Zdarzyło sie w Nysie - 29.04
sratatatajka portal
Zdarzyło się w NysieKolejny raz twierdza Nysa wita nas. I pewnie nie ostatni, bo miejsce jest zacne i warte by przyjechać tu każdą porą roku. Bo też i za każdym razem to miejsce potrafi wyglądać inaczej w innej kolorystyce i stanie zalesienia czy też zakrzaczenia czy nawet pokrycia śniegiem. Byliśmy tu już chyba w każdej porze roku, ale i tak chętnie się tu wróci po raz kolejny.
Czaja skrada się…
Nie ma nas wielu. W sensie nas z Formacji Pluton jest sztuk kilkanaście, w zasadzie to chyba nawet większość niż połowa naszej strony strażników Texasu czy też po prostu pograniczników za których nam przyjedzie robić. Ogólnie nieurodzaj ludzi. Zawsze jakoś bywało tak spokojnie ponad setka, ale cóż, trwa weekend majowy i to całkiem spory, to ludzie mają co robić i gdzie więc nie każdy ma ochotę czy też możliwość pobawić się w asg. No i jest też Borne Sulinowo, na które spora cześć ludzi z różnych stron też się wybierało.
Pogranicze będzie w ogniu… idą straznicy Teksasu
Gimnasytka poranna… układy drużynowe…
Hop up, trzeba ustawiać zdecydowanie z argumentem w ręku…
Ale nie ważne. My będziemy pilnować granicy przed jakimiś przemytnikami z jakiegoś podupadłego kraju chcącego do naszego przemycać jakieś nielegalne substancje lub też samemu się przedzierać, bo wiadomym jest, że dobrobyt u nas i wysokie zarobki, wiec nielegalnych imigrantów jest sporo. I tu na straży jesteśmy my, elitarne jednostki straży granicznej.
Piknik na skraju skrzyżowania
Patrol…
Uwaga… idzie dowódca, chować szachy…
Wpierw kierunek na nasz ustanowiony sztab na strzelnicy. Oczywiście nie wszyscy tam docierają, bo nasz szefu, zostawia nas na straży skrzyżowania. I jeszcze nie pozwala nam wejść na drugą stronę drogi, bo to już obce państwo. No trudno. Pilnujemy skrzyżowania. Nawet wysyłamy patrole drogą wypatrując imigrantów i przemytników ale nie ma ich wcale. Dobrze, że nasz posterunek jest koło drzewka bo słońce, jakby to nie ująć ale napierdala wręcz, więc miło nie jest. A tak jest jakiś kawałek cienia. Da się wytrzymać.
Się lufa zatkała…
Przez radio słychać, że inne oddziały się nawet dobrze bawią. Ktoś, gdzieś, kogoś czy tez w kogoś strzela, są nawet jacyś zabici czy też nawet i jacyś jeńcy. No ogólnie wszędzie coś się dzieje, ale akurat nie u nas. W końcu Gelmir zabiera więcej ludzi i od nas na jakieś akcje. Idzie Marcin, ibou, Sonic, Turek. I wciągło chłopów gdzieś w las. W końcu i ja z Ali zostajemy przeniesieni do sztabu. Ogólnie, toto awans nie jest, bo sztab jest centralnie na słońcu, więc szału nie ma. A w okolicach owczarni coś się dzieje i ktoś kogoś tam napada.
A tak wizulanie przekazywalismy więźniom co ich czeka jak nie zdradzą tego co chcemy i nie chcemy wiedzieć…
Dostaję pierwsze zadanie, znaleźć Marcina i jego grupę, bo zaginieni w akcji się stali. Szybko ich znajduję, bo akurat wracają z akcji. Postrzelali się i kogoś tam zdjęli. Marcinowi padła replika, bo lufa się zapchała, w sposób o jakim bym nie pomyślał i pewnie wielu innych też nie. Po odkręceniu tłumika ognia, kulki wypadły plus jeszcze kilkanaście będących w lufie. I znowu trochę oczekiwania.
Dostajemy kolejne zadanie. Ja, Radziej, VonBombke i Arauna mamy zrobić rozpoznanie twierdzy i znaleźć sztab. Ale wpierw mamy osłonić powrót grupy Mamba z ich reconu na terytorium wroga. Idziemy drogą i wpierw prawie ostrzelaliśmy grupę Czerwoną, ale dzięki ogłoszeniu dopełnieniu do 8, obyło się bez strat. Potem dołączyła do nas grupa Mamba i wracamy do sztabu. Tam krótka odprawa i ruszamy na naszą misję. W tym czasie inne oddziały blokują owczarnię oraz sztab i wysyłane są grupy rozpoznawcze by zablokować granicę. Obok skrzyżowania przemyka jakiś oddział najemników nie niepokojony przez Kubę i Czaję, bo nie dostali żadnych wytycznych co z takimi zrobić idącymi z naszych terenów na tereny wroga.
