Padaczka
sratatatajka portal
Graża masz rację. Piszę teraz ponieważ nie spalam w nocy tylko pilnowalam, aby skrócic czas w jakim mały będzie bez nadzoru. Teraz odsypiałam. Boję się że dostanie atak i nikogo nie bedzie w pobliżu. Orientowalam sie w tych lotach i niestey żadna z 3 lini samolotowych latajacych z Irlandii do Polski nie wyraża zgody na przewóz zwierząt oprócz psów przewodników.Straszne i niezrozumiale to dla mnie. Tu mam związane ręce.
Ten pomysł z mailowaniem wyników jest świetny i tak pewnie zrobię. Narazie wet. powiedział, że muszą wykluczyć FIP i zrobić ogólne badania. Spisalam sobie co jeszcze powinno byc zdiagnozowane, przetłumaczę i podam vetowi. Nie wiem czy juz sobie wkręcam ale mam wrazenie , że Aragorn ma chrypke jak zamiałczy. Zapytam jeszce o rentgena.
Dziękuję za wsparcie i bedę pisać jak coś bedzie nowego.
Tati ja mam jeszcze taki pomysł z transportem, ze może z GB jest możliwy lot z Polski z kotem? Nie wiem jak to daleko od was, ale może nie jest to taki duzy dystans i mogłabyś jakoś podjechać tj pociag / samochód?
Przeanalizowalam taka opcję. Odemnie do Dublina na prom jakieś 3 godz. samochodem. Potem prom. Najkrótszy ponad 3 godz. (bez odpraw) . Potem autem na jakieś lotnisko w UK ponad 2 godz. do najbliżeszego lotniska Na odprawie w UK trzeba też 3-4 godz. zeby sie polapac co i jak zwlaszcza ze leci się ze zwierzęciem. No i potem samolot ok. 2 godz. Wyjdzie ze 2 dni. Narazie maly śpi cały dzień spokojnie. Pilnuje go jednak bo to zawsze na snie sie dzieje.
Współczuję bardzo i trzymam kciuki za trafne decyzje i skuteczne leczenie!
Ja mam sukę z padaczką idiopatyczną (czyli nie wiadomo jaką, nie wiadomo, dlaczego).
Ma ją od szczeniaka, choć początkowo nie wiedziałam, że to, że mi się pies na moment "zawiesza", to jest padaczka. Ale u nas przebiega to łagodniej, choć ataki są długie (kilka minut).
Moja suka leków nie dostaje, bo ma ataki rzadko (mniej więcej raz w miesiącu, czasem rzadziej) i są "mało dokuczliwe" (jest świadoma, tylko ciało jej sztywnieje i nienaturalnie ją wygina, tak że się ruszyć nie może, choć bardzo chce).
Tati,
wspolczuje z calego serca i trzymam za Was kciuki
Kochane, kochani dziękujemy za wsparcie. Czekamy nadal na wyniki. Jeszcze nie przyszły z laboratorium. Wygląda na to że jak na razie jest spokój. Mały się nawet rano pobawił troszeczkę z bratem , ale teraz ma jakąś gorszą chwilę i leży i patrzy. Jego jest wogóle ciezko czymś zabawić. Monitorujemy go w miarę mozliwości, teraz ja zaczynam swój nocny dyżur, a juto syn. Jutro jade do weta jak tylko zadzwoni co dalej. Mam wrażenie , ze ma chrypke jak miałka. bardzo dużo pije, siedzi przy fontannie co chwilę. Próbowałam go przestawiać przed atakami na Orjen z RC Main Coon kitten ale nie chce jeśc dalej Orienka i nie wiem czy jest sens teraz go meczyć . Dalam mu miseczkę z tym i drugą z tamtym i niech sobie wybierze. Zaraz jak coś sie dowiemy to dam znać .
Dogadzaj maluchowi teraz z jedzonkiem, niech sie niczym nie stresuje.
A czy nie dopuszczacie możliwości jakiegoś zatrucia??? Bo to bardzo dziwne takie silne ataki i nagle nic. Jakoś tak mi to na porażenie nerwów jakąś trutką wyglądało.
Ale życzę, żeby już tak zostało i kitek był zdrów.
Mały normalnie je : RC Maine Coon kitten . Podjada też bo lubi ale nie daję często garstke RC Sterilized. Próbuję go przestawiać na Orijen z kurczkiem. Oprócz tego co rano pół malej puszki albo Cosma albo Apllaws w różnych wariantach. Do skubania trawka z pszenicy od rodziców. Przed atakami dostał również trochę ( ok 1 cm) pasty Defur- UM Plus . Podaję sklad: Syrop słodowy, parafina mikrokrystaliczna, Gliceryna, Aromat naturalny, Guma arabska, Karmel, Kwas sorbinowy( konserwant),Nipagina( konserwant),Ester propyl owy kwasup-hydrokasbezesowego ( konserwnant), Octan beta-tokoferolu ( wit. e). Jeżeli cos pomylilam to przepraszam , wzrok już nie ten.... I jeszcze czasami chrupki z Cosma 100 % suszonego mięsa i w sobotę łyżeczkę mielonego z indyka. To chyba wszytko z jedzenia.
