ďťż

Jak kot z kotem, czyli spokojne dokocenie

sratatatajka portal

wczoraj sama wyszła z ukrycia.. małż połozył ja sobie na kolanach i miział.. potem połozył ją na łózku obok i nie uciekła.. nie obyło się jednak bez syków , warczenia i biciał łapką ( na szczęście bez pazurków)..

cieżko bedzie z zaprzyjaźnieniem.. lakuś hcce ja.. hmm.. przelecieć a ona sie nie daje... walczą ze sobą i słyszę odgłosy jak walka pumy..

myslimy o terapii wstrząsowej... chyba zrobimy jak z naszymi królikami.. wsadzimy do jednej transportówki i pidu zrobi im wycieczke samochodem.. lakus miałczy ( boi się) podczas podrózy a młoda kuli sie w transportówce... moze w ekstremalnych warunkach bedzie więcej zrozumienia dla wspóltowarzysza niedoli





Ja bym tego nie robiła.

Spokojem można wszystko osiągnąć. Może kilka dni separacji lepiej zadziałać, niż taki szok.

Poczytaj, jak to było u mnie z Lussi/ Blusią. Ona ma już 7 lat, a jednak pomaleńku zaprzyjaźnia się z Sevenkiem. Piecha się boi trochę za bardzo, ale wiem, że jest po złych doświadczeniach z psami. Poczekamy.

Wy też dajcie koteczce czas, dużo czasu i raczej izolujcie na trochę, żeby miała swobodny czas tylko dla siebie.

Powodzenia.

Dziewczyny,pewnie wiele z Was było w takiej sytacji... Jak przebiega albo jak powinna przebiegać aklimatyzacja gdy w domu są dwa dorosłe koty...i pojawi się mały kociak???

Tasiemka napisał: Dziewczyny,pewnie wiele z Was było w takiej sytacji... Jak przebiega albo jak powinna przebiegać aklimatyzacja gdy w domu są dwa dorosłe koty...i pojawi się mały kociak???

Hm... u nas było zupełnie bezproblemowo a 3 dorosłe kotuchy były.
Pippi wyszła z kontenerka, ogon do góry, popatrzyła na całe towarzystwo i zaczęła zwiedzać dom. Praktycznie nie pamiętam, żeby któreś mocno prychało. Napewno nie małe. na drugi dzień było już całkiem fajnie, bo pamiętam jak wykładała się do mizianek przy Bonifacku. Chyba tylko Celinka trochę się obrażała, ale jej zaraz przeszło. W końcu zyskała bratnią duszę do mizianek.

Chyba wszystko zależy od kociaka, jak odważny i ma w nosie towarzystwo prychaczy to da sobie radę.



Bazylia napisał: Tasiemka napisał: Dziewczyny,pewnie wiele z Was było w takiej sytacji... Jak przebiega albo jak powinna przebiegać aklimatyzacja gdy w domu są dwa dorosłe koty...i pojawi się mały kociak???

Hm... u nas było zupełnie bezproblemowo a 3 dorosłe kotuchy były.
Pippi wyszła z kontenerka, ogon do góry, popatrzyła na całe towarzystwo i zaczęła zwiedzać dom. Praktycznie nie pamiętam, żeby któreś mocno prychało. Napewno nie małe. na drugi dzień było już całkiem fajnie, bo pamiętam jak wykładała się do mizianek przy Bonifacku. Chyba tylko Celinka trochę się obrażała, ale jej zaraz przeszło. W końcu zyskała bratnią duszę do mizianek.

Chyba wszystko zależy od kociaka, jak odważny i ma w nosie towarzystwo prychaczy to da sobie radę.

Hubiego się nie obawiam.On kocha wszystkich...ale Niamh...no cóż...ona lubi powiedzieć co myśli ale tak naprawdę to chodzące serducho .

W takim razie nic się nie martw. Najpierw kotek zaprzyjaźni się z Hubim a za kilka dni z Niamh. W końcu to kobieta, może się obrazić Przejdzie jej

tinka juz po sterylizacji.. zwiedza dom, kręci się nam pod nogami. nie jest jeszcze mega chetna na głaski ale dzis rano sama połozyła się łapkami do góry zby jej pomiziać brzusio oj.. wiecej jej w domu.. duuuuuuuzo wiecej..

na froncie lakus- tinka.. mniej warczenia.. nadal nie ma wielkiej przyjaźni ale nie widzę żeby się razem bawiły...

Tasiemka napisał: Dziewczyny,pewnie wiele z Was było w takiej sytacji... Jak przebiega albo jak powinna przebiegać aklimatyzacja gdy w domu są dwa dorosłe koty...i pojawi się mały kociak???

oj coś się święci.

Tasiemka napisał: Bazylia napisał: Tasiemka napisał: Dziewczyny,pewnie wiele z Was było w takiej sytacji... Jak przebiega albo jak powinna przebiegać aklimatyzacja gdy w domu są dwa dorosłe koty...i pojawi się mały kociak???

Hm... u nas było zupełnie bezproblemowo a 3 dorosłe kotuchy były.
Pippi wyszła z kontenerka, ogon do góry, popatrzyła na całe towarzystwo i zaczęła zwiedzać dom. Praktycznie nie pamiętam, żeby któreś mocno prychało. Napewno nie małe. na drugi dzień było już całkiem fajnie, bo pamiętam jak wykładała się do mizianek przy Bonifacku. Chyba tylko Celinka trochę się obrażała, ale jej zaraz przeszło. W końcu zyskała bratnią duszę do mizianek.

Chyba wszystko zależy od kociaka, jak odważny i ma w nosie towarzystwo prychaczy to da sobie radę.

Hubiego się nie obawiam.On kocha wszystkich...ale Niamh...no cóż...ona lubi powiedzieć co myśli ale tak naprawdę to chodzące serducho .

Czyli Hubi będzie zachwycony, a Niamh strzeli focha. Luzik!

Bazylia napisał: W takim razie nic się nie martw. Najpierw kotek zaprzyjaźni się z Hubim a za kilka dni z Niamh. W końcu to kobieta, może się obrazić Przejdzie jej

A co w przypadku jak doszłoby do łapoczynów? Przecież to będzie maluszek? Czy ktoś ma jeszcze doświadczenie z dokoceniem gdy rezydenci są dorośli?

Kociak często wychodzi z hodowli, gdzie ma kontakt z innymi kotami, niż matka, a nawet jeżeli jest to tylko matka, to nauczony jest zachowań ostrzegających. Niamh jakby co, nie rzuci się na maluszka jak na mysz. Pokaże, że ma dać jej spokój, w ostateczności pacnie łapą jak nie będzie docierało. Nie rzuci się na niego i nie zagryzie, więc się nie martw. Jeżeli będą "zagryzianki-przewalanki", to będzie to zabawą

Duży na małego z łapoczynami ??? NIeee...
Może trochę się "poprzewalają", żeby ustalić hierarchię. Ale młody wcale nie musi na to sobie pozwolić - przykład z podwórka - Pippi



U nas były dwie dorosłe dachówki - Florianek i Zahary, kiedy dołączył Piecho i mój pierwszy Rag - Morfeusz - kociątko.

Nie pamiętam najmniejszej nawet agresji miedzy kotami.

Natomiast małe kocie przez kilka dni usiłowało " zastraszyć " pieseczka, ale później już tylko LOVE, LOVE, LOVE.

Tasiemeczko, bądź człowiekiem !!! ZDRADŹ NAM COŚ.

Bazylia napisał: Duży na małego z łapoczynami ??? NIeee...
Może trochę się "poprzewalają", żeby ustalić hierarchię. Ale młody wcale nie musi na to sobie pozwolić - przykład z podwórka - Pippi

Oj tak! Zdarza się I to też jest normalne

Kochane, chciałabym Was spytać o kilka rzeczy odnośnie drugiego kociaka, mianowicie:
- czy koszty utrzymania wzrastają znacznie (dwukrotnie czy mniej)? gdzieś już na forum czytałam o wydatkach miesięcznych na kota, ale nie mogę znaleźć tego wątku. jakie kwoty trzeba przeznaczyć miesięcznie na dwa maluchy?
- czy potrzebna jest większa powierzchnia, czy to nie ma aż takiego wielkiego znaczenia (mam niewielkie dwupokojowe mieszkanie). nie wiem, jak to jest z terytorializmem, nie chcę, aby się dusiły na małej powierzchni.
Niestety teraz z powodu nowej pracy i dodatkowych zajęć bardzo długo nie ma nas w domu i bardzo się martwię o naszego malucha, że musi sam tyle czasu spędzać. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad towarzystwem, tylko nie wiem czy będzie to możliwe ze względów finansowych.

u mnie koszty utrzymania wzrosły podwójnie. Szczepienia, leczenie, jedzenie, żwirek, witaminy. Dwa koty, dwa razy tyle wszystkiego. Natomiast myślę, że jeśli chodzi o przestrzeń, to dla kotków nie jest za mało.



Pomysł dobry. Mały kotek nie powinien być bardzo długo sam, bo "dziczeje" i jest mu smutno.

Wyposażenie już masz, nic nie musisz kupować.

Wydatki zwiększą się na jedzenie, żwirek, no i weta. Ale można je ( te na weta rozłożyć w czasie - myślę np. o szczepieniach)

OLGA napisał: Kochane, chciałabym Was spytać o kilka rzeczy odnośnie drugiego kociaka, mianowicie:
- czy koszty utrzymania wzrastają znacznie (dwukrotnie czy mniej)? gdzieś już na forum czytałam o wydatkach miesięcznych na kota, ale nie mogę znaleźć tego wątku. jakie kwoty trzeba przeznaczyć miesięcznie na dwa maluchy?
- czy potrzebna jest większa powierzchnia, czy to nie ma aż takiego wielkiego znaczenia (mam niewielkie dwupokojowe mieszkanie). nie wiem, jak to jest z terytorializmem, nie chcę, aby się dusiły na małej powierzchni.
Niestety teraz z powodu nowej pracy i dodatkowych zajęć bardzo długo nie ma nas w domu i bardzo się martwię o naszego malucha, że musi sam tyle czasu spędzać. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad towarzystwem, tylko nie wiem czy będzie to możliwe ze względów finansowych.

Mam 42 metry kwadratowe + balkon. Momentami były u mnie 3 dorosłe koty i 7 szalejących małolatów. Teraz 4 dorosłe i 3 maluchy. Nie zauważyłam, żeby im miejsca brakowało, ale u mnie mają dostęp wszędzie i nie ma miejsc zakazanych. Co do kosztów, to powiem Ci jedno - jeżeli karmisz gotową karmą suchą - to koszt na jednego kociaka spada, bo zamawiasz większe opakowania i podobnie przy mokrej gotowej. U mnie na dzień dzisiejszy dwa dorosłe koty nie barfujące i głównie na puszkach Power of Nature i czasami Grau, bo Felixa daję jako przysmak raz na sto lat, to dzienny koszt ok. 10-12 złotych na jedzenie czyli około 372 zł. miesięcznie + żwirek + szczepienia, odrobaczenia, badań kontrolnych + choroba (ale to dzięki bogu Fiona ma skończone 5 lat i była dwa razy lekko chora, a Aramis nigdy oprócz akcji - ciężkie zakłaczenie) U mnie doszły koszty testów wszelakich, ale Ty raczej tego nie potrzebujesz. Nie wyliczę Ci kosztów, bo u Was trochę inne ceny.

Kochani,
swietny watek !!!

Sama zastanawiam sie nad poszerzeniem rodziny...

Bardzo milo czyta sie Wasze historie i mam cicha nadzieje,
ze bedzie ich wiecej

Jezeli w tym watku mozna równiez zadawac pytania,
to mam ich pare

1.Moja kotka ma 3 miesiace,mysle o dokoceniu za pare miesiecy,
po nowym roku,czy mlodszym kotkom jest latwiej sie zaakceptowac?

2.Czy zdazylo Wam sie ,ze kotki mimo czasu jednak sie nioe polubily,gryzly?

3.Czy po przybyciu nowego kotka do domu zmienia sie kontakt starego kotka z opiekunami?
Zastanawiam sie czy Bianka byla by tak samo miziasta i tak samo do nas przywiazana...

A teraz pytanie zupelnie z innej beczki,ale moze akurat uzyskam odpowiedz.

Zastanawiam sie jak to jest z ta alergia na kota
Tyle jest tylu ludz podaje jako powód oddania/sprzedazy kota z powodu alegrii dziecka.
Bardzo mnie nurtuje ten temat.
Czy to prawda czy wymówka?

Z pewnoscia wiekszosc z Was ma dzieci.
Jak reaguja na siersc?

Kasiaczek napisał: 1.Moja kotka ma 3 miesiace,mysle o dokoceniu za pare miesiecy,
po nowym roku,czy mlodszym kotkom jest latwiej sie zaakceptowac?
Czym wcześniej, tym lepiej.