Bunkrów nima ale też jest zajebiście…
Szczury tunelowe…
A nasz oddział idzie w busz. Plan jest by obejść twierdzę z jej prawej strony. Tam gdzieś było jakieś wejście na jej teren. Gdzie, tego nie wie nikt, ale że jest to wiemy, tylko nie wiem gdzie. Ot, po prostu z tej strony nas nie było jeszcze. Idziemy nie niepokojeni przez nikogo. Co wcale nie jest takie dziwne, bo przy tej ilości ludzi, nie ma takiej możliwości by zabezpieczyć tak wielki obszar. Dochodzimy prawie do drogi asfaltowej. Po drodze mijamy dwa potencjalne zejście do twierdzy, ale mijamy je szukając lepszej opcji. Okazało się, że nie ma lepszej opcji i trzeba się cofnąć a potem posiłkując się jakimś drzewkiem i z lekka rozwalonym murem fosy, zejść do niej. I jakoś się udaje w końcu sprawni jesteśmy niesłychanie. A potem już fosą w kierunku zapory i jakiś drzwi w murze przegradzającym fosę. Radziej wspina się na mury a my do wejścia. Jest korytarza i widać nawet jakieś światło w górze. Znaczy da się wejść do wnętrza twierdzy i to od razu na górę. To idziemy. Wychodzimy i po chwili łączymy się z Radziejem będącym już na górze. Jak to VonBombke rzekł – mała być kawaleria powietrzna są szczury tunelowe. Coś w tym jest. Kolejny mur po którym przedostajemy się już do centrum twierdzy. To jest miejsce które musimy przeszukać. Idealnie nadaje się do obrony. Coś na ten temat wiemy z poprzednich edycji. Wpierw idziemy szczytem murów ale w końcu decyduję, że podziemiami, które ciągną się wzdłuż całej fosy będzie równie dobrze a na pewno bardziej niewidocznie.
Mały elektryk Radziej…
Recon…
Idziemy. Mam latareczkę na glocku, więc nie są to jakieś egipskie ciemności. Korytarza jest szeroki. Czasami odchodzą z niego jakieś dodatkowe w głąb twierdzy, ale podobno są ślepe, bo zasypano je. Co niestety jest prawdą, bo kiedyś się sprawdzało, ot takie eksploreskie zapędy. Idziemy głównym. Co jakiś czas mijamy wyjścia do fosy ale też i na sam wał. Od czasu do czasu szerokości korytarza się zwiększa a w ścianie znajdują się okienka przez które dochodzi trochę światła. Powinniśmy się zbliżać do centralnego wejścia na twierdzę od strony owczarni i naszego terenu działań. Korytarzem trzeba się nawet schylić, bo ktoś jakby chciał zasypać, ale nie do końca mu to wyszło. Zbliżamy się do kolejnego wyjścia i nagle słyszymy głosy. Postój i nasłuchiwanie. Radziejowi kable coś zaszwankowały wiec razem z Arauną przy świetle latarki naprawiają a my z VonBombke pilnujemy wejścia. A nad nami ktoś tam sobie gada i to nie jedna czy dwie osoby. Musi być sztab wroga. Ktoś na górze mówi, że nie chce mu się iść. Niechybnie nasi, czytaj ersoftowcy, pewnie słonko im dopiekło i się gdzieś tam bujać teraz nie chce. Wyciągam colta, bo glock służy za latarkę i czekamy z dwóch stron wejścia, bo nigdy nic nie wiadomo. Radziej skończył naprawę i cofamy się. Tu jest wyjście na wał fosy. Co teraz? Mieliśmy znaleźć, to znaleźliśmy. Albo czekamy na resztę, ale to potrwa, bo jak się uda nawiązać łączność z Gelmirem i zanim kogoś wyśle a ci dojdą, to tak spokojnie godzina może zejść. Nawet jakbym wysłał jednego po wsparcie to wiele szybciej nie będzie. Jest nas czterech. Wiec dwóch górą pójdzie i spróbuje podejść bliżej. Druga dwójka zaatakuje z dołu fosy i ściągnie na siebie uwagę wroga w tym czasie reszta namierzy wroga i go spróbuje zmieść. W przypadku zbyt dużego oporu wycofujemy się do tuneli. Radziej i VonBombke idą górą. Mają m60, to zasiać mogą że hohoho… Ja z Arauną będziemy atakować z dołu. Po kilku chwilach jesteśmy na pozycjach gotowi na akcję. Chłopaki na wierzchu się jeszcze zbliżają. I już prawie ruszyliśmy, gdy VonBombke jest prawie niecałe 15m od wroga, którym okazują się jacyś cywile zjeżdżający sobie na linie z murów fosy. No, byłaby rzeź niewiniątek, jakbyśmy tak wyszli i zaczęli siać. Cóż, ocaliliśmy im życie. Ale warto było się poszwendać dla takiej akcji. Szkoda, że nie dokończonej, ale zawsze to akcja.