Tak jak mowię , co chwilę okupuje fontannę, a kupka była dzisiaj miększa niż zazwyczaj. Kłaków i robali anazliując własnoręcznie i wzrokowo nie stwierdzilam
To prawda, Mógł zjeść jakiegoś niezauważonego robala, albo może gdzieś skoczyła ciamajda jedna i spadła. Sama już nie wiem . Czekamy, ale caly czas mnie zastanawia to jego zachowanie przy ziewaniu jakby miał coś w gardełku. Tak dziwnie szyję wyciaga. Powiem wetowi jescze o tym, tych robakach i tarczycy. Czytałam w jednym wątku, ze kotek miał 42 ataki pseudopadaczkowe zanim odkryli chorobę porzytarczyc.
koniecznie też powiedż o tym, że więcej pije u ludzi to czasem moze świadczyć o cukrzycy
Kciuki za malucha
Mamy wyniki krwi. Załączam . Narazie ataku nie było. Wet. powiedział, że są dobre oprócz glukozy ( stres) Wg niego to padaczka, ale bedzie konsultował się ze kolegami z Uniwersytetu w Dublinie Chcą wykluczać kolejne możiwości, żeby bylo wiadomo w którym kierunku pójść.
[img][/img]
dnia Wto 15:55, 12 Lis 2013, w całości zmieniany 2 razy
Nie znam się niestety na kocich chorobach, więc nic sensownego nie napiszę. Ale chciałam tylko powiedzieć, że całą rodzinką wysyłamy Wam mnóstwo ciepłych myśli.
Z tego co piszesz wynika, że trafiliście na fajnego lekarza - mam nadzieję, że razem z kolegami szybko dojdzie do tego, co dolega Małemu i mam też ciągle nadzieję, że to nie będzie nic poważnego!
dobrze że się konsultują
w wynikach krwi kilka parametrów sie trochę odchyla ale nie są to duże odchylenia.
Może dojdą przyczyny wówczas będą leczyć skutecznie
Niestety atak znowu był o 4 rano. Mały zaczyna byc nieufny i wylękniony, nie przychodzi, nie pozwala na noszenie Tyle udało mi się nagrać
http://www.youtube.com/watch?v=2n7WPkngaQo&feature=youtu.be
Wygląda to okropnie, bardzo Ci współczuję. Z łzami w oczach oglądałam oba filmiki.
Mam wrażenie że kot sam jest przerażony tą sytuacją i nie wie co się dzieje..
Trzymam mocno kciuki za Was i dużo zdrowia życzę..
A on jest świadomy podczas tych ataków?
Bo często zwierzęta nie są świadome. Tylko może ciężko to określić?
Raczej chyba nie. Jak widać na filmikach nie bardzo wie chyba co się stało i się boi.
Znowu miał atak około 20:10 jak ja byłam w pracy. Syn wysłał wiadomość. Weterynarz czeka na odzew od innych speców. Boję się....
Przytulam Was mocno i mocno zaciskam kciuki!
Witam,
wygląda to bardzo nieciekawie i po raz pierwszy mam sposobność obejrzenia takiego ataku... Podpytam jeszcze dziś weterynarza o przyczyny i możliwe leczenie lub wykluczanie przyczyn.
Jak byś mogła jeszcze napisać w jakim wieku jest kot? Bo widzę jego badania - kilka parametrów odstaje od normy, między innymi cukier - a to może być przyczyną...
Trzymam kciuki aby to nie była padaczka wrodzona - przekazana genetycznie...
Pozostałe można wyeliminować > wyregulować cukier, choroby wątroby czy nerek...
Aragorn ukonczył we wrześniu 1 rok. Pytałam o ten cukier i wet. powiedział, że podwyższony cukier tak jak pisze na dole w komentarzu może być przez stres (badanie,pobieranie krwi, wyjazd do lecznicy). Jeszcze ALT jest podwyższone , ale nie wiem dlaczego. Wet ma dzisiaj wieczorem lub jutro popołudniu kontaktowac sie z moim synem, bo ja idę do szpiala na 1-2 dni ( mam nadzieję) i niestety nie mogę tego przełożyć. Tak nieszczęśliwie sie złożyło. ( Teraz własnie się przygotowuję, post i te sprawy) Ma dać znać jak dadzą mu odpowiedź z Dublina co robić. Po wczorajszych atakach narazie spokój. Oby jak najdłużej. Dzieki !
