ďťż

Spacery

sratatatajka portal

Moje nie płaczą pod drzwiami. Nie próbują również uciekać na klatkę schodową. Jedyne co czasem wymusza Flipper to wypuszczenie go na balkon (oczywiście osiatkowany) - latem drzwi na balkon były otwarte cały czas i chłopaki bardzo polubili tam przesiadywać więc teraz czasami im tego brakuje. Jak Flipper marudzi to zamykam go na 10-15 min na balkonie, później wpuszczam i wszyscy są zadowoleni
dnia Pon 17:40, 18 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz


Zaszalałam i kupiłam Imbirowi smycz Flexi, 7 metrów!
Wcześniej miałam Flexi mini. 3 metry i rączka maleńka, ciężka do utrzymania.
Imbirowi się już dwa razy udało skoczyć na drzewo czy za ptaszkiem i mi wyrwać z rąk nieporęczną smycz. Teraz będzie lepiej (i jemu i mi).

aaach wiosna i tak pomyslalam kiedy Ania bedzie mogla wyjsc na dwor? mamy duuzy taras i z bariera osiatkowana ale gora juz nie i raczej nie da sie tego zrobic... chyba ze wezme mala na ogrod...tylko od kiedy mozna? mala ma 3miechyy.

Ja zabierałam Aurelkę kiedy miała 3 miesiące i Tulę kiedy miała 4. Początkowo tylko w cieplejsze dni (10-15 stopni minimum), bezwietrzne, suche. Potem wciąż musiały być bezwietrzne i suche (nawet jeśli śnieg, to śnieg a nie mokra ciapa), na temperaturę z czasem mniej zwracałam uwagę, choć wiadomo, że na jakiś wielki mróz bym ich nie wzięła. Na początku wychodziły na krótko, z czasem coraz dłużej. U Tuli mogłam szybciej posuwać się do przodu, z Aurelką musiałam powolutku, wydłużać czas dosłownie o minuty, żeby się powoli przyzwyczajała do wychodzenia. Jeśli się martwisz o zdrowie małej to Tobie też proponuję najpierw na chwileczkę, potem na dłuższą, itd... Mała kicia będzie miała więcej czasu żeby przyzwyczaić się do przebywania na zewnątrz, w zupełnie innej temperaturze i ogólnie innych okolicznościach przyrody a Ty łatwo zaobserwujesz czy jej to służy, czy może szkodzi i lepiej przystopować.



Ines wychodzilas z kociakami w szelkach? Ania ja otwieram taras to juz probuje sie pchac na dwor ale boje sie ze popedzi i bedzie nas niedogoniet

Tak i do szelek przyzwyczajałam powoli. Może są koty, które od razu lubią szelki, ale ja wolałam nie ryzykować skojarzenia szelek z czymś nieprzyjemnym. Od początku szelki leżały wśród zabawek albo przy legowisku. Potem zakładałam je na chwilę w czasie przytulanek. Potem na dłużej do zabawy i jedzenia, żeby utrwalić skojarzenie szelki = coś przyjemnego. A potem dopiero smycz i na dwór

A u mnie wyjscie NA POLE (widac kto z ktorego regionu ) jest dla kota przyjemnoscia, wiec nie balam sie ze zacznie kojarzyc szelki z czyms nieprzyjemnym. Ja wkladalam mu zawsze szelki nawet jak wychodzil tylko do ogrodka zeby sie nauczyl ze wyjscie na pole to szelki. Na poczatku bardzo uporczywie je gryzl jak mial na sobie - dlatego klamry sa w malutkie kropeczki ale teraz jak wyciagam szelki to sam sie grzecznie nadstawia a potem biegnie do drzwi.

U nas wychodzenie na dwór nastąpiło dopiero po przyzwyczajeniu się do szelek. Ale samych szelek, bez smyczy. Chodzenie na smyczy po domu jest moim zdaniem trochę bez sensu - dom a świat na zewnątrz to zupełnie inne sprawa. Dom kot zna i nie powinien być ograniczony smyczą, kiedy po nim chodzi, może mu się wydawać niesprawiedliwe i takie jest. Na dworze jest obco, niebezpiecznie, więc szelki i smycz muszą być, naturalną kolejną rzeczy

Ines, u Was było powyżej 10-15 stopni w ciągu ostatnich 2 mies?
U nas lodowato i chyba takich temperatur dawno nie widziałam (no, dziś było ciepło).
Imbir wychodził na mróz (nawet -10), ale na krótko (myślę, że gdyby miał tyle futra co ragusie, to dałby radę i dłużej). Miał 4 miesiące, gdy z nim pierwszy raz wyszłam.
Szelki od razu lubił.
Racuszek długo się musiał do szelek przyzwyczajać, ale on spacerów nie lubi za bardzo. Choć dziś wyszłam z oboma kotami i Racuch nawet nie protestował.

Aurelka miała 3 miesiące w grudniu, w połowie tego miesiąca pogoda była u nas taka, że jak pokazuję zdjęcia dziewcząt to ludzie są pewni, że były robione jesienią tutaj też dodawałam zdjęcia dziewcząt z grudniowej wycieczki do parku, z dnia kiedy było słonecznie i ciepło (jak na zimę). No i mamy ten plus jeśli chodzi o temperaturę, że w naszym zakątku do południa świeci słońce i mury się nagrzewają, więc jeśli nie wieje mocny wiatr jest cieplej, nawet w chłodniejsze dni. Jednak i tak między wyjściami na początku bywały dłuższe przerwy, ze względu na temperaturę właśnie. Komuś kto zaczyna teraz, na wiosnę, będzie łatwiej o systematyczność

poczekam na ladna pogode i pojdziemy na spacerek, na poczatku na taras a pozniej ogrod, jestem ciekawa jak mala zareaguje

Hej, dorzucę taką małą dygresję , w innym wątku Emi_zg piszesz że Ania ma tylko kilogram- ja bym się bała takiego malucha na dwór zabierać- a może panikuję

Byłam dziś z oboma panami kotkami na krótkim spacerze.
Racuszek nawet dał się przekonać do pochodzenia. Może Imbira naśladował i widział, że on się cieszy spacerem, a nie leży jak kłoda na chodniku.
Jednak dwie smycze strasznie mi się plątały. Nie dam rady ich obu zabierać na raz. Chyba, że mąż mi pomoże (czyli w weekendy).