Kasiaczek napisał: 3.Czy po przybyciu nowego kotka do domu zmienia sie kontakt starego kotka z opiekunami?
Zastanawiam sie czy Bianka byla by tak samo miziasta i tak samo do nas przywiazana...
Tak, zmienia się. Rezydent - Bianka - będzie obrażona i nie będzie chciała mizianek. Jak zaakceptuje nowego towarzysza/towarzyszkę, to humor powinien jej wrócić i wszystko będzie jak dawniej.

Kasiaczek napisał: Zastanawiam sie jak to jest z ta alergia na kota
Tyle jest tylu ludz podaje jako powód oddania/sprzedazy kota z powodu alegrii dziecka.
Bardzo mnie nurtuje ten temat.
Czy to prawda czy wymówka?
To prawda, że wiele dzieci ma uczulenie na koty (i inne zwierzęta). Ale takie rzeczy powinno się sprawdzać PRZED zakupem/adopcją kota (i innych zwierząt).

Dziekuję za odpowiedzi. Niestety mój chłopak po rozmowie mówi zdecydowane nie, w sumie nawet nie wiem dlaczego, ale mi brakuje argumentów. To, że Maurycy jest samotny nie wystarcza... W każdym razie nie poddaje się i będę jeszcze próbowała .

Dejikos,

ja niestety nie mam dzieci,tak wiec ciezko mi cokolwiek przewidziec.
Mam jednak nadzieje,ze z taka ewentualna alergia da sie jakos walczyc-
niekoniecznie pozbyciem sie kota...

OLGA,

wg mnie nabycie drugiego kotka to bardzo odpowiedzialna decyzja
i dwie polówki musza byc zgodne co do tego
Mam nadzieje,ze wkrótce dojdziecie do porozumienia.
Daj facetowi czas

Okazuje się, że jeżeli rodzice nie są jakimiś specjalnymi alergikami, a w domu są przynajmniej 2 koty, to jest baaaaaaardzo duża pewność, że dziecko nie będzie miało alergii.

Catyfun napisał: Okazuje się, że jeżeli rodzice nie są jakimiś specjalnymi alergikami, a w domu są przynajmniej 2 koty, to jest baaaaaaardzo duża pewność, że dziecko nie będzie miało alergii.

Gdy bylam dzieckiem,mialam alergie prawie na wszystko,
oprócz ZWIERZAT

Bylo ich w moim domu duzo i na szczescie mnie nie uczulaly,
a tak to wszystko zboza,drzewa,kwiaty,trawy,owoce,mleko,roztocza,itd...

Mój narzeczony nie mial nigdy w domu zwierzecia,a przepraszam mial rybki
Stycznosci ze zwierzetami równiez nie mial.

I mimo tego w wieku 33 lat nie uczulila go nasza Bianka.
Wczesniej mielismy psa,który równiez go nie uczulil.

Nie wiem od czego zalezna jest ta alergia...

Catyfun,podnioslas mnie troszke na duchu

Telepatia u mnie zadziałała



Potwierdzam słowa Catyfun.

Stwierdzono, że dzieci wychowujące się w obecności zwierząt, dużo rzadziej zapadają na alergie.

Jeśli chodzi o zmianę zachowania kociego rezydenta po przybyciu nowego członka rodziny, to wcale nie musi sie obrażać.

Bardzo wiele zależy od charakteru domownika, spokojnej atmosfery w domu i przemyślanego przebiegu powitań.

Młode kotki zwykle szybciej się dogadują, bo łączy je wspólna skłonność do zabawy, ale dorosłe też z czasem się zaakceptują, a niekiedy nawet mocno pokochaja.

Ale przy młodych jest jednak większa pewność.
Moja Fiona nigdy nie zaakceptowała Iśki i teraz ciągłe wojny podjazdowe sa toczone, bo Iśka odpłaca pięknym za nadobne.

Witajcie- mój kot kończy 9 miesięcy i chcemy mu sprawić siostrzyczkę. Jest wykastrowany i ostatno zrobił się bardzo płochliwy. Jak jesteśmy z nim to siedzi przy nas, ale gdy ktoś przychodzi to chowa się do szafki i tyle go widać. Jakoś tak zdziczał ostatnio, nie wiem dlaczego, czy nowy kotek go rozczmycha? Kiciuś jes bardzo rozpieszczony, tulony dużo, czy nowy kotek nie będzie mu przeszkadzał? Elmo jest bardzo spokojny, nie dominuje,zastanawiam się cały czas nad dokoceniem, ale nie chciałabym zasmucić swojego pieszczocha.



Jeśli jesteście zdecydowani, to bardzo polecałabym wizytę w hodowli w celu wybrania spośród rodzeństwa takiej małej "gapci".
Kicia nie może być dominantem, bo mogłaby stłamsić Waszego Elmo.

Mała, spokojna siostrzyczka, taka lalunia do kochania i zabawy napewno mu się spodoba.

Dobrych decyzji życzę i kciuki za całe przedsięwzięcie trzymam.

Elmo napewno będzie szczęśliwy jak dołączy do niego siostrzyczka

Choc jestem fanka kocich stadek trzeba powiedzieć, że nie dla każdego kota towarzystwo jest dobre. Są też koty, które w towarzystwie się nie odnajdą. Nowy kot może Elmo nie tyle rozruszać, co przytłoczyć. Jeśli Elmo jest taki wycofany, trzeba tą decyzję mocno przemyśleć, żeby kociaków nie skrzywdzić pochopną próbą. I tak jak pisała Kocia Mama, należy bardzo starannie wybrać nowego kociaka, nie może być dominujący.

Dzięki, już mamy taką jedną gwiazdkę upatrzoną, tylko na razie ma 5 tygodni, więc trudno coś mowić o jej charakterze. Ines, a czemu kot tak się wycofał? Nigdy nie był za bardzo przebojowy i nawet w hodowli siedział cichutko, ale czy ta izolacja to nie wynik tego, że jest sam? Czasami zostaje 6 -7 godzin w domu sam, ale wówczas śpi, bo jak wracamy to ledwo oczy otwiera, więc raczej mu nie nudno. Dla mnie to jest 3. synkiem prawie, więc chciałabym, żeby było mu jak najlepiej. Szkoda że nie umie mówić, to sam by powiedział. Jak czytam o dokoceniach to raczej większość ma pożytek z kumpla, ale kto wie, co chce takie kocię, może woli być jedynakiem. Czy kotki zawsze się razem bawią, czy każdy żyje swoim życiem?

nebline napisał: Czy kotki zawsze się razem bawią, czy każdy żyje swoim życiem? Z kotami to trochę jak i z ludźmi. Nawet jeśli mieszkają razem to potrzebują też prywatności ,chwili samotności. Nie spędzają 24h na wspólnej zabawie. Mój Milan -rezydent ,gdy chce spokoju , wspina się po drabince na łóżko piętrowe ( tam maluchy wejść nie potrafią) Najczęściej jednak śpią wszyscy na drapaku, czasami w jednej rozecie a czasami każde na swojej półce. Evanek np. przedkłada nad kocie towarzystwo leżenie na człowieku . Czasami bawią się we trójką czyt. leją bo na tym zabawa polega, czasami jedno odpuszcza ( chyba zależy to od humoru) > Z nami bawią się tylko maluchy , Milan nie zniża się do ganiania za wędką Czasami tylko skusi się na laserek ( od święta) . Totalna komitywa powstaje zawsze gdy ktoś przekracza próg kuchni ,wtedy cała trójka żebrze jednym głosem. Milan siada na blacie pod półką z puszkami i głośno "woła" wskazując na szafką a maluchy razem siadają przed szafką z miskami i "paczą"- zgrany "Tercet Żebrzący" Milan mimo dwójki rodzeństwa zawsze znajdzie mnie na osobności i wywala brzusio do miziania. Kilka pierwszych tyg. (2-3) był trochę zdezorientowany i mniej "uczuciowy" , może trochę zafascynowany szkrabami. Po tym czasie wszystko wróciło do normy. Evanek tylko czeka aby dosłownie paść na ludziu a Selenka przychodzi tylko czasami ale za to z gracją układa się na człowieku, Milan zawsze kładzie się obok .Każde też lubi inne pieszczoty i przytulanki . Każdy kot jest indywidualny i każdy inaczej reaguje. Tak i każde dokocenie przebiega inaczej ale wydaje mi się ,że tak dużo dokoceń przebiega pomyślnie bo kot jednak lubi towarzystwo kocie . Nawet jeśli trochę się boczy

Butterfly - czytając takie odpowiedzi aż chce się mieć więcej, mój musi być ululany do snu codziennie, jak dzidzia mała, miauczy, aż go pokołyszę i dopiero kładę go spać, śpi też jak dzidzia, cały czas myślę nad tym co zrobić.

nebline napisał: Dzięki, już mamy taką jedną gwiazdkę upatrzoną, tylko na razie ma 5 tygodni, więc trudno coś mowić o jej charakterze. Ines, a czemu kot tak się wycofał? Nigdy nie był za bardzo przebojowy i nawet w hodowli siedział cichutko, ale czy ta izolacja to nie wynik tego, że jest sam? Czasami zostaje 6 -7 godzin w domu sam, ale wówczas śpi, bo jak wracamy to ledwo oczy otwiera, więc raczej mu nie nudno. Dla mnie to jest 3. synkiem prawie, więc chciałabym, żeby było mu jak najlepiej. Szkoda że nie umie mówić, to sam by powiedział. Jak czytam o dokoceniach to raczej większość ma pożytek z kumpla, ale kto wie, co chce takie kocię, może woli być jedynakiem. Czy kotki zawsze się razem bawią, czy każdy żyje swoim życiem?

Ja Ci niestety nie powiem czemu jest taki wycofany ale może rzeczywiście przez to, że tak dużo jest sam w domu.

nebline napisał: Butterfly - czytając takie odpowiedzi aż chce się mieć więcej, mój musi być ululany do snu codziennie, jak dzidzia mała, miauczy, aż go pokołyszę i dopiero kładę go spać, śpi też jak dzidzia, cały czas myślę nad tym co zrobić. Tą najważniejszą decyzję musisz podjąć sama. My będziemy Cię dopingować i w razie potrzeby służyć radą

Cieszę się,że znalazłam ten temat. Przed nami dokocenie o 13 tyg Nevke. Misia,moja starsza Neva ma obecnie 10miesięcy. Mam nadzieję,że się pokochają.
dnia Pon 10:06, 26 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
Jestem świeżo po dokoceniu :-)

Mój Coffee ma już 4 lata i bardzo bałam się czy nowy domownik będzie dla niego dobrym kompanem czy raczej utrapieniem. Wspólnie z mężem podjęliśmy jednak decyzję, że poszukamy odpowiedniego kotka.

Wybraliśmy z pomocą hodowcy 3-miesięczną koteczkę, najspokojniejszą z miotu, taką gapę (mimo, że to akurat nie ragdoll ;-) ).

Pierwszą noc kotki były odseparowane. Coffee dostał kocyk małej, który dokładnie obwąchał, ale nie było żadnych oznak agresji. W planach mieliśmy separację kotów przez kilka dni, ale Coffee zachowywał się tak spokojnie, że postanowiliśmy zaryzykować i rano kotki pierwszy raz się spotkały. Najpierw Jamaica była zamknięta w transporterze i się obwąchały, ale też wszystko było na spokojnie. Zdecydowaliśmy się więc pozwolić im się zapoznać już bez barier. Skończyło się tak, że już pierwszego dnia bawiły się razem i jadły obok siebie, a nawet z jednej miski. Po kilku dniach Coffee zaczął Jamaicę też lizać i czasem razem śpią.

Zachowanie Coffee w stosunku do nas właściwie się nie zmieniło. Może przez pierwsze dni był tak zafascynowany kotką, że na nikogo innego nie zwracał uwagi, ale teraz już jest tak jak zawsze.

