MILSIM "Kaskada" 12-13.05.2012, Kotowice
sratatatajka portal
Milsim KaskadaKotowice 12-13.05.12
ARMEE WESTEN
Nasze siły zbrojne po 14 miesiącach ciężkich walk opanowały całe terytorium Polski.
Rozpoczęła się okupacja i czas ustanawiania naszych rządów na terenach tego dzikiego kraju.
W lasach zaktywizowały się uzbrojone odziały partyzanckie, złożone z resztek polskiej armii.
Kompania nasza dostała zadanie przeczesania terenu w poszukiwaniu i likwidacji jak największej liczby bojowników.
Kotowice są miejscowością, w której nie utrzymujemy stałego garnizonu co ośmiela wroga, który coraz częściej zapuszcza sie do wioski.
Dodatkowe zagrożenie stwarzają odziały Najemników pochodzenia rosyjskiego, które nasz sztab wykorzystywał do szczególnie trudnych misji, słono opłacanych . Rozmawiamy z nimi zawsze z uśmiechem i palcami na spustach… w razie czego.
Obecnie Najemnicy nie mają zajęcia, a nasz rząd nie potrafi nakłonić ich do opuszczenia Polski. Coraz częściej dochodzi do zatargów miedzy stronami. Najemnicy plądrują wioski i nękają nasze mniejsze posterunki korzystając z okupacyjnego zamieszania.
Mogą być dla Was pomocni, szczególnie jeśli dysponujecie gotówką lub innymi dobrami i umiecie z nimi rozmawiać.
Rozpoznacie ich bez problemu- noszą jednolite, pełne umundurowanie w kamuflażu popularnie nazywanym brzozą.
Milsim, taka specyficzna odmiana ersoftu w której może się zdarzyć, że nawet wroga nie zobaczysz, pochodzisz, zmarzniesz, będziesz przemoczony, styrany i jeszcze jak wrócisz do domu to szczęśliwy z tego powodu. A jak masz tego pecha i znajdzie Cię wróg, to po zastrzeleniu wracasz do domu zamiast na respa. I patrz punkt pierwszy – szczęśliwy z tego powodu. Choć po prawdzie nie wiadomo dlaczego.
Wymarsz…
Kotowice, to specyficzne miejsce, bo po pierwsze relatywnie płaskie z małymi pagórkami czy może lekkimi wzniesieniami, no góra 10m a może i 15 ale nie więcej. Teren leśny, zasadniczo liściasty i krzaczasty z różnymi przeszkodami terenowymi o wilgotności 100% jak to mawiają we armii. Byliśmy już w tym terenie i bardzo sympatyczny był i poprzednie edycje podobały się wszystkim uczestnikom to i teraz chętnych nie brakowało.
No to gdzie jesteśmy panie..?
Przywitały nas te rzeczone Kotowice pięknym, urzekającym w porywach majowym deszczem. Tak na dzień dobry, żeby nie było, że będzie sympatycznie, opalanie na słonku, grill i podobne harce. Są tacy co lubią deszczyk. Ja przyznaję że taki majowy to owszem jestem nawet zwolennikiem ale jak jestem po drugiej stronie szyby i tam to się dzieje. W lesie już jakby mniej. A przywitały nas deszcze o różnej intensywności już na stacji paliw gdzie się zbieraliśmy jak jedna ze stron. I romantyzm prysł z lekka. Na miejscu było o tyle lepiej, że tylko kropiło a nie napieprzało tym całym H2O.
Po przygotowaniu i sprawdzeniu obecności wiemy że jest nas mniej. Z każdego TF-u kogoś brakuje. Ale zasadniczo nie jest tragedia. Więc ruszamy na rozkaz Sonica, który będzie prowadził naszą trzodę. I zaczyna się milsim. Wpierw do miejsca, gdzie ma być osadzona nasza baza o kryptonimie „6”. Troszkę marszu, co jakiś czas postój. Zwiad idzie przodem a my z Alfy idziemy sobie na tyłach. A deszczyk sobie kapie na nas cały czas. Czasami jak się jest między drzewami na ścieżce to trochę mniej chyba, że wiatr zawieje i krople lecą z drzew. Jeszcze nie jest źle. Jak długo gore nie przemaka ( bo wcześniej lub później każde przemaka a w szczególności te całe tri li coś tam sympateksy) to morale nie jest takie złe. A nawet dobre. Choć w zasadzie to pikuś z gore, jak długo butki nie przemokną, to świat jest na żółto i na niebiesko. Ale niestety niektórzy mają butki, co to lubią przemoknąć. Ja tam mam i one przemakają cholery jedne choć na szczęście nie od razu.