My przywieźliśmy Aslanka do domu 1 września. Było ciepło, więc od samego początku wychodziliśmy na dwór. Bardzo mu się spodobało i szybko rozeznał się w terenie. Nasz rezydent Wafel wychodził od zawsze, zwykle luzem. Ale jak któregoś razu przyłapałam go za płotem, to samowolka się skończyła. Wychodzi teraz w szelkach, choć nie jest z tego powodu zbyt zadowolony. Czasem też zwyczajnie wiązałam go na długim sznurku, jak u Pawlaka Niestety mieszkamy przy drodze, niby wieś, ale miejscowość rekreacyjna. Jak zaczyna się sezon działkowy, to ruch się robi jak na autostradzie. Więc dla nas optymalnym rozwiązaniem będzie woliera. Panowie będą mogli do woli, a przede wszystkim bezpiecznie przebywać na powietrzu, a ja będę mogła zająć się ogródkiem. A siedzą obydwa pod drzwiami albo przez okna wyglądają i tylko czekają, żeby wyjść. Koty to zwierzęta ciekawe z natury, wszystko jest fajne, ptaszek, żabka, konik polny...mnóstwo zapachów, odgłosów, tu skubną trawkę, tam patyczek...Zdarzają się koty, które za tym nie przepadają, ale większość to po prostu uwielbia.

Konstancjo - my też wychodzimy "na POLE"

Zastanawia mnie jedna rzecz dotycząca wychodzenia : czy wychodzić z małym do ogrodu przed domem na trawkę , czy lepiej w autko i wozić do parku. A może wszystko jedno ?
Chodzi mi o to , że czasami może płakać , że chce wyjść do ogrodu - bo to jego teren - jak będzie widział przez tarasowe drzwi czy okno. A czy jak będzie wożony autkiem do parku to inaczej to odbierze . Może będzie kojarzył samochód ze spacerem i nie będzie próbował wymknąć się za dom gdy ja wychodzę Nie wiem czy dość klarownie to wytłumaczyłam, ale chyba wiecie o co chodzi?

Ania tylko patrzy przez taras jak wpuszczam Stefana i probuje wyjsc. Jeszcze troszke i idziemy Stefan bedzie biegal a malutka na smyczy doczekac sie nie moge

Pisałam już kilka postów wcześniej ale się powtórzę. 12 tyg. i kilka dni- waga 1 kg- to moim zdaniem niedowaga, ja bym się wstrzymała z zabieraniem takiej kruszynki na spacery. A tak nawiasem mówiąc czy wet nie wspomniał że to trochę za niska waga u ragdolla?

nie widzialam Twoich wczesniejszych postow. Wczoraj byla u weta i pani powiedziala zeby jej nie przekarmiac...dowiedzialam sie takze ze dzien wczesniej byl brat Ani i byl mniejszy od niej. Co powinnam w takim razie zrobic? Mala ma duzy apetyt, co jej sie nawinie to zjada. Dostaje sucha RC i mokra RC.

Mnie nasuwa się pytanie czy twój wet miał kiedyś do czynienia z ragdollem? Jeśli braciszek Ani ma poniżej kilograma to dla mnie tragedia. Moje maluchy 13tyg. 1300g- a ja i tak uważam że to trochę za mało ( niestety przyplątały się problemy kuwetowe i stąd taka niska waga) Milan ,mój pierwszy ragdoll w wieku 13 tyg. miał chyba 1700g jak dobrze pamiętam. Nie chcę się wymądrzać ale raczej nie powinnaś koteczki ograniczać z jedzeniem.-skąd wogóle pomysł aby ją ograniczać przy tak niskiej wadze. Mała powinna na razie jeść to czym była karmiona w hodowli a potem możesz stopniowo przechodzić na inną karmę- RC nie jest dobrą karmą U nas maluchy początkowo były na Biomilu ale najwyraźniej im nie służył więc dosyć szybko wprowadziłam Acanę i w kuwecie się unormowało a maluchy z wagą idą jak burza-dziś rano prawie 1400-cięższa jest Selenka bo praktycznie nie odstępuje miski ( jest to jednak jak na razie różnica kilku dkg.) Moja rada nie ograniczaj jedzonka i może rozejrzyj się za innym wetem

Może to nie jest niedowaga, tylko koteczka jest z tych drobniejszych? Kiedy odbierałam Aurelkę ważyła 1,2kg, była największa z miotu (i szybko rosła, w ciągu tygodnia u nas podskoczyła do 1,7kg). Jej siostrzyczka Antosia, najdrobniejsza, była duuużo mniejsza niż Aurelka i myślę, że też mogła ważyć około 1kg. Była zdrowa, dobrze odżywiona, tylko po prostu drobniutka z natury. Nie wiem co prawda jak teraz rozwija się Antosia, ale takie mnie naszły refleksje... Bywają ragdolle wbrew standardom rasy naprawdę drobniutkie.

Emi, jednak zaleceniom weterynarza w kwestii masy ragdolla bym się nie sugerowała, jeśli nie zna się na tej rasie (pytałaś może o to, czy się zna?). Koteczka rzeczywiście waży trochę mało i ja bym nie ograniczała jej jedzenia. Mała rośnie i się rozwija, potrzebuje dużo dobrej jakości pożywienia. Mam tylko jedną radę, podczas gdy mała się aklimatyzuje, Ty poczytaj może trochę o karmach... Royal moim zdaniem nie jest najlepszym wyborem. Może i Ty zdecydujesz się na inną, lepszą, jak się trochę rozejrzysz

Teraz sobie pomyślałam, koteczka chyba jakoś na dniach trafiła do Ciebie? Jeśli tak to ja bym jeszcze poczekała z wychodzeniem, prawdopodobnie ma obniżoną odporność i może coś złapać.

Ines niby może być drobniejsza , niestety mała nie ma swojego wąteczku i fotek brak więc ciężko ocenić ,piszesz że Aurelka miała 1200g- to aż 20% więcej. Podejrzewam że nawet mniejsze rodzeństwo nie miało poniżej kilograma.

Różnica między największą Aurelką a najmniejszą Antosią wizualnie była bardzo duża, niestety nie mam danych na temat wagi tej drugiej (tzn pewnie gdzieś coś mam na temat wcześniejszych tygodni w korespondencji, ale teraz się do tego nie dokopię). Masz rację, pewnie łatwiej byłoby ocenić gdyby mała miała wątek i zdjęcia, choć zdjęcia czasem też trochę przekłamują rzeczywistość... W każdym razie tak jak obie w tym samym czasie pisałyśmy, powtarzam jeszcze raz - nie ograniczałabym małej jedzenia i zastanowiłabym się nad zmianą karmy mam nadzieję, że Emi weźmie sobie nasze uwagi do serca

Tati napisał: Zastanawia mnie jedna rzecz dotycząca wychodzenia : czy wychodzić z małym do ogrodu przed domem na trawkę , czy lepiej w autko i wozić do parku. A może wszystko jedno ?
Chodzi mi o to , że czasami może płakać , że chce wyjść do ogrodu - bo to jego teren - jak będzie widział przez tarasowe drzwi czy okno. A czy jak będzie wożony autkiem do parku to inaczej to odbierze . Może będzie kojarzył samochód ze spacerem i nie będzie próbował wymknąć się za dom gdy ja wychodzę Nie wiem czy dość klarownie to wytłumaczyłam, ale chyba wiecie o co chodzi?