Razem z mężem jesteśmy zgodni, że dokocenie wyszło naszej rodzinie, a zwłaszcza Coffee na dobre. Ma teraz większy apetyt, znacznie więcej się rusza biegając z Jamaicą po mieszkaniu i chętniej ćwiczy ze mną sztuczki (próbuję nauczyć czegoś małą, ale Coffee zawsze wtedy przychodzi i za pierwszym razem wykonuje komendę :-P )

Sądzę jednak, że dokocenie okazało się sukcesem głównie dlatego, że nowego kociaka wybieraliśmy pod charakter naszego Coffee. Mam wrażenie, że bardziej dominujący kociak przytłoczyłby Coffee. A tak, Jamaica jest taka malutka, kochaniutka i głupiutka, że Coffee musiał wejść w rolę starszego brata, który nadaje się do zabawy, ale też pokaże co wypada a co nie :-P

Alana, gratuluję spokojnego dokocenia! Super, że przebieglo tak bez problemowo

ediy: widzę, że spóźniona jestem że hoho idę czytać Waszą historię
dnia Wto 13:41, 27 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
ja tez jestem na etapie podjęcia decyzji o dokoceniu. Zgoda na drugiego kota jest tylko mam dylemat czy Casi zaakceptuje drugiego kota. Jak poznac, że czy kot potrzebuje towarzysza ? ;/

ragdolle to rasa bardzo przyjazna dla innych zwierzat, wiec duzych klopotow nie powinno byc. Czy 2 to tez mialby byc rag czy cos innego?

tak, kotka bo tylko na druga kotke mąż się zgodził

Moi drodzy,
Od niecałej godziny mam w domu upragnionego ragdollka, a raczej ragdollkę Przeczytałam oczywiście wcześniej wszystko co znalazłam na temat dokocenia i jak tylko weszłam z Bezą do mieszkania od razu skierowałam się do osobnego pokoju. Tymczasowo ma tu swoją kuwetę, transporterek z kocykiem i miseczki. mój obecny rezydent, 3letni kastrat (nierasowy) był niezmiernie zainteresowany sytuacją... Strasznie się boję, że nie zaakceptuje małej ( w sumie nie takiej do końca małej, obecnie kończy 7 miesiąc). Siedzę aktualnie z Bezą w pokoju, a Nuś pod drzwiami węszy i pomiaukuje. Chwilkę wcześniej skorzystałam z sytuacji, że Beza leżała tyłem do drzwi i uchyliłam je dosłownie na szerokośc 5mm. Rezydent powęszył i chyba dojstrzegł, że oto w pokoju leży jakiś kot.... I zaczął warczeć! szybko zareagowałam i zamknęłam tą szparkę tak że malutka się nie zorientowała nawet , że coś takiego miało miejsce. Ale strasznie mnie to martwi, bo czytając Wasze dokocenia to większość była wzorcowa i teraz też się zastanawiam, mam spać w pokoju gdzie jest "nowa", czy tam gdzie zwykle, a gdzie będzie obecny rezydent ?

Tam, gdzie rezydent,.jeśli tak było do tej pory. W jego odczuciu pojawienie się przybysza nie może nic zmienić, jeśli chodzi o jego pozycję, kontakt z Tobą itp.

Śpij z rezydentem. Jak będziesz spała z nowym przybyszem, to rezydent może pomyśleć, że nowy kot Ciebie mu odbiera, a to do niczego dobrego nie prowadzi.

Dziękuję, tak podskórnie czułam, że powinnam spać tam gdzie zwykle, może mała poradzi sobie sama przez jedną noc



Spokojnie, będzie dobrze tylko powoli.

Na razie staraj się dużo przebywać z rezydentem, a do małej wpadaj i jednocześnie staraj się przenosić zapachy od jednego do drugiego.
Możesz na rękach, ręczniczkach szczoteczkach. Pocieraj poliki kotków i potem głaszcz kolejnego. Niech się oswoją nawzajem ze swoimi zapachami.

Później zapoznanie w kontenerach - raz jedno, raz drugie zamknięte. Przemawiaj cicho i spokojnie. Przy dużej agresji przerwij spotkanie i odczekaj dzień lub dwa. Sama zobaczysz kiedy możesz je wypuścić.

Nie denerwuj się. Twój rezydent był zaskoczony kimś nowym, więc zawarczał - wiele kotów tak robi nawet ze strachu. To wcale nie musi oznaczać specjalnej agresji.

Wszystko będzie dobrze, tylko spokojnie to rozegraj. Najważniejsze są pierwsze chwile zapoznania.

A może Twoje koty Cię zaskoczą i bedzie super.

Kciuki za to

Gratulacje i kciuki za przyjaźń kocio-kocią .
Mam nadzieję, że nocka minęła spokojnie ....bez wielkich syków i warków

Noc była spokojna, pewnie dlatego, że kociaki były odseparowane Zrobiłam dzisiaj chwilową zamianę miejsc - mała pozwiedzała resztę mieszkania, a rezydent obwąchiwał w tym czasie tymczasowy pokój nowej Ciężko mi już utrzymać małą w pokoju, bo pcha się do wyjścia, ale Nuś chyba jeszcze nie jest na to gotów, jak ją zobaczył przez szparkę w drzwiach to zaczął syczek i warczeć. A Akasza nie okzauje niechęci, jedynie się przygląda (dopiero po syczeniu się wycofała od szpary drzwiowej i zajęła się sobą) chciałam się przywitać w wątku powitań, ale nie udało mi się zdjęcia wstawić, jak doczytam jak to zrobić to przedstawię Wam moje małe cudo

Chciałabym dodać parę informacji, głównie z książek, które czytałam przed dokoceniem Wilmy, i z których sama korzystałam, może się komuś przydadzą

Jestem jak najbardziej za separacją kotów. Ragdolle i owszem - łagodne, ale moja rezydentka ostro walczyła o terytorium. Dlatego pierwsze dni były separacją. Na początku dobrze jest potrzeć wibrysy rezydenta skarpetką i wrzucić nowemu kotu do pokoju, to samo zrobić z feromonami nowego kota. Posłania też ok, ale ponoć feromony z wibrysów są przyjazne i "zapraszające" do kontaktu.

Należy pamiętać aby nie głaskać rezydenta zaraz po pogłaskaniu nowego kota! Koniecznie umyć ręce - inaczej jest to duża zniewaga dla rezydenta, gdyż należy pamiętać, że koty bardzo silnie odczuwają zapachy i na nie reagują. To może wzbudzić agresję.

Wiadomo, że rezydent będzie warował pod drzwiami. Jeśli będzie przejaw agresji, dobrze jest spróbować odwrócić jego uwagę jakąś zabawą.

Po paru dniach jak nowy już oswoi się z pokojem, w którym przebywa zamykamy rezydenta w innym pokoju i pozwalamy nowemu poszerzać przestrzeń życiową wychodząc z dotychczasowej strefy komfortu, jednocześnie pozostawiając swój zapach. Po takiej przechadzce zamykamy nowego, otwieramy rezydenta. I tak parę kolejnych dni.

Kiedy rezydent już tak bardzo nie interesuje się drzwiami do pokoju, w którym jest nowy kot można pod nadzorem ich zapoznać. Ważne jest by nowy kot miał gdzie uciec, gdzie rezydent nie będzie mógł łatwo go złapać. Jeśli to jest stosunkowo młody, mały gabarytowo kot to można ustawić kartoniki z wyciętą dziurą na tyle dużą by młody się zmieścił i na tyle małą by rezydent swojego doopska nie wcisnął

Bardzo, ale to bardzo ważna informacja: do momentu, aż nie zacznie się lać krew NIE INGERUJEMY! w ustalanie hierarchii !!! To najgorsze co można zrobić. Nawet jeśli będziemy bronić nowego, a karcić rezydenta i po dwóch tygodniach będzie nam się wydawało, że się jakoś dogadały, może się okazać, że to tylko akceptacja, która zrodzi frustrację i problemy w stadzie w późniejszym czasie. Dlatego trzeba pozwolić kotom załatwić to po kociemu!

Wiem, co mówię, bo u mnie był dramat, 1000 razy dziennie miałam ochotę ingerować, wisiałam całymi dniami na telefonie by dziewczyny mnie od tego powstrzymały i w końcu koty dogadały się

Ponoć z małymi całkiem kociakami sytuacja jest nieco inna - dorosłe koty nie traktują młodego jako intruza, rywala, tylko bardziej po rodzicielsku, sam maluch może całkiem dobrze czuć się w nowym otoczeniu i nie reagować na prychania dorosłego. Wówczas można zastosować krótką izolację i szybkie zapoznanie.

Polecam też felliway do kontaktu na parę dni przed planowanym dokoceniem, ale mała uwaga: nie sprawdza się latem, gdy są okna pootwierane - wiadomo.

I trzeba mieć świadomość, że dokocenie nie zawsze kończy się wielką miłością. Częściej jest to lubienie, a może być po prostu tolerowanie siebie nawzajem.

Dodam jeszcze, że - szczególnie kiedy dokacamy stosunkowo młodego kociaka - to po uzyskaniu przez niego pełnej dojrzałości (po ok. 1-2 latach) może dojść do ponownego ustalania pozycji w stadzie. Podobnie ma się rzecz z rodzeństwem. Niby od maleńkiego są razem, bawią się, jest wielka miłość i po jakimś czasie zgrzyty. Może to być właśnie oznaką dojrzewania jednego z nich (albo obu) i ustalania między nimi hierarchii.

Tyle z mojej nabytej wiedzy, ale to tylko podpowiedzi, bo przecież każdy przypadek inny życzę powodzenia wszystkim dokacającym

Ja nie jestem przekonana do zamykania i wymiany zapachów. U mnie by się to nie sprawdziło. Aurelka pewnie by nawet nie skumała, że w domu jest inny kot (ja non stop przynoszę na sobie zapachy nie tylko feromonów ale i przeróżnych wydzielin psów i kotów z kliniki). Tula na pewno zorientowałaby się od razu i to byłby dla niej ogromny stres - świadomość, że w jej domu jest obcy kot, a ona nawet nie może go zobaczyć. Czułaby się zagrożona. Nie widzę też fizycznej możliwości by być w dwóch miejscach na raz - jeśli nowy domownik byłby zestresowany i potrzebowałby spokoju to ok. Ale jeśli byłby to towarzyski kociak, który tęskniłby za ciepłem człowieka, to już gorzej. Spędzając czas z nim, odbierałabym go rezydentkom, a im by się to na pewno nie spodobało.

Absolutnie nie neguję tej metody. W wielu przypadkach się sprawdza. Ale nie we wszystkich jest właściwa.

Ines, oczywiście - zgadzam się z Tobą, nie w każdym przypadku, Twoje koty przyzwyczajone są do zapachów, to co innego. Podobnie jak rezydenci osób prowadzących Domy Tymczasowe, itp. Zresztą, tak sobie myślę, że ja mam doświadczenia wielu osób, które dokacały raczej bezdomniaczki, w różnym wieku, a tutaj zazwyczaj są to kociaki socjalizowane, z hodowli, młode pierdaki więc sytuacja zapewne jest zupełnie inna

Napisałaś, że "jeśli nowy domownik byłby zestresowany i potrzebowałby spokoju to ok." i to mi własnie uzmysłowiło tą różnicę moje znajome, właśnie były przejęte tym, że nowy potrzebował kilku dni na aklimatyzację. Mój Blunio dwa dni chował się za szafą. Nie kuwetował, nie jadł. Bawiłam się z nim, oczywiście, bo to jest budowanie więzi między kotem a ludziem, ale ciężko było. Nie wyobrażałam sobie nie izolować go.

Ale tak jak piszesz, nie zawsze się to sprawdza i naprawdę - nie jestem ekspertką tylko napisałam to, co wyczytałam z książek Jednak osobiście i tak wydaje mi się, że większość osób dokacających po raz pierwszy po prostu nie może się doczekać spotkania kotów i wyobraża sobie, że od razu będzie wielka miłość i zabawa. Szczególnie, że tak długo się czeka na kota.

Niestety, to nigdy nie jest takie biało - czarne z tymi naszymi kociambrami
dnia Wto 20:55, 10 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
No właśnie my jesteśmy po pierwszej nocy Dragona -rezydenta i Lili nowego nabytku. Koty są w równym wieku ale widać ze Dragon nie może przełknąć nowej kocinki w domu. Zostawiamy ich samych ale przy głębszej akcji jednak reagujemy. Lila jest spokojna - u hodowcy było 14 kotów więc ona przyzwyczajona do obecności innych futerek. Dragon odwykł i czuje się zagrożony. Próbuje ją zdominować ale jak zdominować tak uległego kota?



Pod czujnym okiem Pani w środku nocy...
dnia Nie 13:40, 04 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Jeszcze zależy co to znaczy przy głębszej akcji? Czasami kocie przepychanki nam mogą wydawać się brutalne, a im do walki jeszcze daleko. U mnie też były zapasy, futro latało, Tosia buczała i syczała (a potem znowu za nim biegała:-P), ale ja nie wchodziłam między nich. Też uważam, że dopóki nie ma jawnej agresji (a to naprawdę widać jak już koty są wsciekłe), to nie ingerować. W końcu się dogadają.
Co do tego separowania u mnie to w ogóle nie było możliwe, totalnie niewykonalne, nowy kot musiałby mieszkać w łazience, dramat:/ Poza tym jakieś to dla mnie dziwne się wydaje, czy w normalnym życiu dzikie koty się chowają przed sobą dwa dni i wąchają pod drzwiami? No nie, wchodzi kot na terytorium innego kota...i dogadują się...Lepiej lub gorzej, najwyżej jeden drugiego pogoni:-P Rezydent i tak czuje drugiego kota w domu i moim zdaniem dostaje fizia, że go czuje, a nie może go zobaczyć. No nie wiem, nie jestem znawcą, więc nie będę mówić, że to zły sposób, ale mnie jakoś nie przekonuje. Może faktycznie przy bardziej wrażliwych na nowe kotach...