Trzymaj się Tati najcieplejsze myśli w Waszą stronę i oby jak najszybciej zdecydowali, w jaki sposób pomóc małemu
to że się boisz to zupelnie naturalne
Kotek może być nieufny bo przy paadaczce są niekontrolowane ale silne skurcze mięśni ma prawo być nawet obolały. Tobie życzę zdrówka lekarzom właściwej diagnozy a Aragornowi by terapia przyniosła ulgę
KCIUKI ZACISKAM Z CAŁYCH SIŁ
Mamy pierwsze wieści. Jestem w łózku przed szpitalem ale syn odebrał wczoraj leki i list od weta wieczorem o 21 szej. Wet pisze, że rozmawiał z profesorką z uniwersytetu która to wszystko konsultowała. Wedlug niej są to napady padaczki. Lekarz napisał , że Ragi jest młodym kotem i nie powinien mieć guzów więc raczej to odrzuca. Zaproponował więc dwa razy dziennie po 15 mg lekarstwa Phenobarbitone i będziemy obserwować czy to dziala i jest efekt czy nie. Za jakiś należy czas zrobic badania krwi ew. wykluczać kolejne mozliwosci . Więc planuję sprawdzić nerki, cukier i tarczycę może. Narazie dzieki Bogu spokój z atakami po środzie. Teraz muszę czekac 1-2 tyg na to czy tabletki zadzialają czy to nie to.
dnia Pią 11:04, 15 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Miejmy nadzieję że tabletki będą działać a tym samym i ty i kotek będziecie spokojniejsi:-)zdrowia życzę.
To dobrze, ze jest już wstępna diagnoza i pomysł na leczenie. Oby okazało się trafne!
Z całego serca tego Wam życzę
Trzymam mocno kciuki, żeby wszystko było już dobrze
Tobie zdrowia życzę i szybkiego powrotu do domu.
Za koteczka trzymam mocno kciuki, żeby leczenie przyniosło oczekiwany efekt i ataki ustąpiły.
Trzymam kciuki za pomyślne leczenie
Ja tez jestem z wami całym serduchem i czekam na dobre wiesci
Hej Wracam już do Was. U nas bez zmian. Mały miał atak w sobotę około 18-tej. Dość niebezpiecznie ponieważ na górze kuchennych mebli. Naszczeście mąż zdążył tam podlecieć i przytrzymać. Kolejny raz było to podczas jego spania.
Tabletki kruszymy specialnym młynkiem od Weta i podajemy dwa raz dziennie. Jest to spore wyzwanie, bo Aragorn jest bardzo wybrednym kotem i prawie nic nie je oprócz suchej karmy. Czasami niestey głód musi byc sprzymierzencem. Musimy zabierać michy na noc i w trakcie dnia. Wczoraj i dzisiaj zauwazylam pewien progres w zachowaniu. Zwiekszyła się aktywnośc i maly zaczal znowu czyścic futerko, jak jakiś czas temu. Mam nadzieję, że to nie aura przedpadaczkowa. Boję się zawsze kiedy on spi i każej nocy teraz. Zauważyłam iż jest też dziwnie przestraszony. Sprawdza wszystko a wystrczy szmer jakieś foloiowej torebki aby znalazł się "pod sufitem "
Podczas spania maly miewa czasami drgawki, Ale nie takie jak normalnie, tylko potrafi mu konkretnie "zerwać " łapką. Wet dzisiaj dzwonił zapytac sie jak sie czuje Aragorn. Powiedział, żeby dawać dalej tabletki i obserwować. W piątek mamy mu dać znać co i jak, a tabletki musi jeszcze brać jakieś dwat tyg. a potem zobaczy co dalej. Powiedzialam mu, żeby zrobił jeszcze badania na nerki i tarczycę przedewszstkim. Powiedział, że owszem ale nie zaraz bo maly ma teraz z dużo wrażeń. A i dzisaj mały zaczął mnie nawoływać jak kiedyś gdy nie wiedział gdzie jestem, Tylko głosik strasznie zachrypnięty. Jak skrzek jakiś. Zaglądam w pyszczek i tam wszystko wyglada ok. To tyle narazie. Dziękujemy, że jesteście z nami.
Leki przeciwpadaczkowe musza osiągnąć odpowiednie stężenie we krwi. To trochę musi potrwać zanim odpowiednio zaczną działać. W pierwszych dwóch tyg podawania mogą nastąpić jeszcze ataki.
Jestem z wami myślami i całym sercem.
mam nadzieję, że leki pomogą
piszesz, że mały jest wystraszony może warto pomyśleć o jakimś "uspokajaczu"? np.feliway?
w końcu tyle przeszedł i ma prawo się bać
Nadal zaciskam kciuki za poprawę zdrówka i równowagi dla Was wszystkich
Czuję, że idzie ku dobremu
Czekamy nadal. Nastęny atak powinien być dzisiaj ew. jutro wg moich zapisków. Ech jak nie urok to ... Tobuś chyba złapał świerzba. Czarne w uszach i rany pod uszkami az do oczków. On jest kotkiem wychodzącym. Obysmy tylko nie zlapali my i Aragorn przedewszystkim. Jutro musze się jakoś wbić do weta. Ten facet nas znieniawidzi
Tak to wygląda mniej wiecej :
[/url]
A to nasz maluszek z wygoloną kryzą
Tak mocno dzisiaj zasnał
dnia Śro 1:28, 20 Lis 2013, w całości zmieniany 2 razy
Mgławico- Myślałam nad Feli ale boję się aby nie zaszkodził bardziej. Na zabawy z kocimiętką też narazie nie pozwalam, chociaż wtedy jest szaleństwo. Jakoś tak głuipo myślę że moze to oddziaływuje na mózg albo na jakieś neurony... Mam w domu ale sama nie wiem ...
