóle zadziała na tego konkretnego kota. W ogóle mało czasu minęło, by w ogóle o tym konkretnym przypadku powiedzieć - kot jest w nowym domu piaty dzień. Niektóre koty potrzebują więcej czasu na adaptację, a kolejne zmiany wcale mu tego procesu nie ułatwią. Niekiedy czas jest najlepszym lekarstwem, a cierpliwość naszym najlepszym sprzymierzeńcem, mimo że chcielibyśmy zmiany widzieć natychmiast.
Ines trochę się pogubiłam wysyłasz mi na priv wiadomość aby nie ciągnąć tematu w wątku i nie stresować jeszcze bardziej właścicielki kotki a równolegle jednak to robisz w powyższej wypowiedzi , trochę to nie fajne. I może nadmienię że moja pierwsza wypowiedź dotyczyła właśnie różnych sposobów poprawienia samopoczucia kotki i to ty naskoczyłaś na mnie w związku z "pseudospożywczą" karmą RC. Moim zdaniem to dziecinne przepychanki których nie zamierzam ciągnąć ani tu ani na privie. Zwyczajnie nie lubię gdy ktoś uważa że jego najlepsze ,też bym mogła się doczepić do twojego sposobu karmienia, jak napisałaś w wątku kupiłaś mrożoną gęś więc na mój gust musiałaś ją najpierw rozmrozić potem zrobić mieszankę i znów zamrozić -dla mnie powtórne mrożenie mięsa jest niedopuszczalne , po za tym kupując mrożone mięso nie mamy pewności o jego świeżości mimo tego nie czepiałam się czytając te słowa bo to nie moja sprawa.Teraz piszę i wiiem na pewno moje słowa czyta Ci się niemiło ale tak samo czują się ludzie którzy karmią np, RC czy inną zbożówką czytając Twoje wywody o "psuedospożywczej"karmie. Jak dla mnie to koniec dyskusji ,zalecam większy takt wobec innych sposobów żywienia
Prosiłam Cię na pw, abyśmy w wątku dyskutowały merytorycznie, bez osobistych wycieczek i dalej bym chciała, żeby tak było. Nie jest to też wątek dotyczący żywienia.
Eh... dziewczyny nie chcę prowadzić przez moj problem do sprzeczek między wami Wracając do Zuzi, dziś usłyszałam że ona tak robi bo buduje sobie hierarchie i jeśli będę jej ustępować, bać sie, odchodzić gdy warknie itp to po prostu mnie zdominuje. Wet powiedział że jak ona warczy ja na nią też powinnam, by nie czuła że rządzi w całym domu. Moim zdaniem to by ją dodatkowo stresowało, nie chcę by kojarzyła mnie z czymś złym, a wy co twierdzicie na ten temat. Bo ja już nie wiem co robić czy olać ją czy bronić swego
Ja uważam, że warczenie na zestresowanego kota to wyjątkowo głupi pomysł... A teoria o walce o dominację z człowiekiem została już dawno obalona, nawet w przypadku psów, a co dopiero kotów. Kotka musi poczuć się z Wami bezpiecznie, kojarzyć Was z miłymi rzeczami, po prostu Was polubić. Warcząc na nią raczej tego nie osiągnięcie.
Ja bym ja olala, ale też patrzyła co robi. Rób coś blisko niej nie zwracając na nią uwagi. Weź jakaś pileczke usiadz na podłodze tak ze 3 metry od niej i sie nią baw- wiem z boku będzie to wyglądać śmiesznie ale może zachęci kotke:-) jeśli podejdzie nie patrz na nią, a jeśli będzie miła daj jej smakolyk:-)muusis próbować, z tego co mówisz wygląda mi to na niepewność a nie na dominację, no ale nie widziałam tak naprawdę co robi.
