***Szczęściarz- nasz kochany kartuz:)
sratatatajka portal
kociamama napisał:Cieszę się, że znaleźliście swoje kocie szczęście.
Mam nadzieję, że Kocisko szybko wyjdzie na prostą i zaleczy rany fizyczne i psychiczne przy Waszej pomocy.
A pyszczydło może takie mizerne ma, bo zabiedzony i chudy. Jak ciałka nabierze i wzmocni się psychicznie, to zobaczymy pucki.
Fado świetne brzmi, a nawet jeśli miał inne, to w nowym życiu może mieć nowe imię.
Trzymam za Was wszystkich kciuki.
A Tobie gratuluję banerka - a właściwie, tego co na nim.
Dzisiaj poznałam jego poprzednie imię- Sebo. Ma 5 lat i wiem jedno- w poprzednim domu przeżył gehennę i to, ze żyje, to cud. Chcemy go odciąć od traumatycznych wspomnień i jednak zamiast Fado (bo to imię jest smutne) nazwiemy go Szczęściarz. Bo to wielki cud, że żyje, ma szczęście, że znalazł nowych, kochających go z całego serca dwunogów. Poza tym ma bardzo wesoły charakter, jest przyjaźnie do nas nastawiony, lubi mruczanki i pieszczoty:)
Dzisiaj nawet zamówiłam mu obrożę i wygrawerowany identyfikator- adresówkę
i to właśnie podziwiam w zwierzakach najbardziej - człowiek robi im krzywdę a one nadal sa ufne i kochające
głaski dla Szczęściarza
No to głaski dla Szczęściarza i FOTY MI TU DAWAĆ PROSZĘ (bo my fotowampirki jestesmy )
Wczoraj wieczorem zaniepokoiło mnie jego zachowanie- odkąd mąż usiadł koło mnie na kanapie, kot zaczął przytulać się do mnie, pokazywać zęby i gryźć. Za pierwszym razem zawarczał i mnie ugryzł. Są to delikatne ugryzienia, ale za każdym razem przestawałam go głaskać i odruchowo dawałam leciutkiego klapsa mówiąc "nie wolno". Potem poszedł do męża, położył mu się na ramieniu i mruczał. Nie wiem, skąd takie zachowanie i jak oduczyć kota czegoś takiego....
Jak go tak traktowaliśmy odchodził i szedł spać. Potem znowu przychodził po pieszczoty i znowu sytuacja się powtarzała, w sumie tak ze 3-4 razy. Teraz jak tylko pokazuje zęby, zabieram rękę i odsuwam się od niego. Czy to agresja, czy normalne, kocie zachowanie? Bo nie ukrywam, ze ta sytuacja mnie zaskoczyła i zaniepokoiła, bo do tej pory raczej byl grzecznym kicią- albo spał, albo chciał się miziać.
Nie chciałabym, by był zazdrosny o innych członków rodziny, tym bardziej, że za kilka miesięcy pojawi się dziecko i martwię sie, że go kot zaatakuje. Cały dzień wczoraj z nim siedziałam i obawiam się, ze to zazdrość o mnie....
Albo Ci mówi: nie dotykaj mnie tutaj, albo ten typ tak ma. Poczytaj na forum sporo z tutejszych kotow podgryza właścicieli (choć o warczeniu nie słyszałam, zwykle jest to oznaka ostrzeżenia więc jeśli to przy tobie jest i patrzy na Ciebie to ja bym.powiedziała ze on po prostu chce koło Ciebie leżeć ale nie koniecznie być glaskanym)
Daj mu czas , sama wiesz ze gehenne przeżył u byłych właścicieli, to kot po przejściach. Nie podnoś na niego ręki bo jeśli on ma złe doświadczenia z ludźmi to to tylko pogorszy sytuację.
Leon też podczas glaskow zaczynał łapać mnie i starszego syna, za rękę. Mówiłam NIE! I przestawalam głaskać , obracalam się, ignorowalam przez jakiś czas. Teraz już nie łapie, ale ja też nie glaszcze go zbyt dlugo, robimy małe kroczki, okolo 30sek, minuta glaskania to max, i przerwa. On nie ma dość więc nie dostane zębami po ręce, ja się nie zloszcze ze dostałam. Daj mu czas on dopiero się do was przyzwyczaja. Po dwóch tyg dopiero możesz zacząć mowic ze kot zaczal się zachowywac w sposób dla siebie "naturalny".
Bedze dobrze, czas tu jest potrzebny i spokój,i cierpliwość. Powodzenia.
dnia Wto 7:48, 19 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dziękuję biru za poradę. Jestem kociarą, zawsze kotki pochodziły od naszej domowej kici, ale pierwszy raz w życiu adoptowałam (o ile tak mogę to nazwać) kota, który ma takie problemy ze zdrowiem i psychiką. I zrobię wszystko, by mu pomóc. Dla mnie też to nowa sytuacja, więc będę korzystać z rad bardziej doświadczonych koleżanek z forum Nie chcę, by kot u nas źle się czuł, chcemy mu wynagrodzić cierpienia, jakie przeżył w poprzednim domu...
A oto wczorajsze fotki Szczęściarza:
Zastanawialiśmy się tutaj wszyscy nad jego rasą. Weterynarz powiedziała, ze to na 95 % brytyjczyk. A mi on nieco (kształtem głowy) przypomina kota kartuskiego: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_kartuski
http://jaikot.bloog.pl/id,329858575,title,Kot-Brytyjski-krotkowlosy-i-Kartuski,index.html?ticaid=5ea83
Co Wy na to?
dnia Pią 8:54, 03 Sie 2012, w całości zmieniany 3 razy
A jakiego koloru Szczęścierz ma oczy/
o wydaje się, że kartuski ma zielone. Brytki mają takie cudnie bursztynowe, więc ....
A czy wiesz napewno, że on miał rodowód, bo może jest mixem brytolka ?
Jaki by nie był, jest uroczy i będzie Was kochał, a Wy jego. Niezależnie od rasy.
Takie podgryzanie leciutkie to dowód miłości i rozczulenia w pieszczotach.
Czy jesteś pewna, że warczenie było konkretnie adresowane do Was, bo może to był przypadek.
Biru ma rację - musicie poznać sie wzajemnie, a przede wszystkim Szczęsciarz musi przekonać się, że już nic mu w życiu złego nie grozi.
Pomaleku, wszystko się ułoży.
Podobno jego rodzice mieli rodowód, my niestety nie mamy jego dokumentów. Szczęściarz ma żółtobursztynowe oczy, czasem zamieniają się w lekką zieleń zmieszaną z żółtym. Może być mixem brytyjczyka z jakimś dachowcem. No bo kto normalny kupiłby kota za 1,5 tys minimum i oddal go na poniewierkę?
Dzisiaj na forum kotów brytyjskich kontaktowałam się z kocim psychologiem. Jesteśmy w stałym kontakcie i mamy "donosić" o niepokojących zachowaniach.
Szczęściarz zaliczył dzisiaj kolejną wizytę u weterynarza. Znowu w tamtą stronę nie chciał wejść do transportera, a z powrotem sam do niego wskoczył Widać wiedział, że wróci do domu.
Dzisiaj miał znowu odkażone rany, opatrzone, pani doktor go wyczesała, dostał drugą dawkę antybiotyku i został odrobaczony. Pani doktor stwierdziła, że jest w dużo lepszej formie fizycznej, że rany ładnie się goją, a żywych pcheł w sierści już nie widać.
W czwartek dostanie ostatnią dawkę antybiotyku, potem za miesiąc jeszcze raz zostanie odrobaczony, i za jakiś miesiąc szczepionkę przeciw kocim chorobom zakaźnym.
Dzisiaj po wizycie u lekarza nie schował się w swoim azylu tak jak w niedzielę, tylko wskoczył na swoje ulubione miejsce (barek) i poszedł spać. Jesteśmy z niego dumni i cieszymy się, że zamieszkał z nami:)
Super! Trzymam kciuki za jak najszybsze f dojście "do siebie" Szczęściarza!
Ja nie jestem doświadczona w kocich sprawach, więc ja naprawdę niewiele wiem i mogę się w wielu sprawach mylić.
Trzymam za Was kciuki
Dziękujemy biru
Moim zdaniem pyszczka nie ma Brytyjczyka i myślę, że nawet mocno wychudzony Brytyjczyk będzie miał mocne rysy, bo to jest kształt czaszki. Łapeczki też ma całkiem smukłe. No ale, ja tylko hobbistycznie obserwuję koty, może się mylę.
Nieważne czy to 100% Bryś czy tylko 50%, ważne, że znalazł kochający dom. Dużo cierpliwości Wam życzę, na pewno wspólnie dacie radę go zresocjalizować
Snowshoe napisał: No bo kto normalny kupiłby kota za 1,5 tys minimum i oddal go na poniewierkę?
Niestety zdarzają się takie przypadki, że ludzie pozbywają się nawet zwierząt rasowych. To kwestia podejścia do zwierzaka - traktują go jak zabawkę, przedmiot, gdy się znudzi, wywalają na śmietnik.
dnia Wto 20:05, 19 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dejikos- masz rację A ludzie są bydlakami, ponieważ krzywdzą zwierzęta i nie dają im szansy. Podobno pierwsi właściciele oddali go, bo urodziło się dziecko i kot warczał na nie. Bali się, że zaatakuje. Rzeczywiście- to naprawdę powód do oddania kota. Ciekawe, czy w ogóle dali mu szanse zapoznać się z niemowlakiem? My też będziemy mieli dziecko, ale zamierzamy kota nauczyć dobrych zachowań, a przede wszystkim- dać mu szansę na przyzwyczajenie się do niemowlaka. A to, ze nas gryzł i warczał skonsultowaliśmy z psychologiem. Nie po to go wzięliśmy, by go oddawać, bo nie będzie w 100 % grzeczny. Wierzymy w niego i w jego socjalizację, bo jest przekochany
Dobrze będzie. Dacie radę i Wy i Szczęścierz.
Myślę, że tak jak postanowiliście, sypialnia zamknięta, to dobre wyjście na przyszłość, jak będzie maleństwo.
Wtedy kot nie bedzie czuł się odrzucony z powodu dzieciątka.
A zapoznanie z maluszkiem pomalutku zrobicie, ale poza sypialnią. Musicie być we dwoje, jedno trzyma dzieciątko, a drugie chwali i głaszcze kota, cały czas go kontrolując.
Nauczcie się zawczasu tzw. chwytu matczynego za karczycho, bo to w sytuacji stresującej bardzo kota uspakaja.
Musi to być chwyt konkretny, pełną "garścią". Oczywiście kota nie podnosimy tylko lekko przyciskamy do ziemi i "potrząsamy", czyli taka uspokajająca telepka.
Poćwiczcie to czasem bez powodu tak pieszczotliwie, bo mama kotka, tak swoje dzieci uspokaja, przenosi i ucisza.
Kiedy np. podczas zabawy facet się zagalopuje i łapie za rękę, daje z kopa, z kopa, z kopa i gryzie na koniec ciut za mocno, tak należy go przywracać do porządku. Bo takie zachowanie jest normalne, ale nie może człowiekowi sprawiać bólu. Należy pisnać i za karczycho potrząsnąć. Piśnięciem kocie rodzeństwo daje sobie znać, że boli za bardzo, a karczycho, to rala mamy.
U mnie to bardzo dobrze robi Severusowi. On tylko nieruchomieje i mruczy z zadowolenia, czyli pewno mama mu się przypomina i jej metody wychowawcze.
Dużo czytajcie na różnych forach o ralacjach maleństwo - kot. Zawsze coś madrego ludziska podpowiedzą i dzielą się doświadczeniami.
Kciuki za Waszą (narazie) Trójkę
Dzięki kociamamo. Właśnie Szczęściarz czasem tak się zachowuje- łapie za rękę, kopa kopa kopa i ugryzienie, od razu wtedy zabieram rękę, grożę mu i mówię ostro "Nie wolno". Mnie to nie boli, ale takie zachowanie nie jest tolerowane.
No ładnie, Severus- przykładny ojciec i tak psoci?
Tylko wiesz, takie zachowanie, to jest objaw miłości i roznamietnienia.
Nie powinniśmy za to kota karcić, jedynie za zbyt mocne łapanie zębami, bo leciutkie jest OK.
Ja wtedy mówię " nie tak mocno" i lekko za karczycho, bo one nie robią nic złego - to normalne. Tak mama traktuje, nawet jeszcze ślepe maluszki, więc to jest ich pieszczota.
Ale muszą wiedzieć, że za mocno zębów nie powinny zaciskać - bo wtedy leciutkie "karczycho"
Takie zachowanie świadczy, że już Was mocno pokochał. Zresztą wcale mu się nie dziwię, bo widać, że i Wy już go kochacie, a to działa w dwie strony.