Nie wiem jak to będzie u Ciebie, to zależy chyba od kota.

Ja zabieram dziewczyny przed dom, na mały kawałek chodnika otoczony płotkiem. Mogą sobie tam pobiegać, poskubać rosnącą między płytami chodnika i pod płotem trawkę, wspiąć się na drewniany stolik i parapet. Za płotem jest ogród, trawa, kwiaty, drzewa - kotki zaglądają co się tam dzieje, obserwują ptaki, węszą, ale nie próbują wyjść. Tzn każda próbowała po razie. Tula kilka miesięcy temu usłyszała, że "nie wolno" i to wystarczyło. Dla Tuli jak mama mówi, że "nie wolno" to jest świętość. Aurelka próbowała przejść pod płotem. Ja wiedziałam, że się żadna z nich nie zmieści, więc bez obaw zabieram je tam bez szelek. Aurelka postanowiła spróbować, czy się zmieści - z łatwym do przewidzenia skutkiem. Ułamek sekundy mojej nieuwagi i się prawie zaklinowała. Tak się przestraszyła, że więcej nie próbuje wyjść za płot. Wracając do tematu obie kotki wiedzą, że tylko drzwi je dzielą od pohasania po świeżym powietrzu, ale kiedy zabieram je w miarę regularnie, to nie robią rabanu, że chcą wyjść. Czasem jak się ubieram do wyjścia to patrzą z nadzieją albo czekają przy drzwiach, ale jak zrozumieją, że nie idą ze mną, to grzecznie idą sobie popatrzeć przez okno na ogród. Gorzej jest jak jest długa przerwa w wychodzeniu (np kiedy Aurelka chorowała), wtedy zdarzały się wyraźniejsze prośby o wyjście, jak wylegiwanie się pod drzwiami i cichutkie, tęskne miauczenie ze strony Tuli. Nigdy jednak nie próbują się wymknąć, a kiedy jesteśmy na dworze i uznam, że już im wystarczy świeżego powietrza na jeden raz, mówię "idziemy do domu" - Aurelka grzecznie wbiega do środka, Tula czasem zamarudzi i tęsknie spojrzy za siebie, ale w końcu też idzie.

Do parku zabieram je na szelkach i w transporterze. Tula zna lepiej te wycieczki, więc jak tylko poruszy się transporter ona już się do niego pakuje. Czasem wchodzi do niego (transporter stoi w kącie) i patrzy na nas wyczekująco. Jesienią na spacery braliśmy ją częściej, wtedy zdarzało jej się przynieść mi smycz.

Myślę, że jeśli kot pokocha spacery to i tak znajdzie sposób, żeby dać Ci do zrozumienia, że chce wyjść. Czy miaucząc pod drzwiami czy przy transporterze. To chyba tylko od kota zależy, czy będzie dawał o swoich potrzebach znać subtelnie, czy wyjątkowo dobitnie.

Nie wiem, czy jeśli kot będzie widział ogród, do którego wychodzi i jest jego terenem to będzie bardziej uciążliwy w swoich prośbach... Tula i Aurelka ze swojego okna widzą tylko tą część świata, do której zwykle nie wychodzą.

Mi sie wydaje ze jesli zaczynamy z kotem wychodzic to niezaleznie gdzie to bedzie to zwierze sie przyzwyczaja i musimy sie liczyc z tym ze moze zaczac nalegac na regularne wyjscia (no chyba ze akurat nasz kot tego nie polubi). I tu bardziej jest dla nas zadnia zeby tak sie zachowywac, zeby kot nie nauczyl sie na nas wymuszac czegos krzykiem czy zlym zachowaniem.

butterfly2101 napisał: Mnie nasuwa się pytanie czy twój wet miał kiedyś do czynienia z ragdollem? Jeśli braciszek Ani ma poniżej kilograma to dla mnie tragedia. Moje maluchy 13tyg. 1300g- a ja i tak uważam że to trochę za mało ( niestety przyplątały się problemy kuwetowe i stąd taka niska waga) Milan ,mój pierwszy ragdoll w wieku 13 tyg. miał chyba 1700g jak dobrze pamiętam. Nie chcę się wymądrzać ale raczej nie powinnaś koteczki ograniczać z jedzeniem.-skąd wogóle pomysł aby ją ograniczać przy tak niskiej wadze. Mała powinna na razie jeść to czym była karmiona w hodowli a potem możesz stopniowo przechodzić na inną karmę- RC nie jest dobrą karmą U nas maluchy początkowo były na Biomilu ale najwyraźniej im nie służył więc dosyć szybko wprowadziłam Acanę i w kuwecie się unormowało a maluchy z wagą idą jak burza-dziś rano prawie 1400-cięższa jest Selenka bo praktycznie nie odstępuje miski ( jest to jednak jak na razie różnica kilku dkg.) Moja rada nie ograniczaj jedzonka i może rozejrzyj się za innym wetem

przerazilas mnie tylko jest taki problem ze mala z hodowli dostala suchy RC i z mokrych to gourmet czy cos takiego i jakies inne saszetki ale nie chciala tego, wiec kupilam jej RC bo tylko to bylo w sklepie z tych "lepszych". o boszee teraz sie boje zeby jej nic nie bylo. lekarz mowil ze zdrowa. tylko od razu powiedzialam mezowi ze nic jej ograniczac nie bede bo jest chuda i ma jesc. wiec je czyli jaka karme mam jej dac zeby dostala na wadze? prosze o pomoc bo juz sie stresuje. i oczywiscie nie ma zadnego wychodzenia.

co do weta, jakos mi sie nie wydaje zeby mial doczynienia z ragdollami niedlugo wrzuce zdjecia malutkiej,

Ej, bez stresu nie miałam zamiaru Cię straszyć. Kociaka widział wet wiec na pewno nic jej nie dolega, jeśli dobrze poszperałam w internecie to koteczka dopiero jutro skończy 12 tyg. ( co myślę o wydawaniu takiego kociaka zachowam dla siebie) wiec można powiedzieć że koteczka miała w chwili ważenia 11 tyg. a tydzień dla takiego kociaka to dużo. Co jednak nie zmienia faktu że waży niewiele. Teraz w żywieniu nic nie zmieniaj . poczekaj najmniej tydzień a potem możesz stopniowo przechodzić na inną karmę- jaką to już twoja decyzja, poczytaj o karmach na tym forum , na pewno pomoże Ci to w wyborze. Ja karmię zieloną Acaną plus puszki: schesir, moonlight dinner, aplaws, cosma,. Ostatnio również mokrą Power of nature
dnia Śro 17:59, 06 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
ok to przez ten czas poczytam i poszukam karmy dla malutkiej.. tylko tyle tego jest ze ciezko sie zdecydowac,kazdy inne zdanie ma. kiedys jak kupowalam yorka to RC bylo jedna z lepszych ale widze ze sie pozmienialo dzieki za zwrocenie uwagi na wage karme itd.