Dziś poranek dość bojowy, natomiast noc spokojna
Po pewnej "dyskusji" rezydenta z "kocią mamą" (córką) o 2 w nocy, kocurek postanowił położyć się koło Lili na parapecie i spały do rana.
Rano zaczęły się cyrki... gonienie, wywrotki, syczenie, i "pacanie". Postarałyśmy się w miarę ukoić kotki i córce, która została sama z kotami, udało się spać do 9 30 co uznałyśmy za sukces. Później co było jeszcze większym sukcesem Dragon "pozwolił" Lili zjeść trochę mokrej i suchej karmy bez zaczepiania. Jednak nie trwało to długo i odsunął małą od miski.

Chwilowy rozejm został zakończony dość dramatycznie Lila spała w pudełku i Dragon do niej wpadł i zaczęły się kotłować. Biedna mała nie miała gdzie uciekać, więc córka musiała zainterweniować w rozsyczane koty. Chwilę później o tak słodko razem wyglądały z pudełka:


Niestety porozumienia nadal brak.Dragon jest czasem bardzo agresywny:snakeman: . Trochę tracę cierpliwość. Bywa, że liżą się wzajemnie, ale to ułamki chwil- częściej Dragon drze futro. NO, Lila też już pacła Dragona. Tydzień minął...porozumienia nie ma...

Ze spokojem, tydzień to jeszcze dość mało czasu. Jak sie nie gryza i wściekłe nie zaczepiają to w końcu wypracują jakiś kompromis. Nasze za razem ponad rok i dalej sie zdarza fuczec, prychac na siebie. Raz śpią razem, pózniej osobno, raz sie liżą nawzajem pózniej gonia.
Najgorsze co może być to ich rozdzielanie, jak widzisz ze atmosfera sie zagęszcza to wyciągnij jakaś zabawkę i zacznij sie bawić- powinno pomoc i rozładować atmosferę.

Też jestem teraz na etapie zapoznawania dwóch chłopców ze sobą. Rezydent ma już prawie 1,5 roku, młodziak dopiero niecałe 6 miesięcy.
Czytałam ten wątek, zastanawiałam się jak do tego podejść no i moje wrażenia, po upływie 5 dni:
Gustawa adoptowałam na przełomie września i października. Gustaw od początku, po wcześniejszych obserwacjach wnosząc, potrzebował towarzystwa innego zwierzaka. Niestety na psa nie mogłam sobie pozwolić ze względu na prowadzony tryb życia, dlatego wybór padł na drugiego kotka, z tej samej hodowli (Dorwil).
6.01 przywiozłam z Łodzi kocurka i postawiłam transporter w łazience, przy kuwecie, żeby od razu wiedział gdzie, co i jak ... Zanim otworzyłam transporter, pozwoliłam się kocurkom powąchać przez kratki, żeby uniknąć nagłego zetknięcia się kotów, gdzie jeden jest dwa razy większy od drugiego.
Czesio zaczął kręcić się po mieszkaniu, Gutek chodził za nim krok w krok i go obwąchiwał. Nagle jednak doszło do pierwszego spięcia - futro latało dookoła chłopaków, a że się wystraszyłam, to szybko rozdzieliłam ich, ani jednego, ani drugiego przy tym nie biorąc na ręce.
Od tamtej pory, Czesio gdy tylko widzi, że Gutek za nim idzie, zaczyna warczeć na niego.
Postanowiłam, że postąpię tak jak wyżej w tym wątku opisano i rozdzielę chłopaków. Czesio został zamknięty w mojej sypialni, Gustaw miał do dyspozycji całe mieszkanie. Czesio dostał własny drapak, miski z jedzeniem i wodą no i oczywiście kuwetę.
Na drugi dzień, gdy tylko się obudziłam, wstałam i otworzyłam drzwi - Gustaw siedział pod nimi, dlatego postanowiłam wpuścić go do pokoju i nadzorować kolejne spotkanie. Czesio oczywiście warczał na Gutka, jednak starszy brat wykazał się zrozumieniem i trzyma odpowiedni dystans. Konsekwentnie rozdzielam chłopaków na noc bądź podczas mojej nieobecności w domu, jednak jak tylko jestem w mieszkaniu, od razu pozwalam im wspólnie przebywać, jednak pod ścisłym nadzorem
Po dwóch dniach, chłopacy spali już obok siebie, jednak drugi raz tego widoku jeszcze nie uświadczyłam
Zachęcam kotki do wspólnej zabawy, oczywiście nie prowokując zbyt wielkiego podniecenia ani u jednego, ani u drugiego kocurka, co przynosi naprawdę dobre efekty. Bo przecież wiemy, że nic nie łączy tak, jak wspólny wróg (nawet jeśli tym wrogiem jest kawałek sznurka, czy dzwoniące piórka ).
Aktualnie siedzę w salonie, Czesio leży tuż pod moją prawą ręką, Gustaw siedzi na swojej ulubionej półce drapaka, która jest na wysokości 1,80cm i obydwa koty śpią w najlepsze, nie zwracając na siebie uwagi.
Na noc w dalszym ciągu zamykam je w osobności, bo Gutek lubi zabawę w "raz dwa trzy - babajaga patrzy", a małemu nie za bardzo się to podoba, gdy to 6,5kg kocur jest tą babą jagą
Uzbroiłam się w cierpliwość i widzę postępy, jednak wiem, że gdy Czesio nabierze więcej masy, Gustaw nabierze wobec niego więcej respektu.

Dodam jeszcze, że gdy widzę, że Czesio się na przykład myje i nie widzi Gutka, a Gustaw czai się na niego bądź podgryza łapę młodszemu bratu, pozwalam sobie łapać Gutka za skórę na karku, wtedy truchleje i pokornieje. Robię to z troski o młodszego, bo Gutek może mu niechcący zrobić krzywdę, skacząc na tak małe ciałko jak na równego sobie. Objawów zazdrości nie zauważyłam.

Mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą Tobie ze spokojem i cierpliwością podejść do swoich kotków Niestety, też chciałabym, by moje kocurki od razu się pokochały, jednak wiem, że przede mną jeszcze minimum tydzień, dwa ciężkiej i cierpliwej pracy nad chłopakami

Tak czy inaczej - jestem z Tobą!
dnia Pon 2:45, 12 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Mam pytanko..
Będę jechać na święta wielkanocne ze swoją kicią do rodziców. Rodzice mają kocurka, rudzielec, dachowiec. Kot jest niezbyt towarzyski.. Byłam już z moją u rodziców na dłużej. Nie wynikły między nimi żadne konflikty. Na początku Donna i tak była u mnie w pokoju, więc nie mieli stałego kontaktu. Potem postanowiłam ich sobie przedstawić.. Moja była w transporterze i kot ją sprychał, ale bez żadnej afery. Później trochę spacerowała po domu. Kot raczej jej unikał, mimo iż Donna chciała za nim krok w krok chodzić. Prychnął na nią kilka razy i usuwał się gdzieś dalej. Kiedy prychnął, dawała mu na jakiś czas spokój.
Potem wydawało się, że będzie wszystko w porządku. Koty zaczęły obwąchiwać się po pyszczkach i kiedy poczuły zapach jedzenia, w przypływie podniecenia ocierały się o siebie. Jednak w pewnym momencie Donna złapała jakąś fazę. Kiedy wąchają się po pyszczkach nie ma żadnego problemu, ale kiedy tylko kot chce obwąchać jej pupkę, ona panikuje, prycha, miauczy.
Nie było między nimi żadnego spięcia, bo ciągle miałam koty na oku, więc nie wiem czemu tak nagle. Pan Kot nie lubi tylko, kiedy ona próbuje położyć się na jego kocyku.. poza tym nie ma problemu.
Czy mogę im jakoś pomóc? Wiem, że w tak krótkim czasie nie zaprzyjaźnią się, ale martwi mnie nagła zmiana postawy Donny. Wcześniej raczej trzymały dystans od siebie i to Donna była bardziej towarzyska, Pan Kot (swoją drogą mój tata ma wyobraźnię do imion haha) jej unikał, a ona lgnęła do niego. Teraz to Donna na niego prycha.
Dodam, że oba kotki są wysterylizowane, a dom moich rodziców duży, do tego Pan Kot ma do dyspozycji cały ogród (Donny nie wypuszczam).
Nie chciałabym jej zostawiać ze znajomym, kiedy będę jechać do rodziców.. Zauważyłam, że ona lubi podróżować i w tym akurat nie ma problemu.

W wątku Noele poruszyłam temat zapasów kotów, widzę że macie podobne podejście do mnie, że póki to nie jest jakieś agresywne to niech się zapaszą, ale na innym forum zostałam ostro skrytykowana przez hodowczynię i behawiorystkę, że pozwalam kotom na zapasy. Wklejam tekst z jej strony o kocich zapasach, przedstawiony całkowicie inny punkt widzenia, co o tym myślicie??

"(...)Na gryzienie nie wolno pozwalać. To jest zabawne jedynie dla gryzącego. Dorosłe koty się nie bawią, nie w takim znaczeniu, o jakim myślimy, jedyna zabawa, jaką znają koty, to ta w polowanie i upolowanie. To na pewno jest zabawne, ale jedynie dla polującego. Wiem, że ze swoimi poradami w tym względzie jestem tu w mniejszości, , wiem, że pokutuje mit o docieraniu się kotów i "ustalaniu hierarchii", ale jak sama nazwa mówi, jest to mit. I nie piszę tego z pozycji hodowcy nie zgadzającym się z innymi hodowcami, tylko z pozycji behawiorysty. O zabawie dorosłych kotów możemy mówić, dopóki nie dochodzi między nimi do kontaktu fizycznego. To znaczy jeden goni, goniony, gdy już się przestraszy, że może to jednak nie na niby, zatrzymuje się i odwraca - jeśli goniący również się zatrzyma, jest dobrze, niekiedy koty zamienią się rolami, pogonią w drugą stronę, i znów na taki sam znak zatrzymają - to jest w porządku. Gryzienie, szczególnie po łapach, nie jest już, niestety, żadną zabawą. W każdym razie nie dla gryzionego. I nie ma tu znaczenia, że "krew się nie leje". To już JEST agresja.

Jeszcze raz powtórzę, że kot bawi się jedynie w polowanie. To znaczy że zabawa jest, dopóki któryś z nich zgadza się być ofiarą. W pewnym momencie ofiara mówi "Stop", jeśli "drapieżnik" tego nie słucha, mamy bójkę. Zazwyczaj niestety, nie słucha, tak jest nakręcony świetną, jak dla niego, zabawą. Każda ganianka to potencjalna bójka, o ile jej nie kontrolujemy. Chyba, że mamy szczęście, i oba koty nie nakręcają się za bardzo. Niestety, to rzadkość, i nie jest to nic złego, to po prostu kocia natura. Są koty uważne, które szanują swoje granice, i nigdy się nie nakręcają na tyle, żeby się nie zatrzymać, gdy goniony się zatrzyma, ale to rzadkie przypadki. Takim rozwiązaniom możemy pomóc, organizując odpowiednio otoczenie, czyli jeśli goniony może gdzieś wskoczyć, schować się, itp, to często naturalnie "wygasza" pościg. Lepsze są półeczki od budek, bo po wskoczeniu do takiej kryjówki przez gonionego może się okazać, że polujący una to za świetny obrót zabawy, można teraz zapolować "przez dziurę", co dla zablokowanego kota jest ogromnym stresem.

Nie wiem naprawdę, jak to jeszcze dokładniej wyjaśnić, wydaje mi się zawsze, że robię to klarownie, robiłam to już mnóstwo razy. To jak zabawa w berka, jeśli dobiegniemy do czegoś tam i krzyczymy "Zamawiam!", goniący ma nas puścić. Wyobraźcie sobie, że tego nie robi. Co czujecie i jak się zachowujecie? Dla większości kotów polowanie jest tak fajne, że nie słyszą tego "Zamawiam". Jeśli "wybiegamy" je z zabawką, oczywiście jest dobrze, bo instynkt "mordowania" jest zaspokojony. Wybawiamy, po solidnym wybawieniu karmimy, i... mamy szansę nawet na chwilę czułości w postaci wzajemnego wylizywania się, bo po jedzeniu jest mycie. To są te chwile bliskości, na które koty sobie pozwalają, jak przyjście do nas na mizianki, jedne na więcej, inne na mniej.