Heh, dostaliśmy na jego punkcie świra W ogóle kocham zwierzaki,a koty to już na zabój Nawet nie wiedziałam, że u kota kopa kopa oznacza roznamiętnienie, zawsze myślałam,że w ten sposób sygnalizuje, że nie chce więcej pieszczot. Dobrze, ze piszesz o karczychu. Właśnie podobno przyciskanie do podłogi pokazuje mu, ze mimo, iż ma swojego dwunoga, ma się go słuchać, bo to dom dwunoga.
Teraz nie mogę doczekać się dokocenia, z niecierpliwością czekam na ragdolla. Być może uda nam się już w grudniu, ponieważ wtedy przewidziane są adopcje i my się załapaliśmy na listę Wtedy i Szczęściarz nie będzie zostawał sam w domu, będzie miał kolegę lub koleżankę do psot:) Bo na razie to serce mnie boli jak muszę wyjść np do lekarza i zostawić go na 2 godziny, lub gdy idziemy spać i on zostaje na noc sam....
Nasz psotek jest niemożliwy. Kocha spać do góry brzuszkiem, z wywalonym jęzorkiem, mrucząc sobie i miętosząc łapkami. Zauważyłam, ze jak śpi to lubi, jak głaszczę go po nosku albo między łapkami. A rano jak wstajemy z mężem to czeka pod drzwiami od sypialni, aż wyjdę i się z nim przywitam.
Dzięki kici dni już mi się tak nie dłużą.
Oj jak słodko! Fajnie, że Szczęściarz czuje się u Was już dobrze!
Oby było coraz lepiej !
Kochamy Szczęściarza, natomiast kot zaczyna nas atakować bez powodu. Właśnie zostałam "zjechana" na forum kotów brytyjskich za to, że jak mnie mocno ugryzie, to dostaje leciutkiego klapsa tak, by się przestraszył i odszedł. Już odsuwanie go i mówienie "nie wolno" nie pomaga Pomaga tylko w przypadku, gdy kicia się rozmizia i robi tak w trakcie zabawy. Ale zdarza się, że siedzę na łóżku, oglądam TV, kot śpi na parapecie. Nagle budzi się, podchodzi i gryzie merdając ogonem...
Sierść mu pięknie odrasta po wygoleniu, natomiast muszę iść z nim do weterynarza. Stare rany po pchłach już się wygoiły, strupki powoli znikają. Natomiast kiciuś strasznie się drapie. Pcheł nie ma (nareszcie) i zaczynamy u niego podejrzewać alergię na któryś składnik pokarmu. Dotychczas jadł u nas Royal Canin i Purinę. Na pierwszej wizycie, gdy tylko kicia do nas trafiła, pani doktor stwierdziła, ze kotek moze mieć alergię. Nie wiedzieliśmy,co jadł wcześniej (karma jest w wielkim pudle po Royal Canin i trudno określić, jakiej firmy), więc kupiliśmy mu na spróbowanie świeżego Royala i Purinę. Znowu zaczyna się drapać i te miejsca ma lekko zaczerwienione.
dnia Wto 11:12, 26 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Kochana, tym co tam ludzie wypisują się nie przejmuj.
Kiedy atakuje, spróbuj dać mu pstryczka w ucho, albo dmuchnij mu w pyszczek i powiedz stanowczo - NIE. A później go ignoruj. Cierpliwości, konsekwencji i będzie dobrze.
Dzięki Dejikos, bo już poczułam się jak prześladowca zwierząt
Uuuu, to nie dobrze... Ja niestety nie mam zbyt dużych doświadczeń, bo dopiero niedługo zaczne przygodę z kotkami, ale na pewno są tu osoby, które doradzą co robić .
Trzymam kciuki !
Powiedzcie mi- czy u kotków często zdarza się alergia pokarmowa? I jak to się leczy.... Ja w sumie od dziecka miałam psy i koty, ale to były zwierzaki żyjące poza domem. Szczęściarza mamy obok siebie na codzień i martwi nas to jego drapanie i podrażniona skóra. Natomiast kupiliśmy mu mokra karmę- Felixa w Rossmanie. Wcześniej miał na spróbowanie Purinę i mu nie smakowała. Tą uwielbia:) Ale nie dajemy mu częśto. Kontrolujemy jego jedzenie, bo może uda nam sie zauważyć, co go uczula. U poprzednich właścicieli nie jadał mokrych karm, więc jest szansa, że ktoraś z suchych...
Zuza- cieszę się, że zaczynasz przygodę z kiciami. Są to kochane, inteligentne zwierzaki, tylko uparte- jak to koty
dnia Wto 11:18, 26 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Snowshoe napisał: Dzięki Dejikos, bo już poczułam się jak prześladowca zwierząt
Nie lubię tamtego forum (Właśnie sobie przeczytałam Twój wątek)
Trzymam kciuki!
Dzięki:) Chcemy szczęścia kiciusia, ale nie możemy akceptować pewnych zachowań, które nas krzywdzą. Tym bardziej, ze my chcemy, aby Szczęściarz nareszcie znalazł spokój. Właśnie dlatego lubię to forum- forum Ragdolli- jest tu wielu hodowców, kociarzy z rozsądnym podejściem do sprawy, a nie ludzi, którzy uważają, ze można dac się zagryźć, a kota nie wolno karcić.
A tak notabene- ten nasz kot jest kochany:) Uwielbia mizianki, przyzwyczaił sie do nas i do nowego domu, zaczyna regularne psoty Całymi dniami moze mruczeć, bawić się i spać
dnia Wto 11:23, 26 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Snowshoe napisał: Powiedzcie mi- czy u kotków często zdarza się alergia pokarmowa? I jak to się leczy.... Ja w sumie od dziecka miałam psy i koty, ale to były zwierzaki żyjące poza domem. Szczęściarza mamy obok siebie na codzień i martwi nas to jego drapanie i podrażniona skóra. Natomiast kupiliśmy mu mokra karmę- Felixa w Rossmanie. Wcześniej miał na spróbowanie Purinę i mu nie smakowała. Tą uwielbia:) Ale nie dajemy mu częśto. Kontrolujemy jego jedzenie, bo może uda nam sie zauważyć, co go uczula. U poprzednich właścicieli nie jadał mokrych karm, więc jest szansa, że ktoraś z suchych...
Zdarza się, ale jak często to nie znam takich statystyk. Nowości powinno się wprowadzać stopniowo. I ten Felix... Koty go lubią (chemia...), ale skład jest bardzo taki sobie. Applaws (puszki) smakują kotom, tylko u niektórych wywołują biegunki. Spróbować nie zaszkodzi.
No w sumie masz rację- tak jak napisałam, teraz jedziemy na metodzie prób i błędów. Chcemy dopasować mu takie jedzenie, które będzie mu a- smakować, b- nie będzie go uczulać.
A co sądzicie o karmie Gourmet? Jest bardzo reklamowana, ale jeszcze nie testowaliśmy jej.
dnia Wto 11:27, 26 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Takie testowanie karmy i ciągłe zmiany rozregulują mu układ trawienny. Nie wolno kotu często zmieniać jadłospisu, bo możesz mieć kolejny problem - biegunki. A jeżeli chodzi o alergię to zwierzętom również robi się testy alergiczne i jest to chyba najbardziej trafna metoda wykrycia alergii. Można zastosować metodę prób i błędów ale to czasochłonne, bo tak jak pisałam częste zmiany mu zaszkodzą.
O, to nawet nie wiedziałam, że weterynaria aż tak daleko doszła, ze robi się kotom testy. Ale to dobrze. Żyjemy w czasach, gdzie jest dużo chemii. Kiedyś ten problem może tak często nie występował. Mam nadzieję, że okaze sie, ze to nie alergia, ze kicia drapie się np bo go swędzą strupki albo odrastająca sierść.
Snowshoe napisał: A co sądzicie o karmie Gourmet? Jest bardzo reklamowana, ale jeszcze nie testowaliśmy jej.
Testuj składy przed podaniem kotu
Ostatnio zamówiłam mu obróżkę z identyfikatorem, którą miałam zakładać mu tylko przy wyjściach z domu (np do weterynarza).
Dzisiaj dowiedziałam się, ze w Warszawie rusza akcja darmowego czipowania zwierząt. Chcemy skorzystać z tej opcji, ponieważ tam, gdzie jestem zameldowana, czipowanie kosztuje 70-120 zł. Oczywiście mamy nadzieję, że taka sytuacja się nie zdarzy, że kicia kiedykolwiek zaginie (wychodzi z domu tylko wtedy, gdy jedziemy do weterynarza i to zawsze w transporterze), ale przezorny zawsze ubezpieczony. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez Szczęściarza. Takie moje oczko w głowie Zauważyłam, ze on lubi, jak do niego mówię, wtedy zawsze patrzy mi w oczy i mruga
Dziewczyny maja rację. Częste zmiany jedzonka mogą go "rozregulować" brzuszkowo.
Jeśli nie miał takich objawów przed zmianą paszy, to proponuję wrócić do tego co jadł u poprzednich właścicieli i zobaczyć, czy swędzenie ustanie.
Jeśli tak, to już postęp, bo będzie wiadomo, że to karma.
Zrezygnowałabym na pewien czs z nowinek mokrej karmy i zaczęłabym po maleńku wg. zasad przechodzić na karmę, którą chcielibyście wprowadzić.
Ale bardzo wolno stosując zmianę proporcji co 4-5 dni. Zaczynamy od 1:5 nowa do starej i stopnowo, bardzo uważnie obserwując zwiększamy ilość nowej.
To powinno potrwać nawet do 2-3 tygodni.
Musisz być pewna, że zmiany nie wywołują uczulenia.
Dopiero, jak przejdziesz całkowicie na nową suchą karmę, to po miesiącu bez sensacji, możesz zacząć testy z mokrą , jeśli kicuś ma na to ochotę.
Tylko pamiętaj: jedna nowa karma na tydzień i to w malutkich ilościach i cały czas obserwacja skóry i brzuszka.
A może zamiast puszeczek i saszetek chłopak bedzie wolał surowe mięsko ? To też super, ale nie ma przymusu, jak nie polubi mokrego, to nic się nie stanie.
Mam nadzieję, że szybko wykryjecie przyczynę tego swędzenia.
Dzięki dziewczyny. W środę wprowadziliśmy kotu Animondę. Bardzo mu smakuje i dużo mniej się drapie. Gorzej- bo teraz muszą mu wygoić się rany po drapaniu (albo to drapanie to efekt odrastającej sierści, przy której swędzi go skóra).
Kicia ogólnie odzyskał wigor, bardzo dużo się bawi, zrobił się pogodny, mniej śpi, na jego sierści pojawiła się piękna, srebrzysta poświata. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale od 3 dni też nas nie gryzie. Uczymy się odczytywać jego sygnały, on przychodzi na mizianki wtedy, gdy ma na to ochotę. Póki co nie gryzie nas też tak znienacka. Mamy nadzieję, że już będzie wszystko ok. Ogólnie zauważyliśmy, ze kot jest grzeczniejszy, gdy zostaje w domu sam na kilka godzin, aniżeli wtedy, gdy jesteśmy z nim cały dzień w domu. Na jego pyszczku zaczynają pojawiać się pufi charakterystyczne dla kotów brytyjskich- teraz zaczyna bardziej przypominać brytyjczyka
Udało nam też się zorganizować opiekę dla kici, gdy będziemy musieli wyjechać na 2 tyg (chociaż ja sfiksuję bez niego przez tyle czasu ). Moja bratanica zaproponowała, że będzie codziennie zaglądać do niego, dawać mu jeść, bawić się z nim. Wieczorami i w nocy będzie z nim mój tata.
Oto najnowsze fotki:
super wiadomości - dobrze, że jest lepiej
zdjęcie gdzie stoi na łapkach jest cudne
Mgławica napisał:
zdjęcie gdzie stoi na łapkach jest cudne
Ostatnio też tak prosi o jedzenie
a to cwaniak - jakby moje futro tak prosiło to chyba wszystko bym mu dała
Super, ze wychodzicie na prostą Mój Simbuś w oczekiwaniu na jedzenie podnosi jedną łapkę
dnia Nie 12:04, 01 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Snowshoe napisał: Uczymy się odczytywać jego sygnały, on przychodzi na mizianki wtedy, gdy ma na to ochotę.
Cieszę się, że najważniejsza z rad nie utonęła w gąszczu sporów. Warto uczyć się "obcych języków".
Gratuluję, opieka bardzo dobrze Szczęściarzowi służy, to nie to samo futerko, co dwa tygodnie temu.
Dokładnie Dzisiaj przespałam przez niego (albo dzięki niemu) 1,5 godziny. W nocy nie spałam, bo była burza, więc w ciągu dnia położyłam się w salonie na kanapie. Przyszedł do mnie, wszedł pupcią pod kocyk, wtulił mi się w ramię, wywalił jęzorek i mruczał. Padłam na 1,5 godziny:)
Dorszka- ten "obcy język" jest trudny, ale mam nadzieję, że opanujemy go do perfekcji. Grunt, to nie narzucać się Szczęściarzowi, wtedy przychodzi sam.