Dopisałam w poście czym ja karmię , poczytaj o takich karmach jak Power of nature, Acana, Orjen, TOTW -to chyba czołówka

http://www.ragdollclub.fora.pl/jak-prawidlowo-karmic-kota,26/

ok dzieki. biore sie za lekture.

Ines - a nie boisz się , że któraś z dziewczyn poprostu wyskoczy przez płotek góra jak bardzo ją coś zaciekawi. Ja mam ogród otoczony wysokim murem a i tak boję sie , że mały może sie tam wspiąć i "nawiać"
Zdecydowałam, że póki co może lepiej zostanę jednak przy opcji parkowej , ponieważ Tob jest kotkiem wychodzącym i Aragorn mógłby się zabardzo rozochocić i chcieć z nim wychodzić cały czas.

Jeszcze jedno pytanko - czy oprócz standardowych procedur typu szczepienie , preparat na pchły stosujecie jakieś inne środki zabepieczające kotka jeżeli decydujemy się wyprowadzać go na zewnatrz? Co z kleszczczami? Coś na wzmocnienie odporności? Pytam i męczę bo tu różnie bywa z tymi irlandzkimi wetami i wolę się upewnić

Preparaty na pchly dzialaja rowniez na kleszcze. Jesli kot jest wychodzacy to mozna go zaszczepic na bialaczke i wscieklizne

Zaznaczając, że do zarażenia białaczką konieczny jest długotrwały kontakt ze śliną chorego kota.
Czyli na krótkim spacerze pod kontrolą raczej nie da się zarazić.

Koty nie chorują na babeszjozę, więc kleszcze są dla nich mało groźne (w porównaniu do psów).

Tati, nie boję się. W Aurelkę wstępuje czasem małe diablątko, ale ona jest strasznie niezdarna i przez to mało skoczna, nawet na łóżko czasem za pierwszym razem nie udaje jej się wskoczyć. Jeśli ktoś miałby próbować zwiać to zwinna Tula, a ona jest bardzo posłuszna. Czasem ma wielką ochotę coś zbroić - np ostatnio byliśmy u Babci męża i strasznie zasmakował jej jeden z kwiatków... Powiedziałam "Tula, nie wolno" i to wystarczyło, widać było jak bardzo ze sobą walczy, siedziała z pyszczkiem milimetry od kwiatka dobre kilka minut wpatrując się w niego z utęsknieniem, ale już nie ugryzła. To samo, kiedy na stole przygotowuję mięso - Tula siedzi na krześle i mięso czasem leży centymetry od jej pyszczka, ale ona tylko patrzy, nawet mięsa nie powącha, bo wie, że ze stołu nic brać kotom nie wolno. W życiu bym nie pomyślała, że kot może być taki posłuszny! Ona zerka na mnie nawet zanim wskoczy na dworze na stolik albo parapet. Do miejsca, którym chciała milka miesięcy temu wydostać się za płot i usłyszała "nie wolno" - teraz nawet nie podchodzi.

Jedyny moment kiedy jej nie ufałam, to kiedy miała ruję, wtedy wyprowadzałam ją nawet przed dom na smyczy.

Takiej Tulci to tylko pozazdroscic U mnie jak np nie wolno gryzc kwiatka to jak patrze to Huan udaje ze sobie kolo nich tylko lezy a jak sie odwroce to staje sie pirania , albo patrzy na mnie figlarnie jak cos nabroi i zaczyna niby przede mna uciekac

Ja bym nie ufała kotu, nawet posłusznemu.
Zawsze może coś się stać. Ptak, strzał, cokolwiek.
Znałam właścicielkę psa, która chodziła z suczką bez smyczy. Zawsze. Suczka zawsze przy nodze. Po 10 latach coś się stało, wystraszyła się i wpadła pod samochód.

Moja Jagna przez 6 lat tolerowała codzienne karmienie gołębia, Hirka, u nas w mieszkaniu (przylatywał i wchodził do środka). Po 6 latach go upolowała. Wróciłam do domu, a tam tylko kawalątek skrzydła został.
Za dużo wiem (czytałam, słyszałam, widziałam, doświadczyłam), żeby pozwolić sobie na brak ostrożności w sprawach zwierząt. Boję się.
dnia Pią 11:38, 08 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
Smużko ja nie jestem nieostrożna. Płot jest wysoki, szczeble blisko siebie osadzone, a między moim skrawkiem chodnika a praktycznie nie uczęszczaną ulicą jest duży ogród, w którym jest jeszcze jedna siatka, a wokół ogrodu kolejny płot, jeszcze wyższy. Dziewczyn nie spuszczam z oka, one zawsze są od strony domu, a ja od strony ogrodu. Jak się czegoś przestraszą to wbiegają do domu. Próbowały obie po razie przejść dołem, pod płotem, żadna by się nie zmieściła. Nigdzie dalej bym ich bez szelek nie zabrała.

Ja rozumiem. Ale osobiście bym tak własnego kota nie puściła.
Może jestem przewrażliwiona. Na pewno jestem, ale mam powody, żeby być.

Ines - ja jestem jednak ciekawa jak można nauczyć kotki takiego posłuszeństwa. Podziwiam Cię za tak wspaniałe relacje z kotkami. Może to zbyt osobste pytanie , ale w jaki sposób je budujesz? Czy kotki cały czas przebywają z Tobą , czy cały czas uczestniczą w oboeiązkach domowych? Jak ja się biotę np. a mycie garnków to czesto stawiam obok siebie wysoki stołek, sadzam małego i gadamy sobie. Jednak on sie zaraz nudzi i idzie spać. Oczywiście są wspólne zabawy od wczesnego rana do póżnej nocy. Ostatnio nawet rozwiazaliśmy umowę z telewizją , bo odkąd mamy małego to nie była włączana Poprostu jestem ciekawa jak wyglada taka codzienna rutyna u innych Kocich Rodzinek . Jak słyszę , że" koty są bo są" u moich znajomych i własciwie się nikt nimi nie zajmuje to mi ręce opadają ...