Na wspólnym terenie na stałe mam 7 kotów (Fado z przyczyn oczywistych nie jest razem z kotkami, Clara z przyczyn różnych też nie, ona nie potrafi żyć blisko innych kotów), i nie ma między nimi zabaw z kontaktem, poza kociętami, ale one muszą się jakoś nauczyć, że ugryzienie boli, że jak ktoś piszczy, to trzeba go puścić, itp,. i kocięta nie boją się, że coś im się stanie. Ale nawet kociętom nie pozwalam na zbyt długie zapasy, i jeśli widzę, że ktoś bardzo, ale to bardzo chce mordować, biorę wędkę, i go wybawiam. Przy okazji też cała resztę, bo kocięta, w przeciwieństwie do dorosłych kotów, nie ustępują sobie w pogoni za piórkami <lol> Koty dorosłe ganiają się u mnie często po półkach, ale nie dopuszczam do kontaktu. Teraz już nawet nie muszę tego pilnować, bo nie nabrali złych nawyków. Gdy tylko słyszę ganiankę, jestem przygotowana, wędki na długich drucikach mam zawsze pod ręką, i gdy zobaczę błysk mordu w czyichś oczach, natychmiast przekierowuję jego uwagę na zabawkę, i wybawiam do utraty tchu. Koty uczą się tak szybko, że nawet, gdy nie mogę natychmiast wziąć zabawki, a widzę, że krew w żyłach ruszyła, wystarczy, że zawołam mię kota, i jest "zastopowany", co daje obojgu chwilę oddechu i opamiętania. Nie wiem, co to futro na podłodze, a koty nie mijają się, stale kontrolując nawzajem swoje ruchy. No może z wyjątkiem układu Gatta-Borgia, one są stałe w uczuciach, ale w tej chwili mają tyle ścieżek, na których się nie mijają, że spojrzenia spode łba trafiają się bardzo rzadko. I na spojrzeniach się kończy Wzięcie drugiego kota nie zwalnia nas z obowiązku zabawy, w przeciwieństwie do udzielanych na forum beztrosko rad, że drugi kot rozwiąże problem nudy tego pierwszego; wręcz przeciwnie, tym bardziej musimy im ją zapewnić, żeby nie bawiły się swoim kosztem. Niestety, wiele osób nie widzi tego kosztu, wydaje im się, że skoro nie leje się krew to jest OK. W jakimś wątku przelotnie przeczytałam o tym, jak dwa koty wypychały się z rozety, jeden wypadł, wyładował się na trzecim, i towarzyszyło temu rozbawienie piszącego. Nie widziałam w tym nić zabawnego, wręcz przeciwnie, to prosta droga do odwiedzenia za jakiś czas wątku "Nagła i niespodziewana zmiana stosunków między kotami". W przypadku ogromnej większość tam piszących zmiana nie jest ani nagła, ani niespodziewana, jest jedynie eskalacją tego, co oglądali na co dzień, ale przecież krew się nie lała. Prawda jest taka, że jak już się leje, to na ogół mamy pozamiatane. Szansę na zmianę mamy dopóki do tego nie dopuścimy. Bo nawet, jeśli się nigdy nie poleje, bardzo trudno jest nam potem dostrzec związek pomiędzy kotem żyjącym w stałym napięciu, czy ten drugi mnie zaraz zaczepi, czy dziś da mi spokój, a jego różnymi, nawracającymi, trudnymi do wytłumaczenia problemami zdrowotnymi."

To Pani Szadurska prawda? Bardzo ją lubię i szanuję i z wieloma jej poglądami się zgadzam, ale niestety nie z tym

Tak:-) Jest bardzo mądra i ma dużą wiedzę, to co pisze ma w sumie sens. Ale jak zaczęłam dyskusję, że moje koty nie wyglądają na nieszczęśliwe, ani że się nienawidzą to i tak zostałam zbesztana, że na pewno tego nie widzę. Więc mam mętlik w głowie, mogą się bez opamiętania kotłować czy nie? Jak je rozdzielam to też nie tak, że wchodzę i biorę Timona na ręce...ja po prostu wchodzę, a on sam ucieka:-P
Czyli uważasz Ines, że nawet jak Tami krzyczy na Timona to ja nie powinnam się w ogóle wtrącać? Potem za nim chodzi i się o niego ociera, więc raczej go nie nienawidzi za to;-)

Przy rozdzielaniu kotów bałabym się jednego - że zaczną dostrzegać czyją stronę trzymam, komu pomagam i kogo bronię, co prowadziłoby do ochłodzenia stosunków między mną, a którymś z kotów.
Kociamama gdzieś przedstawiła dobry sposób na ostrzejszą kotłowaninę - narzucić na koty koc. Pojawia się wtedy 'ten trzeci' i bójka schodzi na dalszy plan. Wydaje mi się to dobrą metodą, 'nieinwazyjną'. Którą mam ochotę zastosować w momencie, kiedy Gina jest wyjątkowo 'wredna' dla Dampiego, ale po którą nigdy ostatecznie nie sięgnęłam.

noele napisał: Przy rozdzielaniu kotów bałabym się jednego - że zaczną dostrzegać czyją stronę trzymam, komu pomagam i kogo bronię, co prowadziłoby do ochłodzenia stosunków między mną, a którymś z kotów.
Ja moich też nie rozdzielam, bo jakos tak "instynktownie" wyczuwałam, ze moze być tak, jak piszesz

Monic napisał: A ja na innym forum dostałam porządny opieprz od hodowczyni i behawiorystki za to, że pozwalam na takie bijatyki, według niej koty powinny bawić się tylko w gonitwy, a na żadne przepychanki nie powinniśmy pozwalać I ja już sama nie wiem, jak moje się zapędzą to już interweniuje, bo Tami nie wygląda po czasie na zadowoloną z takich przepychanek...

Marla napisał: Owa pani chyba zapomniała, że hoduje drapieżniki, a nie pluszowe maskotki.

Monic napisał: No tak, ale jej chodziło o to, że właśnie te drapieżniki mają polować na wędki, myszki, piłki, muchy, ale nie na siebie. Że ten który jest atakowany zawsze bierze to na poważnie, dla niego to nie jest zabawa. Z Tosią Timon zawsze się kotłował, z Tami też chce, ale ona (mimo, że go zaczepia) strasznie wrzeszczy na niego i to nie brzmi dobrze, wtedy ja interweniuje. Zawsze mi się wydawało, że to nic złego, ale argumenty drugiej strony też były sensowne. Na razie wypracowałam kompromis i póki to są takie delikatne przepychanki to daje im spokój, a jeśli to się robi zbyt gwałtowne, a Tami skrzeczy to wkraczam do akcji i rozdzielam łobuzy. Bo sama nie wiem jak to z tym jest więc stanęło w połowie:-P

noele napisał: Marla, Ines, moją uwagę zajmuje każde kocie wspólne działanie Jest to w jakiś sposób fascynujące i zajmujące

Inna sprawa, że u mnie walki odbywają się bez żadnych efektów dźwiękowych - są to zwykłe 'zabawowe' przepychanki. Chyba, że chodzi o przegonienie z miejscówki (np. Dampiego z fotela), wtedy pojawia się syczenie i ogólny wyraz niezadowolenia.

Monic, jeśli u Ciebie też jest to ewidentnie kwestia zabawy, to bym ich nie rozdzielała, zwłaszcza, że pewnie czasem muszą sobie to i owo wyjaśnić Jak ktoś gdzieś tu już kiedyś napisał, póki nie widać, że to walka nie tylko do pierwszej krwi, to lepiej pozostawić to kotom do rozwiązania. Ale ja behawiorystką nie jestem

Ines napisał: Między kotami dochodzi czasem do spięć, które w jakiś sposób muszą sobie wyjaśnić. I z moich doświadczeń wynika, że nikt nie jest w stanie rozwiązać tego problemu lepiej niż koty między sobą. Gdy ingerujemy, to trochę tak, jakby osoba A i B się pokłóciła, a następnie osoba C powiedziała: macie się pogodzić, bo ja tak chcę, koniec dyskusji. I mamy jedną bardzo zadowoloną z siebie osobę, jeden nierozwiązany problem i dwie bardzo sfrustrowane osóbki. W rzadkich wypadkach, gdy rozdzielałam koty, widziałam, że bardzo źle wpływało to na ich relacje - robiły się wobec siebie nieufne i roszczeniowo zazdrosne o mnie.

Ale niezależnie od tego, to przynajmniej u mnie "prawdziwe" potyczki o coś, to tylko niewielki % walk. Zwykle to jest ewidentna zabawa, przemieszana z ganiankami i przytulankami. Bawią się tak małe kocięta, dorosłe koty z kociętami i dorosłe koty między sobą. Bo i też w pewnym sensie koty pod opieką człowieka nigdy nie są "dorosłe".

Zupełnie nie zgadzam się z tekstem ww pani. U mnie Fabiola co jakiś czas drze japę przy kotłowaniu, ale jak podbiegam zobaczyć, co się dzieje, to zazwyczaj oprawca i ofiara zastygają w bezruchu i gapią się na mnie z wyrazem pyszczków "czego?". Skąd wiem, że na pewno nikomu nie dzieje krzywda? Gdy na samym początku Fabiola dostawała porządny wpierdziel od Filona i ze trzy razy wkroczyłam do akcji (np. rzucając w stronę zbója piłeczkę albo wywołując hałas), to mała zaraz wykorzystywała to do ucieczki i jako okazję do schronienia się. W tej chwili oboje czekają, żebym sobie poszła- jej darcie ryła odbieram jako komunikat "ej, stary, w tej chwili przeginasz pałę! Nie rób tak i możemy bawić się dalej". Filon chyba to respektuje, bo dalej tłuką się we względnej ciszy. Ponadto raz Filon leje Fabiolę, a raz Fabiola Filona. Przy tym odprawiają przed sobą dzikie tańce, straszą się, zaczepiają, a jak drugie nie reaguje nawet na ręczne zaczepki (a np. przywalenie w głowę kilka razy), to drugie jest bardzo zawiedzione. Po takich zapasach (nawet z darciem) NIGDY nie unikają się, ZAWSZE leżą sobie razem, często WZAJEMNIE wylizują się, mrucząc RAZEM przy tym. Często idą przytulone spać. Czy tak zachowują się koty, kiedy jeden żyje przez drugiego w stresie, kiedy jeden jest ofiarą agresji drugiego? Nie sądzę.
dnia Czw 22:47, 09 Kwi 2015, w całości zmieniany 2 razy
Solea w pełni się z Tobą zgadzam, poza tym można zobaczyć wiele "prawdziwych" walk kotów i wyglądają one zupełnie inaczej. Przytoczyłam te przykłady, pokazałam filmiki, ale jakoś nikogo nie przekonałam, ktoś ma takie zdanie, że to jest złe i koniec, choć moje argumenty też były przekonywujące to generalnie ja się nie znam bo nie jestem behawiorystą;-) Ale chciałam znać Wasze opinie na ten temat, ale widzę że są podobne jak moja ;-) U mnie jest ten plus, że Tami ma dostęp do miejsc, do których Timon nie doskakuje, więc spokojnie jak ona ma dosyć to sobie ucieka w te miejsca. A jak nie ma dosyć to jeszcze za nim idzie i go zaczepia łapą, tak chyba nie robi kot, który nie chce być "atakowany" przez drugiego :-]

solea napisał: łU mnie Fabiola co jakiś czas drze japę przy kotłowaniu, ale jak podbiegam zobaczyć, co się dzieje, to zazwyczaj oprawca i ofiara zastygają w bezruchu i gapią się na mnie z wyrazem pyszczków "czego?". u nas jest identycznie

Monic a wrzucisz filmiki z takich gonitw ? ale z odpowiednim zapasem przed i po ok?! Ja postaram się kiedyś mając czas nagrać Raheza jak goni Asterkę w taki patologiczny sposób - który właśnie powinno sie przerwać (a właściwie do niego nie dopuścić ).W wielu kwestiach zgadzam się z ta panią ...mimo iż jej nie znam .Co wazne według mnie ...koty którym poświęcamy dużo czasu , wybiegamy i wygonimy , zapewnimy im pracę intelektualną nie mają potrzeby takich ''niby''zabaw-polowań urządzać - albo sa one w bardzo znikomym stopniu .I nie mówię tu o gonitwach które kończą się wspólnym lizaniem i przytulankami ..Nie mówię też o sytuacjach gdy jest ewidentna agresja między kotami wtedy sytuacja jest bardziej złożona i więcej rzeczy trzeba zmieniać .

Dzisiaj po pracy je wrzucę. Mnie się wydaje, że taki agresywny sposób kotlowania się po prostu widać. Z tym wybawieniem to racja,ale co jjeśli kot nie chce się bawić tradycyjnie? Timon olewa wszystkie zabawki, tylko gonienie się z Tami jest dla niego atrakcyjne. Ale jego postawa ciała jest typowo zabawowa, a nie agresywna. Więc o jego intencje się nie martwię, ale ciągle nie umiem zgadnąć czy Tami się to podoba czy nie. Z Tosia się kotlowali w milczeniu, Tami zawsze się drze:/ Kiedys widziałam taką przepychanke kotów, obydwa były spięte, uszy po sobie, ten na dole był widocznie zestresowany, u mnie tego nie widać no ale kto wejdzie w kota jak on się czuje...