Mgławica- jak nauczyłaś swojego pięknego rudaska spacerować na smyczy? Planujemy i my nauczyć Szczęściarza, ale nie wiemy jak to zrobić... Boję się, ze nie będzie dawał sobie założyć szelek (tak jak teraz nie dał sobie przymierzyć obróżki).
dnia Pon 13:45, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
myślę, że u was jest jeszcze za wcześnie na stresowanie kota obrożą, niech się jeszcze przyzwyczai do was
nauka chodzenia na smyczy - dobry żart Buba idzie gdzie chce a smycz jest tylko po to żeby za daleko nie uciekł
do szelek przyzwyczajałam go bardzo powoli, najpierw zakładałam obrożę dosłownie na chwilkę(jak był rozespany) i dawałam przysmaki, potem zwiększałam czas z obróżką i odwracałam uwagę zabawą - jakoś powoli się udało, chociaż jak teraz sa upały to bardzo protestuje przeciwko szelkom
Myślę, ze my zaczniemy naukę jakoś w II połowie sierpnia. Musimy też stopniowo przed urlopem zacząć socjalizację kici z innymi zwierzakami, bo niestety, ale na 2 tyg zostanie sam (dobrze, ze chociaż przez godzinę dziennie i wieczorami będzie miał towarzystwo). Najchętniej wzięłabym go ze sobą, ale a- umęczy się w samochodzie, b- ludzie na plaży i tłum mogą go stresować, c- na plażę nie wolno wprowadzać zwierząt A tak jak pisałam- wyjechać musimy, bo moja matka dostanie radioaktywne tabletki na tarczycę i przez 2 tyg nie możemy korzystać ze wspólnej łazienki i kuchni. Ciężarne są szczególnie narażone na promieniowanie....
dnia Pon 15:09, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Wyjazd nie jest dobrym pomysłem, bo kot może pomyśleć, że nowi właściciele go porzucają. Poza tym jak rozumiem, kot będzie przebywał tam, gdzie mama? Jemu też może zaszkodzić promieniowanie...
Niestety nie mamy wyboru albo zamęczyć kota na urlopie, albo zostawić w domu pod opieką osób które kot zna i lubi
Dejikos - kot będzie przebywał na górze gdzie mama nie będzie wchodzić.
Najnowsze fotki z zabaw Szczęściarza :
Spodobał mu się karton po zakupach
słodziak
Dzisiaj nasz słodziak przeszedł samego siebie:) Zawsze rano, jak słyszy budzik, podchodzi pod drzwi naszej sypialni i czeka, aż do niego wyjdziemy i się z nim przywitamy. Dzisiaj w nocy najwidoczniej skończyła mu się w miseczce karma i był głodny, bo jak tylko zadzwonił rano budzik, kicia zaczął włamywać nam się do sypialni, próbując otworzyć łapką przesuwane drzwi:) On ma niesamowite pomysły I jak tu go nie kochać?
Dzisiaj jedziemy do weterynarza obciąć pazurki, bo kicia już drapie za mocno, no i niech lekarz zobaczy te jego ranki w uchu i na policzku. Kicia strasznie w tych miejscach się drapie, aż mu leci krew. Może też uda się go wykąpać ?
No niestety potwierdziło się- kicia ma alergię pokarmową. Weterynarz wygoliła mu na policzkach sierść, po czym okazało się, że na skórze jest mocna wysypka. Kicia ma odkażone rany, opatrzone i dostał antybiotyk, aby nie maśliło mu się...
A na jakiej podstawie pani doktor stwierdziła alergię, bo jeżeli tylko na oko, to jak dla mnie to nie jest diagnoza. Nie chcę podważać kompetencji pani doktor, ale u zwierzat jedyną skuteczną metodą stwierdzenia jakiejkolwiek alergii są testy.
Snowshoe, a ja tak się zastanawiam czy to nie jest czasem alergia na jad pcheł? Pamiętam, że golden od kolegi załapał kiedyś pchły. Szybko je zlikwidowano, ale rany na skórze piesio miał jeszcze długo, długo... Przykro było na niego patrzeć bo sam się wydrapywał do krwi. Tutaj jest co nieco napisane o tym problemie:
http://www.vetopedia.pl/article103-1-Alergiczne_pchle_zapalenie_skory.html
Świetne zdjęcia... Widać, że czuje się u Was coraz lepiej i coraz lepiej wygląda
vivienne napisał: Snowshoe, a ja tak się zastanawiam czy to nie jest czasem alergia na jad pcheł? Pamiętam, że golden od kolegi załapał kiedyś pchły. Szybko je zlikwidowano, ale rany na skórze piesio miał jeszcze długo, długo... Przykro było na niego patrzeć bo sam się wydrapywał do krwi. Tutaj jest co nieco napisane o tym problemie:
http://www.vetopedia.pl/article103-1-Alergiczne_pchle_zapalenie_skory.html
Być może, jak byliśmy na pierwszej wizycie, już wtedy zwróciła na to uwagę (kicia miał wtedy mnóstwo pcheł), ale nie diagnozowała, ponieważ on był wtedy w takim stanie, że wszystko mogło mu dolegać. Od 2 tyg pcheł nie widać, ale może jad faktycznie został.
Cytat: A na jakiej podstawie pani doktor stwierdziła alergię, bo jeżeli tylko na oko, to jak dla mnie to nie jest diagnoza. Nie chcę podważać kompetencji pani doktor, ale u zwierzat jedyną skuteczną metodą stwierdzenia jakiejkolwiek alergii są testy.
To jest przypuszczenie. Jeżeli mu to nie zejdzie, pewnie trzeba będzie zrobić mu testy . Na razie chcemy go poobserwować i poczekać, aż te ranki mu się zagoją, bo ma dość spore. Ustaliliśmy, co ma jeść i mu od kilku dni nie zmieniamy pokarmu- z suchej je Royal Canin dla kastratów, z mokrej podajemy mu Animondę- to są jedyne karmy, które mu smakują i które chce jeść. Jadł jeszcze z chęcią Felixa, ale odstawiliśmy, bo to niezła chemia. Purina mu nie smakuje w ogóle.... Aczkolwiek wczoraj kiciuś rano mi wymiotował- wyglądało to jak zbitek mokrej, suchej i śliny.
Dziewczyny, doradźcie mi coś, bo oszaleje! Nasz urlop zbliża się wielkimi krokami (wyjeżdżamy 9 sierpnia na 14 dni) i naprawdę mam serce w rozterce. Mianowicie- nie mamy co zrobić ze Szczęściarzem. Podróż z nami nie wchodzi w grę, a bratanica raczej nie będzie miała możliwości zajmować się nim ze względu na szkodliwość radiojodu. Aczkolwiek z tego co czytałam, nie powinien jej zaszkodzić, ponieważ nie będzie miała bezpośredniego kontaktu z osobą promieniującą (http://www.mednukl.amp.edu.pl/nadczynnosc.htm ). Tata będzie z kicią tylko wieczorami i w nocy. Strasznie się martwię, ze kiciuś będzie za nami tęsknił. Bo ja za nim bardzo i będę się martwić o niego. Zaczynam sobie wyobrażać najgorsze- co się z nim stanie, jak całymi dniami będzie siedział sam...
Ciężko mi coś doradzić... ja sama miałam ze sobą kiciusia wziąć, wszystkie papiery pozałatwiałam a w końcu okazało się ze nie moge go zabrać niezaleznie czy mi sie to podoba czy nie, nie miałam wyboru został na 2 miesiące z mamą i siostrą, ale bardzo za nim tęsknie i widze go czasem tylko w kamerce:/ a najgorsze że boję się że po tych 2 mieisącach to on mnie nie pozna....
a może jakas koleżanka Twoja chętnie przygarnie? a na jak długo wyjeżdżacie?
Pozdrawiam
Snowshoe,
Nie martw się i nie zatruwaj sobie wypoczynku.
Zdrowie młodej, przyszłej mamy jest jednak najważniejsze. Nawet jeśli to tylko wyobraźnia działa. Trudno.
Nasze koteczki, szczególnie te dorosłe bardzo dużo śpią, więc jeżeli wieczory i całe noce będzie miał przy sobie życzliwego człowieka, to da sobie psychicznie radę z rozstaniem.
Będzie dobrze.
Konstancjo,
Zaręczam Ci, że koteczek Cię pozna.
One pamiętaja nawet osoby, które widziały bardzo dawno. Dwa miesiące, to nie tak źle. Aczkolwiek raczej nie spodziewaj się entuzjastycznego "psiego" powitania. Kot okazuje radość inaczej, a czasem po kilku dniach, bo musi pokazać, że był taki biedny i opuszczony.
Konstancja napisał: Ciężko mi coś doradzić... ja sama miałam ze sobą kiciusia wziąć, wszystkie papiery pozałatwiałam a w końcu okazało się ze nie moge go zabrać niezaleznie czy mi sie to podoba czy nie, nie miałam wyboru został na 2 miesiące z mamą i siostrą, ale bardzo za nim tęsknie i widze go czasem tylko w kamerce:/ a najgorsze że boję się że po tych 2 mieisącach to on mnie nie pozna....
a może jakas koleżanka Twoja chętnie przygarnie? a na jak długo wyjeżdżacie?
Pozdrawiam
Musimy wyjechać na 2 tygodnie Może i miałabym go gdzie oddać (myślę, ze brat- straszny kociarz w wyjątkowych okolicznościach mógłbygo przygarnąć, mimo, iż ma 2 piski- yorka i ratlerka). Jednak boję się, ze nasz Szczęściarz odebrałby to tak, ze kolejni państwo go nie chcą
kociamama napisał: Snowshoe,
Nie martw się i nie zatruwaj sobie wypoczynku.
Zdrowie młodej, przyszłej mamy jest jednak najważniejsze. Nawet jeśli to tylko wyobraźnia działa. Trudno.
Nasze koteczki, szczególnie te dorosłe bardzo dużo śpią, więc jeżeli wieczory i całe noce będzie miał przy sobie życzliwego człowieka, to da sobie psychicznie radę z rozstaniem.
Będzie dobrze.
Oj, chciałabym w to wierzyć. Najchętniej to bym nigdzie nie wyjeżdżała, ale muszę ze względu na szkodliwość promieniowania Chyba zamontuję kamerkę i będę go on line obserwować Martwię się, ze on bez nas przez te 2 tygodnie się zatęskni. Nie będzie miał się z nim kto pomiziać, pobawić, ojciec będzie w domu koło 20-21 i o 6 będzie jechał do pracy:/
Konstancjo,
Zaręczam Ci, że koteczek Cię pozna.
One pamiętaja nawet osoby, które widziały bardzo dawno. Dwa miesiące, to nie tak źle. Aczkolwiek raczej nie spodziewaj się entuzjastycznego "psiego" powitania. Kot okazuje radość inaczej, a czasem po kilku dniach, bo musi pokazać, że był taki biedny i opuszczony.[/quote]
no mój z tego co słysze to sobie używa jak mnie nie ma, szaleje i je co tylko mu się chce... rozpuszczaja go tam właśnie siostra mi juz zgłosiła że mam zamówienie robić na cosmę bo się skonczyła chociaż mieli zapas na conajmiej na miesiąc i że podobno się nauczył prosic łapką jak czuje że się mieso kroi, wieć chyba jak wróce to będzie o nie znowu ten babsztyl co mi wydziela smakołyków
Snowshoe nic się nie mart, kotek w takim razie nie będzie sam (jeśli twój tata będzie), większość dnia jakoś się zajmie sobą i to tylko dwa tygodnie więc nie ma sie co bać
Nasz kicia wczoraj pierwszy raz jadł śmietankę Mąż ustrzelił taką oto fotkę, jak kicia strząchał nadmiar z wąsików
Jest szansa, że nie będziemy musieli wyjeżdżać na tak długo. Ale dowiemy sie dopiero 27 lipca. Wtedy być może wyjedziemy na tydzień, bo jedna kwatera jest już opłacona... Tydzień jakoś łatwiej (chociaż też nie do końca) będzie znieść.
Szczęściarz rano zrobił raban. Usłyszał budzik w sypialni i przyszedł pod drzwi. Miauczał tak długo, dopóki nie wyszliśmy, bo już nie dało się spać.
Gorzej idzie nam jego socjalizacja. Schodzi na dół poznawać innych domowników i zwierzęta, ale zazwyczaj jak zobaczy któreś zwierze, ucieka do siebie warcząc i sycząc. Nie akceptuje też jednej osoby z domu (być może nie odpowiada mu ton głosu, zapach psa i namolna próba pogłaskania go). Jeżeli nie ma na dole kotki i suczki, kot chodzi i wącha, gdy zobaczy któreś z nich, ucieka wystraszony.
dnia Nie 10:07, 15 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Tylko spokój może Was uratować.