Jeśli chodzi o kocimiętkę, to chyba dobrze kombinujesz - na filmach widać, jak bardzo niektóre koty są podekscytowane kiedy się jej nawąchają. Lepiej chyba unikać takich emocji u Maluszka.
Ale Feliway to co innego. Feliway to feromony policzkowe. Znalazłam taki artykuł: http://www.koty.pl/porady/art114,feromonoterapia-czyli-rzecz-o-kocich-policzkach.html
Takie najciekawsze cytaty: "Feromony te służą kotom do oznaczania tej części terytorium, w której kot czuje się bezpiecznie i dobrze."
"Feromonami policzkowymi wspomniane już strefy bezpieczeństwa i komfortu, potem z opuszek łap oraz wydzieliną okolic odbytu strefy alarmowe, w których spotkała ich jakaś przykrość i których należy unikać w przyszłości oraz drapaniem i moczem granice terytorium i terytorium, na którym jest obcy, "wrogi" zapach."
Feliway do kontaktu ma zasięg od 50 - 70 metrów i sprawia, że wszystko dookoła pachnie bezpieczeństwem i dobrym humorkiem. Może to choć troszkę ukoiłoby skołatane nerwy Aragornka...
Trzymam mocno kciuki, żeby wbrew Twoim obliczeniom, dzień jednak był spokojny i miły
Vivenne ma rację, też nie dawałabym niczego z kocimiętką i walerianą, niektóre koty nie reagują na to wcale, ale inne są wyraźnie pobudzone i "dostają świra". Natomiast feliway ma zupełnie odmienne działanie i kto wie, czy w tej sytuacji by nie pomógł. Dla pewności zapytaj weta, co o tym sądzi.
mocno trzymamy kciuki za poprawę u chłopaczka
Tati co u Was słychać? Czy atak się znowu powtórzył? I co z uszkami Tobiego?
Tyle co wróciłam z pracy , a jeszcze jesteśmy w trakcie przeprowadzki do innego miasta. Nie pisałam bo nie byliśmy jeszcze na wizycie. Weta nie było z powodu jakiś spraw rodzinnych i mamy wizytę jutro o 16-tej z obydwoma chłopakami. Mały je leki . Oszukujemy go jak możemy żeby zjadł. Na razie wydaje się, że ataków nie ma. Kiedy byliśmy normalnie w domu nie zaobserwowaliśmy nic, podczas snu też była cisza. Sprawdzam kryzę, czy jest posklejana od śliny i tyłeczek czy śmierdzi moczem - jak mały siusiał podczas ataku - ale nie śmierdzi, więc powinno być ok. Mieszkamy w dużym domu a kociaste chodzą i śpią i czasami trudno je miec na oku cały czas. Mam nadal ważenie że Aragorn zrobił sie bardziej energiczny i komunikatywny. Próbuje się nawet pobawić. Drapie drapaczek na kocim domku, odmruguje oczkami na mój znak i wogóle... Włączyłam Felli. To już chyba nasza 4-ta buteleczka w tym roku .
Tak się zmartwiłam tragedią małego Simbusia z forum, że aż głupio mi narzekać w tej sytuacji.
Tobek natomiast drapie po uszach do krwi i nie da sie dotknąć. Jest na przemian oswialy i bawi sie . Mam nadzieję ze szybko zwalczymy to paskudztwo. Dam znac jutro wieczorem po wizycie co dalej.
Ze świerzbem chyba weterynarze poradzą sobie bez problemu. A za Maluszka wciąż trzymam kciuki. Mi też tak przykro się zrobiło z powodu Simbusia, że specjalnie pytałam co u Was, bo miałam nadzieję, że chociaż tu usłyszę jakieś pozytywne wieści. Pozdrawiam Was cieplutko!
Kochane i Kochani. Ja znowu po pracy ( nagłe wezwanie).
Więc bylismy u weta popoludniu. Po obejrzeniu Tobka stwierdził, ze to nie typowy świerzb ( scabies) , natomiast to ear mices czyli z tego co wyguglałam roztocze w uszkach czyli świerzb uszny-tak to rozumiem.
Powiedział, że na nas - ludzi się nie przenosi, natomiast Ragi dostał specialny płyn na kark, z tubki, aby się nie zaraził. On jest ponoć przeciw wewnętrznym i zewnetrznym pasozytom. Tobkowi najpierw wyczyścił uszka specjalnym białym płynem o konsystencji rzadkiego kremu, a potem zaaplikował lek Canaural. Mamy wpuszczac go i masować okolice uszek 2 x dziennie.