Ja myślę, że jeśli chodzi o Tulę to bardziej zasługa jej charakteru niż naszego wychowania. Od kiedy z nami jest widać, jak jej bardzo zależy na bliskiej relacji z człowiekiem. Jest spragniona miłości i akceptacji, nawet prosta słowna pochwała to dla niej najlepsza nagroda. A najlżejsze upomnienie to najdotkliwsza kara. Skarcona, nawet prostym zapytaniem: "Tula, a co ty tam robisz?", wygląda jak zawstydzone dziecko, przestępuje z łapki na łapkę i odsuwa od newralgicznego miejsca. Bardzo chce żebyśmy ją chwalili i byli z niej zadowoleni, ciągle chce być blisko nas i żebyśmy jej pokazywali jak bardzo ją kochamy, choć nigdy nie jest w tym nachalna. Nawet kiedy czegoś do jedzenia nie lubi i kiedy leży na talerzyku wzdryga się powąchawszy, to kiedy dam jej to samo zjeść z ręki to jest dla niej tak wielka nagroda, że zjada zawsze.

Oczywiście obie kotki są z nami zawsze, nie ważne co robimy. Jak coś pichcimy, to siedzą na krzesłach przy stole i się przyglądają (bezinteresownie! o nic nie proszą, bo nigdy nic ze stołu nie dostały), kiedy bierzemy prysznic kładą się na dywanikach w łazience i na nas czekają, jak wychodzimy z domu siedzą na oknie i tęsknie za nami patrzą. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Są częścią naszej rodziny więc to naturalne, że biorą udział w każdej czynności obie kotki są ciekawskie i zawsze przychodzą popatrzeć co tam mama czy tata ciekawego robi. Nawet jak nasz gospodarz był naprawiać krany to też mu w tym z wielkim zainteresowaniem "pomagały"

Szukałam wątku o szelkach dla kotka, żeby się do niego dopisać i to będzie chyba najlepszy temat.
Kupiłam dla moich kociaków takie szelki: http://www.zooplus.pl/shop/koty/transportery_obroze_kota/szelki_dla_kota/32644
Zamówiłam je głownie z myślą o wizytach u weterynarza, w kontekście zbliżającej się kastracji Gracji. Okazało się, że szelki te są na moją Małą za duże! Zwęziłam tą część zakładaną na szyjkę maksymalnie, a i tak po chwili Gracja zablokowała sobie w nich dolną szczękę. Musiałabym chyba dla niej mieć jeszcze szelki dla kociąt.

Ja miałam takie dla Milana (niebieskie), w zasadzie dopiero z nich wyrósł. Jeszcze się mieści ale baardzo ciasno. Miluś waży 5,2kg http://www.emusklep.pl/trixie-szelki-dla-kociat-z-motywem-nr-4181.html#4011905041810

U mnie Aurelka chodzi w szelkach, które zalinkowała Vivienne. Kupiłam je dla Tuli, ale okazało się, że na nią są za duże. Tula więc wciąż śmiga w szelkach dla kociąt i w sumie jest to dobre rozwiązanie, bo są lekkie, a ona jest zwinna i cięższe jej wadziły.

W takim razie poszukam tej wersji dla kociąt. Dziękuję dziewczyny za radę!
I pomyśleć, że przez chwilę zastanawiałam się nad szelkami XXL dla Maine Coonów...

vivienne napisał: I pomyśleć, że przez chwilę zastanawiałam się nad szelkami XXL dla Maine Coonów...
Ja Atarkowi kupiłam takie XXL i ledwo się w nie mieści... No ale wiadomo, to koteczka, to mniejsza i smuklejsza jest

Ja mam szelki ma miarę szyte.
Na Imbira z zapasem sporym były, ale zapas się już bardzo skurczył (choć chłopak już b.mało rośnie, raczej mały i lekki typ z niego - taki bardziej zwinno-sportowy).

Mój też ma szeleczki dla Main Coonów, ma 7 miesięcy i zaczynam mu je luzować na szyjce

A mam pytanie, jaką smycz automatyczną lepiej kupić 3m czy 5m? Właściwie lepiej od razu wziąć dłuższą, ale mam jakąś wewnętrzną rozterkę niewiadomo czym spowodowaną

My mamy 3m i jest zdecydowanie za krótka. Jakbym teraz miała kupować to wzięłabym taką 5m. Z dłuższej krótszą można zrobić zawsze, odwrotnie już raczej ciężko

W pierwszej chwili miałam brać od razu tą 5m, ale potem zaczęłam się zastanawiać... Ale zdecyduję się na nią

Mam tylko taki dylemat kobiecy, czy czerwona będzie się ładnie komponowała z beżowymi szeleczkami

zestawienie kolorystyczne w porządku, a i do Dampusiowego kolorku będzie super

To kupiona czerwona Fajnie by było, jakby dotarła do mnie przed weekendem majowym...

Też potwierdzam, że 3-metrowa jest za krótka.
Ja mam teraz 7-metrową i jest OK.

Ja się pochwalę - właśnie dzisiaj przyszła do mnie paczka z 7 m smyczą (wcześniej miałam taką 1,5 m taśmę która była w zestawie z szelkami), już na szybko udało nam się ją wypróbować i jestem pod względem użytkowym bardzo zadowolona z zakupu. Podczas spaceru kot czuł się prawie tak swobodnie jak bez zapięcia - biegał jak szalony po trawniku, "wskakiwał" na drzewa, widac było po nim że czuje się o wiele lepiej niż na takiej krótkiej uprzęży. Sposób przemieszczania porównałabym do takiego jak idzie bez przypięcia, a jednak miałam nad nim kontrolę (chociaż musze powiedziec ze tak do 2-3 m długości ma się całkowitą kontrolę, a juz jak się wyciągnie na te 5-7 m odległości to mam tylko pewnosć że mi nie ucieknie, ale w razie jakiegoś nieoczekiwanego zdarzenia już nie mam 100% kontroli). Tak czy siak nie żaluję wydanych pieniędzy i polecam wszystkim, którzy wychodzą ze swoimi kociastymi na spacer

Ja testuję 5m, i fakt, jakby się ktoś zastanawiał, to lepiej chyba kupić 7m od razu Bo niby jest ok, ale właściwie przydałby się jeszcze kawałek sznurka

7 m niestety też się kończy.
Wczoraj Imbir uprawiał dzikie galopki po trawniku i na drzewach.
Parę razy nie zdążyłam za nim pobiec i gwałtownie uświadamialiśmy sobie, że smycz nie jest bez końca.

Haha U mnie Dampi też się przekonał, że jednak jest na smyczy, jak brutalnie go w biegu zatrzymała Ale jednak zawsze to 7 metrów, a nie 5 Może kiedyś...