Zwierzaki i Szczęściarz teraz mają troszkę zamieszania w łebkach, bo każde czuje się u siebie na swoim poziomie chaty, a tu nagle pojawia się ktoś inny.
Reagujcie najwyżej spokojnym głosem " Nie boj się, jest doooooobrze, spokooooojnie"
Z czasem się poukładają ich wzajemne relacje.
Moja Lussy też panicznie bała się Piecha, bo miała bardzo złe doświadczenia z poprzedniego domu adopcyjnego, gdzie pogonił ją collie. Pamiętała to długo, ale teraz ( jest u nas dokładnie rok 22.07 minie) wszystko jest w porządku i nawet wdzięczy się czasem do Piecha.
Cierpliwości, będzie dobrze.
Mam tylko nadzieję, że rezydenci nie mają wobec Heppiacza złych zamiarów.
Ale i tak w końcu się dogadają. Nie musi to być zaraz przyjaźń. Obojętność to już sukces.
Też myślę, że to kwestia czasu. To tak jak z dzieckiem w przedszkolu- jedno adaptuje się od razu, inne potrzebuje 2 tygodni, a jeszcze inne- kilku miesięcy. Jak kicia schodzi na dół, zostawiamy mu otwarte drzwi na górę- drogę ucieczki, gdyby czuł się osaczony i zagrożony.
Wierzymy w niego:) W końcu jest członkiem naszej 3-osobowej, a wkrótce 4-osobowej rodziny:)
Ostatnio Szczęściarz pomagał mi przy segregacji ubranek dla dziecka, wywiązała się z tego zabawa- bieganie za foliową torebką, susy po dywanie, tarzanie się na grzbiecie. Oto fotki:
No i mizianki ze swoją pańcią- zdjęcia wykonane telefonem, z wtulonym we mnie kotem, a więc ich jakość jest taka sobie....
dnia Pią 10:05, 20 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
ale szaleniec -na zdjęciu z reklamówką wygląda jakby bił pokłony pochwalne
dnia Sob 17:50, 28 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Heh, to fakt Psotnik z niego nieziemski. Od 3 dni jest w miarę grzeczny (tzn. nie gryzie, a bynajmniej stara się). Mąż go postraszył, że jak do końca tygodnia nie uspokoi się, to będzie fruwał. Niestety- dowiedzieliśmy się, że pierwsi właściciele oddali go, bo przez jakiś czas był spokój, ale jak urodziło się drugie dziecko, stał się agresywny- gryzł wszystkich, warczał, syczał i trwało to dość długo.. Martwi mnie to... Już teraz próbuje pokazać, ze on tutaj rządzi... Męża boi się bardziej niż mnie, więc jego gryzie rzadziej. Nie akceptuje pozostałych domowników.
Jest uparty, punktualny (jak nie słyszy budzika, to punkt 7.20 nas budzi skrobiąc w drzwi od sypialni). Mam nadzieję, że te niefajne zachowania mu miną lub się zminimalizują. Wiadomo- kot nie potrafi mówić, więc nie powie "Nie podoba mi sie to" i jakoś inaczej musi dać znać, ze go to nie bawi. Ale żeby gryzł bez powodu?
Kapitalne są takie szalone zabawy naszych kiciastych.
Z tym gryzieniem, to może spróbuj dać mu bardzo wyraźnego pstryczka w ucho. Podobno świetnie działa odstraszajaco przy objawach agresji.
Kociamamo- spróbuję, chociaż nie wiem, czy to coś da... Zastanawiam się, czy jego zachowanie nie jest na tle nerwowym i chyba pójdę z tym do lekarza. Czytałam też gdzieś o jakiś wtyczkach zapachowych do kontaktów, które wyciszają kota... Może to coś da? Może to jego zachowanie wynika z silnych przeżyć i może potrzebuje jakiejś kuracji?
Natomiast chciałam pochwalić Szczęściarza z innej strony- zaczyna zwiedzać resztę domu, jeszcze syczy na inne zwierzęta, ale ich nie atakuje i już tak panicznie nie ucieka. Nie da im jeszcze do siebie podejść, ale tez nie wycofuje się. Suczka widać, ze jest nim zaciekawiona, bo merda na jego widok ogonkiem, a kotka nie reaguje na syczenie i spokojnie się w niego wpatruje...
Widać, ze była przednia zabawa Słodko razem sobie odpoczywacie
Super, że są postępy, trzymam kciuki za kolejne
Dziękuję...
Nadszedł chyba jednak ten moment, by zacząć szukać dla Szczęściarza zoopsychologa lub behawiorysty. Jest coraz gorzej. Pomijam już fakt, że Szczęściarz ciągle nas gryzie, doszło tez do tego, że zaczął włamywać się do pomieszczeń, które poznał, ale nie wolno mu tam wchodzić. Od 3 dni przebywając z nim kilka godzin dziennie, można oszaleć.! Kot sam nie wie, czego chce, co chwila miauczy. Niby chce na kolana- zaraz z nich zeskakuje i miauczy, otwiera drzwi od szaf, pragnie zabawy- pobawię się z nim chwilę, i jego lenistwo bierze górę nad ruchem. To miauczenie jest takie żałosne, złowrogie....Powiększyłam mu powierzchnię o parter domu, ale nie chce za bardzo tam schodzić ze względu na inne zwierzaki. Staram się z nim sporo przebywać, ale nie mogę mu poświęcać 24 godzin, gdyż za kilka miesięcy pojawi się dziecko i wtedy nie będę miała aż tyle czasu dla kota. Najgorsze jest to, ze owszem- tylko za mną wszędzie chodzi jak pies, tylko do mnie przychodzi na mizianki, tylko ze mną chce się bawić, ale to męża się boi i w miarę się go słucha. Czy ktoś z Was miał podobny problem ze swoim futerkiem??
Nowa fotka:
dnia Pią 12:31, 27 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Kocie feromony, to Feliway . Może być w dyfuzarze do kontaktu albo spray.
Nie zaszkodzi, a zwykle wycisa kota.
Czy jesteś pewna, że Twój kot nie był wychodzacy. Bo może on tęskni za wolnością chociażby ogródkową.
Kociamamo- u pierwszych właścicieli nie wychodził na 100 %, gdyż mieszkali na 16. piętrze w wieżowcu (kot co najwyżej spacerował po gzymsie i wchodził na "kawkę" do sąsiadów). U drugich właścicieli spędził 2 lata i tu raczej był na dworze, ponieważ był ganiany przez psy (to co napisałam wcześniej- miał ponadrywane łapki z bioder), a jak do nas trafił, to jego rzeczy były tak zakurzone i brudne- czyli raczej z nich nie korzystał, bo jakby był w domu, to nikt nie trzymałby tak brudnego spanka, ani miseczki.
Być może tęskni za dworem mimo wszystko. Jednak samopas nie wypuszczę go, gdyż tuż za ogrodzeniem jest ruchliwa ulica i nie chciałabym, by kolejny czworonóg zginął pod kołami.... Chciałabym kupić mu takie szeleczki jak ma Fox Mgławicy, ale nauczyć mogłabym go dopiero po wyjeździe na urlop, gdyż jak wyjedziemy, to tak czy siak nie będzie za bardzo miał się nim kto zająć, a tym bardziej wyjść z nim na spacerek. Zastanawiam się, czy miauczeniem pod drzwiami sypialni nie dawał do zrozumienia, ze chce wentylator. Wentylator trzymamy w sypialni, jak były w czerwcu i na początku lipca upały, chłodził sie przy nim. Teraz jak nadeszły upały bardzo miauczał, dopóki nie wstawiłam wentylatora do salonu. Obecnie więcej śpi i jest nieco spokojniejszy (w kwestii miauczenia).
Dziękuję za podanie nazwy dyfuzora.
dnia Nie 10:10, 29 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
NEWS dnia! Mój mąż po miesiącu ćwiczeń nauczył Szczęściarza podawać łapkę
a jak on tego dokonał
Za każdym razem mówił "Daj łapę" i brał jego łapkę do ręki. Potem głaskał za to kota. Wczoraj tak dla żartów powiedział "Kocie, podaj łapę". Jakie było nasze zaskoczenie, gdy kot sam położył łapkę na jego dłoni. Oczywiście dostał za to smakołyk:) A- i nie korzystaliśmy z klikera:)
to macie zdolnego kota - mój robi tylko "siad"ale jak trzymam przysmak
no i oczywiście jeszcze "siad" przed pełną micha ale to już mu naturalnie wychodziło
To fakt- Szczęściarz jest bardzo inteligentny. Nie raz już nas zaskoczył. Rozmawialiśmy o czymś, a on szedł i to robił. Myślę, że Fox też się w końcu nauczy:)
Ja musze mojego w takim razie podszkolic
a tutaj polecam nowa sztuczke http://demotywatory.pl/3885544/Nauczyc-psa-sztuczki-to-pikus
Brawa dla SZczęściarza.
Pozdrawia go Severus, co też łapkę podaje. No ale on ma Fenixa za przykład.
Dziękujemy Kociamamo:) Dla Severuska mizianki:)
Wczoraj byl u nas zoopsycholog. Mamy już terapię dla kici. Pani psycholog twierdzi, ze będzie dobrze, że ze Szczęściarzem nie jest tak źle. Musimy tylko wzajemnie nauczyć się odczytywać nasze potrzeby, dać kotu więcej stymulacji, więcej działania związanego z jego kocim charakterem. Również poleciła Feliway i kropelki walerianowe w bardzo małych ilościach ( wpuścić kropelkę na watkę, watkę zamknąć w słoiczku z zabawkami kota). Dzisiaj kicia chodzi rozmiziany, zaczęłam już pracować wg planu terapii. Mam nadzieję, ze będzie wszystko dobrze:)
dnia Wto 13:35, 07 Sie 2012, w całości zmieniany 3 razy
Wielkie kciuki wspierające dla Was
Dzięki Kociamamo, na pewno się przydadzą Gorzej, bo pojutrze zostawiamy Szczęściarza na 2 tygodnie Jakbym mogła, odwlekałabym ten moment w czasie.... Mąż właśnie montuje dla niego drapak- może chociaż tak kicia będzie miał ciut rozrywki:)
A oto drapak i kiciusiowe zabawy:
A może wzorując się na takiej psiej zabawce zrobicie mu sami coś podobnego ?
oto wzorzec : http://www.nokaut.pl/szukaj/psy/trixie-pilka-snack-ball-14-5cm-zabawka-dla-psa.html
Możecie wykorzystać zwykłą piłeczkę i zrobić w niej otwór do wkładania części jego porcji karmy i poproście Waszego Tatę, żeby np. połowę dziennej porcji suchej karmy tam mu wkładał.
Albo rolka terturowa po ręczniku, z obu stron zaklejona, a po środku mały otwór - kot turla, a granulki karmy wypadają.
Zobaczcie, czy będzie go to interesowało. Wtedy będzie miał zajęcie, które jest namiastką polowania na posiłek. I czas szybciej mu upłynie w oczrkiwaniu na opiekuna.
Chyba się nie mylę, Tato, któregoś z Was bedzie ze szczęsciarzem nocował ???
Dobrze będzie. A może takie wyciszenie własnie dobrze mu zrobi.
Super drapaczek. Widać, że od razu się kociastemu spodobał.
A możesz podać namiary na niego ?
Jutro wracam do mojego mruczka:) Aż się boję, jak zareaguje po 10 dniach mojej nieobecności:/
Dobrze będzie nic się nie martw. Mże pokazać małego foszka, ale niekoniecznie.
Kot nie cieszy się tak wylewnie, jak piecho, ale z pewnością da Wam odczuć, że jest szczęśliwy, bo już jesteście. To może potrwać chwilkę.
Wróciliśmy. Jest ciężko. Na początku był zainteresowany, ale nie przyszedł do nas. Zignorowaliśmy i poszliśmy do nas (kot był na dole). Po jakimś czasie przyszedł. Chwilę się pobawił z nami nową zabawką, którą mu kupiliśmy, ale pogłaskać się nie dał. Dopiero po jakiejś godzinie przyszedł się przytulić, pomruczał, poszedł spać wtulony w moje kolana. Po kilku minutach obudził się i znowu foch. Teraz śpi. Zobaczymy jak będzie później i jutro. Moze mu foszek minie.
Nic sie nie martw, dzien sie nie skonczy a jemu foszek minie
Uff... Już jest tak jak przed wyjazdem. Mruczanki- mizianki i przytulanie się do nas Już kicia leżał i na kolankach i na ramionach. Ale ulga!