Zgodzę się z Igą to nie dominacja a strach, dziewczynka walczy bo się boi. Warczenie na nią dołoży jej tylko powodów do stresu. Ja bym jednak spróbowała " spokojnej ignorancji z bliska" . Możesz się zamknąć z nią w jakimś pomieszczeniu? Spróbuj usiąść na podłodze i czekaj aż sama podjeździe, możesz wsiąść do ręki coś co ją zainteresuje, kawałek sznurka, przysmak . Jeśli nie podejdzie, spróbuj później raz jeszcze.
Jeśli nie spaceruje po mieszkaniu to jest ze mną w pokoju cały czas. W nocy pokój zamykam, Astor śpi w innym pokoju a ona w pokoju ze mną. Czasem leży na stoliku przy moim łóżku, jest odmie oddalona o jakieś 30 cm, dopóki się na nią nie spojrzę śpi spokojnie. Tak samo jak ją karmię, normalnie, nawet pod moją ręką przechodzi do miseczki, tylko patrzeć się na nią nie mogę. Czasem nawet zachowuje się tak jakby zapomniała na mnie warknąć, po czasie jej się przypomni i zaczyna serie warczenia - czasem to trwa ładnych parę minut. Jest z nami, ze mną blisko cały czas, może już się mniej boi, ale nadal atakuje jak chce przejść obok niej. Kryjówek ma mnóstwo, drapaków, a nawet posprzątałam z mebli by mogła z wysokości na nas patrzeć. Też nie chcę by kojarzyła mnie z czymś złym, z tym że jej mogę coś zrobić jak ja np siłą wezmę jak radził ten wet, ale ta dominacja i to że patrzy na co może sobie pozwolić i nas ustawia po kontach dała mi do myślenia. Ale sobie pomyślałam że to w końcu dorosły kot, który kiedyś był miziasty a teraz przeszedł ciężkie dni, bo jakby nie było 2 przeprowadzki.
Czytając mam wrażenie że ktoś zwyczajnie przechodzac zrobił jej krzywdę i teraz boi się zbliżającego człowieka ( do tego ktoś mógł przy tym krzyczeć więc na dźwięk głosu atakuje) Może to głupi pomysł ale spróbuj przechodzić obok niej z wędką, jeśli atakuje nogi odwróć nią jej uwagę, może takie małe kroczki pomogą
butterfly2101 napisał: Czytając mam wrażenie że ktoś zwyczajnie przechodzac zrobił jej krzywdę i teraz boi się zbliżającego człowieka ( do tego ktoś mógł przy tym krzyczeć więc na dźwięk głosu atakuje) Może to głupi pomysł ale spróbuj przechodzić obok niej z wędką, jeśli atakuje nogi odwróć nią jej uwagę, może takie małe kroczki pomogą
To może byc racja. Ktoś może ją kopnął jak przechodziła i teraz rzuca się i warczy jak tylko zbliżają się nogi. Popieram pomysł z wędką;-)
michalinaa No i jak już na nią od czasu do czasu spojrzysz to postaraj się pomalutku mrugać, jakby w zwolnionym tempie;-)
Na pewno mniej się boi , z każdym dniem będzie bała się mniej.
W/g kicia jest wystraszona i tym ,,fukaniem" chce pokazać , żeby trzymać się w odpowiedniej odległości . Wcześniej czytałam o kocich gestach i ich mowie , może zainteresuje Cie ten artykuł poniżej .Ale daj jej jeszcze trochę czasu
http://catss.blog.onet.pl/2009/10/20/004-kocie-gesty-i-mowa/
Mrugam mrugam oglądam od czasu do czasu Kota z piekła rodem I chyba macie racje, ktoś właśnie tak mógł jej zrobić krzywdę, choć jak siedzi wyżej np na drapaku a przechodzę to też zaczyna warczeć i atakować, tak jakby się bała że od niej coś będę chciała. Ogólnie uważam że są postępy Dziś nie słyszałam takiego warczenia przez cały dzień Pozwala na siebie patrzeć, może nie zawsze, ale czuć że jest spokojniejsza Nie chce zapeszać, ale może powolutku już się adoptuje
dnia Czw 19:55, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 2 razy
No widzisz;-) mówię z każdym dniem będzie lepiej, tylko musisz być cierpliwa i starac się nie robić gwałtownych ruchów ;-) Spokój to najlepsza metoda.