Z malutkim natomiast sprawa wygląda tak, że popytał o zachowanie i ataki. Ponieważ ostatni atak był w sobotę ( w piatek przed 15.11 , wieczorem zaczęliśmy podawać tabletki) i nie ma wiecej w tym tygodniu, mamy kontynować podawanie jeszcze ok. 3 tyg. i obserowować czy ataki wrócą. Przez te 3 tyg. będzie utrzymywany poziom leku w organizmie.
Pózniej prawdopodobnie będą zrobione badania powtórnie i jeżeli ataków nie będzie, bedziemy probować pomslutku obniżać dawkę leku i obserwować, w razie powrotu napadów bedzie ona zwiekszona.
Gardełko i wezły chłonne wysprawdzane, wygladają dobrze.
Wet powiedzial rownież, że z reguły koty są ospałe po tych lekach, ale moze być tak, że kociały jest bardziej zrelaksowany przez głęboki sen i dlatego jest bardziej aktywny. To tak dziwnie, tu niby pobiegnie za piłeczką , z tu się spłoszy z byle powodu. Wystarczy sprobować go poglaskac a on już skacze. pod dufit. Za chwillę przylazi i lezy obok mnie i wywala brzucho do glaskania. Felli może być załączony- powiedzial wet, natomiast narazie nie zapisze innych tabletek. Są leki p.padaczkowe działające również uspakajająco ale on nie chce narazie podawać niczego innego, żeby była jasnośc działania lekarstwa. Tak go zrozumialam przynajmniej.
Pytalam również o problemy z podawnaniem w jedzeniu tych leków. Mówił, że to nie koniec świata i mamy się nie martwić jezeli nie zje czy też zje o innej godzinie ponieważ poziom leku utrzymuje się w organiźmie i to nie ma tak wielkiego znaczenia jak sie ominie lub spóźni z dawką.
Więc czekamy nadal i przez okolo 30 dni mamy obserwować i trzymać kciuki żeby można było zejść z tabletek a jak potrzeba to dzwonić.
Tak pocichutku marzę aby to wszystko się uspokoiło z tymi moimi bidulkami.
Mam nadzieję, że minimalna ilość leków wystarczy, żeby opanować sytuację, a w dalszej kolejności da się je odstawić. Jest nadzieja, że Aragorn z tego wyrośnie i zapomnicie o całej sprawie. Życzę tego najserdeczniej.
Świerzbowiec uszny da się szybko wyleczyć i kiciuch Tobik będzie, jak nowy.
to całkiem dobre wiadomości - dobrze, że idzie ku lepszemu
Padaczka to paskudztwo, mam w rodzinie z nią styczność wprawdzie u ludzi i wiem że da się z nią żyć. Najważniejsze to ustalić poziom stężenia leku. Ominięcie dawki to nie tragedia byle się często nie powtarzało, bo huśtawka w stężeniu też nic dobrego. Brat miał w życiu 5 ataków, w tej chwili nie zażywa już żadnych leków ma żonę i dwójkę wspaniałych zdrowych dzieci, wiec jest to uleczalne.
Wspaniałe wieści że organizm koteczka zaakceptował te leki.
Co do świerzbowca to dachowce mojej mamy ciągle to łapią, szybko da się to wyleczy.Mój weterynarz pokazał mi to pod mikroskopem masakra hihih wygląda to tak jak by miał w uszach kleszcze, wiec jak widzę objawy to zaraz szaleje z maścią, chodz tak jak ciebie powiedział że na człowieka się nie przenosi.
Trzymam kciuki za szybkie opanowanie sytuacji.
Oby juz teraz były od Was tylko dobre wiadomości
Przeczytałam wszystko uważnie po kolei i obejrzałam filmiki. Tati, miałam dwa psy z padaczką i to ogromne, bo owczarek niemiecki i mieszaniec wilczura z dalmatyńczykiem . Powiem tak, nie wolno brać zwierzaka na ręce. Wiem, że to odruch bezwarunkowy i chcecie go przytulić, ale w tej sytuacji stawiając go do pionu może udławić się językiem, który w tym momencie zapada się do krtani. Najlepiej jest przytrzymać zwierzaka aby nie poobijał się, dociskając go do podłoża. Trochę dziwne te ataki, bo padaczka nie powoduje wygięcia zwierzaka w spazmach, raczej jest to stan rzucawkowy, trochę taki bezwładny. Ja zrobiłabym mu badanie serca, dlaczego, dla sprawdzenia i nie chcę stawiać diagnozy, ale pamiętam takie drgawki u mojego króliczka miniaturki, niestety zmarł na zawał po dłuższym czasie. Okazało się, że miał wadę ukrytą a drgawki były objawem. Żaden wet nie pomyślał o tym. Do tego leki na padaczkę jeżeli rzeczywiście to ona. Można z tym żyć. Jest taki "lek", który podobno działa rewelacyjnie, ja nie zdążyłam wypróbować bo niestety oba psy musieliśmy uśpić, ataki były po kilkanaście razy dziennie. Gotuje się wywar z korzenia kwiatu piwoni. Takie proste, podobno rewelacja, powiedziała mi to kiedyś pani, która "zaleczyłą" tym swojego psa. Nigdy nie dostał kolejnych ataków, ale pił ten wywar regularnie przez całe swoje życie. Spróbuj, to tylko roślina, a może zdziała cuda.