No to i mizianki dla Szczęściarza.
musiał wam pokazać, że brakowało mu was dobrze, że długo w tym fochu nie wytrzymał
No widzisz, troszkę czasu potrzebował Brawa, że już po kłopocie!
Foszek musiał być, żebyście sobie nie pomyśleli, że mu tak dobrze bez Was było
Super, że już ok
Nawet to takie mile ze byl troszke obrazony bo przynajmniej wiadomo ze tesknil
Dokładnie Konstancjo- jest to miłe Dzisiaj rano punkt 7.20 skrob skrob pod drzwiami sypialni. Że on pamięta, o której my wstajemy. Cały poranek spędził z nami. Cieszymy się, że już z nim jesteśmy:) Tylko... no właśnie...wczoraj go nie poznaliśmy, bo....ciut przytył
dobre wieści ! a że przytył to chyba na plus ;> ?
to on sie juz u was zadomowil na calego
Najnowsze, pourlopowe fotki naszego grubaska:
etam grubasek- mojego "chudzielca" po urlopie nie widziałaś
Hehe- wolę nie oglądać tego pięknego rudego pyszczka, bo jakbym dorwała się do Twojego rudzielca, to bym go zacmokała na śmierć
dnia Śro 15:46, 22 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Oj tam, oj tam. Zaraz przytył.
Mówimy : "zmężniał chłopak" i po sprawie. Wygląda słodko.
Ach tam zaraz grubasek..,poprostu zmeznial chlopak...
Słuchajcie- jestem przerażona, ile on je Od rana opędzlował 2 miski mokrej karmy i pół miski suchej. No, ale jak się okazało, mokrą dostał ode mnie, a potem od mojej matki. Musiałam ją uprzedzić, ze teraz już tylko my będziemy go karmić, bo jak tak dalej pójdzie, to on nie będzie chodził, tylko się toczył, a my wydamy majątek na jedzenie No i odkąd wróciliśmy, kot ma duuużo ruchu. Brakowało mu tego podczas naszej nieobecności
Moze wlasnie tak z nudow sie podtuczyl bo sie nudzil to jadl. ja widze taki syndrom u siebie wiec jak wrociliscie to wszystko wroci do normy tylko chlopak sie musi odzwyczaic
Oj chyba tak Ale dobrze, ze zaczął się ruszać Teraz bawimy się z nim po 3-4 razy dziennie, gdzie on biega i skacze, więc może szybko zrzuci sadełko:) Dzisiaj jak się na mnie położył myślałam, że mnie zgniecie
Chyba zmienię mu imię na Żarłok albo Kulka
Dzisiaj robiłam wianek na drzwi, no i oczywiście moje Szczęście bardzo mi "pomagało"
o tak - wszelkie prace manualne z użyciem ciekawych materiałów to jest to co nasze koty uwielbiają
Jaki kochany pomocnik. On wie jak zrobić, żeby jeszcze ładniej było.
O tak, trzeba pomóc, bo pańcia może sobie sama nie poradzić
Już wiem, dlaczego nasz kot tak przytył. Ostatnio coś nam się nie zgadzało z ilością karmy, która schodzi. Dzisiaj rano przyłapałam osobę, która co rano dokarmia kota. W rezultacie kot dostawał 2 śniadania. Najbardziej mnie wkurzyło to, że jak wróciliśmy z urlopu mówiliśmy, że znowu przejmujemy karmienie kota. Ta osoba mówiła, ze ok, że już go nie karmi. Dziwiliśmy się, ze kot nas budzi o 6 rano podczas, gdy wcześniej budził nas o 7.20. Wszystko się wyjaśniło- budził nas, bo chciał zejść na dół, gdzie czekało jedzenie. Jestem wściekła! Tak się nie robi. Walczyliśmy o to, by kot wracał do zdrowia, by nie miał nadwagi (na to uczuliła nas weterynarz). Jak widać, możemy sobie. A karma też kosztuje. Puszka starczyła kotu z reguły na 7-8 dni, ostatnio na 5.
Radze po prostu karme trzymac u siebie i wtedy po problemie, bo oprocz was nikt nie bedzie mial do niej dostepu Niestety jak jest zbyt wiele osob to ciezko dopilnowac (zwlaszcza doroslych, bo dzieciom jak sie zabroni to sluchaja).
Suchą trzymamy u siebie, mokrej się nie da, bo mamy tylko jedną lodówkę we wspólnej kuchni:/ Puszki nie otwarte też są u nas, jednak jak musieliśmy wyjechać, znieśliśmy na dół, by nie mieli problemu ze znalezieniem:/ Właśnie najgorsze jest to, ze jak się o coś prosi, to rodzice mają w d... prośby. Zagroziliśmy tej osobie, ze jak będzie tak dalej robiła, to zniesiemy wszystkie rzeczy kota na dół i obowiązek karmienia i leczenia będzie spoczywał na niej. Kot będzie mógł do nas przychodzić kiedy chce. Oczywiście nie zrobimy tego Szczęściarzowi, ale może postraszenie poskutkuje.
U mnie jest tak - nie dawajcie kotu szynki ani wieprzowiny pod zadnym pozorem - schodze do kuchni a mama chowa za siebie kawalek szynki i sie pytam co robisz a ona na to niiiic, no i tak to jest z rodzicami
rozumie twój gniew - to karmienie dodatkowe wynika pewnie ze śle rozumianej milości do kotka, może jak wyjaśisz dlaczego utrzymanie wagi i nie przekarmianie jest w jego przypadku tak ważne , co kotu grozi to ta osoba przestanie dokarmiać Szczęściarza
Oby się wszystko ułożyło
Dzięki Dziewczyny za porady i słowa otuchy:) Dzisiaj rano zrobiłam nalot- na szczęście kot nie dostał karmy. Ostatnio często wymiotował (już wiadomo, czemu- z przejedzenia). Dzisiaj w nocy też mu się zdarzyło. Tak się przyzwyczaił do porannych śniadań, że zaczyna nas budzić około 6.00 i miauczeć na dół. Znalazłam sposób- zaznaczam od wczoraj na puszcze długopisem poziom, do którego danego dnia sięga karma po podaniu kotu jeść Kontrola będzie jak w PRLu:)
a ja pomyślałam o czymś innym - skoro karmienie kota jest dla kogoś taką przyjemnością, że robił to w tajemnicy przed wami to może byłaby możliwość aby ta osoba po prostu dawała rano jeść Szczęściarzowi? oczywiście w godzinach, które wam pasują?
Tia... Wtedy będzie za tydzień wyglądał jak 3 koty Sęk w tym, ze u mnie w domu nie ma umiaru w karmieniu zwierząt. Jedno już ucieka na widok niektórych osób Kot zwymiotuje, a musi zjeść....
no tak w takiej sytuacji mój pomysł nie jest najlepszy
"Chociaż jestem niegrzeczny, bo gryzę pańcie, to jednak jestem romantyczny"- zdjęcia z serii "dziwactwa naszego psota"
Prawdziwy romantyk
A sierść jak mu się pięknie błyszczy!
Szczesciarz prezentuje sie super. Chłopak już pięknie odżył widać ze ktos o niego dba
Heh, stał się ulubieńcem całego domu. Nawet z psem zaczął sie "dogadywać". Jeszcze czasem warczy i syczy na niego, ale bardzo często miziają się z sunią noskami. Tylko z kotką się jakoś nie mogą dogadać.
Dzisiaj miał zakrwawioną łapkę- wyrwał sobie pazur. Kiedy chciałam zobaczyć, co mu się stało, zostałam dotkliwie pogryziona. Zaczynam wątpić, ze ten kot się zmieni. Nic nie pomaga- ani porady psychologa, ani karma wyciszająca, ani rozładowywanie jego energii licznymi zabawami. Jak tak będzie, to będzie musiał rozstać się z nami, bo nie mogę ryzykować, że rzuci się na dziecko.
Pewnie bolało go i ten atak był w jego mniemaniu obroną Mimo to, oczywiście takie zachowania nie powinny mieć miejsca...
Właśnie wieczorem jestem umówiona z weterynarzem, niech obejrzy łapkę. Szkoda mi go przeokropnie, ale ostatnio coraz bardziej sobie pozwala na atakowanie. Kiedyś robił to ostrzegawczo i czasami, teraz boleśnie i często. Dotknąć do niego się nie można. Zrobił się jakiś dziwny pod tym względem....
Mam nadzieję, że się ogarnie, bo będę musiała oddać go na dół do rodziców i nie będzie miał wtedy do nas wstępu. Naprawdę- zaczynam się od niego oddalać. Już nie jest tym samym kochanym kiciusiem sprzed 2 miesięcy. Pomocy szukałam i na forum, i u weterynarza i u behawiorysty. Widocznie ten typ tak ma- moze dlatego tak zmieniał właścicieli? Może to wina kastracji?
Kocury po kastracji są przeważnie spokojniejsze... Mój Tacco tez kiedyś przejawiał jakieś ślady agresji (oczywiście w znacznie mniejszym stopniu) ale po kastracji i dokoceniu wszystko się zmieniło.
Mi osobiście wydaje mi się, że jest to wina poprzednich właścicieli a nie jego jakiegoś wrodzonego charakteru... Pewne zwierzęta mogą mieć skłonności do agresji, być mniej lub bardziej agresywne ale odpowiednie wychowanie potrafi uniknąć tego przez co Wy niestety teraz musicie przechodzić. Dziwne też, że było lepiej a teraz znowu zaczyna być bardziej agresywny. Nie nastąpiły jakieś zmiany u Was w domu?
Podziwiam Was i cały czas trzymam kciuki za szczęściarza. Mam nadzieję, że pomimo tego wszystkiego co przeszedł uda mu się wyjść na prostą... Bo naprawdę fajny facet z tego koteczka
Dzięki Tacco za słowa otuchy. Ja też mam nadzieję, że jednak będzie wszystko dobrze. Wiem jedno- nawet, jeżeli nie, to kot nie zmieni domu. Zmieni tylko piętra, na których przebywa. Będzie widywał się z nami, ale do nas wstępu mieć nie będzie. Też mi go szkoda, bo z jednej strony jestem z nim bardzo zżyta, a z drugiej strony przez jego zachowanie zaczynam mieć go dość i oddycham z ulgą, jak siedzi na dole.
Zrobił sobie coś takiego:
Zobaczymy, co powie weterynarz. Mam nadzieję, ze opatrzy i kici pazurek szybko się zagoi. Został wystający ze skóry taki mały, postrzępiony kikutek...
biedaczek - mam nadzieję że z łapką będzie dobrze
a sytuacja z gryzieniem nie nastraja pozytywnie i może rzeczywiście najlepiej będzie jak po przybyciu malucha nie będzie miał do was wstępu
Już po wizycie. Okazało się, że pazur był mocno pęknięty, a to czerwone na szczęście nie było krwią, tylko kawałkiem dywanu. No ale mi nie dał sobie sprawdzić. Weterynarz przyciął mu pazury. Obyło się bez opatrunków i bólu. Faktycznie, pazur mógł boleć, bo pęknięcie sięgało aż do nerwu.
super, że dobrze się skończyło
Szczęście od kilku dni szuka ciepłych kaloryferów. Specjalnie dla niego uruchomiliśmy grzejniki:)
A oto jesienny śpioch:
Rozkoszny śpioszek
Wynajduje sobie coraz to nowsze miejsca do spania. Ostatnio lubi spać na.... ponad 2,5-metrowej lodówce:)
Od 3-4 dni jest jakiś spokojniejszy- więcej mruczy, bardziej się przytula, mniej gryzie i.... chyba powoli zaczyna dogadywać się z kotką. Jeszcze na nią warczy, ale już nie gania i nie atakuje. Z suczką jest już za pn brat. Ostatnio przyjeżdżała do nas pani doktor Szczęściarza, bo sunia miała ostre zapalenie uszu. Podczas czyszczenia uszu pies bardzo piszczał. Kicia przybiegał do suczki tak jakby chciał zobaczyć, co się dzieje, czemu pies piszczy. W ogóle baliśmy się, że jak zobaczy panią doktor, będzie się bał, no bo te pierwsze wizyty nie były dla kota przyjemne- obcinanie pazurów, czyszczenie uszu i oczu, golenie sierści, dezynfekcja ran. Ależ skąd! Widać, że lubi być podziwiany, bo jak tylko usłyszał, ze pani doktor wchodzi, to od razu zbiegał i prężył się w pobliżu niej:)
wiadomo im wyzej tym lepiej i wszystko mozna obserwowac ekstra
No właśnie ten skubaniec nas zaskakuje- mąż zrobił mu drapak, na początku sporo z niego korzystał, teraz ogranicza się tylko do budki:) Przestał korzystać z parapetów, lubi kłaść się na dole w drzwiach od tarasu i obserwować świat z dołu. Po meblach też już nie łazi. No- teraz widać ma fazę na lodówkę
Przejrzałam wątek - lubię takie historie z pozytywnym zakończeniem (Szczęściarz ma pewny kochający dom). Gratuluję dotychczasowych sukcesów wychowawczych - trzymam kciuki, by jednak mógł zostać z Wami na piętrze Fajny kocurek, miło popatrzeć na jego przemianę
Dziękuję Kicia od poniedziałku jest jakaś spokojniejsza- taka do rany przyłóż. Zastanawiam się, co mu pomogło.... Mam nadzieję, że już taki zostanie
kciuki za to, żeby tak było
Też mam nadzieję, że się chłopak ustatkuje i zostanie z Wami na górze.
