Kotuś z piekła rodem
sratatatajka portal
Wychodzi na to, że mi się trafiły kicie prosto z nieba, bo choćby mi głowa pękła, to nic "z piekła rodem" o nich nie wymyślę... Czasem coś mi w ich zachowaniu się nie podoba, ale to takie pierdołki, poza tym wszystkie "kwiatki" daje się wyplenić. Aurelka bywa przekorna, wytyczanie jej granic zawsze jest wyzwaniem, ale uwielbiam to w niej, bo pozwala mi się rozwijać.Mój Racuszek też jest idealnie grzeczny.
Co złego = to Imbir!
Ines, podobne granice stawiamy Nali. Jak coś zrobi czego nie może, to próbuje wziąć na litość mnie bądź Pana Poślubionego. Twardzielka z niej, pewnego wieczoru 25 razy ze stołu ją ściągalam, w końcu położyła się na krześle Każdy dzień jest inny, każdy dzień jest wyzwaniem
Jakie by nie były te nasze futrzaki i jak by nie broiły to i tak są naszym wielkim szczęściem i radością
A tak do rzeczy...
Bell napisał:
- przy mnie aniołek, przy narzeczonym męczy dupa i natręt. Ciągle miałczy, ze coś chce, nie da się odpędzić i ciągle przeszkadza. Nie pomagają zabawy, przytulanki, dawanie saszetek, przysmaków- on chyba nie lubi Michała, albo bardzo lubi mu przeszkadzać. Jak tylko np. wrócę z pracy, to kot najpierw idzie ze mną do toalety, a potem idzie spać jakgdyby nigdy nic. Jak ja jestem w domu sama a Michał jest w pracy, kot jest grzeczniutki jak puchata chmurka
Ja myślę, że te zabawy, przytulanki, saszetki i przysmaki tylko potęgują to zachowanie. Sprytny kociak terroryzowaniem Michała wywalcza to co chce, a skoro dostaje to co chce, jego negatywne zachowanie zostaje wzmocnione.
Nie lubię też, gdy mówi się, że kot robi coś, np siusia, złośliwie. Kot nie usiądzie z Tobą przy stole nad filiżanką kawy i nie wyżali się co mu leży na sercu, musi znaleźć inną drogę żeby wyrazić swoje niezadowolenie, siusianie jest niestety jedną z nich. Tula kilka razy walnęła mi kupala pod prysznicem, ale nigdy nie pomyślałam, że zrobiła to złośliwie w zemście za to, że nie sprzątnęłam kuwety na czas albo kupiłam nie taki żwirek - zawsze traktuję to jako informację, że muszę kuwetę sprzątać częściej, że muszę kupić inny żwirek itd. Jak mi dziewczęta powywracały miseczki do góry nogami niszcząc jedną z nich kiedy nie przyjechaliśmy na czas by dać im kolację to też nie pomyślałam, że to w zemście czy ze złośliwości. Dało mi to informację jak ważne jest dla nich przestrzeganie pory kolacji. To jest sposób, w jaki kot się z nami komunikuje, niestety mało dla nas przyjemny.
Moje przykłady są banalne w porównaniu do Twoich problemów, ale myślę, że jakoś pokazują mechanizm.
Myślę, że to siusianie pana Sulu jest sygnałem, że kot potrzebuje pomocy. Niestety nie jesteście jego pierwszym domem, nie wiecie dokładnie jak był traktowany w swoim "poprzednim życiu", co go dokładnie spotykało, poza tym, że chyba niewiele dobrego... Może tu znajduje się jakieś źródło tych zachowań?
Rozważaliście konsultacje u behawiorysty?
Ja pierwszą pobudkę mam między 4 a 5 rano. Wafel krąży wokół łóżka głośno tupiąc i co jedno okrążenie drapie w łóżko. Aslanek zwykle donośnie gruchając wskakuje na parapet i zaczyna molestować storczyka albo tarmosi sznurkową firankę. Następnie przenosi się na szafkę nocną, a później na komodę i usiłuje coś przewrócić albo zrzucić na podłogę. Im więcej hałasu, tym lepiej Ale ja się nie daję, wstaję, wystawiam futerka za drzwi sypialni i mam jeszcze jakieś 2 godzinki spania. W okolicach 7 uporczywe drapanie i chóralny śpiew pod drzwiami, no i koniec, pobudka. Aslanek ostatnio polubił gołe nogi łapie mnie za nie zanim zdążę założyć kapcie. Jak już wyjdę z sypialni, obie kitki zadarte jak świece prowadzą mnie prosto do kuchni i szybko dawaj nam tu jeść!!!Nawet do miseczek nie dadzą spokojnie nałożyć, żarłoki jedne W porze obiadowej podobnie, biegają po kuchni, włażą na blat, skrobią w lodówkę albo w szafki. A suche w miskach leży...nie ruszą, bo to czas na mięsko. Jak już im szykuję to dosłownie wyrywają mi z rąk, szaleństwo, jakby ktoś zobaczył taką scenkę, to pomyślałby, że biedne kotki pewno z tydzień nie jadły I tak to u nas wygląda...Ale jak śpią i głośno mruczą, są takie słodkie i kochane
Nas żaden kot nie budzi.
Racuch nie budził nigdy. Zawsze spał z nami aż sami wstaliśmy.
Imbir przeciwnie. Często rano próbował budzić, wtulał się, mruczał, strzelał baranki główką, przynosił myszki. Jesteśmy śpiochy. Nakrywaliśmy się kołdrą i spaliśmy dalej.
Przeszło. Nawet sama nie zauważyłam kiedy!
Teraz śpi w swoim posłanku przy naszym łóżku, a jak wstanę za wcześnie (np. do toalety), to zaspany patrzy się na mnie dziwnie, po czym dalej idzie spać. Ewentualnie przenosi się na nasze łóżko i tam śpi.
Smużko myślę że u nas sprawa wstawania rannego też byłaby do naprawienia gdyby nie najmłodszy syn. Z niego straszny ranny ptaszek (5.30-6.00 rano-bez względu na porę zasypiania ) i to chyba on pokazał Milanowi o której trzeba budzić mamę Jeśli akurat Nataniel o 5,30 jeszcze śpi to pierwszy pobudkę zaczyna Miluś a jak już obudzi Natusia to nie ma zmiłuj -kołdra na głowie nie wchodzi w grę trzeba wstać. Chociaż zazwyczaj pierwsza wstaje dwunożna bestyjka A jak jakimś cudem banda śpi to przed szóstą z pracy wraca TŻ i zawsze uda mu się kogoś obudzić
dnia Czw 5:47, 04 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Problem z zaczepiamiem Michała przez kota rozwiązany od kiedy Michał pozwala kotu posiedzieć na biurku.
I tak podczas gania Michałowi towarzyszy kot:
dnia Śro 22:50, 03 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
No proszę, to świetnie. Tylko kto tu kogo wychował ???