W końcu znajdujemy nasze miejsce na bazę. Rozbijamy się w niej i Sonic wyciąga z naszego radia pełnego cudów pierwsze rozkazy. Gelmir z Deadline na daleki patrol przez punkty 3, 19, 4 celem odnalezienia ładunku wybuchowego. Grupa SAS wychodzi w podobny patrol by poszukiwać wroga. W tym czasie grupa Raven i Kobejna zostaje w bazie by robić za osłonę. Od czasu do czasu wysyłany zostaje patrol w celu rozpoznania najbliższej okolicy. Ale ogólnie jest cisza i spokój.
Rosyjscy najemnicy..
Około 8.10 pojawia się samochód terenowy z rosyjskimi najemnikami. Chcą pohandlować informacjami. Ja tam jestem za tym by ich zlikwidować, ale Sonic chce się potargować. No dobra, ale taka fajna okazją by się postrzelać na dzień dobry i by sobie morale podnieść. Trudno, Sonic idzie handlować. Grupa Kobajna osłania plus ja i wojak. Kupujemy informację i rozchodzimy się w pokoju. W wyniku otrzymanych informacji grupa Deadline ma przeszukać punkty 20, 11, 31 i do pomocy zostaje wysłany SAS. Przeszukania terenu wykazały że w okolicy punktu 12 znajdują się jakieś siły wroga.
Są diengi są informacje
Jest radość jak jest kasiura…
Po 10.30 i otworzeniu kolejnych rozkazów, dowódca wysyła grupę Raven i grupe Kobajna w kierunku 28, 29, 1. Okazuje się że przeciwnik w bliżej nieznanej liczbie znajduje się na trasie naszej grupy (Raven, Kobajn) i dostajemy wsparcie SAS-u na trasie do punktu 12. Idziemy. Na czele prowadzi SAS, oni właśnie wrócili z tej pozycji. Gdzieś w okolicach ma być już grupa Deadline, która wraca ze swojej misji. Powoli docieramy w okolice przejazdu kolejowego i punktu 12. Na miejscu jest Gelmir i Deadline. Okazuje się że przed nami może być spory oddział nieprzyjaciela. Sonic zmienia cel zadania i kieruje nas by wpierw dojść do punktu 1 by znaleźć i zdetonować tam umieszczony ładunek. Nie wiemy czy wróg nas podsłuchuje wiec razem z Luckiem odgrywamy małą komedię radiową, gdzie to my na wycieczkę idziemy. Jest szansa, że jak będą podsłuchiwali , to się skierują w drugą stronę. A my tymczasem wzdłuż drogi udamy się na miejsce przeznaczenia.
Ja brzoza, ja brzoza jak mnie słyszysz sosenka…
Ruszamy. SAS i Deadline zostają przy punkcie 12, bo dostają nowe zadania. A my drogą koło torów idziemy w kierunku punktu 1. Trochę nudno. Ale co jakiś czas jest jakieś skrzyżowanie albo wiadukt więc czujnie przemieszczamy się do przodu. Podejrzewamy, że gdzieś po drugiej stronie torów mają bazę cywile a gdzieś muszą mieć i partyzanci. W pewnym momencie słyszymy jakieś głosy. Jakiś kobiecy też. Może baza. My mamy jedną, to kto powiedział, że oni nie mogą też mieć. Ale trochę toto za głośne jak na potrzeby milsima. To by świadczyło, że chyba ktoś coś nie ogarnia, albo morale spadło tak bardzo. Akurat opady deszczu mogły temu sprzyjać, ale bez przesady. Powoli wyłaniamy się zza zakrętu a tu jakaś wycieczka cywili, ale takich autentycznych. Mijamy ich i idziemy dalej, bo się kiełbasą nie podzielili a właśnie zaczynali coś tam tworzyć w tej materii. Przed nami wiadukt jakiś. Patrol sprawdza a raczej tylko upewnia się co do zgodności z mapę. I zgadza się, dobrze idziemy. W końcu wychodzimy zza jakiegoś zagajniczka ścieżką i jest most. Tylko czy ktoś jest na moście lub w okolicy, bo przecież pilnowany być może. Jeden snajper z lunetą wysłany na lewą flankę do sprawdzenia terenu. Na skraju lasu przez lornetkę obserwujemy most. Wojak, Krzysiek i Alicja idą 50m na rozpoznanie drogą w las. Ani patrol ani snajper i my niczego nie stwierdziliśmy by ktoś był co niczego nie dowodzi, ale nie ma co stać. Ruszamy . Ja z Marcinem, przodem a za nami reszta. Przed wiaduktem, to już na szybkości wbijamy pod most (Marcin) i na wiadukt na tory (ja) a potem dobija do nas reszta. 3 osoby zabezpieczają tory tak by nam ktoś nie wszedł na plecy. Ja z Marcinem idziemy na drugą stronę mostu szukać ładunku reszta szuka pod mostem po naszej stronie. My nie znajdujemy, ale Alicja pod wiaduktem znajduję ładunek. Teraz tylko detonacja i odwrót. Kabum! I po ładunku. Wracamy. Ale teraz torami idziemy. Przez radio dostajemy informację, że jest atak na naszą bazę. Szybciej niż za pół godziny nie ma opcji by zdążyć wrócić. Ale ruszamy. Nie obchodzimy jak w tą stronę ale najkrótszą drogą.