Mruczku takie filmiki pokazałam tamtej Pani. Ten pierwszy w ogóle jest opisany funny, a to wcale funny nie jest, dla mnie to jest gonienie agresywne, goniący jest agresywny, a ofiara się boi ewidentnie.
https://www.youtube.com/watch?v=tIKr1Jjlz_M

Tutaj jest drugi filmik gdzie moim zdaniem "zapaszą" się bez agresji, raz jeden na górze, raz drugi i moim zdaniem nikt tu nikomu krzywdy nie robi.
https://www.youtube.com/watch?v=yabmvzBS5mM

Ale według tamtej Pani nie ma żadnej różnicy między tymi sytuacjami i tam i tam w efekcie kot jest dręczony...Nie przekonuje mnie to nadal, przecież tu NAPRAWDĘ widać różnicę gołym okiem!

Monic napisał: Mruczku takie filmiki pokazałam tamtej Pani. Ten pierwszy w ogóle jest opisany funny, a to wcale funny nie jest, dla mnie to jest gonienie agresywne, goniący jest agresywny, a ofiara się boi ewidentnie.
https://www.youtube.com/watch?v=tIKr1Jjlz_M

Tutaj jest drugi filmik gdzie moim zdaniem "zapaszą" się bez agresji, raz jeden na górze, raz drugi i moim zdaniem nikt tu nikomu krzywdy nie robi.
https://www.youtube.com/watch?v=yabmvzBS5mM

Ale według tamtej Pani nie ma żadnej różnicy między tymi sytuacjami i tam i tam w efekcie kot jest dręczony...Nie przekonuje mnie to nadal, przecież tu NAPRAWDĘ widać różnicę gołym okiem!

Podzielam Twoją opinię - i dla mnie widać różnice zdecydowanie! Gdyby moje sie tak "biły" jak na pierwszym filmiku - rozdzielałabym.
Moje Maluchy uprawiają takie zapasy jak na drugim filmie.

U mnie sytuacja z pierwszego filmu pojawia się w momencie, gdy Gina chce zdobyć zajęty przez Dampiego fotel. Z tym, że ona za nim nie biegnie, jak sobie pójdzie, bo jej chodzi tylko o tą miejscówkę. Wtedy też mam ochotę ich rozdzielić, ale jeszcze nie miałam okazji - jak dłużej pomyśleć, to wychodzi mi, że ta sytuacja miała miejsce tylko kilka razy, nie powtarza się nagminnie.

Z kolei drugich zapasów zazdroszczę, bo moje w czasie walki się nie wylizują Ale też nie ganiają za sobą, jak jedno pójdzie, to drugie go zostawia. Podobnie miałam przed chwilą, koty po śniadaniu, Ginie zachciało się zabawy - Dampi musiał się na plecki trzy razy wywalać, zanim mała zrozumiała, że w tej chwili, to on nie ma ochoty na zapasy i sobie poszła.

Stwierdzam, że pomiędzy moimi kotami miłości nie ma, ale nie ma też otwartej agresji, sytuację określam jako akceptowalną Choć może ktoś miałby inne zdanie w tej kwestii?
dnia Sob 10:04, 11 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Ja też mam problem z miejscówka bo jest rozeta, którą lubią oboje, Tami mogłaby się nią dzielić i spać koło Timona, on już niekoniecznie, wtedy ja liże i gryzie żeby zeszła. Ale tylko ja ona wskoczy do niego, jeśli Tami już w niej leży to Timon idzie na hamak. Dostałam poradę żeby kupić drugą rozete i że w ogóle ulubione miejscówki powinny być razy dwa. To śmieszne, bo gdzie mam dać tą rozeta, przywiercic do pierwszej? A Noele co ma kupić drugi identyczny fotel? I tak nie ma gwarancji, że ten drugi i tak nie będzie gorszy, bo już będzie z innej strony. Najważniejsze żeby koty miały dużo miejscowek do wyboru, dostępne polki, meble. U mnie TZ psioczy, że wszystko udostępniam dla kotów, ale przy 40m mieszkania nie wyobrażam sobie żebym miała im jeszcze zabrać meble.
Myślę Noele, że Twoje koty idą w dobrą stronę, mimo wszystko są jeszcze krótko ze sobą, kotom zajmuje więcej czasu dogadanie się, myślę że taka pełnia dokocenia to będzie jak Gina będzie już dorosła i się wszystko już unormuje między nimi :-)

Dziewczyny doradźcie proszę co mam robić,

wczoraj odebrałam małego brytka
zapoznanie z Emi było trochę burzliwe, wczoraj Kotka chodziła za malcem i prychała na niego strasznie. W nocy spały osobno. Rano Emi przyszła do mnie i brytka do łóżka , zaczęła go myć, potem przytuliła się do niego i poszliśmy spać dalej

Dzisiaj Emi wylizała małego kociaczka, umyła pupkę itp. itd, spały razem, ale
jak tylko zaczynają chodzić to Emi na niego skacze i wydaje mi się, że mocno go gryzie bo on drze się strasznie, ale ona wygląda tak jakby chciała się z nim bawić, on strasznie furczy kiedy ona się zbliża, kiedy go myje też marudzi ale to takie słodkie marudzenie, boję się tylko, że Emi zrobi mu krzywdę kiedy w poniedziałek zostaną same, macie jakieś doświadczenia w dokacaniu? Wydaje mi się, że to malec nie ma ochoty na zabawy z nią, ona jak jego nie widzi to zaczyna tak słodko miauczeć i go szuka. Ale wydaje mi się, że zbyt "ostro" chce się bawić.

Monic, musiałabyś mieć drugą rozetę na tej samej wysokości i to w tym samym miejscu najlepiej Żeby się kąt obserwacji nie zmienił Bez przesady, ostatecznie ta druga miejscówka zawsze będzie lepsza, tak samo jak w drugiej misce jest lepsze jedzenie Powiedziałabym nawet, że walka o miejscówkę nie zawsze jest dlatego, że jest fajna, tylko dlatego, że drugi kot tam jest
Liczę i czekam na dorosłość Giny, może się troszkę uspokoi i ustali się wszystko między nimi. Choć jak patrzę na niektóre wieczne dzieci naszego forum, to zastanawiam się, czy czasem w kociątku, które trafia pod opiekę starszego rezydenta nie pozostaje na zawsze iskra "wiecznego dziecka"

Marta, wg mnie nie masz powodów do obaw - mały powinien niedługo pokazać Emi bardziej dobitnie, że gryzie go za mocno i sobie tego nie życzy, albo ona w końcu załapie, co i jak. Jak już śpią razem, a ona go myje, to to prawie wymarzone dokocenie

Uwaga, wrzucam krwiożerczy filmik Tym razem to Dampi Ginę zaczepia, choć za drugim razem chciał ją tylko kulturalnie umyć. No i nie zwracajcie uwagi na gapiostwo Giny, która nie zauważyła, gdzie mucha usiadła Notabene, skrzydlata trochę mi koty rozproszyła

https://www.youtube.com/watch?v=eLXfgUoc08Q&feature=youtu.be
dnia Sob 13:50, 11 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Noele, ja tu widzę normalne, przyjazne kotłowanie, żadnych mordów:-) Koty są na tym samym poziomie, to ja mam już gorzej bo Tami jest zawsze na dole:-P U Ciebie wygląda to bardzo spokojnie:-)

Haha, właśnie żeby było krwiożerczo musiałabym filmik ze zdobywania fotela wstawić A faktycznie na filmiku wygląda bardzo spokojnie, mają też trochę gwałtowniejsze akcje, ale myślę, że to nadal w normie...

Ale uwaga:
Wczoraj jak już zgasiłam światło Gina pokręciła się po łóżku, po czym weszła na stolik i zmierzała w kierunku fotela, na którym Dampi spał w najlepsze. Przyświecając sobie telefonem próbowałam ją cicho zawołać, żeby go zostawiła w spokoju, ale oczywiście nic sobie z tego nie zrobiła. A tu szok - stanęła nad głową Dampiego i sądząc po odgłosach, umyła mu głowę po czym usiadła obok, a po chwili zeskoczyła na podłogę.
Najpierw mnie zamurowało, a potem zapaliłam światło, żeby sprawdzić czy Dampi w ogóle oddycha ^^Moje obawy rozwiał słodko się przeciągając....

Mam nadzieję, że to nie był jednorazowy wybryk

noele napisał: Monic, musiałabyś mieć drugą rozetę na tej samej wysokości i to w tym samym miejscu najlepiej Żeby się kąt obserwacji nie zmienił Bez przesady, ostatecznie ta druga miejscówka zawsze będzie lepsza, tak samo jak w drugiej misce jest lepsze jedzenie Powiedziałabym nawet, że walka o miejscówkę nie zawsze jest dlatego, że jest fajna, tylko dlatego, że drugi kot tam jest
Liczę i czekam na dorosłość Giny, może się troszkę uspokoi i ustali się wszystko między nimi. Choć jak patrzę na niektóre wieczne dzieci naszego forum, to zastanawiam się, czy czasem w kociątku, które trafia pod opiekę starszego rezydenta nie pozostaje na zawsze iskra "wiecznego dziecka"

Marta, wg mnie nie masz powodów do obaw - mały powinien niedługo pokazać Emi bardziej dobitnie, że gryzie go za mocno i sobie tego nie życzy, albo ona w końcu załapie, co i jak. Jak już śpią razem, a ona go myje, to to prawie wymarzone dokocenie

Uwaga, wrzucam krwiożerczy filmik Tym razem to Dampi Ginę zaczepia, choć za drugim razem chciał ją tylko kulturalnie umyć. No i nie zwracajcie uwagi na gapiostwo Giny, która nie zauważyła, gdzie mucha usiadła Notabene, skrzydlata trochę mi koty rozproszyła

https://www.youtube.com/watch?v=eLXfgUoc08Q&feature=youtu.be
Początek to typowy przykład zachęty do zabawy ...Dampi się kładzie w takim charakterystycznym geście - zachęty ...czeka i patrzy co Gina na to potem wstaje i liże do głowie , grzbiecie (TO NIE JEST CHĘĆ WYLIZANIA - TO JEST ZACHĘTA DO ZABAWY !!!!) bawią się chwilę ...potem widać jak Dampi troszkę się zanosi do skoku i mimo iż Gina ma pozycję do zabawy nie życzy sobie takiej zabawy stwierdza że wystarczy i odchodzi i Dampi gentelmen nie goni jej na szczęście !!!!Super układ -idealna taka zabawa

a już rozumiem ni emogę wrzucić dwóch wypowiedzi jedna po drugiej
...hmmm
pierwszy filmik od Monic to polowanie na kota i oczywiści grubszemu kotu się nie podoba ...jest zestresowany - syk , uszy po sobie , postawa ciała, chęć ucieczki (jest gruby i trudniej się porusza co widać więc nie jest taki sprawny jak rudy kot więc ni emoże przed nim zwiać - rudy za to skoczny i szybki )W takim układzie sądzę że te koty nigdy się ze sobą nie bawią i wcale gruby kot nie ma takiej potrzeby ...pewnie zawsze tak wygląda chęć ''zabawy'' rudego kota ...w takiej sytuacji trzeba kota jak widać że się zamierza...zaczyna się kręcić , przygotowywać -wybawić ,zawołać (żeby rozskupić ) dać smaczki i wtedy wybawić (a grubas spokojnie pójdzie sobie w inne miejsce)
Drugi filmik to najprawdopodobniej fajna zabawa ale nie ma dźwięków kotów więc nie można ocenić ze 100% pewnością ...ale żadnego zestresowanego kota tam nie widzę
dnia Pon 12:17, 13 Kwi 2015, w całości zmieniany 2 razy
Mruczku, dziękuję Ci bardzo za tą analizę! Teraz będę już inaczej patrzeć na ich zachowanie i 'gesty'.
Notabene - nigdy bym nie pomyślała, że Dampi może zachęcać Ginę do wspólnej zabawy, jestem z niego dumna Ale tak to jest, czasem się patrzy, a nie wie dokładnie na co patrzy

Nie wiem czy to pytanko się już tutaj pojawiło... ale czy istnieją jakieś rasy, które gorzej mogą się z ragdollami dogadywać? Powiem szczerze, że zastanawiam się nad dokoceniem, ale tym razem chyba niekoniecznie na ragdolla bym się decydowała (na razie rozważam ). Nie mam pojęcia jak Donna zareagowałaby na nowego zwierza w domu..
U rodziców, Pana Kota szanuje.. nie są najlepszymi przyjaciółmi, ale nie ma walk ani syków. Akceptują swoją obecność bez zbędnego entuzjazmu. Jednak wiadomo.. to nie jej teren i też może to mieć znaczenie.
Boję się, że Donna nie zaakceptuje malucha... Nie wiem też czy lepiej kocicę, czy kocurka dla niej. Mam trochę mętlik... Czasem mam wrażenie, że cieszyłaby się z towarzystwa, a czasem, że by jej to przeszkadzało. Nie chcę jej unieszczęśliwić. Dokocałabym z myślą o niej..
Bo to chyba nie da się zgadnąć przed podjęciem ryzyka..
Czy w ogóle dobrym pomysłem byłoby pozwolenie na odwiedziny u nas innego kociastego?