Jeżeli chodzi o krtań, to ja zrobiłabym rtg krtani. U ragdolków krtań jest podobno bardzo delikatna i często zapada się. Mam jednego z tą wadą i często dostaje ataków duszności i po tym ma chrypkę. Rtg wykazało zwężenie krtani na wysokości przełyku.
Trzymam za Was ogromne kciuki.
myślę że zanim poda się kotu wywar z rosliny trzeba się upewnić że mu to nie zaszkodzi , cały szereg kwiatow i roślin jest dla kota groźny
Hej. hej. Kończymy się przeprowadzać i mamy problem z internetem - dlatego milczę. U nas wszystko w porządku narazie. Kociaki zniosły przeprowadzkę prawie bezstresowo, w przeciwieństwie do nas. Raguś bierze tabletki ale narazie stan jest zadowalający. Nie powtórzył się narazie atak , a przynajmniej nie widzieliśmy. Nie wiem czy tabletki tak działają ale mały zrobił się jeszcze fajniejszym małym. Szaleje po domu z zabawkami, poluje i wyleguje sie przy stov'ie wywalając brzucho. Myślę , ze skoro te tabletki tak działają to niech pobierze jak zalecił wet i będziemy po świetach zmniejszac dawkę. Boję się dawac mu
wywary z roślin, bo rzeczywiscie mogę mu bardzo zaszkodzić. Weterynarz przy pierwszej wizycie dotyczacej padaczki najpierw dokladnie osłuchiwał serce ale wg. niego jest wszystko ok. Agnieszko- masz rację , że mąż nie powinien brać go na ręce, ale raz , że Aragorn spadlby z tej kociej półki a dwa , że odezwaly się w nim uczucia "tacierzyńskie" i tak go złapał. Nie wiedziałam, że krtań u Ragdolii się zapada. To bardzo cenna uwaga. RTG robią tutaj gdzie mieszkam tylko w bardzo uzasadnionych przypadkach, więc nie wiem czy weterynarz sie zgodzi, ale popytam go przy nasteoej wizycie. Dzięki za rady - spróbuje podziałac coś jak sie uspokoi atmosfera
Bardzo bardzo bardzo się ciesze że u was nareszcie trochę spokoju i uśmiechu
SUPER WIEŚCI Oby tak dalej
Super że wszystko dobrze sie układa oby tak dalej;-) Mizianki dla kociastych;-)
Bardzo się cieszę, że jest lepiej. Oby tak dalej!!!
Swietnie ze lepiej i najprawdopodobniej wiadomo co mu jest
Ale dobre wieści nawet po przeprowadzce, która jest stresującym wydarzeniem, nic się nie działo a jak uszka Tobiego? i jak teraz między chłopakami jest, dogadują się?
Za dobre wieści
Cieszę się, że jest znaczna poprawa, oby tak dalej
To świetnie, że wszystko zaczyna się układać.
Mam nadzieję, że rudzielec już poradził sobie z "paskudami" w uszkach.
Wymiziaj obu chłopaków.
Hej hej. Nie mamy dobrych wieści. Byliśmy w piątek 20-go u lekarza. Oba chłopaki zostali poddani dokladnemu "przeglądowi" typu uszka, serduszka brzuszki , pyszczki...
Obydwaj zostali również zaszczepieni na kolejny rok szczepionką dla kotów wewnetrznych i zewnętrznych. Zaczęliśmy rozważać bardzo powolne zmniejszenie dawki lekarstwa dla Maluszka. Niestety nad ranem czyli w sobotę rano miał znowu atak. Lżejszy niż zazwyczaj, nie posiusiał się ale nim trzepało i ślinki trochę było. Wobec tego zostajemy na tej samej dawce leku. Weterynarz powiedział,że leczenie podaczki jest kilkuletnie w przypadku padaczek uleczalnych. Że nie będzie tak iż mu to nagle odejdzie. Może być tak ,że bedzie na lekach do końca życia. Zastanawiałam się co mogło wywołać atak. Nie było innych czynnikow jak stres jazdą autem, wizyta u weterynarza i zastrzykiem ze szczepionką. Czytalamm, że u ludzi stres moze spowodować napad. Może u futrzaków jest podobnie. Tyle dobrze , że pozatym wszystko inne u Aragorna jest normalnie i prawidłowo. Apetyt dopisuje, bawi się , śpi i w kuewcie też ok.
trzymam kciuki żeby te ataki były coraz rzadsze i w końcu zanikły
Moim zdaniem nie ma co się martwic bo znacie już diagnozę. Teraz niestety dopasowanie dawki jest czasochłonne.