U mnie spacery z kotkami wyglądają bardziej jak spacery z psem, więc z taką długą smyczą źle bym się czuła i zresztą kotki też. Tula najlepiej czuje się na lekko napiętej smyczy, jak trzymam ją zbyt luźno to co kilka kroków ogląda się zaniepokojona żeby sprawdzić, czy aby na pewno idę za nią. Czasem wygląda to tak, jakby to ona wyprowadzała na spacer mnie

Ja kupilam najdluzsza jaka byla od razu szkoda ze nie ma dluzszych Huan tez juz wie ze linka sie konczy, bo wczoraj ewidentnie sprawdzal na ile sobie moze pozwolic, galopowal od drzewa do drzewa

Ines - kotka chodzi z toba jak piesek dlatego ze ma krotka smyczke, u nas tez przy tej 1,5 metrowej tez to tak wygladalo, ale juz przy kilkumetrowej lince kot szalal naokolo, pozwalalo mu to na taki bardziej koci sposob poruszania, bardziej oplotkami ale ciagle gdzies wokol mnie, ja szlam chodnikiem a on z tylu, z przodu, z boku trawnikiem. Takze polecam przelamac sie i sprobowac

a moje chłopaczki maja oczywiscie szeleczki i smycze ,ale Tylko Bono potrafi chodzić na smyczy ale zachwycony nie jest ,a jest raczej obojętny ,ale za to Pradzio nie ma sobie równego w noszeniu szelek jak go w nie ubiorę to natychmiast kładzie się na podłodze w pozycji zdechł kot a po zapięciu smyczy udaje mopa lub froterkę kto co woli ,więc o spacerze na smyczy nie ma mowy , ale moje koty wychodzą bez smyczy biegają po całej ogrodzonej posesji i sa bardzo szczęśliwe oczywiście zawsze się o nie boję ,ale nie mam sumienia ograniczać im tej wolności

Na co szczepinie kociaki przed pierwszym spacerem? (poza podstawowymi szczepienPowoli przelamuje sie zeby wyjsc z Dalią gdzies, ale najpierw wole sie upewnic co jeszcze zrobic.

Ja nie szczepię na nic, poza podstawowymi.
Ale ja jestem uprzedzona do nadmiaru szczepień, więc można się mną nie sugerować.


od weterynarza uslyszalam ze i tak nie jestesmy w stanie uchronic kota przed 'syfem' z otoczenia wiec odradza wychodzenia na spacery.

Moje kotki mają komplet podstawowych szczepień, dodatkowo zaszczepiłam je przeciwko wściekliźnie przed wyjazdem na wieś i wycieczkami do lasu, bo wiedziałam, że jest tam masa nigdy nie szczepionych zwierząt i mimo mojej wzmożonej uwagi może dojść do jakiegoś kontaktu. Może to nieco snobistyczne podejście, ale ogólnie nie pozwalam na kontakty moich kotek z żadnymi zwierzętami co do których przeszłości medycznej nie mam pewności.

Ze względu na porę roku zaaplikowałam preparat przeciw kleszczom. No i zastanawiam się czy wychodzącego kociaka, nawet wychodzącego na smyczy, nie należałoby trochę częściej odrobaczać, w końcu zawsze na spacerze coś tam podjedzą - choćby wypasają się trawą, na której też nie wiemy co tam jest i z czym miała kontakt.

Ja jeszcze szczepilam na bialaczke, aby sie zarazic konieczny jest kontakt bezposreni z innym kotem, ale zawsze lepiej dmuchac, zawsze moze jakis podbiec, moj kot uciec itd. (jestem pod tym katem przewrazliwiona bo mialam kota chorego na ta chorobe )

Ja również zastanawiam się nad poszerzeniem podstawowego kompletu szczepień o białaczkę, ale na ten moment nie mogę powiedzieć czy jestem bardziej na tak czy bardziej na nie.

ja na bialaczke planuje zaszczepic, ale jeden z wetow powiedzial ze jest za mloda na ta szczepionke

Ines, co stosujesz przeciw kleszczom?

Problem z tym szczepieniem jest taki ze jest ono mocno inwazyjne, Huan chorowal po nim przez ponad tydzien, a byl jeszcze malym kociakiem i szczerze przeklinalam pod nosem wtedy ze je zrobilam. Ale ta choroba u kotow mnie przeraza wiec decyzja byla bardziej emocjonlana anizeli przemyslana

Wlasnie mam pytanie dotyczace tego szczepienia - nie powtorzylam go rok pozniej ze wzgledu na brak czasu na rekonwalescencje. Czy w tej chwili ono dziala czy wogole jest tak jakby go nie bylo, i czy doszczepienie za pol roku ma sens (czyli ok 2 lata po pierwszej dawce)?

Ja na kleszcze stosuje Fiprex i Frontline. Nie wiem czemu ale u nas Fyprst nie dziala.
dnia Śro 12:44, 08 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Ja stosowałam Fypryst, ale z tego co czytałam to chyba wszystkie takie preparaty działają na tej samej zasadzie.

Czy po spacerach Wasze futrzaste padają i śpią kilka godzin ?
Tak poza tym jak znoszą upały? dużośpią wtedy? są bardziej leniwe?
dnia Pią 18:31, 10 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Sulu po spacerze najczęściej idzie się najeść, potem chwilkę śpi, a po spaniu obowiązkowa zabawa znienawidzonym wrogiem nr jeden czyli pajączkiem albo sznurkiem gorsetowym.

W tamtym roku Sulu znosił upały następująco. Kiedy włączaliśmy wiatrak, to Sulu wskakiwał na stół żeby być tylko w podmuchu i tak sobie leżał w chłodnym powietrzu.

Moje dziewczyny po spacerach, nawet tych krótkich, padają na pyszczki i śpią jak zabite

U mnie kot po takim zwykłym spacerze leży sobie gdzieś tylko spokojnie, natomiast po leśnym spacerze od razu śpi kilka godzin, za pierwszym razem spał cały dzień

Jeśli chodzi o znoszenie upałów, to Huan sypia wtedy na płytkach w najchłodniejszym miejscu domu, a najchętniej ucieka do piwnicy (co raczej mu niewolno, ale nieopatrznie nieraz czmychnie )

Moja Kicia też po spacerze, nawet takim krótkim, pada i śpi przez następną godzinę. To jest leniuch. Nie wychodzę z nią codziennie, dlatego nie jest tak przyzwyczajona. Poza tym, jest po kastracji, więc nabrała masy i trudniej jest jej się poruszać.

jak bylo cieplej to wyszlysmy ze 2 razy

No i tyle się moją smyczą nacieszyłam Dzisiaj na spacerze podczas jednego hamowania smycz po prostu została w tym miejscu. W sensie, że da się ją zwinąć, ale rozwija się teraz tylko jakoś do 1,5 metra... Nie wiem czy jest sens oddawać na gwarancję, czy smycz muszę wysłać do miejsca produkcji czy zwrócić do sklepu (hmm, zoologiczny na allegro ), czy uznają, że to wina złego użytkowania i ostatecznie czy lepiej ją rozłożyć i próbować naprawić we własnym zakresie i zwyczajnie kupić nową jeśli to się nie uda? Jestem zła, wczoraj ją pochwaliłam, a dziś od razu musiała nawalić
dnia Pią 17:00, 17 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Ja bym reklamowala jesli ma gwarancje, niewazne czy to wina zlego uzytkowania, zacielo sie wiec ma prawo do reklamacji, ale jesli ja otworzysz to pozniej napewno nie przyjma tego do serwisu

Reklamuj!
Bez przesady, żeby smycz tak szybko się zepsuła.
A tak z ciekawości, jakiej marki?
Dasz linka?