Nasz pieszczoch poczuł już jesień Kocha wygrzewać się na słońcu, a w zimne, ponure dni zagrzebuje się z pańcią pod kocyk:)
jak fajnie leży pod tym kocykiem - mi się marzył kot na długie jesienne wieczory, który będzie siedział przy mnie pod kocykiem a trafiły mi się dwa "okazy" zimnolubne
patrzę na twój suwaczek i to już chyba niedługo
Dawno mnie tu nie było- masz rację Mgławico, to już niedługo:) Uświadomiłaś mi to właśnie Ty....
Co tam u Szczęściarza? Źle! Znowu gryzie, nie daje się dotknąć, jesteśmy na granicy wytrzymałości. Bywa, ze chce mizianek, biorę go na kolana, kładzie się i mi mruczy, po czym ni z gruszki, ni z pietruszki gryzie. Jego ugryzienia są coraz bardziej bolesne. A najbardziej wkurza mnie to, ze jak go skarcę, to inni domownicy go wołają i głaszczą. Czuję, ze i z dzieckiem będą jazdy, bo dziadkowie będą podważać mój autorytet. Tak jest w przypadku kota- kot robi mi krzywdę, karcę go za to, a oni go miziają, bo im go szkoda, gdyż go skarciłam....
Dzisiaj jedziemy z nim do weterynarza. Znowu ma rany na pyszczku- na policzkach i w okolicach uszu. Strasznie się drapie i z tych ran sączy mu się krew i jakaś bezbarwna wydzielina. To jednak chyba alergia. Zawsze dostawał Royal Canina dla kastratów i było ok. Ze 3 tyg temu dostał inną karmę Canina (na kamień nazębny), bo w sklepie nie było tej, którą jada. Od tamtej pory koszmarnie się drapie....
no tak - jeżeli ktoś wam robi "krecią robotę" w wychowaniu kota to tak na prawdę wasz trud jest niepotrzebny
Dokładnie, ręce opadają... Widzę, że Capsel i Buba fajnie się dogadali
na szczęście się dogadali bo na początku panikowałam i chciałam małego oddać (bałam się, ze duży zrobi mu krzywdę tak się bili - teraz tez się "biją" ale chyba przyzwyczaiłam się )
Jezu, ja mam nadzieję, że Szczęściarz się ogarnie i dogada się z ragusiem. Chociaż stwierdziliśmy, ze jak do końca roku będzie gryzł, to oddajemy go na dół i wtedy o ragusia nie będziemy sie martwić....
A kuku!
Słodki łobuz Mam nadzieję, że się ogarnął trochę...
Wierzę mocno, że chłopak się ciut ogarnie. Kciuki za to.
Slodziak...
Odpisuję dopiero teraz, bo ze względu na pobyt w szpitalu, nie było mnie kilka dni na forum. Kicia od 2,5 tygodnia jest grzeczniejszy (mam nadzieję, że nie pochwaliłam dnia przed zachodem słońca, bo u niego nigdy nic nie wiadomo). Ostatnio znalazł sobie nową zabawę ze mną. Bryka jak wariat po całym pokoju i nagle chowa się za firanką. Wtedy ja kieruję się ku drzwiom wyjściowym, on leci za mną i zachowuje się tak, jakby chciał mi skończyć na nogę, ale tego nie robi. Ja wtedy odwracam się, zaczynam go gonić. On kuli ogon pod siebie, zaczyna uciekać bokiem za firankę. Ja znowu ku wyjściu, on znów za mną. Może tak ganiać się ze mną 10 minut. Wariat! Od wczoraj łazi za mną jak cień, mruczy mi i się przytula. Nie było mnie raptem 4 dni, a zachowuje się tak, jakby mnie nie widział z tydzień
Snowshoe napisał: Odpisuję dopiero teraz, bo ze względu na pobyt w szpitalu, nie było mnie kilka dni na forum. Kicia od 2,5 tygodnia jest grzeczniejszy (mam nadzieję, że nie pochwaliłam dnia przed zachodem słońca, bo u niego nigdy nic nie wiadomo). Ostatnio znalazł sobie nową zabawę ze mną. Bryka jak wariat po całym pokoju i nagle chowa się za firanką. Wtedy ja kieruję się ku drzwiom wyjściowym, on leci za mną i zachowuje się tak, jakby chciał mi skończyć na nogę, ale tego nie robi. Ja wtedy odwracam się, zaczynam go gonić. On kuli ogon pod siebie, zaczyna uciekać bokiem za firankę. Ja znowu ku wyjściu, on znów za mną. Może tak ganiać się ze mną 10 minut. Wariat! Od wczoraj łazi za mną jak cień, mruczy mi i się przytula. Nie było mnie raptem 4 dni, a zachowuje się tak, jakby mnie nie widział z tydzień
W takich momentach na pewno czujesz, że to co robisz ma sens Oby tak dalej Trzymam kciuki za tego kochanego łobuziaka!
Dzięki Tacco:)
Natomiast pojawił się kolejny problem- kot dopomina się wypuszczania na dwór. On wie, jak tam jest, bo zanim trafił do nas, przebywał tylko na dworze. Opiera się łapkami o drzwi i miauczy. Musimy dobrze uważać, by nie czmychnął. No niestety- dzisiaj mi zwiał. Dopadłam go w połowie schodów. Może ktoś z Was ma pomysł, jak zniechęcić go do poznawania świata poza drzwiami? Boję się, że go nie upilnujemy i któregoś dnia ucieknie, a wtedy raczej długo nie pożyje ze względu na bezpańskie psy biegające za bramą i na ruchliwą ulicę...
W książce Mój kot i ja Brian Kilcommons i Sarah Wilson radzą, by najpierw upewnić się, czy kot ma w domu wszystko, czego potrzebuje: kuwetę z ulubionym żwirkiem, dostęp do świeżej wody, miejsce do ostrzenia pazurów, ustronną kryjówkę, w której nikt go nie będzie niepokoił. Trzeba zapewni ujście dla jego łowieckich zapędów bawiąc się z nim w polowanie co najmniej raz dziennie, a im częściej, tym lepiej.
Kiedy postanowisz, że Twój kot ma nie wychodzić na dwór musisz się tego trzymać konsekwentnie bez względu na błagania i płacz kota. Wg książki przez jakiś czas kot będzie reagował nieposłuszeństwem w związku z tą stresującą zmianą w życiu. Dlatego musisz starać się umilić na wszelkie sposoby kotu czas spędzony w domu. Jak przestanie płakać przy drzwiach i gdzieś odejdzie pójdź za nim i nagrodź go swoją uwagą, zabawą lub smakołykiem. Możesz też spróbować obrzydzić kotu podchodzenie do drzwi - w momencie kiedy podejdzie do drzwi narobić hałasu, np głośno klasnąć lub zrzucić klucze na podłogę (ważne, żeby kot nie wiedział, że to Ty jesteś autorem hałasu, bo będzie się Ciebie bał, ma to być prosta zależność: podchodzę do drzwi = dzieje się coś nieprzyjemnego). Najlepiej połączyć nagrody i korektę.
Dobrze jeśli zajmiesz kotu czas ucząc go sztuczek - zacieśnisz więź z kotem i zajmiesz mu czas.
Tyle, jeśli chodzi o teorię. W temacie praktyki musi wypowiedzieć się ktoś inny, bo ja nie mam pojęcia mam nadzieję, że to małe streszczenie Ci pomoże i trzymam kciuki za Ciebie i kota.
Dzięki Ines Oj, chyba u niego sprawdzi się tylko odwracanie uwagi od drzwi. Zabawy ma sporo, przestrzeni jeszcze więcej Zastanawiam się, czy koło drzwi nie ustawić dyfuzora z czujnikiem ruchu i z zapachem, którego nie lubią koty.
Cieszę się, że chłopak ładniej się zachowuje.
Taki dyfuzor może dać efekty.
Możesz spróbować też rzucać w drzwi, kiedy on drapie, wielką kulką z folii aluminiowej. Ostatno chciałam Severusa do zabawy taką kulką zachęcić, a on uciekał na złamanie karku.
Może Twoj Szczęścierz też się wystraszy i odpuści sobie atak na wyjście.
Dzięki, kociamamo, za poradę Będę próbować Kot zaczyna akceptować osoby w domu, których nie lubił, powoli też zaczyna dogadywać się z kotką- zbliżają dystans. Mimo, ze są jeszcze powarkiwania i syczenie, zdarza się to rzadziej. Potrafią siedzieć w pobliżu siebie, w odległości metra- dwóch.
Snowshoe, ja od siebie proponuję założenie kotu obrożki z identyfikatorem. Tak, na wszelki wypadek gdyby udało mu się któregoś dnia zdezerterować. Takie działanie na zapas. Jeśli udałoby mu się któregoś dnia wydostać to obróżka z jego danymi znacznie ułatwiłaby jego odnalezienie. Dodam, że sam fakt posiadania obroży przez kota zwraca większą uwagę ludzi. Bardziej się interesują kotami z paseczkiem na szyji, niż tymi bez uznając je za bezpańskie. Kotem z obrożą szybciej się ktoś zainteresuje chcąc przeczytać co napisane w identyfikatorze. Odnalezienie kota byłoby dużo latwiejsze.
Oczywiście tylko dywaguję co by było gdyby, ale mając kota z chęcią ucieczki myślę że to bardzo słuszne rozwiązanie.
Życzę pomyślnej socjalizacji pana Szczęściarza.
Polka Inka
Pamiętaj tylko, żeby obróżka była taka, żeby w razie czego kot łatwo mógł się z niej wydostać. Przykładowo przy polowaniu na ptaki nietrudno o to, żeby obróżka zaczepiła się o gałązkę i nieszczęście gotowe stąd tez obróżka to dobry pomysł, ale nie antidotum na zgubienie, bo musi być taka, żeby kot łatwo mógł się z niej wydostać. Ja takiego kota-uciekiniera dodatkowo bym zaczipowała.
Właśnie z obróżką jest problem- jak tylko kiciuś trafił do nas, zamówiłam mu coś takiego:
Obroża jest dość cienka, w razie czego przerwałaby się. Gorzej, bo od czerwca kot nie daje jej sobie założyć. Wyrywa się, gryzie i ucieka przy próbach "zaobrożowania"... Może poproszę o pomoc panią weterynarz. Ona ma na niego dobry wpływ- my mu tydzień czasu obcinamy pazurki u jednej łapki, bo kot gryzie i ucieka, ona w 5 minut robi to przy 4 łapkach. Może z obrożą nam pomoże
A oto wczorajsze wariacje kota:
fota z brzuszkiem do góry cudna
Heh, bo to straszny psocurek
Udało mi się założyć mu obrożę (ale się stresowałam przy tym). Oczywiście nie obyło się bez ucieczki i szarpania. Zdjęłam dzwoneczek, by go nie drażnił. Kot lata po domu jak wariat i nieco drapie się w szyję. Widać, że musi się przyzwyczaić do obróżki, a szczególnie do adresownika, który ciutkę pobrzękuje.
A tak się w niej prezentuje:
Wygląda bardzo dostojnie. Obrożka mu pasuje.
Przystojniaczek!
Polka Inka
Niestety, musieliśmy zdjąć obróżkę. Nie chciał się przyzwyczaić- biegał jak oszalały, drapał się i miauczał. Po 3 dniach odpuściliśmy:/
Może chłopak do lustra nie zaglądał i nie wiedział, jak ładnie mu z tą obróżką było.
A może ten adresownik go drażnił. Gdyby dało się napis z adresem od spodu na jakiejś skórce np. to wtedy może nie starałby się tego pozbyć.