Trzymam kciuki za postępy!
Kciuki i dużo pozytywnych myśli
Dzisiaj Zuzia gruchała przy zabawie z Astorkiem- słodkie to było Jednak w nocy dała nam popalić, ok 3 w nocy zaczęła miauczeć i wyć, chciała chyba wyjść z pokoju, pobawić się z Astorem albo jeszcze nie wiem co, a raczej o co mogło jej chodzić. Nie warczała na mnie, tylko patrzała i głośne miał.
Ogólnie dużo śpi za dnia na szafce, chodzi po pokojach, gania z Astorem, ale nadal warczy, syczy i rzuca się na nas jak jesteśmy za blisko
Moj kocurej jak zostal u znajomych na tydzień to wył każdej nocy, prawdopodobnie z tęsknoty, bo w domu ani wcześniej, ani później tego nie robił.
Była tez, już dawno taka sytuacja na forum, że adoptowany kocurek miauczał po nocach z tęsknoty, dopiero po kilku tygodniach to zaczęło ustępować, jak kotek zaprzyjaźnił się i zaufał nowej rodzinie.
Może warto pozwolić jej przebywać z Astorkiem w nocy, jeśli między nimi nie ma problemów, może to by pomogło i pozwoliło jej się czuć pewniej w nocy?
Chyba zgodzę się z Konstancją. Kotek w dzień bawi się z Astorkiem, a w nocy może go szuka i tęskni, spróbujcie je zostawić razem.
Dziewczyny !!! Nie znam się na zachowaniach kotów w parach, ale przed chwilką słyszałam dziwne dźwięki z strony Zuzi, podeszłam by sprawdzić co jej się stało a Astor ją tak jakby hmmm dosiadał ... Po czym ona rozłożyła się na pleckach, mruczałam, ocierała się o rogi... Potem znów chyba złapał ją gryząc za szyje i tak chwilkę leżeli. Najbardziej zdumiewa mnie fakt że on był na niej. Jest kastratem, więc mam świadomość że nic z tego nie będzie, ale czy to taka tylko zabawa ? Czy to bezpieczne ? I czy nie zacznie przy tym znaczyć ? Oczywiście Zuzia w dalszym ciągu jest nietykalna
A Zuzia jest kastrowana? Może ma ruję?
Kastraty bywają bardzo namiętne i z wielkim zaangażowaniem "kryją" płodne kotki. To żaden ewenement.
Niestety Zuzia nie jest Kastrowana, jest na zastrzyku
dnia Pią 21:34, 18 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
W takim razie może to hormony albo problemy ze zdrowiem utrudniają jej adaptację? W każdym razie myślę, że powinnaś pomyśleć o kastracji kotki.
Tak, na pewno ja wykastruje. Eh człowiek zawsze mądry po szkodzie. Teraz się boje o Astroka że może się czymś zarazić, gdyż właściciele nie wiedzieli nic o hodowli (wiem tylko z jakiego miasta kotek pochodzi i za jaką kwotę ) rodowód podobno mieli a zgubili - myślę że nie mieli po prostu a boją się przyznać. Kotka miała trafić do schroniska i żal mi się jej zrobiło eh... Astor jest w siódmym niebie ze ma towarzysza, ale teraz myślę że to był zły pomysł.
Dodam jeszcze że ona czasem miauczy tak jakby miała rujkę (chyba bo nie do końca wiem jakie to odgłosy ), ale przecież jest po zastrzyku.......
dnia Pią 22:07, 18 Kwi 2014, w całości zmieniany 2 razy
Sprawdziłam 2 kwietnia dostała Delvosteron.