Zaraz odszukam tego sprzedawcę i napiszę do niego.
Flexi, classic 1, 5 metrów, max. 12kg.

Probuj reklamowac Moja tez steka jak hamuje Huana ze mam wrazenie ze tez nie za dlugo posluzy, wprawdzie wzielam rozmiar do 12 kg ( nie najmniejszy do 7),a i tak wczoraj tez raz mi sie zaciela i nie chciala wciagac ale po chwili odpuscila.

One chyba nie sa przystosowane do kocich galopow

Obym jej tylko nie musiała do Niemiec wysyłać, bo prędzej i niewiele drożej wyjdzie kupić nową smycz...
Moja też lekko stękała, jeśli nie docisnęłam ekspresowo hamulca do końca i też czasem wieszała się przy wciąganiu po takiej akcji, ale to wystarczyło dwa razy hamulec na luzie docinąć i już smigała jak trzeba A tutaj... w zasadzie mam automat 1,5 metra teraz, jest luksus

Próbuj zareklamować, do sklepu, wszystko zależy od sprzedawcy. Może podejdzie solidnie do tematu, tym bardziej jak masz gwarancję.

Tak, gwarancja jest dwuletnia, a smycz mam...ze 3 tygodnie Napisałam do niego, dzisiaj nie liczę na odpowiedź, ale fajnie, jakby do połowy przyszłego tygodnia się odezwał moje doświadczenia związane z kontaktem ze sprzedającymi na allegro nie prezentują się najlepiej

Kupiłam smyczkę automatyczną Flexi medium, 5m, do 20kg, podobną do tej: http://www.zooplus.pl/shop/psy/smycz_obroza_dla_psa/automatyczna_flexi/dla_srednich_psow/174751. Mam wrażenie, że dość mocno "ściąga" kota, kiedy ten idzie do przodu (bez blokady) Czy to taki egzemplarz, czy one tak mają i trzeba się przyzwyczaić? Czy te Comfort oprócz skórzanych obszyć "lżej chodzą"?
Trochę spontanicznie zadziałałam - zamiast najpierw poczytać i podpytać doświadczonych, zaszłam do zoologicznego i kupiłam

Myślę, że taka do 20 kg będzie "ciągnęła" bardziej niż taka do 12 kg.
Ja mm w domu taśmową smycz, 5 m, do 20 kg właśnie i dużo silniej się zwija niż linka, 7 m, do 12 kg.
Pierwszą mam dla psów, ale Racuszek na niej chodzi i daje radę.
Druga jest dla Imbira.

ja mam krotsza 3 m do 10 kg, ale przykupowaniu czytalam co jest napisane na opakowaniu bo chcialamdluzsza - 5m ale byly tylko do 15 kg i stwierdzilam ze to bedzie za 'ciezkie' dla mojego okruszka

Taką mini, 3 m też mam. Zapomniałam nawet.
Chodzi łatwo, delikatnie. Ale jest duża za krótka jak dla mnie. Bardzo mi z nią niewygodnie.

Wypróbowałam smycz psa moich teściów, też linka, ale comfort, do 25 kg chyba i wydaje mi się, że lżej ciągnie.
Smużko, w sklepie takie do 12 kg były z małą rączką, tą wygodniej trzymało mi się w dłoni, dlatego zdecydowałam się na nią. Simbuś na niej chodzi, ale Rosi trochę się czołga. Chciałabym dla niej kupić mniej ciągnącą. Tyle, że u niej może być to tez wina zapięcia. Do tej pory chodziła na smyczy od szeleczek (ona ma mniejsze niż Simba i zapięcie (karabińczyk???) jest znacznie delikatniejsze. Jak przypięłam jej Simbusia szmyczkę od szelek, też czołgała się. No i nie wiem, czy szukać czegoś innego (czy np. te comfort są lepsze?), czy kupić ten sam typ.
A 3 m to zdecydowanie za mało dla nas. Nawet nad 8 zastanawiałam się, ale mąż stwierdził, że nie będzie później z krzaków wyplątywał

Ja sie musze zadowolic 3 metrami, ewentualnie pokusic sie na 5. Niestety za duzo psow i dresow w okolicy i wole dmuchac na zimne. Zreszta sama stwierdzilam za do spacerow z kotem przydalby mi sie jakis 'rottwajler', coby "pustoczaskowi' dresiarze, nie mieli powodow do radosci i komentarzy na ich poziomie

Moi rodzice mają Comfort. Linkę 5m. Wg mnie różni się tylko rączką do trzymania. Jest pokryta gumką. Wygodnie się trzyma, ale dla mnie jest nieco zbyt toporna.
Nie wiem, jak z rozwijaniem, bo rodzice mają malutkiego pieska i smyczka też jest do 12 kg.
Rozciąga się łatwo i łatwo zwija.

Dalia napisał: Ja sie musze zadowolic 3 metrami, ewentualnie pokusic sie na 5. Niestety za duzo psow i dresow w okolicy i wole dmuchac na zimne. Zreszta sama stwierdzilam za do spacerow z kotem przydalby mi sie jakis 'rottwajler', coby "pustoczaskowi' dresiarze, nie mieli powodow do radosci i komentarzy na ich poziomie

My chodzimy tylko po ogrodzie u teściów, więc ten problem odpada.