Kciuki za Ciebie i za niego.
to co? możemy już odliczać dni do przybycia nowego członka naszego forum
Myślę, że chyba tak Sama już siedzę jak na szpilkach. Tym bardziej, że od niedzieli mam większość książkowych oznak nadchodzącego porodu:) Kot mnie wspiera- często mi mruczy, przytula się do brzucha. Jest kochany:) I poznał już wszystkie rzeczy smyka:)
to jak już poznał rzeczy to jest gotowy na nowego domownika
trzymamy kciuki za szczęśliwe i szybkie rozwiązanie
Dzięki Mgławico! Wasze ciepłe słowa są dla mnie teraz ważne, bo ... najzwyczajniej się boję. Szczególnie porodu.
ja niestety nie mam doświadczenia w porodach ale rozumiem twój strach - mam nadzieję, że maleństwo wszystko wynagrodzi
Dziękuję
Ja też nie mam doświadczenia w porodach, za to zaciskam z całych sił kciuka za moją przyjaciółkę, która również lada dzień spodziewa się rozwiązania. Drugiego zacisnę za Ciebie, aby wszystko poszło jak po maśle
Dziękuję Wam, Dziewczyny:)
A ja mam doświadczenie i to dwukrotne Jedno co mogę powiedzieć to STRACH MA WIELKIE OCZY. Najżywszy w mojej pamięci jest ten ostatni sprzed ponad dwóch lat- kiedy znajdziesz się na porodówce jedyne o czym myślisz to aby nareszcie ujrzeć swój skarb, grunt to luz wtedy wszystko idzie jak po maśle. Ja tak strasznie chciałam go już przytulić ,że ciągle pytałam czy długo jeszcze. Po wszystkim położna pochwaliła mnie że nawet nie jęknęłam a ja tego nie pamiętam. Pamiętam tylko widok mojego synusia
Będzie dobrze nic się nie bój. Natura jest madra - dasz radę.
Najlepiej jest nie dać się położyć, a jeśli już to jak najpóźniej, tylko przespacerować większość czasu. W trakcie bólu przykucać najlepiej trzymając się parapetu lub brzegu łóżka i rozchylać przy tym kolana - to instrukcja bardzo dobrej położnej. Mnie pomogło nieprawdopodobnie. Na koniec urodziłam w pół godziny i nawet wrzasnąć sobie nie zdążyłam, bo z kolei przyjaciólka mówiła - przy partych bólach ziej jak pies. No to już nie było kiedy jęknąć.
Ciepłe myśli i fluidy w Twoją stronę.
A zdradzisz nam imię synusia ???
Dzięki, kociamamo:) Napisałam plan porodu. I wiem jedno- nie dam sie położyć, chyba, że będzie cesarka. Ćwiczę oddychanie, którego nauczyłam się w szkole rodzenia. Robię to wtedy, gdy mam np silne skurcze łydek w nocy, skurcze Braxtona-Hicksa, bóle krzyża. Faktycznie- łatwiej mi się wtedy zrelaksować i nie myślec o bólu. Dobrze, ze szpital, w którym będę rodziła, oferuje piłki, worki sako, imersję wodną Na pewno nie dam sobie naciąć wiecie czego (chyba, ze będzie potrzeba) i wbić wenflonu:) Bo akurat porodu jako porodu się nie boję. Boję się takich zabiegów, a wiem, ze zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 2010 roku, rodząca ma prawo do odmowy takich zabiegów w celach "ułatwiających pracę personelowi". Synek będzie miał na imię Adaś :-)
Powiem tak, wbić wenflon to musisz sobie dać, bo gdyby były komplikacje (odpukać aby nie było), to taki wenflon to skarb i skrócenie czasu poszukiwania żyły na "JUŻ". Nie będę Cię straszyć (mój poród wyglądał koszmarnie), życzę szybkiego obrotu sprawy. Najważniejsze to oddychanie podczas skurczów. Trzymamy kciuki.
W Rozporządzeniu jest zapis (Rodział VIII- "Postępowanie w I okresie porodu", pkt 2 pdpkt n), że podczas przyjęcia rodzącej do porodu, wkłucia w żyłę obwodową należy dokonać tylko i wyłącznie w sytuacji tego wymagającej.
http://www.mz.gov.pl/wwwfiles/ma_struktura/docs/zal_opiek_24092010.pdf
Wiem, że dla własnego bezpieczeństwa powinnam dać sobie wkłuć wenflon podczas przyjęcia na porodówkę, ale ja nie znoszę igieł. Tym bardziej, gdy są wkłuwane "na wszelki wypadek". Moje koleżanki mówią, że wenflon im się nie przydał, a jedynie utrudniał poród, bo nie mogły swobodnie ruszać ręką. Wiem, jestem głupia, ale takie zabiegi mnie przerażają. O dziwo- nie boję się p[obrań krwi, zastrzyków czy szczepionek:)
Przepraszam moderatorów za offtop:)
Wenflon nie jest taki straszny (to nie jest igła). A co do nacinania ja też byłam przeciwna ale dałam się namówić ( robi się to w skurczu i praktycznie nie czujesz kiedy to robią) i nie żałuję bo starszy syn urodził się duży i samoistne rozerwanie mogło nastąpić "w złym kierunku" i wtedy było by nieprzyjemnie. To prawda , nie mogą Cię do niczego zmusić ,to tylko i wyłącznie twoja decyzja ale z mojego doświadczenia wiem że jedną z najistotniejszych rzeczy podczas porodu jest dobry kontakt z położną ,jeśli wejdziesz na porodówkę zarzucając personel rozporządzeniami i gotowa do walki z nimi nic dobrego z tego nie wyniknie. Ja osobiście przy drugim porodzie zainwestowałam w prywatną położną -zaufaną ,która była tam tylko dla mnie i wiedziałam że wszystko co robi ,robi z myślą o mnie- i efekt był taki jak opisałam wyżej, mimo bólów krzyżowych poród był magiczny a malec urodził się w znakomitej formie- 10 punktów w skali Apgar.Mieć Plan porodu jest ok. ale musisz być gotowa na to że plany mogą nie wypalić i wtedy odpuścić bo natura nie zawsze robi to co byśmy chciały
dnia Pią 11:03, 16 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Wiem- za prosto by było, gdyby wszystko odbywało się tak, jak sobie tego wymarzymy, nie? Plan porodu napisałam awaryjnie- tzn. głownie prośby dotyczące opieki nad maluszkiem po porodzie, by nie zabierali mi go przez 2 godziny z brzucha, chyba, ze coś się będzie działo, ze nie chcę, by go dokarmiano smoczkami, jakieś pierdoły odnośnie porodu. Nie chcę być traktowana jak księżniczka- o nie, ale chciałabym, by ta chwila była intymna, by nie oglądali mnie studenci medycyny, by nie było ostrego światła, jak mały będzie przychodził na świat:) Położne w moim szpitalu są super:) Miałam okazję poznać się z nimi, jak leżałam 2 razy. Na szczęście nie traktują kobiet rodzących jak przedmioty. Chciałabym tylko mieć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Zazdroszczę tym, które mają to za sobą. Mnie męczy od niedzieli, ale nic się więcej nie dzieje:( A moje samopoczucie coraz gorsze- jedynie lewitując, czułabym się chyba w miarę ok:)
Ostatnie dni niestety są najgorsze ale za to jaka NAGRODA na końcu czeka na Ciebie, jeśli masz dobre zdanie o położnych to już masz 50% udanego porodu ( ja dlatego wynajęłam prywatną bo za pierwszym razem trafiłam na zołze ) stąd wiem jak to ważne mieć przy sobie życzliwą i doświadczoną w tej kwestii osobę ( był ze mną również mąż ale doświadczenia to on w odbieraniu porodu niestety nie ma) Za pierwszym razem byłam kłębkiem nerwów i odbiło się to niestety na kondycji starszego syna tuż po porodzie ( nie potrafiłam współpracować z zołzą która wykrzykiwała rozkazy dla mnie zupełnie bez sensu) Dlatego położna i LUZ to klucz do sukcesu. PAMIĘTAJ MINIMUM NIEPOTRZEBNEGO STRESU- MYŚL TYLKO O ADASIU KTÓREGO CHCESZ JAK NAJSZYBCIEJ ZOBACZYĆ- A PORÓD STANIE PIĘKNYM WSPOMNIENIEM WASZEGO PIERWSZEGO SPOTKANIA Życzę Ci wszystkiego naj....
dnia Pią 11:46, 16 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dziękuję z całego serducha :*
Dobre nastawienie i położna - TAAAAAK.
O nacieciu powinna ona zadecydować w odpowiedniej chwili. Tego się zupełnie nie czuje - wiem, bo specjalnie chciałam to poczuć widzac, że biorą nożyczki.
Mój najmłodszy urodził się "kwadratowy" 4,5kg X 56cm i miałam 24 szwy, ale tego szycia zupełnie nie czujesz, bo już masz Adasia na brzuchu i sobie gruchacie.
Życzę zupełnie bezproblemowej "rozsypki" i pokaż nam Pana Adama jak najszybciej.
Dobrze pisze buterfly. Jak wejdziesz na porodówkę z rządaniami, będziesz na przegranej pozycji. Musisz współpracować z położną i słuchać co radzi. Nacięcie nie jest takie złe, ułatwia maluszkowi wyjście na świat. Położna zawsze pyta czy może naciąć, ja się też nie zgadzałam, potem ustąpiłam, bo to pomogło wyjść Michasiowi na świat. Poza tym jeżeli będzie konieczne z przyczyn medycznych, to położna ciachnie nawet wbrew Twojej woli. Ona ma za zadanie ratować dziecko i Ciebie.
Światło niestety będzie zapalone, bo muszą widzieć co się dzieje z tobą, z akcją porodową i z maluszkiem. Dzieciątko po kilkunastu minutach (najczęściej gdy krew w pępowinie przestaje już pulsować, przecinają i zabierają) zabierają od mamy aby go zważyć, odciągnąć z dróg oddechowych śluz, bo to tylko dla jego dobra.
Co do dokarmiania, jeżeli będziesz miała cesarkę, to prawdopodobnie dzieciątko będzie musiało być dokarmione, bo całą dobę będzie leżało osobno, jeżeli nie będzie powikłań to na drugą dobę dostaniesz maluszka.
Życzę powodzenia i trochę więcej powściągliwości.
dnia Sob 10:04, 17 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Nowy forumowicz pozdrawia wszystkich
Nazywam się Adaś
urodziłem się 18.11.2012
waga : 4020
wzrost 58 cm
dnia Pon 13:03, 26 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
Gratulacje dla szczęśliwej mamusi !!!!!!!!!!!!!! Adaś jest ślicznym maluszkiem no i całkiem sporym Napisz jak tam poszło na porodówce bo jeśli udało Ci się takiego sporego bąbelka urodzić bez nacięcia to szacun!
Gratuluję!!!
Gratulacje!!!!!!!
My również przyłączamy się do gratulacji.
Niech Adaś zdrowo rośnie, a mamusi przyniesie wiele radości i spokoju.
Ja sie rowniez do gratulacji przylaczam
ooo a ja właśnie wchodzę tutaj sprawdzić co u ciebie a tu taka Niespodzianka
Adaś jest prześliczny aż mi się łezka zakręciła ze wzruszenia
gratulacje dla szczęśliwych Rodziców
SERDECZNE GRATULACJE
Adamo jest doskonaly i piekny. Idealny poprostu.
Dziękuję Wam, dziewczyny:) Wczoraj w 2. dobie życia wróciliśmy do domu. Na razie się organizujemy i uczymy wzajemnie siebie. Szczęściarz powitał nowego członka rodziny- podszedł do maluszka i dotknął go noskiem w nosek. Oczywiście połaskotał Adasia, Adaś drgnął, kot też, bo się przestraszył. Myślę, ze chłopaki się dogadają
ja też myślę, że będzie dobrze - koty to takie mądre stworzonka
Gratulacje, jaki dorodny synek! Bardzo jesteście dzielni - tak szybko w domu!
Wspaniałego poznawania się nawzajem i kciuki za relacje Szczęściarza z Adasiem
Witam na świecie Adasiu
Oby był dla Ciebie przyjazny. Rośnij chłopaku w zdrówku i otulony miłością
I daj pospać mamusi , bo musi mieć dużo sil by się Tobą opiekować
Słodki maluszek!!! mam nadizjee ze chłopcy się szybko zaprzyjaźnią!
Witaj Adasiu
Gratulacje dla rodziców .
Niech synuś rośnie w zdrowiu i szczęściu
Ogromne gratulacje szczęśliwym Rodzicom
Śliczny chłopczyk
A Ciebie Adasiu witam gorąco Życzę zdrówka i szczęścia
Ojej !!! Gratulacje ! Jest piękny
Dziękuję Dziewczyny:) Rzadko teraz tu zaglądam, bo nie mogę dojść do siebie po porodzie.... Mały skończył wczoraj tydzień. Je i śpi na zmianę. Kot... Hmm... Jak Adaś płacze, Szczęściarz w przerażeniu ucieka, a jak mały śpi czy nawet kwili, to kot bez problemu jest z nim w tym samym pomieszczeniu. Gorzej- bo ostatnio zaniedbałam kota. Nie mam już czasu na mizianki, a on czuje się odtrącony. Dwa razy nawet zdarzyło mu się na mnie syczeć, warczeć i ostrzegawczo pacać łapkami. Mam nadzieję, że się przyzwyczai. Mam wrażenie, że kot był ganiany za dzieci i może mieć jakiś uraz. Próbujemy bezstresowo przyzwyczaić kota do nowego członka rodziny.
dnia Pon 11:15, 26 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Trzymam kciuki za szybki powrót do formy. Wiem ile może być z tym kłopotu.