Chcialam tylko dodac,ze mojej Lulu Feliwey pomogl.Kupilam taki do kotaktu.I roznica w zachowaniu kotki byla zauwazalna od pierwszego dnia.Byc moze na wszystkie koty tak nie dziala ten srodek...np na moja nie dziala zupelnie kocimieyka.Kupilam drapaka,popsikalam go kocimietka a ona nawet nie podejdzie...i dalej drze dywany.
Na moje kotki kocimiętka też nie działa. Z tym Feliwey się zastanawiam, bo Zuzia już czuje się chyba bardzo dobrze, bryka z Astorem, kładzie się na pleckach i się turla nie chowa się, nie ucieka, tylko niestety na nas jeszcze warczy i nie da się dotknąć. Więc nie wiem czy w tym wypadku Feliwey też może pomóc, czy tylko cierpliwość.
Jak tam czytam o problemach z adaptacją kotka w nowym domu to uświadamiam sobie jakie miałam szczęście , ze Kalinka bardzo szybko zaaklimatyzowała się u mnie. Już pierwszej nocy spała blisko mnie . Michalinoo myślę , że musisz być cierpliwa dla swojej kici. Trzymam kciuki z Was:)
Cierpliwość jest najważniejsza;-) Dobrze, że ma Astora, z którym sie bawi, a do was na pewno się z czasem przekona;-)
Dzięki dziewczyny , ale nie macie pojęcia jakie to trudne. Ona jest taka malutka, słodziutka i ledwo się powstrzymuje by jej nie dotknąć, tym bardziej jak się tak na plecach rozkłada Nie mogę się doczekać momentu akceptacji Ale ściskam pięści i do przodu, tydzień za nami i widać po niej że dobrze się w nowym domku czuje, może z kolejnym tygodniem będzie lepiej
Z pewnością lada dzień będzie już mozna ją dotknąć , z każdym Twoim postem idziecie mały kroczek do przodu, więc inaczej być nie może
Nie było mnie troszkę i dopiero przeczytałam o Twoich kłopotach z koteczką.
Bardzo to przykre, kiedy zwierzaczek ma problem, a my nie możemy dociec przyczyny. Myslę podobnie, jak dziewczyny, ze ktoś musiał ją bardzo skrzywdzić i ona panicznie boi się bliskości człowieka. Aż strach pomyśleć, co to musiało być.
Przyszedł mi do głowy taki najprostszy pomysł, może coś da.
Wydaje mi się, że gdzieś na początku pisałaś, że kicia nie warczy tylko jak dostaje saszetkę.
Spróbowałabym to wykorzystać i wtedy pogłaskać ją podczas jedzenia.
Możesz podzielić saszetkę na kilka razy, żeby głaskanie powtarzać możliwie często.
A dodatkowo jeszcze wspólna zabawa.
Może koteczka zainteresowałaby się wstążeczką na długim patyku, takim żeby nie czuła się zagrożona zbyt bliskim kontaktem z Tobą. Wstążeczka ok. metrowa o szerokości 1,5 cm - całość jak bacik.
Mój Severus dostaje bzika w takiej zabawie, a nawet Lussy, stateczna dama, chętnie pacnie taki bacik łapeczką. Dobrze byłoby, gdyby chciała się tak z Tobą lub kimś innym pobawić.
A powiedz, czy jakoś reagujesz na jej agresję ? Bo uważam, że jednak delikatne "EEE" lub "NIE" powinna usłyszeć, żeby wiedziała, że robi źle. Warczenie też zdecydowanie odradzam.
Cierpliwości i wytrwałości życzę.
Dziękuję za rady. Niestety Zuzia warczy na zabawki a jak już jakąś złapie np na wędce to zachowuje się jak jakiś gremlins warczy gryzie, pożera.... często też olewa zabawki lub od nich ucieka.