Co do samego sensu dokocenia, zdania są podzielone. Dlatego tu Ci nie podpowiem czy dokocać? dokacać? czy nie.

Jeśli chodzi o rasy... Hmmm.... Ja myślę, że tu raczej zależy od charakteru kota. Jeśli nasz kot jest ciapulkiem, to nie można mu sprowadzić kota w rodzaju "czysty żywioł", bo go zdominuje i odwrotnie. Niby są rasy bardziej żywiołowe i bardziej ciapowate. Ale przecież wiemy, że nasze ragdolle są niby teoretycznie ciapy, a różnie z tym bywa w praktyce. Ja np. też się zastanawiam, jak będzie u nas, bo Felka to krokodyl, a co wyrośnie z Sevenka? Czy da się zdominować, czy on zdominuje Felkę? Nie wiem...

Co do sprowadzenia kocich gości w odwiedziny - nie wydaje mi się, żeby to miało sens. Bo tak naprawdę wcale nie musi Ci to niczego powiedzieć. Wydaje mi się, że to, iż kot dobrze zareaguje na odwiedziny wcale nie oznacza, że tak samo zareaguje na dokocenie i odwrotnie. Takie odwiedziny mogą oba koty mocno zestresować, więc zastanawiam się czy warto przeprowadzać taki ekperyment.

Czy chłopczyk czy dziewczynka? Mam wrażenie z obserwacji na forum, że najlepiej dokocenie wychodzi w parach mieszanych. Po naszych fatalnych doświadczeniach z Trisską i Felką mój TŻ twierdzi, że baby to się nigdy nie dogadają Co ciekawe - u nas Felka dobrze przyjęła Sevenka, a na jego siotrzyczkę kotka-rezydentka dalej syczy i buczy. Ale czy płeć ma znaczenie? Tu muszą się wypowiedzieć bardziej doświadczeni kociarze.

Często bywa, że przybycie drugiego kota na tyle absorbuje pierwszego, że Ludź idzie w odstawkę, przynajmniej czasowo

Poprzeglądaj jeszcze wątki o dokoceniu. Życzę podjęcia dobrej decyzji i pozdrawiam.

Na pewno będę jeszcze się rozglądać w wątkach. Czytam o waszych przeżyciach i widzę, że każde doświadczenie jest inne.
Moja Donna jest w sumie dużą ciapą. Wydaje się przyjazna i w ogóle. Na pewno decyzję przemyślę jeszcze milion razy.

Ja jestem za dokoceniem PRAWIE zawsze. Jeśli kot ma towarzyski charakter, jest psychicznie ustabilizowany, jest wesoły, zabawowy, spokojny, szczęśliwy...to myślę, że w 99% dokocenie (drugim równie zrównoważonych kotem) się uda. Co do ras i płci to chyba nie ma większego znaczenia, wszystko zależy od charakteru kota. Aczkolwiek trzeba brać pod uwagę cechy pewnych ras, ragdoll jest mimo wszystko spokojnym kotem, w porównaniu do bengala na przykład. Więc nie ryzykowałabym łączeniem tak odmiennych ras, bo bengal nie będzie miał z kim brykać a raga będzie denerwować energia bengala. Ale to skrajne połączenie, myślę że z większością ras nie będzie problemu. No i najlepiej dokacać kociakiem to fakt.
Jestem za dokoceniem ponieważ widzę na co dzień relacje między dwoma kotami i wiem, że ja nigdy bym im tego nie dała co one sobie dają. Więc myślę, że jeśli bardzo chcesz to jest to dobry pomysł. ALE to nie jest tak, że każdy MUSI się dokocić. Jeśli kot zostanie jedynakiem i nie ma przez to żadnych dysfunkcji w zachowaniu (patrz przykład Felicity) to spokojnie może nim być i być szczęśliwy i rozpieszczany:-)

WŁasnie niebawem powiększy nam sie kocia rodzina - do kotki dołączy kocurek.
I chociaz czasem sama tylko Luna daje w kość to jednak wydaje mi sie dobrym pomysłem drugi kot.
Mała czasem tak świruje z nudów - szczególnie gdy cały dzien nie ma dzieciaków, ktory zawsze sie z nia wybawia
Zobaczymy co bedzie za dwa tygodnie jak kotek u nas zawita
Dam znac w razie problemów z prośba o radę



Baldwitch, jeśli pytasz o rasy, to jest na forum kilka duetów rag + brytol i świetnie się dogadują.

Jest też ( lub było) połączenie raga z MCN również pozytywne.

Wiele jednak, tak jak piszą dziewczyny, zależy od samych kotów oraz od spokojnych i dobrze przeprowadzonych zapoznań.
Każdy rezydent wymaga innego traktowania i sposobu poznania nowego lokatora.

Powodzenia w przemyśleniach

Szczerze teraz to bym się 2 razy zastanowiła nad dokoceniem 3 kotem jednak jest co raz lepiej dosłownie z dnia na dzień

Szanowni, a ja mam chyba rzadko spotykany problem z dokoceniem. Jeden kocurek roczny, wykastrowany, wypieszczony jedynak. Dobraliśmy w ubiegłą sobotę 4-miesięcznego ragdolla, też wykastrowanego już kocurka. Nasz problem polega na tym, że koty względnie się akceptują, np. leżą blisko siebie, wąchają sobie pyszczki i pupki, ale nie potrafią się bawić. Nastawialiśmy się na sytuację, że to mały będzie zaczepiał rezydenta i zachęcał do zabawy, a jest odwrotnie. To rezydent goni i zaczepia małego, na co młody reaguje sykiem i biciem, a rezydent ucieka, kwiląc jak dziecko, mimo że jest 3 razy większy. Wiem, że minęło mało czasu, ale miewam chwile zwątpienia I kiedy jest ten moment na rozdzielenie kotów?

JoannaJoz napisał: Szanowni, a ja mam chyba rzadko spotykany problem z dokoceniem. Jeden kocurek roczny, wykastrowany, wypieszczony jedynak. Dobraliśmy w ubiegłą sobotę 4-miesięcznego ragdolla, też wykastrowanego już kocurka. Nasz problem polega na tym, że koty względnie się akceptują, np. leżą blisko siebie, wąchają sobie pyszczki i pupki, ale nie potrafią się bawić. Nastawialiśmy się na sytuację, że to mały będzie zaczepiał rezydenta i zachęcał do zabawy, a jest odwrotnie. To rezydent goni i zaczepia małego, na co młody reaguje sykiem i biciem, a rezydent ucieka, kwiląc jak dziecko, mimo że jest 3 razy większy. Wiem, że minęło mało czasu, ale miewam chwile zwątpienia I kiedy jest ten moment na rozdzielenie kotów?

Kiedy biją jedynaka wiadomo serce boli, ale spokojnie lada dzień koteczki dogadają sie.
Mały zapewne boi się dużego i stąd te syki Z jego strony to nie agresja, to strach.Dopilnuj by koty miały dobrze przycięte pazurki.Tak by nie zrobiły sobie krzywdy.
Dodatkowo spróbuj brać udział w tych zabawach.Weź wędkę na przemian baw się raz z jednym raz z drugim .Możesz też wziąć wędki do dwóch rąk i machać naraz dwóm kotkom. Pomalutku zbliżać wędki do siebie tak by i kotki to robiły.Jak zbliżą sie do siebie podaj smaczka .Pogłaszcz i pochwal.....malutkim kroczkami kotki nauczą sie wspolnej zabawy

Próbowaliśmy już wspólnych zabawach, tak jak napisałaś, ale rezydent nie jest zainteresowany. Chodzi za małym krok w krok, a kiedy ten syczy, ucieka kwiląc jak małe dziecko Wydaje się nam, że rezydent nie ma złych intencji - podchodzi z podniesionym ogonem, próbuje powąchać małego lub dotknąć łapką, ale wtedy mały zaczyna syczeć, warczeć i zaczyna się "walka" I nie wiemy, czy przerywać ją, czy może koty muszą się "pobić", żeby ustalić hierarchię między sobą.

JoannaJoz napisał: Próbowaliśmy już wspólnych zabawach, tak jak napisałaś, ale rezydent nie jest zainteresowany. Chodzi za małym krok w krok, a kiedy ten syczy, ucieka kwiląc jak małe dziecko Wydaje się nam, że rezydent nie ma złych intencji - podchodzi z podniesionym ogonem, próbuje powąchać małego lub dotknąć łapką, ale wtedy mały zaczyna syczeć, warczeć i zaczyna się "walka" I nie wiemy, czy przerywać ją, czy może koty muszą się "pobić", żeby ustalić hierarchię między sobą.

hmmm żeby ocenić ,czy to walka ,czy też zabawa, musielibyśmy widzieć filmik.
Może uda ci się nakręcić takowy?
dnia Czw 9:42, 16 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Wrzucam link z kilkoma krótkimi filmikami, tymi gdzie się bawią i walczą. Niestety nie udało mi się nakręcić tych najgorszych akcji, kiedy rezydent atakuje łapką młodego, a ten z warczeniem i piskiem ucieka pod szafki. https://drive.google.com/folderview?id=0B1FCRsOsdzqlSXMwd2VBN3ltV3M&usp=sharing

Dziś przypatrzyłam się bliżej sytuacji. Mały na fotelu u górze, rezydent niżej próbował zaczepiać go łapką. Jednak to mały syczał, miał uszy położone po głowie (gotowy do walki), gdy tymczasem rezydent miał postawę do zabawy Drugi kot miał być towarzystwem dla nieśmiałego rezydenta, a tym czasem kociak chyba rodzi jego frustrację (z nami rezydent już nie ma ochoty się bawić). Boję się, że przez takie sytuacje rezydent się jeszcze bardziej wycofa, a mały nauczy agresywnych zachowań

Joasiu jak dla mnie to z tych filmików spogląda odwrotna sytuacja .To rezydent nie daje chwili wytchnienia małemu.Na jednym z filmików kociak w panice ucieka pod szafkę.Myślę,że rezydent jest zazdrosny i próbuje pokazać kociakowi gdzie jest jego miejsce.
Może jeszcze inne dziewczyny wpadną TU i bliżej przyjrzą sie tym filmikom....poczekajmy.
A Ty zastosuj jeszcze metodę przenoszenia zapachów z kota na kota.Głaszcz rezydenta następnie małego tak coby "przesiąkły" swoimi zapachami.No i kiedy widzisz ,że któryś chce atakować to odwracaj jego uwagę poprzez zabawę.Rzuć mu np kulkę z papieru ,czy tez inną zabaweczkę.
Zdarzają sie niestety trudne dokocenia .Nieraz potrzebna jest pomoc behawiorysty coby fachowym okiem spojrzał na problem.
Moja rada- napisz na pw do forumowej Mruczek.Ostatnimi czasy jest mocno zapracowana przez co rzadziej pojawia sie na forum, ale na pw zawsze odpowiada.
Prześlij jej te filmiki, niech spojrzy na nie fachowym okiem

Mizianki dla obydwu koteczków i nieustające kciuki za to by zapanowała zgoda

Tak, to fakt, że rezydent zaczepia małego, ale wydaje się nam, że w przeważającej większości przypadków chce się po prostu bawić. Niestety mały zazwyczaj reaguje paniką Byliśmy raczej przygotowani na odwrotną sytuację. Koty wymieniamy zapachami. Dodatkowo, stosujemy Feliway do kontaktów i Feliway 4 do zaprzyjaźniania zwierząt. Jutro idziemy do naszego weterynarza, który jest też behawiorystą. Zobaczymy, co powie.

W 100% zgadzam się z Kamisią a jestem po swieżym dokoceniu i na tych filmach nie widzę agresji u mnie też mniejsze było głośniejsze ,rezydent widać chce przepędzić małego ale,uwierz mi u ciebie nie jest tak źle jak umnie a z każdym dniem bedzie lepiej daj im czas ja powiedziałam że jest ok dopiero po 3 tyg.

U mnie do dzisiaj Tami wydziera się na Timona jak tylko on ją dopadnie, a potem sama go goni i zaczepia. Mały się przyzwyczai do brata, przestanie się go bać to i zabawy staną się weselsze i mniej fuczące;-) Nic się złego nie dzieje, nie od razu koty się kochają, tak samo jak ludzie:-)

Dziękuję, napiszę wkrótce, co na to nasz weterynarz.