Eskorta więźnia…
Jedni walczą inni w sztabie mają relax…
Więzień…
Dochodzimy do wejścia głównego twierdzy. Teraz idąc na powierzchni. Zza rogu wychodzi kilku naszych. Z przed sobą widzimy kilku z cywilnych ciuchach. Radziej kiwa do nich i idą do nas. No i robimy jesień średniowiecza przeciwnikowi, wybijając go do nogi. No choć trochę sobie postrzelałem. W końcu. Idziemy na skarpę z której przeciwnik przybył. Spotykamy „czerwonych”, z którymi wymieniliśmy kilka serii, ale na szczęście obyło się bez strat. Sasha i kilku naszych poszli inną ścieżką a my ponownie stoimy, bo Radziej ma poważniejszą awarię. On naprawia my obserwujemy teren. Radziejowi udaje się spalić mój nóż w trakcie przecinania kabli do lipola, ot, mały elektryk z niego a może spawacz, kto wie, może powołanie ma do tego fachu. W końcu ruszamy. Widzieliśmy jednego trupa, który przemieszczał się fosa w kierunku wieży ciśnień. Dostajemy rozkaz by sprawdzić tamten teren. To ruszamy. Dołem fosy idziemy w kierunku wieży. Tam jest remont a kolesia nie ma. W końcu dochodzimy do jakiegoś większego kompleksu budynków i schronów twierdzy. Tu mnie jeszcze nie było. Idziemy jakimś korytarzem a po prawej i lewej jakieś hale. VonBombke i Arauna poszli na lewo a ja z Radziejem na prawo. Jakieś głosy. Kierujemy się w ich stronę. Wyjmuję colta, Radziej z glockiem i zza winkla wychodzi jakaś postać. Strzelam ja i strzela Radziej. I wycofujemy się powoli w stronę głównego korytarza, tam będzie wsparcie jakby co. Ale nasz przeciwnik rzuca dopełnienie i potem wychodzi że to „czerwoni”. Mają jeńca. Drugi raz już z nimi się strzelamy. Dostajemy polecenie dostarczyć jeńca do sztabu i to raz dwa. To idziemy. Najkrótszą drogą. Po wyjściu z twierdzy koło owczarni, ale nie droga ale przez lasek. Tam widzimy jak jakiś najemnik się skrada w kierunku naszych pozycji. Krótka seria z m60 załatwia sprawę. Wchodzimy do sztabu. A sztab jest atakowany. Ja wchodzę w las równolegle do sztabu. Za laskiem nasi, bo słyszę Marcina i ibou jak się drą przeganiają wroga. Ja przeganiam serią jednego. Który się szybkim galopem wycofuje w gęstwinę i dołączam do reszty naszych, którzy robili atak przemytników. Kilka osób poszło szukać ich respa. Ja wróciłem na chwilę a raczej dwie do sztabu.
Marsz na twierdzę…[/img]
Po bliżej niekreślonej chwili, następuje koncentracja naszych sił i udajemy się na szturm na pozycję wroga. Która znajduję się na końcu twierdzy w kazamatach gdzie mieliśmy okazję się postrzelać z „czerwonymi”. Znowu marsz. I to na miejsce gdzie już byliśmy. Ale co tam. Idziemy. Na wysokości wieży ciśnień – pułapka. Ogień z kilku stron załatwia nam kilka osób. Reszta podchodzi, ale ze stratami. Nie udaje mi się zaszturmować miejsca gdzie się schowali koło wieży przeciwnicy bo dostaję i to koniec mojej drogi chwały. Teraz już tylko droga na parking. Ale kilku naszych tam zostaje. Czy udało im się zdobyć twierdzę i sztab wroga, nie wiem. Kilku, którzy poszli górą nawiązało kontakt z wrogiem. Kilku zdjęli nasi, sądząc że to wróg. Sonic z kilkoma przegonił tych w sensie zdjął, co byli schowani w okolicach wieży ciśnień a jak sobie radzili inni niestety nie wiem…
[b]PODSUMOWANIE
Kolejna przygoda na twierdzy. Plusem jest miejsce, ewidentnie zawsze zajebiste w szczególności sama twierdza. Dla niej warto przyjechać. Pogoda oczywiście też na plus, ale w tej temperaturze i słońcu nie jest aż tak bardzo fajnie jak się dłużej przebywa. I tu minusem był sztab i resp w słońcu, kiedy dookoła były fajne laski. No, ale cóż… tak wyszło.
Chłopaki nie wiedzą na co było te 8pln za udział, ja też nie wiem, więc nie odpowiem. Tak czy siak specjalnie nie zubożałem, więc nie będę narzekał. Co mają powiedzieć ci, co pojechali za dużą kasę na Borne i też niewiele mieli :p
Nie mogę stwierdzić czy były jakieś artefakty czy nie, bo nic nie znaleźliśmy. W zasadzie twierdza jest ciekawym artefaktem. Rozgrywka była przyjemna, bez jakiegoś szału czy coś, ale narzekać mogą co najwyżej osoby, które z założenia nie chciały się dobrze bawić. Ci co chcieli, to się bawili. Ogólnie za duży teren jak na taką garstkę i to była chyba najmniej liczna impreza w Nysie na której byłem. Jakby ograniczyć się tylko do twierdzy, to byłoby chyba akurat. Ja tam specjalnie nie postrzelałem ale chłopakom się udało więc ogólnie można rzec pozytywnie a nawet bardzo pozytywnie.
I to by było na tyle…
Fotki:
https://picasaweb.google.com/yarakka/ZdarzyOSieWNysie