Na jej warczenie reaguje w zależności od sytuacji i albo mówię w stylu " Zuzia cichutko" albo kiwie palcem i mówię że nie wolno.
Dziś stwierdziłam że Zuzia ma chyba budzik w d.... bo co noc wstaje o 3:00 i wyje, czasem krócej, czasem dłużej - masakra.
Z saszetką próbowałam powolutku ją pogłaskać, niestety zaczyna warczeć i odchodzi od jedzenia więc już tak nie robię bo moim zdaniem jest zbyt chuda. Jest w wieku Astora a chyba jest od niego 3x mniejsza, myślę że to przez nieodpowiednie karmienie, ten suchy whiskas i raz lub dwa razy na tydzień saszetka
Nie karć jej, gdy warczy w czasie zabawy. Ona tak rozładowuje emocje, stres, napięcie - a jest ich w niej na pewno dużo. Niech rozładowuje je w zabawie, a nie na Tobie.
Staraj się nie niepokoić jej przy jedzeniu. Ale podawaj jej jedzenie tak, żeby widziała, że Ty jej dajesz. Spróbuj co jakiś czas podawać jej jakiś smaczek z ręki. Niech nie myśli, że jesteś zagrożeniem dla jej miski, niech wie, że to Ty zapewniasz jej pożywienie - u kotów to jest wyraz największej troski.
I pamiętaj, że to jest kot po przejściach - potrzebuje CZASU. Nie zmieni się w tydzień, czy miesiąc. Jej zaufanie będziesz prawdopodobnie zdobywała bardzo długo - musisz to zaakceptować, pogodzić się z tym jak jest i na spokojnie nad Waszą więzią pracować.
Dzisiejsza próba podania jej czegoś z ręki niby w bezpiecznej odległości zakończyła się bardzo krwisto Muszę dalej szukać, bo jak dotej pory żaden przysmak nie podszedł jej do gustu A co wy na to by może zmienić jej Imię, może te jej kojarzy jej się tylko z czymś złym, choć z drugiej strony to znowu jakaś zmiana, a chyba ostatnio ich przeszła za dużo.
No to jak atakuje rękę spróbuj zrobić jej drogę z przysmaków żeby podeszła dość blisko a ręce schowaj, może ktoś ja zarzucał z kolan albo z różnych przedmiotow.
Ja bym imienia nie zmieniala. Z wszelkimi przysmakami z reki -moim zdaniem nic na sile, dawaj jej tak jedzenie ze widzi ze od Ciebie, ale nie probuj na sile jej dotykac. W przypadku zwierzecia po przejsciach trzeba czasu az samo wreszcie sie przelamie. Wiem ze to musi byc dla was ciezkie, ale musicie byc wytrwali. Zycze duzo sily
Jak bylam mala mialam chomika. Jak to dziecko od razu w pierwszym dniu chcialam go pokazac kolezanka wiec sama bojac sie zapakowalam go do pudelka po lodach i wychodze z domu. Przed klatka chomik wyskoczyl z pudełka i zaczal uciekac, jakims cudem go zlapalam i zanioslam spowrotem. Po tym wydarzeniu chomik widzac ludzka reke stawal w pozycji do ataku. Wielu "znawcow"majacych chomiki przychodzilo i probowalo go wydobyc, nikomu sie nie udalo. Pogodzilam sie z faktem ze chomika nie da sie brac na rece, karmilam go, sprzatalam, a poza tym mial spokoj. Po ok miesiacu, dwoch przyszla kolezanka i mowi, cos ty, jak to sie nie da. Wlozyla reke i chomiczek spokojnie wszedl na reke.
Tym przydlugim wywodem chcialam pokazac ze w takich sytuacjach spokoj i czas sa najlepszym lekarstwem
Zmiana imienia to nie głupi pomysł - często się tak robi ze zwierzętami po przejściach. Swoje imię mogła słyszeć, gdy była karcona (np bita) i może budzić w niej negatywne skojarzenia.