Trzymamy kciuki podziel się efektami rozumiem że cię te zabawy przerażają jednak koty to drapieżniki,pozdrawiam

Przeraża mnie strach młodego, bo to po rezydencie (który jest rozpieszczonym jedynakiem, bardzo wycofanym wobec obcych) spodziewaliśmy się obrazy i strachu. A tym czasem wydaje się być bardzo zainteresowany kociakiem (zupełnie przestały go interesować zabawy z nami). No i nie chcę, żeby młody z kolei nabawił się ze strachu jakiegoś urazu wobec brata. Pociesz mnie to, że kiedy nie "bawią" się, młody czuje sie całkiem swobodnie.

Posłuchaj ja na twoim miejscu zrobiłabym tak że każdego z osobna wzieła na mizianki np.po koleji po 30,40min nie dość że przekażesz im zapach o czym ktoś mądry już wspomniał to okażesz im zainteresowanie i akceptację A ktos mi też jeszcze powiedział że Koty wyczuwają wszystkie nasze emocje i na nie reagują.Do swojej rezydentki chodziłam kilka razy dziennie na mizianki (bo moje kotki trzeba było separować tak było źle )Była agresja syki,łapoczyny masakra u Ciebie to jest pikuś przy nie zadowoleniu mojej rezydentki,uwierz ja tez byłam przerażona ale,z dnia na codzień nawet teraz jest lepiej

Witajcie, wróciliśmy właśnie od weterynarza (jest również behawiorystą). Powiedział, że jest całkiem nieźle, bójki się zdarzają, bo koty muszą ustalić hierarchię między sobą. Dlatego rezydent próbuje na zdominować małego (m.in. obejmuje go i łapie zębami za szyję), a młody dzielnie sie nie poddaje i również potrafi przyłożyć. Generalnie ingerować - rozpraszając uwagę - dopiero wtedy kiedy zaczyna to już bardzo poważnie wyglądać. Trochę mnie to pocieszyło + takie miłe chwile, kiedy kocurki jedzą z jednej miski i korzystają razem z kuwety [/img]

Nie ma zdjecia a mówiłam że będzie dobrze trzymam kciuki

Witajcie, wracam, być może z dziwnym pytaniem, w sprawie dokocenia. Wydaje mi się, że koty już lepiej się dogadują (dotykają się noskami przy powitaniu, jedzą z jednej miski, ostatnio nawet razem schowały się przed odkurzaczem i rezydent w tym czasie wylizał małego). U rezydenta obserwuję jednak dziwne zachowanie, i nie wiem, czy to próba zdominowania małego czy jakiś aspekt seksualny (oba koty są wykastrowane). Otóż rezydent często od tyłu siada na małym i łapie go zębami za szyję. Zazwyczaj do momentu, kiedy to nie trwa zbyt długo, młody nie reaguje. Dopiero po chwili wymyka się lub też próbuje tego samego. Czy też obserwowałyście takie zachowania u swoich kotów?
I jeszcze kwestia zazdrości - tak mi się wydaje. Kiedy miziam rezydenta, młody przychodzi do nas i kładzie się obok. Rezydent jednak wtedy zazwyczaj ucieka Kiedy sytuacja jest odwrotna, rezydent nie przychodzi nigdy sam. Co najwyżej obserwuje i wyciąga szyję do drapania Obu poświęcamy tyle samo czasu, ale do pełnej akceptacji między kotami chyba jeszcze trochę potrzeba.

To podgryzanie jest niczym innym jak próbą dominacji, raczej na to nie pozwalaj. Jak widzisz, że dana sytuacja może mieć miejsce odwracaj uwagę rezydenta, jeśli go już "dosiądzie" i zaczyna podgryzać to klaśnij, zrób hałas, przybliż się do nich, sam powinien zejść z niego. Koty mogą się dogadywać, poznawać, ustalać hierarchię, ale to też nie jest tak, że wszystko im wolno, a my się mamy w ogóle nie wtrącać. Przy większych przepychankach, kotłowaniu takim ostrzejszym, gdzie jeden z kotów jest widocznie męczony przez drugiego musimy reagować, odwracać ich uwagę, rozdzielać je.
A co do miziania to u mnie Timon też nie chciał się miziać przy drugim kocie, jak Tosia czy Tami podchodziły to uciekał. Ale sam mi pokazał gdzie chce się miziać, przychodził do łazienki i mnie wołał. Tam w samotności mruczał i tulił się jak dawniej. Ale bez towarzystwa. Staraj się poświęcać im czas również osobno, zamknij się z każdym z nich w osobnym pomieszczeniu i poświęć im tyle czasu ile potrzebują. Miziaj, baw się, rozmawiaj. One potrzebują żeby być z pancią też sam na sam;-)
Ale nic nienormalnego się nie dzieje, normalne życie dwóch kotów:-)

Dzięki za info. Staram się reagować dopiero jak zaczyna to groźnie wyglądać. Włączam wtedy dźwięk w pluszowym kocie, którego mój rezydent nie lubi z nadzieją, że skojarzy to zachowanie z czymś nieprzyjemnym i nie będzie tego powtarzać. Zobaczymy, jak to dalej będzie wyglądać.

Witajcie, ja znowu monotematycznie w kwestii odróżniania zachowań agresywnych od zabawy. Zerknijcie proszę w wolnej chwili na nowy filmik: https://drive.google.com/folderview?id=0B1FCRsOsdzqlSXMwd2VBN3ltV3M&usp=sharing Kocurki często chwytają się na zmianę zębami za szyję, i inne części ciała, a potem liżą. Reagować? Czy to jednak zabawa?

Dopółki któryś z kocurków nie reaguje piskiem lub jakimś efektem głosowym to ja bym nie reagowała wtedy dla mnie to tylko zabawa .

Ja tu nie widzę nic złego.

JoannaJoz napisał: Witajcie, ja znowu monotematycznie w kwestii odróżniania zachowań agresywnych od zabawy. Zerknijcie proszę w wolnej chwili na nowy filmik: https://drive.google.com/folderview?id=0B1FCRsOsdzqlSXMwd2VBN3ltV3M&usp=sharing Kocurki często chwytają się na zmianę zębami za szyję, i inne części ciała, a potem liżą. Reagować? Czy to jednak zabawa?
To podgryzanie się przy myciu znaczy mniej więcej: "No nie wierć się, muszę cie tu umyć... Nosz kurde, słyszysz? Nie ruszaj się!"

Tak się koty unieruchamiają albo przywołują do porządku.

Często też jeden drugiego może łapać za kark i trzymać. To kolejny "uspokajacz" krnąbrnego towarzysza albo komunikat "Weź się ogarnij kocie".

Dziękuję, jesteście nieocenione

A ja mam nieco inne pytanie. Jesteśmy przed dokoceniem i zastanawiam się czy kupować druga kuwetę czy zaryzykować z jedną? Jakie jest Wasze doświadczenie w tej kwestii?

My mamy jedną, ale koty pojawiły się u nas jednocześnie. Podejrzewam, że w przypadku dokocenia może pojawić się problem, że dotychczasowemu rezydentowi może się nie podobać , że nowy kot korzysta z jego kuwety. Choć z drugiej strony nowy kot korzysta także z jego domu, )

U mnie przez kilka dni były dwie kuwety. W zasadzie koty używały ich na zmianę. Po kilku dniach zostawiłam jedną dużą i nie było problemu. Myslę, że na początek dobrze by było żeby były dwie. Niech ta druga będzie zwykłą i niedużą, ale raczej niech będzie.

Ja jestem za minimum dwiema kuwetami dla dwóch kotów, szczególnie jak ktoś pracuje poza domem i kociaki zostają na 8-10h same. Przy dokoceniu też bym nie ryzykowała z jedną kuwetą, bo różnie to bywa, jeśli pójdzie coś nie tak i lepiej będzie na razie rozdzielić koty to każdy dostaje po kuwecie. Jak dokacałam po raz pierwszy to Lulu strasznie się wściekała pierwszego dnia (potem już miłość, ale pierwszego paskudnie), a kuwety to pilnowała jak durna, młody bał się do niej wejść, a jak miał już wychodzić to obok stała strażniczka w paskudnym humorze. Więc jedną kuwetę postawiłam mu koło jego kryjówki, a drugą w ulubionym miejscu Lulu i konflikt kuwetowy już się nie pojawił między kotami

A jak wychodzi dokacanie do kocurka 7-10 miesięcy dokoptować kotkę 3-4 miesięczną? Nie przejdzie to delikatniej?

Nie wiem dlaczego nie zauważyłam wcześniej tego wątku na forum i szukałam porad w dziedzinie dokocenia gdzie indziej!!!!!
Dwa i pół tygodnia temu przeprowadziliśmy dokocenie. Rezydent to prawie 2 letnia kotka (całe życie jedynaczka), trochę niedotykalska i nieufna, a "nowinka" to 3 miesięczna dziewczynka bez kompleksów, strachów i z sercem na łapce. Zdecydowanie polecam program małych kroków z odizolowaniem 3-4 dniowym kotków i powolnym wymienianiem terytoriów. Było cięzko ale jest coraz lepiej. Tłamszą się chociaż coraz częściej interpretuję to jako zabawę -nie ma pisków, syków, warczeń, ugryzień do krwi Są przepychanki -maluch często goni dużą, duża stosuje łapoczyny, Obie śpią na moim łóżku , jedzą ze swoich misek. Na początku były dwie kuwety (dla malucha w pokoju, w którym była zamknięta) . Teraz jest jedna bo i tak szybko korzystała mała z kuwety rezydentki. Obie są kochane. Życzę wszystkim udanych dokoceń

Witajcie!
Przychodzę w sprawie dokocenia, bo chyba osiwieję zanim koty się dogadają

Sytuacja wygląda tak -do naszego kocurka, ponad 2 letniego, spokojnego, postanowiliśmy wziąć drugiego, żeby się chłopak nie nudził.
W grudniu mieliśmy maleńkiego kotka, 3 mc, prosto z hodowli, na 2 tygodnie (potem pojechał do znajomych, był u nas tymczasowo). Wtedy dokocenie maluchem trwało dosłownie 3 dni, rezydent przyjął go ze stoickim spokojem. Szybko się ze sobą bawili i razem spali.
Myślałam, że teraz będzie podobnie, a jest dramat.

Jako drugiego kota wybraliśmy maine-coona, 6 mc, wykastrowany, wesoły, odważy kociak.
No i się zaczęło -mały był odizolowany przez dwa dni, potem tylko na noc. Ale niestety nasz spokojny ragdoll okazał się być nie do przeskoczenia dla malucha. Atakuje go gdy tylko ten się poruszy, są łapoczyny, śpiewy, warczenie i syczenie. Goni malucha w kąt a potem go leje. Pilnuje go jeszcze potem przez kilkanaście minut w tym kącie, nie ma prawa się choćby ruszyć bo od razu jest wark i znów dostaje po głowie.
I tak jest przez większość czasu Koty sa wypuszczone tylko kiedy jesteśmy w domu, kiedy wychodzimy i na noc są odizolowani (rezydent chodzi po całym domu, młody jest w salonie). Najgorsze, że on zastrasza malucha, nie pozwala mu wyjsć z pokoju, ciągle go pilnuje, jak mały się ruszy, to od razu atak.
Jestem w szoku, bo nie podejrzewałam go o takie zapędy...
Kiedy są oddzieleni, obaj normalnie jedzą, piją bawią się, łaszą. Nie ma opcji póki co żeby bawić się z nimi na raz czy w tym samym momencie podać jedzenie.

Pomózcie, bo ja już nie wiem co robić. Hodowczyni radzi nam przeczekac, nie wtrącać się, sami mają się dogadać ale tu po tygodniu nie ma różnicy
Co dalej? Może jednak jakoś powinnismy reagować?

ps. Feliwaya mamy od początku w kontakcie.

va-polecam wizyte behawiorysty - wszystko wytlumaczy i pokaże ...cięzko jest pisac o tym co zrobic - łatwiej wytłumaczyć i pokazać ...no i cięzko ocenić czy atak w twoich oczach to rzeczywiście atak

W miomprzypadku bardzo pomogły długie zabawy -dwie osoby każda bawi się z innym kotem, ale obok siebie. Powoli"mieszaliśmy " towarzystwo i próbowaliśmy zachęcić do wspólnej zabawy (z różnym skutkiem ). Nie ma jjeszcze idealnego pożycia bo rezydent jest zazdrosny, a równocześnie bardziej oporny na wszelkie próby asymilacji ale nie ma walk na ostro i cały czas maja do dyspozycji całą przestrzeń. Tydzień znajomości to jeszcze bardzo krótki okres czasu. Nie załamuj się czasem trwa to dłużej! Ja też myślałam, że będzie łatwiej

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aniusiaczek.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 sratatatajka portal | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.