Smużka napisał: Moi rodzice mają Comfort. Linkę 5m. Wg mnie różni się tylko rączką do trzymania. Jest pokryta gumką. Wygodnie się trzyma, ale dla mnie jest nieco zbyt toporna.
Nie wiem, jak z rozwijaniem, bo rodzice mają malutkiego pieska i smyczka też jest do 12 kg. Mruga
Rozciąga się łatwo i łatwo zwija.
Moja niby też łatwo..., ale chyba trudniej niż teściów...
Te które oglądałam w sklepie do 13 kg miały taką rączkę, że nie wchodziły mi wszystkie 4 palce, tak by wygodnie trzymać w dłoni (nie mam wielkich dłoni, raczej normalne ), były small, te z większymi rączkami, miały już większą wagę zwierzaka. Muszę jeszcze popatrzeć (w sklepie można rozpakować i wypróbować) A może marudzę

Widocznie ja mam jakieś małe ręce, bo mam 4 palce i jeszcze luz w tej do 12 kg.
Ale ja mam awersję do ciężkich rączek, a przez nie w ogóle do smyczy typu flexi.
Psy wyprowadza tylko na zwykłych parcianych, które zawsze mogę wsadzić w kieszeń, gdy spuszczam psa.
Kotów nie spuszczam i konieczność trzymania tego plasticzora w ręku cały czas mnie irytuje. Takie małe moje dziwactwo.

Każdy ma jakieś swoje małe dziwactwa
Może ja trafiłam na jakieś mini Jeszcze rozejrzę się jak wybierzemy się odwiedzić domek
Dzięki

Ja wole parciane smycze bo mozna sobie zawiesic na rece i nie musiec trzymac Ale czego sie nie robi zeby kot byl bardziej szczesliwy Flexi mam taka do 12 kg i spokojnie jeszcze mi sie reka miesci, na upartego to i kciuk by mi wszedl (ale ja mam male dlonie)

Mój Leuś ma 4 miesiące czy to za wcześnie na zabranie go na działkę ?
Po mieszkaniu codziennie po kilkanaście minut chodzi w obróżce w kształcie litery H nawet w niej zasnął w ogóle mu nie przeszkadza, ale jak zapnę smycz to zaraz ja gryzie i skacze po niej .

Myślę, że możesz po troszku przyzwyczajać Leusia do wychodzenia na dwór. Moje futerka w jego wieku już wychodziły, Idrisek był nawet troszkę młodszy. Teraz jest ciepło i ładnie, więc mu nie zaszkodzi. Pamiętaj tylko, żeby zabezpieczyć chłopaczka przed kleszczami, chyba że w Waszym rejonie ich nie ma.

Pamiętaj również o szczepieniach na białaczkę i wściekliznę szczególnie jeśli na działce możliwy jest kontakt z innymi zwierzętami.

Nie ma potrzeby szczepić p/białaczce, jeśli kot wychodzi na spacerki kontrolowane.

Na spacery polecam szelki. Obróżka to kiepski pomysł.

Smużka napisał: Nie ma potrzeby szczepić p/białaczce, jeśli kot wychodzi na spacerki kontrolowane.

Na spacery polecam szelki. Obróżka to kiepski pomysł.

Moim zdaniem w przypadku kota nie ma czegoś takiego jak spacer kontrolowany. Nawet na smyczy możesz nie zauważyć jak zje lub poliże coś i się zarazi. Ja uważam, że lepiej dmuchać na zimne...

Do zarażenie się białaczką potrzebny jest długotrwały bliski kontakt między zwierzętami mieszkającymi razem - tzn. codzienna wspólna toaleta, wzajemne wylizywanie się, zabawy, gryzienie (wirus przenosi się przede wszystkim przez świeżą ślinę i raczej duże jej ilości).
Samo szczepienie nie jest do końca bezpieczne dla zdrowia kota, więc jest na pewno bezpieczniej nie zaszczepić w tym przypadku niż zaszczepić (przynajmniej tak mnie na studiach uczyli).
dnia Czw 9:09, 18 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Smużka napisał: Do zarażenie się białaczką potrzebny jest długotrwały bliski kontakt między zwierzętami mieszkającymi razem - tzn. codzienna wspólna toaleta, wzajemne wylizywanie się, zabawy, gryzienie (wirus przenosi się przede wszystkim przez świeżą ślinę i raczej duże jej ilości).
Samo szczepienie nie jest do końca bezpieczne dla zdrowia kota, więc jest na pewno bezpieczniej nie zaszczepić w tym przypadku niż zaszczepić (przynajmniej tak mnie na studiach uczyli). Moja wetka powiedziała to samo

I nasz doktor też. Zdecydowałam się nie szczepić przeciwko białaczce.

Tak, ja również zdecydowałam się doszczepić bandę tylko szczepionką cztero- składnikową

Ślina i bezpośredni kontakt jest najczęstszą formą, ale nie jedyną. Do zakażenia może dojść również poprzez kontakt z kałem i moczem. Jeśli masz pewność, że do tego nie dojdzie to ok. Pojęcie długotrwały kontakt jest mało precyzyjne. Generalnie zależy na jakiego weta trafisz. Każdy niech sam ocenia ryzyko zakażenia vs ryzyko powikłań po szczepieniu i podejmuje decyzję. W każdym przypadku to jednak nie wet ponosi konsekwencje.
Moje oba koty są zaszczepione na białaczkę i wściekliznę. Mi tak akurat poradził i hodowca (jest też weterynarzem) i weterynarz, który na co dzień opiekuje się moją bandą...

Na wściekliznę też są zaszczepione ( ze względu na ew. wystawy) . Z białaczki zrezygnowałam po rozmowie z wetką ale nadmienię że moja banda jest niewychodząca- tylko balkon

Ja swoje dziewczynki szczepie na białaczkę ze względu na krycie w innych hodowlach. Nie to, że coś sugeruje - bo absolutnie nie, ale mam świadomość po prostu, że nie tylko ja przywożę dziewczynki na randkę i nie chce ryzykować. Czekam jednak do ukończenia przez kociczkę dwóch lat i wtedy szczepię.
Dana

A jak czesto nalezy powtarzac szczepienie na bialaczke ?

Ja doszczepiałam w trzeciej szczepionce na białaczkę. Weterynarka powiedziała, żeby powtórzyć za rok i skończyć, bo jeśli po dwóch dawkach nie nabrał odporności, to już nic tego nie zmieni.

toomaas napisał: Ślina i bezpośredni kontakt jest najczęstszą formą, ale nie jedyną. Do zakażenia może dojść również poprzez kontakt z kałem i moczem.
Świeżym kałem i moczem. Wirus ginie w środowisku bardzo szybko.
A w kale i moczu są go znikome ilości.
Najwięcej jest w ślinie, a mimo to koty mieszkające razem przez kilka lat potrafią się nie zarazić.

Wścieklizna to inna sprawa.
Też przeciwko niej nie szczepię, bo boję się włókniakomięsaka, ale tu już byłby większy sens - jakby się mocno uprzeć, że się spotka np. wściekłego nietoperza...
Tylko, że ja sama też nie jestem szczepiona, a chodzę i po mieście, i po lesie.. choć dla mnie (dla wszystkich) wścieklizna też jest chorobą śmiertelną.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aniusiaczek.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 sratatatajka portal | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.