Chciałam pochwalić kiciusia. O ile jeszcze 3 tygodnie temu bał się płaczącego dziecka,warczał i syczał na mnie, o tye teraz gdy mały płacze, kocurek przychodzi do mnie, dotyka noskiem maluszka, zdarzyło się, że polizał go po główce. Kot był chyba ganiany za dziecko, bo jak ognia unika jego rzeczy, ucieka, gdy wchodzimy do pomieszczenia, a on znajduje się w pobliżu ubranek Adasia. U nas jes zachęcany do nawiązywania kontaktu z dzieckiem i dopóki nie robi nic złego nie reagujemy gdy podejdzie do dziecka.lub jego rzeczy. Znowu staję się jego pancią, przychodzi się prztulić, gdy karmię lub leżę z malym, staramy się częściej go głaskać i miziać. Jest też głaskany za kaźde fajne zachowanie. Jestem dobrej myśli co do przyjaźni Szczęściarz- Adaś.
Brawo za dobre zachowanie dla Szczęściarza i dla Was za tyle starań o jego psyche.
Miłością naprawdę można cuda zdziałać. Byle tak dalej.
A tak nieśmiało zapytam o foteczki obu chłopców.
Dla Adasia Dla Hepiacza mizianki.
Kociamamo- na razie nie mam fotki chłopaków razem.... Ale non stop mam przy sobie aparat i czekam na okazję
Niestety, udało się zrobić tylko takie zdjęcia:
ale twój maluszek już urósł
kocisko nie wygląda na zestresowanego, obecnością Adasia
mam nadzieję, że wszystko układa się dobrze
Mgławico- na razie jest bez zarzutów. Jestem dumna ze Szczęściarza:) Adaś w niedzielę skończy miesiąc. Ciągle mógłby jeść. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie podjadał kota:)
Snowshoe napisał: Mgławico- na razie jest bez zarzutów. Jestem dumna ze Szczęściarza:) Adaś w niedzielę skończy miesiąc. Ciągle mógłby jeść. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie podjadał kota:)
Haha dobre
Ja też jestem dumna ze Szczęściarza Wierzyłam, że się spisze chłopak ! Oby tak dalej
Dzięki:)
Piękne te zdjęcia chłopców. Choć niezupełnie razem, ale widać, że Pan Kot już zaakceptował Pana Adasia i to jest najważniejsze.
Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. Byle tak dalej, a narodzi się przyjaźń.
Życzymy Wszystkim zdrowych, spokojnych, pełnych ciepła i miłości, spędzonych w rodzinnym gronie Świąt Bożego Narodzenia:)
Martyna & Krzysiek & Adaś & Szczęściarz
Wspaniałego, spokojnego i radosnego NOWEGO ROKU dla Ciebie i Twoich bliskich.
dnia Sob 1:24, 19 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Dziękujemy, Kociamamo. My Tobie i wszystkim Forumowiczom życzymy dużo miłości, wytrwałości i zdrowia. Oby 2013 rok był lepszy od poprzedniego i przyniósł wszystkim mniej trosk, a więcej uśmiechu.
dnia Śro 12:39, 02 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Tobie i twoim bliskim życzę by w 2013 spełnily się plany i zamierzenia, by dopisywało zdrowie , by w sercach gościła milość , nadzieja i optymizm. Szczęśliwej 13 !
Snowshoe napisał: Dziękujemy, Kociamamo. My Tobie i wszystkim Forumowiczom życzymy dużo miłości, wytrwałości i zdrowia. Oby 2013 rok był lepszy od poprzedniego i przyniósł wszystkim mniej trosk, a więcej uśmiechu.
Dawno mnie tu nie było... Szczęściarz ostatnio wylądował u weterynarza. Miał mnóstwo krwawiących i ropiejących ran drapanych. Zapach był nie do zniesienia. Zastanawialiśmy się, co się dzieje... Po kilku dniach przyłapałam go, jak wypijał wodę z choinki. Zastanawiamy się, jak mu pomóc, bo ciągle chodzi w ranach, a tu małe dziecko....
to niedobrze, że tak się stało - podrapał się igłami choinki?
może założyć mu takie ubranko jak dla kotek po sterylizacji - przynajmniej miałby ograniczone pole do drapania ran
Okazało się, że wypija ze stojaka wodę, w której jest żywica i soki z drzewka:( O ubranku nie pomyślałam... Tylko ciekawe, czy da sobie założyć, skoro po jednym dniu musiałam zdjąć mu adresownik, bo najpierw nie dawał sobie złożyć, a jak założyłam, to latał po domu jak kot z pęcherzem....
Niestety, doszło do sytuacji, której chciałam uniknąć Prawdopodobnie będę musiała porozmawiać z panią weterynarz, czy by nie znalazła nowego domu Szczęściarzowi. Ma paskudne rany, które się nie goją. Te rany krwawią. Będę musiała go oddać ze względu na bezpieczeństwo dziecka. Serce mi się kraja, bo lubię tego kota, związałam się z nim, szkoda mi go, że znów będzie to przechodził, ale już nie mam pomysłu, jak mu pomóc. Adaś zaraz zacznie raczkować (te 3-4 miesiące szybko miną), zacznie dotykać kota i jeszcze czymś się zarazi. Dobrze, ze chociaż mamy zdiagnozowane, że to, co dzieje się ze Szczęściarzem, to wynika z alergii pokarmowej Dałam sobie 3-4 dni na spokojne przeanalizowanie sytuacji i podjęcie decyzji.
Bardzo przykro, że tak sie dzieje.
A czy duża dawka leków przeciw alergii, tak jakby oczyszczajaca z tych toksyn "pochoinkowych" nic nie da. Może jest jakaś szansa na wyleczenie kota o Rodziców na dole ???
A próbowaliście dezynfekować ranki spreyem o nazwie OCTENISEPT - ja bardzo go sobie chwalę. Na rany doskonały, bo jest odkarzajaco-dezynfekujacy. A wet niech coś na swędzenie wymyśli i ......
No, niestety takie trudne decyzje czasem też musimy podejmować. Szkoda, bo już wyprowadziłaś Szczęściarza na prostą.
Trzymaj sie.
Na(przeciw) alergie u weta sa zastrzyki (niestety nie pamietam nazwy - moj Diabelek je kiedys dostawal) dzialaja przez 2 tygodnie - podpytaj weta..,a jak ten nie ma juz pomyslow jak wyleczyc Twojego Szczesciarza,to idz do innego,moze on da sobie z tym lepiej rade...
Kociamamo- próbował już różnych karm, a na dole, u rodziców ma niestety dostęp do jedzenia ludzkiego i psiego, co go również uczula. Nie stosują się do zaleceń, by jadl tylko karmę Royal Canin (nie uczula go). Dostawał antybiotyki w zastrzykach, ale jak widać, się odnawia:( a rany przemywam Rywanolem...
Annannanna- a nie wiesz, ile takie zastrzyki działają i jak długo się je podaje? Jeżeli jest jeszcze coś, co mogę zrobić, a będzie mnie na to stać, zrobię to.
Szczęściarz dostawał jakieś sterydowe zastrzyki, które miały zatrzymywać alergię- pytałam dzisiaj panią weterynarz o nie. Niestety, musiałam poprosić ją o znalezienie mu nowego domu. Również zwracam, się do Forumowiczów- czy nie chciałby ktoś przygarnąć kota z alergią pokarmową? U nas niestety nie przestrzega się jego diety, bo kot ma dostęp do karmy psa i drugiego kota. Mam nadzieję, że imię, które mu nadaliśmy, naprawdę przyniesie mu szczęście i kiciuś już więcej nie będzie musiał zmieniać właściciela. Serce mi pęka, ale wolę go oddać w dobre ręce, które będą go kochały, niż za moimi plecami ma zostać uśpiony u jakiegoś pseudo weterynarza lub specjalnie wypuszczony na dwór, by coś mu się stało.
To przykre, że Szczęściarz musi zmienić dom. Może załóż mu osobny temat i zadziałaj gdzieś poza forum, np przez wydarzenie na facebooku?
Strasznie to przykre
Niestety Czuję się z tym strasznie.
Ines napisał: To przykre, że Szczęściarz musi zmienić dom. Może załóż mu osobny temat i zadziałaj gdzieś poza forum, np przez wydarzenie na facebooku?
Dobry pomysł. Zastanawiam się, czy moderatorzy nie mieliby nic przeciwko, bym na forum umieściła temat w dziale "Ragdoll- adopcje"....
Przykro bardzo, ze jednak do tego doszło.
Myślę, ze możesz umieścić swoje ogłoszenie w ADOPCJACH - tam są anonse o różnych kotach, nie tylko o ragusiach.
Przytulam.
Dziękuję, mam tylko nadzieję, że to ostatni raz, gdy Szczęściarz zmieni dom. Chociaż w głębi serca marzę, by jednak wszystko się wyprostowało i kiciuś został z nami....
Tak się zastanawiam skoro to alergia pokarmowa to w czym to ma zagrażać dziecku, przecież alergią się nie zarazi, co lekarz pediatra powiedział ??
Snowshoe karmisz royalem i animondą- obie karmy są kiepskie i bardzo bardzo często powodują różne alergie i biegunki. Jeśli możesz powalczyć to biegusiem na forum barfowe (barfnyswiat ), opisz jaka jest sytuacja i przestaw kota na barf. Zobaczysz, że jak się tylko chce i jest się konsekwentnym to można barfem sporo dolegliwości wyleczyć i to o wiele poważniejszych niż alergia pokarmowa.
Poza tym może skonsultuj się z wetem homeopatą? ponoć ten jest dobry i skuteczny
http://www.homeopatiaprokop.pl/?page_id=40 leczy min:
"Choroby skóry – ostre i przewlekłe, uporczywie nawracające alergie i inne choroby dermatologiczne"
Jeśli tylko możesz powalczyć ( jeśli dziecku nic nie grozi, bo wiadomo, że ono jest najważniejsze ), to próbuj, na prawdę warto, bo potem będziesz mieć spokojne sumienie,że zrobiłaś wszystko co się dało.
Z tego co pamiętam problemem jest niemożliwość trzymania przez Szczęściarza diety - w domu są inne zwierzęta i ich karmy dostępne dla kota, a nie wszyscy domownicy konsekwentni. Jeśli się mylę Snowshoe mnie poprawi. Strasznie przykra sytuacja, bardzo szkoda mi kota...
Dokładnie Ines. O dziecko się nie boimy (tzn o jego alergie)- po prostu Szczęściarz ma dostęp do karmy innych zwierząt.... A z drugiej strony- nie jestem w stanie przypilnować, by kot nie zrobił nic dziecku, gdy np wyjdę do toalety. Bo gdy Adaś zapłacze, kot ucieka w popłochu i syczy....
dnia Pią 11:38, 01 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
A nie możecie karmić wszystkich zwierzaków w odpowiednim czasie i Szczęściarza zamykać w pokoju oddzielnym, gdzie sobie zje w spokoju to co jest tylko dla niego? Ja miałam identycznie, kotka z PNN inna dieta, kotka kastratka inna dieta, kotka w ciąży inna dieta, kocięta inna dieta, ale jakoś dawałam radę, bo karmiłam całe stadko 3 razy dziennie na raz, każdy gdzie indziej, a potem jedzonko chowałam i problemu nie było. Może ten sposób się sprawdzi? W końcu nie macie aż tak dużo zwierzaków, żeby nie szło tego ogarnąć W każdym razie trzymam kciuki
Moniko, mieszkanie jest dzielone z rodzicami, którzy nie chcą się podporządkować i podają kotu jedzenie wbrew woli Snowshoe.
Snowshoe napisał: Dokładnie Ines. O dziecko się nie boimy (tzn o jego alergie)- po prostu Szczęściarz ma dostęp do karmy innych zwierząt.... A z drugiej strony- nie jestem w stanie przypilnować, by kot nie zrobił nic dziecku, gdy np wyjdę do toalety. Bo gdy Adaś zapłacze, kot ucieka w popłochu i syczy....
zachowanie kota wskazuje na to że boi się dźwięku płaczu ale piszesz , że ucieka a nie atakuje więc raczej nie zagraża bezpieczeństwu synka. Z czasem powinien przyzwyczaić sie do tego dźwięku
Jeśli rzrczywiście nie chcecie kota oddać to znajdziecie rozwiązanie na alergię podjadanie i wszystkie pozostałe kłopoty , jeśli już podjęliście w sercu decyzję to dołóżcie starań by to była ostatnia zmiana w jego życiu - to wasz obowiązek wobec niego