Pomalutku, pomalutku byle do przodu.
Na pewno uda wam się dopasować dawkę a wtedy może wszystko wróci do normy;-)
No tak - pochwalilam się i zapeszyłam. Kolejny atak był 30 go grudnia w poniedziałek około 18-tej. Wedlug relacji syna Aragorn leżał z nim przytulony na łóżku. Nagle dwa razy zerwało mu łapką i zaczął się atak. Dość długi ale bez siusiania. Od tej pory narazie spokój. No i kuwetą też się pochwaliłam i teraz od czwartku w nocy walczymy z biegunką . Nie spalam do 6-tej rano bo musiałam prać portki co chwile. Od dzisiaj dieta kurczakowa czyli tylko gotowany filecik ew. troszkę ryżu, bo coś nie przechodzi. Nie wiem czy to po surowym miesku czy po suchym Applaws. Dałam chłopcom garstkę na urozmaicenie. Ale dziwne , ze tak długo trzyma, bo nigdy nie było u nas żadnych sensacji przy zmianach karmy. Jadły jak " kozy" wszytko i było w porządku. Teraz zamówiłam Portę 21 i chyba jednak będę musiała poczekać z wprowadzaniem. We wtorek wylatuję do Polski na szkolenie i martwię się co to będzie. Jak nie przejdzie to mąż bedzie musiał się zwolnic z pracy i jechać sam do weta, zrobic kontrolę watroby przedewszystkim. Czytałam gdzieś ze biegunka może być objawem chorej wątroby, a przy tabletkach jest to prawdopodobne. Ech , jak nie padaczka to sr...ka !
Biedny koteczek, coś za dużo się go czepia ostatnio.
Trzymam kciuki za jego zdrówko.
Dzisiaj nad ranem okolo 6 następny atak. Ponad minute i bez siusiania , więc raczej z tych lżejszych. Dzwoniłam do weta. powiedział aby nie przyjezdzać tylko zwiększyć dawke - rano pól tabletki, na wieczór całą i dieta kurczakowa kilka dni i obserwować.
Dziekujemy za kciuki . Wiem ,że zanudzam bo ciagle to samo, ale moźe zostanie jakiś ślad, przyklad dla innych, na przyszłośc.
Trzymam kciuki żeby było dobrze:-)
Tati, wcale nie zanudzasz! Trzymam kciuki za Aragorna
Trzymamy kciuki!!
Tati, oczywiście że pisz o wszystkim, nikt lepiej tego nie zrozumie niż ludzie tu na forum. Mamy różne kłopoty i zmartwienia z naszymi zwierzakami, a forum jest między innymi po to, żeby dzielić się doświadczeniem i wzajemnie wspierać. Dużo zdrówka dla Was i Aragorna przede wszystkim, na ten nowy rok
Tati pisz, bo myślami cały czas jestem z Wami
Kciuki za zdrówko Aragorna
My w domu też często myślimy co tam u Was!
Hej hej. Piszę na szybko co dalej.
Po zwiekszenieu dawki tabletek tzn rano 15 mg i wieczorem cala czyli 30 mg ataki wstępowały regularnie co dwa tygodnie. Ale mamy wrażenie że lżejsze i zawsze na śnie około czwartej rano .Bez siusiania i krótsze. Ostatni atak był nad ranem 6-go lutego czyli teraz powinien być 20-go lutego, dzisiaj jest 24-ty i cisza - naszczęście.
W piątek byliśmy na wizycie u weta. Weterynarz zadecydował podnieść dawkę do 30 mg co 12 godz. Dążymy do stanu kiedy ataki nie bedą częściej niż raz w m-cu. Jeżeli się to uda to oznaczymy poziom leku we krwi i będziemy bardzo powoli redukować Ale to dopiero nie wcześniej niż w maju, jeżeli ataki bedą rzadsze
Pytałam też o zagrożenie dla wątroby, ale lekarz powiedział iż nie jest to jakaś wielce winiszczająca dawka i nie widac problemów z metabolizmem wiec sie nie przejmować. Zalecił suplementacje witaminy b1 lub bcomplex ( na dzialanie mózgu). Mam w związku z tym pytanie - czy ktoś widział sie z witamina b w postaci płynnej, ze skladnikami które nie szkodzą kotomna brzuszek. Mały łyka bez problemu i plucia cale leki na padaczkę ( siedzi i ładnie czeka na tabletkę - aż jestem dumna ) ale obawiam się że wielkosciowo witamina b już nie przejdzie .
dnia Wto 1:17, 25 Lut 2014, w całości zmieniany 3 razy
Hej. Korzystając z wolniej niedzieli krótka notka w moim "wątku pamiątkowym dla potomnych".