Wydaje mi się też że troszke demonizujemy los tej kotki, apstrachując od tego że była źle karmiona i niewysterylizowana, wspominałaś że jak pierwszy raz ją odwiedzałaś wszystko było z nią w porządku, podeszła, dała się pogłaskać....
Prawdopodobnie zatem tylko te kilka dni u teściów wywołały u niej taki lęk i strach.
A może ma tak nerwowy charakter i tak ciężko znosi wszelkie zmiany?
Ja przychylam sie do wczesniejszej wypowiedzi Konstancji.
Mysle, ze kotce potrzebna jest odrobina swietego spokoju, nie uszczesliwiac jej na sile zabawa, nie glaskac, skoro ona sobie jeszcze tego nie zyczy, po prostu odczekac.
Karmic, sprzatac kuwetke, po prostu byc w poblizu, ale nienachalnie.
Czasem spokoj bardziej pomoze, niz farmacja i "wariacja"
To taka moja luzna dygresja
Zycze powodzenia i trzymam kciuki
Polać Konstancji, dobrze dziołcha prawi!
Jak Mała nie będzie miała z czym/kim walczyć, to pewnie przestanie. Po krwistej akcji ze smakołykiem (pardon, to był mój pomysł-mam nadzieję, że już nie boli) odpuściłabym i dała jej święty spokój. Może się zdziwi i zaciekawi co jest grane.
I nie ogłupiałabym jej jeszcze bardziej zmianą imienia. Nie sądzę, żeby teściowie bili ją pasem, wykrzykując jej imię.
Solea, nie chodzi o jakies dramatyczne sytuacje typu bicie pasem wykrzykujac imie. Wielu ludzi po prostu uzywa imienia kota w kazdej sytuacji, rowniez w momencie zagrozenia czy karcenia. I nie oszukujmy sie, wielu ludzi karci koty niewlasciwie, a to co z punktu widzenia czlowieka jest lekkim klapsem, dla kilkanascie razy mniejszego kota moze byc bardzo bolesne. Miedzy innymi dlatego w wielu fundacjach i schroniskach zmienia sie kotom imie po zmianie otoczenia, bo nie wiadomo jaki ladunek emocjonalny niesie imie dla kota. Nie mowie, ze to dobry pomysl w tym przypadku, bo tego nie wiem, to moze ocenic tylko ktos, kto widzi kota i z nim przebywa.
Eh, też nie wiem Zuzia czuje się dobrze, bawi się, chodzi wszystko jest ok, przebywa tam gdzie my, jest nauczona dobrych manier ( Mój Astor drapie wersalkę i nie uznaje drapaków a Zuzia tylko drapaki ) Już nawet pozwala na siebie spojrzeć, ale właśnie jak wypowiem jej imię, obojętnie czy tonem wołającym czy spokojnie i cicho to zaczyna się warczenie. To tak jakby nie chciała byśmy na nią zwracali jakąkolwiek uwagę, i chyba właśnie tak będę robiła.
Ale najgorsze jest nocą, gdy wyje, wyje tak jak kot podczas rujki, ociera się i okropnie wyje ( jeśli dostała od kogoś to z pewnością za to wycie ) jest po zastrzyku hormonalnym więc czy to rujka to nie jestem pewna, nie trwa trwa to co prawda długo, ale jest bardzo denerwujące
Na zastrzyku? Wykastrujcie ją jak najszybciej! Być może to wystarczy, hormony jej się uspokoją. Koty/ki często wyciszają się po kastracji.
Nie powinno się używać imienia kota do karcenia, ale przyznaję, że sama czasem zawołam "Filosiek, nie wolno". Tyle, że mój Filon nic sobie z tego nie robi, no, ale w życiu nie krzyczałam na niego, ani tym bardziej go nie biłam.
Myślisz, że przez te kilka dni u teściów zaczęła bać się swojego imienia? Skoro wcześniej było ok?