Rilaks na patrol
Zdobyty wiadukt
W tym samym czasie prawdopodobnie przypadkiem grupa cywili po prostu wlazła na naszą bazę. Zaczęło się strzelanie. Tylko na radiu słyszeliśmy wracając jak nasi walczą. Wpierw w bazie prawie nikogo nie było poza Soniciem i może jedną czy dwiema osobami. Reszta naszych sił ganiała gdzieś po lesie lub wracała na bazę. Mamy pierwszych rannych. Ale w trakcie walk udaje się pojmać jeńców. Nikt na razie nie zginął. Wraca na bazę grupa Deadline i ganiają za szczupłym, który znalazł się w tym rejonie. Podobnie SAS jest już w okolicach bazy. Zgodnie z rannymi informacjami, przewaga wroga miała być czterokrotna. Ale w starciach z nami jest ich zdecydowanie mniej. Dochodzimy do bazy. Wpierw jeszcze małe słowne wojowanie z osobami przed nami, bo nie wiemy czy to swój czy obcy. Ale okazało się, że to Śpiewak z SAS-u. wchodzimy do bazy. A tam przy ognisku są i nasi ranni i jeńcy się suszą. Niestety nie dane nam było jakoś odpoczywać, bo gdzieś jest wróg w pobliżu. Gelmir i chłopaki z Deadline i SAS-u ich ścigają. Ja plus Marcin, wojak i Krzysiek ruszamy na spotkanie z Gelmirem. W wyniku błędu logistycznego docieramy gdzie docieramy ale nie jest to miejsce gdzie mieliśmy dotrzeć. Ale mamy tam czekać na wsparcie, bo kolejne zadanie przed nami. Dochodzi Taps, Alicja i Emdżej i teraz idziemy zająć punkt 3 – kolejny most kolejowy i założyć mamy tam punkt obserwacyjny przez godzinę. Bez przeszkód docieramy na miejsce i leniwie spędzamy czas na wiadukcie. Wreszcie Sonic wzywa nas do bazy. Po drodze widzimy jak na parking idą jeńcy oraz trójka SAS-ów która sam się zdjęła.
Zbliża się 16. Mamy informację, że ma być atak na naszą bazę. Już drugi. Tylko, że teraz są wszyscy. Sonic rozstawia nasze siły dookoła bazy i czekamy. Czekamy całkiem sporą chwilę i w końcu jest kontakt. Prawdopodobnie 3 osoby w czarnych bluzach atakują pozycje Deadline. Następuje intensywna wymiana kulek. To jest na lewo od naszych pozycji. Ale na tyle daleko, że nic nie można zobaczyć. Przerwa i cisza. Upływa bliżej nieokreślony czas i w końcu widzę miedzy drzewami jak coś ciemnego śmiga w naszym kierunku. Zbliżam się odrobinę i strzały. Ktoś do mnie strzela, ja w końcu strzelam inni strzelają. Tam jest Taps. I jest Radziej. Widzę jak wróg biegnie w lewo kierując się w stronę drogi i przebiega przez nią. Radziej sieje z Saw-a, ale bez efektów. Uciekają w las. Później się okazało, że to po prostu gumka padła. Ale było to później. I znowu cisza. Ale słychać jak się przemieszczają i to w kierunku naszych pozycji. Pojawia się terenówka z najemnikami. Mają jakiegoś łącznika. Akurat jakieś zadanie z kontaktem z tą osobą olaliśmy czy coś w ten deseń. Ale sporo się działo tutaj. Samochód parkuje za nim jest wzniesienie na którym prawdopodobnie jest nieprzyjaciel. Skaj idzie w kierunku samochodu, ja za nim osłaniając go i biorę wojaka. Koło samochodu najemników zostaje wojak i pilnuje, żeby nic nie wykręcili. Skaj trafia szczupłego i ten schodzi martwy, bo wcześniej już oberwał od któregoś z naszych. Najemnicy odjeżdżają ja, ze Skajem wchodzimy na górkę gdzie był szczupły. Nikogo tam już nie ma. Ale nagle dostajemy się w ogień zza drogi poniżej górki. Wzywam wojaka i dochodzi jeszcze Krzysiek. Oni mają zajść pozostały z lewej strony a my ze Skajem obejdziemy ich z prawej. Chłopaki poszli ostro i walą do wroga. Po chwili dostajemy wsparcie, dochodzi Gelmir, JP3, Radziej, Horwblower i Marv. I razem czyścimy z ostatnich dwóch cywili teren. I powrót do bazy.