A więc ostatni atak był 6 lutego. W piątek 21 lutego lekarz zwiekszył dawkę do 30 mg ...i nastała cisza. Jak narazie mija miesiąc i 3 dni bez ataku - ataku takiego który bylby w naszej obecności czy też podczas snu nad ranem.
Co do malucha to myślę , że tabletki zadziałały na niego nieco otępiajaco dopiero w tej dawce - 2x30 mg. Przez jakieś 2 dni Teraz natomiast zauwazyłam iż ten sen jest głębszy, pełny. Bywały noce kiedy mały tak zasnął, że trudno było mi go dobudzić, aż kiedys się powaznie wystraszylam bo myslałam, że nie oddycha. Ale dobrze niech śpi bo sen to zdrowie. Czasami też patrzy w przestrzen jakby byl trochę nieobecny...
ważne że ataki są coraz rzadsze - jestesmy z wami całym serduchem
Biedny kociak , trzymam kciuki za jego zdrówko . Musi być dobrze.
Przekazalam Aragornowi . Mały powiedział , że dziękuje za wsparcie i kciuki a my razem z nim
I my nieustająco trzymamy kciuki za zdrówko koteczka
I nieśmiało upominamy się o ,foteczki
Zaglądam tu często i czasem brak wiadomości, to najlepsza wiadomość.
To co piszesz napawa optymizmem, wiec niech trwa.
Kciuki za to zaciskam i nizianki kiciuchowi przesyłam
Dziękuję za ciepłe słowa
Z dzisiejszego wieczoru http://www.youtube.com/watch?v=kbZ1R5zESBI&feature=youtu.be Po 5 minutach zrezygnowałam
Ale mocny sen, niesamowite...
Od naszej kocio-ludzkiej rodzinki też przesyłamy buziaczki dla Aragorna. Często o Was myślimy.
Obejrzałam filmiki Biedny Mały Wiadomo skąd to się wzięło? Co hodowca na to, oprócz tego, że podobno nie miał takiego przypadku wcześniej?
Bardzo współczuję i życzę zdrówka.
PS Mój też śpi jak zarżnięty mimo, iż żadnych leków (odpukać!) nie bierze;)
Nie mamy pojęcia dlaczego tak się stało. Zaczęło się to w listopadzie a wiec rok po odbiorze z hodowli. Lekarz podejrzewa padaczkę idiopatyczną , ponieważ badania wyszły dobre. Do hodowcy jakieś 6 godzin jazdy więc coż możemy? Przecież przez rok u nas była cisza więc pewnie sie nie dowiem czy to prawda czy nie, że nie miał takich przypadków. W każdym razie cieszę się i liczę każdą noc bez ataku (33). Dziękujemy za zdrówka
Tati
Ciesze sie ogromnie
A ja licze dni bez wymiotow (16)
Przyznam że to jedyny wątek, który śledziłam mimo ogólnej nieobecności na forum, życzę zdrowia i trzymam kciuki za małego!
Dopiero teraz trafiłam na ten wątek i muszę przyznać że jestem przerażona. Nawet ciężko jest mi sobie wyobrazić co czujecie, gdy kotek ma atak. Najgorsza jest bezsilność. Cieszę się, że ataki są coraz rzadziej i życzę mnóstwo zdrówka dla koteczka. A dla Was siły, żeby razem z nim przez to brnąć. Mały na pewno wie, że nawet w tych najgorszych chwilach jesteście i będziecie przy nim. Trzymam kciuki !
HEJ. Ja wpadam na forum często ale tylko czytam, nie udzielam się bo ostatnio czasu brakuje. Dziękujemy za wsparcie i pamięć. Właśnie bijemy się z myślami co robić dalej. Od ataku który był 6-go lutego ( wówczas wprowadzaliśmy pełną dawkę leku), Aragorn nie miał ataku biorac co 12 godz. po 30 mg leku. Czyli prawdopodobnie jest to odpowiednia dla niego dawka. W tym czasie 3 m-cy raz podejrzewaliśmy atak ( gdy musielismy wyjść do pracy), ale futerko nie było mokre tylko wilgotne. Z reguły wcześniej slinotoki były dość intensywne. Być może bawili się z Tobim i stąd ta wilgoć na futrze. Oni lubią się popodgryzać i tarmosić za kryzę i w okolicach szyi. Maly nieco zleciał z wagi (0,5kg) ale ten spadek zatrzymał się na 6,5 kg i tak stoi. Więc zwalam to na karb ocieplenia i zmiany pór roku, a nie na tabletki Tak sobie myslę, że muszę umówić sie do weterynarza ( jak naprawimy samochód) i zrobić ten poziom leku we krwi po 3-4 miesiącach pełnej dawki. Z drugiej strony obawiam się zmniejszenia dawki i życia w napięciu czekając na kolejny atak. Pozatym Aragorn jest teraz spokojniejszy i radośniejszy, więcej się bawi, jest aktywny , a wczesniej mialam wrażenie, ze jest wystraszony , że coś się stało z nim i nie wie co i był taki mniej pewny siebie.