Sama nie wiem. Myślę, że nikt nie wie. Trzeba próbować różnych sposobów. Ja na razie nie wołałabym jej po imieniu, skoro źle reaguje, a przemawiała łagodnie, pieszczotliwie. I zobaczyła jak będzie.
Tak chce ją wykastrować jak najbardziej, tylko aktualnie to nie wiem jak ją do transportera włożyć, a z pewnością taka sprawa to będzie dla niech kolejny szok, więc może warto troszkę poczekać ?
Nie, nie jest warto czekać. Antykoncepcja jest bardzo niezdrowa, a w zwlekaniu z kastracją kotki niehodowlanej nie widzę sensu. Kastracja uspokaja, wycisza burzę hormonalną, więc może zadziałać tylko na Waszą korzyść.
Wiem że zastrzyki to świństwo, ale była już po jak ją brałam. Czyli co na chama do torby - szczerze boję się czy ujdę z życiem
Hmmmmm, a za smakołykiem nie wejdzie? Mój kot zawsze sam wchodzi, więc nie mam pojęcia jak można zachęcić "opornika". Próbowałabym ze smakołykiem albo z zabawką.
Można spróbować z kocimiętką, jeśli na nią działa.
Powodzenia
dnia Wto 15:20, 22 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Kocimiętka nie działa, zabawki i smakołyki są be
Hm...No to grube rękawice zostają. Zależy jaki masz transporter, ale ja mam taki, że mogłabym zagrodzić kotu drogę tak, że musiałby wejść (gdyby siedział np. przy ścianie czy parapecie). Nie jest to miłe, ale uwierz, że to dla jej dobra.
Co do zmiany imienia, to znam przypadek, ze kiedy kot slyszal swoje imie robil sie agrsywny. Wlasnie kiedy jego wczesniejszy wlasciciel go bil, zwracal sie do kota jego imieniem.
Po zmianie zaszla duza poprawa. Ale nie sama zmiana imienia tutaj wchodzila w gre
Pewno nie wymyślę nic nowego niż to co tu padło , ale po pierwsze do transportera i na sterylizację , po drugie świety spokój . Czas , czas i jeszcze raz czas - to to czego kotka potrzebuje . Dlaczego na siłę zabawa , smakołyki . Niech kotka nauczy się domu , jego zapachów , was i waszych głosów . Macie na to przecież tyle czasu . ( a propos warczenia przy zabawie , moja słodka totalnie Ricca podczas polowania i łapania przynęty warczy , gryzie ją , jest podniecona maksymalnie i to naprawdę nic złego) Na razie oszczędźcie jej waszych rąk , prędzej czy później zobaczy ,że są dobre i sama do nich podejdzie.
Ja tylko dodam, że 3.00 rano i wycie skądś są mi znajome... mój adoptowany Willi dokładnie tak zachowywał się przez pierwsze cztery noce po przybyciu do nas, też myślałam, że to był powód wydania kota i być może bicia go, bo był i trochę nadal jest bardzo zamknięty w sobie. Wycie po tych kilku nocach samo ustało, być może przestał tęsknić, albo po prostu się bać, róznica jest taka ,że on n igdy nie był w stosunku do nas agresywny, raczej uciekał w głęboki kąt. Ja też jestem zwolennikiem kastracji, moja kotka rezydentka rzeczywiście się po niej zmieniła, stała się baaardzo miziasta i bardzo szukała kontaktu z człowiekiem, zrobiła sie taką przylepą, jeszcze większą niż była, polecam!
A odnośnie Zuzi, bądź w pobliżu, ale " podążaj" za jej potrzebami, obserwuj i nie prowokuj tych agresywnych zachowań, ona naprawdę będzie czuła waszą miłość i w końcu sie uspokoi. Mam, nadzieję,że kastracja zakończy to wycie, póki co łączę się w bólu.