Kolejne zadanie, trzeba znaleźć i dostarczyć do bazy jakąś aparaturę zakłócającą łączność. Gelmir prowadzi i razem z Marcinem, Alicją i Kobajnem, idziemy na punkt 12. Dochodzimy bez problemów. Teraz tylko przeszukanie terenu. Znajdujemy co mamy znaleźć i wracamy do bazy. Po drodze spotykamy bliżej niekreślonych myśliwych którzy nam skomplikowali zabawę.
W bazie małe wrzenie związane z informacjami od myśliwych. Ale zanim do czegokolwiek doszło jest taka na bazę. Tego się nie spodziewaliśmy, bo wszystkich cywili zlikwidowaliśmy. Zostali tylko najemnicy a nas atakuje jakiś oddział partyzantów. I to tak fest. No ale nas też jest fest i choć już trochę osłabieni, to jednak jeszcze siła nas. Walczymy. Próbuję zajść głęboko z lewej przeciwnika i wejść im na plecy. Słyszę jak nasi walczą i zaczynają się pierwsze straty gdzie ludzie giną. Jestem już prawie z przeciwnikiem. Widzę kilku przed sobą, ale jeszcze podejdę, w sensie skradnę się bliżej, to większa szansa na trafienie. A nie widzę mnie. W końcu mam tylko biedne dwa magi do p90 więc szału nima. Przełączam na auto i już mam wywalić a tu – koniec! No jasna cholera a prawie ich otoczyłem i w jasyr bym zabrał a tu kurwa koniec?! No to się trochę znerwowałem. Ale co robić, jak koniec to koniec. Partyzanci chyba też byli trochę nieszczęśliwi, ale co zrobić Gienierał kazali, to mus.
Żwirek, bo przecież nie muchomorek…
PODSUMOWANIE
A do czego by tu się przyczepić? Nie wiem… No chyba do deszczu bo nie lubię jak mi w butach chlupoce. Poza tym do niczego. Mankamentem było, że skończyło się wcześniej i to niekoniecznie z uwagi na brak przeciwnika. Choć faktycznie ubilim wszystkich cywili, to jednak jeszcze jedna strona została, której się nikt nie spodziewał. Było jak to u Gienierała pozytywnie i tak jak być powinno. I nie kłamał, że pochodzimy… Pochodziliśmy chyba wszyscy i to całkiem sporo.
Pompki na rozgrzewkę…
Nie wiem jak to jest z tymi polowaniami. Czy to byli faktycznie myśliwi czy też jacyś kłusownicy. Gdyby z tymi osobami razem z Gelmirem nie rozmawiał, to pewnie bym sceptycznie do tego podchodził. Ale przekazali nam takie a nie inne informacje, które trudno nazwać fajnymi czy optymistycznymi. Ja mam średnie wrażenia ze spotkań z myśliwymi. Kilku ersfotowców też, kiedy im gdzieś tam kulki zaświstały bo akurat polowali.
Ostatni dwaj z trzech ostatnich cywili….
Szczupły – ostatni Janosik…
I choć mi się to nie podobało, że skończyło się wcześniej, to jednak decyzja taka a nie inna jest słuszna. Zdrowie jest trochę ważniejsze niż zabawa w szczególności, że nie wiadomo kto będzie w okolicy a nie będzie akurat polował kompozytem kalibru 6mm. Zasada ograniczonego zaufania powinna istnieć wśród ersoftowców a co dopiero w przypadku do dewizowych myśliwych z prawdziwą bronią.
Możliwe, że byli to kłusownicy, bo jak organizator i inni mówią, ze to teren parku krajobrazowego, to dziwne że ktoś poluje. Choć ja tam się nie znam, ale faktycznie ludzie tam się pojawiali czy to spacerując czy też uprawiając jogging. Szkoda, że z takiego powodu skończyło się wcześniej ale może dzięki temu nikt śrutu z dupy nie wydłubuje.
Uważam ten milsim choć krótszy za udany. Ciekaw jestem co byłoby dalej po tak intensywnym dniu. Bo jakoś tak czuję że i w nocy byłoby ciekawie. A jak pokazała końcówka dnia, to udało się nas zaskoczyć czymś czego się nikt nie spodziewał. Zaskakująco jak taki, wydawałoby się płaski teren potrafi dać w dupę. No ale jak to mawiają, do następnego razu.
[img]https://lh5.googleusercontent.com/-1xqq8EQCkX0/T7EnGPozsSI/AAAAAAABEV8/fKlJM1sRu-E/s720/DSC_2057%2520%255B1600x1200%255D.JPG[img]
Już po…
Link do zdjęć:
https://picasaweb.google.com/yarakka/MilsimKaskadaKotowice# tutajpoczkategori