ďťż

Ragdollowy charakter

sratatatajka portal

Wszystko zależy od kota. Mój Tacco to indywidualista. Zgadza się na pieszczoty tylko kiedy ona ma na to ochotę. Nie lubi siedzieć na kolanach. Jak ma ochotę to kładzie się obok ale kiedy za bardzo go przytulę to odchodzi tak jakby chciał powiedzieć że potrzebuje więcej przestrzeni. Czasami mu "odbije" i sam się przytuli Jest bardzo spokojny chociaż kotem niskopodłogowym nie jest. Często siedzi na szafie razem z Flipperem. Nigdy niczego chyba nie zniszczył. Natomiast Flipper to tornado. Wszędzie go pełno. Ma ADHD Ale jest niesamowitą przytulanką. Jak się nie zwraca na niego uwagi to miauczy dopóki ktoś się nim nie zajmie. Wlezie na brzuch, nogi, szyje i będzie spał głośno przy tym mrucząc.



Droga Agniszko moj Teodor tojest identyczny z charfakzeru Tacco Mam nadzieje ze to jest tak jak z czlowiekiem ze bedzie mozna troche wplynac na jego przyzwyczajenia i troche uksztaltowac charakter. Mam taka ksiazke Zaklinacz kotow Clarie Bessant kupilam ja zeby lepiej zrozumiec te zwierzeta.Czy czlowiek moze troche wplynac na charakter kota? Prosze napiszcie mi jak to bylo z waszymi kotkami
dnia Wto 11:48, 23 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Mój Dandys ma 7 miesięcy i też jest raczej indywidualistą, pozwala się miziać i głaskać, ale na kolanka raczej sam nie wskoczy, lubi za to noszenie na rękach, siedzi sobie wtedy spokojnie i ogląda wszystko z "góry". Jest też bardzo towarzyski, musi przebywać tam gdzie inni domownicy (chyba że śpi), ostatnio muszę go nawet wpuszczać do łazienki jak się kąpię, bo siedzi przed drzwiami i płacze. Wydaje mi się że z każdym dniem te jego przywiązanie jest coraz wyraźniejsze, grunt to cierpliwość, dużo miłości i nic na siłę.

Aniu czy Dandys jest jedynym kotem w Twoim domu ? U mnie jest jeszcze drugi kot . Jest to 3letni kocur dachowiec Cezar. Cezar jest bardzo cierpliwym i bardzo opiekunczym kotem.Wydaje mi sie ze Teodor przelal swoje uczucia i zainteresowanie wlasnie na niego i ja tylko mam nadzieje ze kiedys to sie zmieni.



Pracować nad kotem można ale czy się zmieni i czy będzie trochę bardziej miziasty to nie wiem. ale Tacco taki był i jest i będzie Taki ma po prostu charakter. Nie lubi noszenia na rękach. Na kolanach u mnie siedzi tylko w samochodzie - bo czuje się bezpiecznie. Taki niezależny książe

Tak Dandys jest jedynym kotkiem w domu i pierwszym jakiego mam, więc nie wiem jak to jest z dwoma kotkami. Ale wydaje mi się, że chociaż w niewielkim stopniu można zmienić charakter kotka, Dandys zaraz po przyjeździe do domu był bardzo płochliwy nie dał się za bardzo głaskać i lubił być sam, z czasem coraz bardziej szukał naszego towarzystwa, teraz wręcz musi przebywać tam gdzie my, ale nigdy go do niczego nie zmuszałam, cierpliwie czekałam aż nam zaufa i sam zacznie szukać towarzystwa, w moim przypadku to działa, jest coraz lepiej. Ale należy pamiętać, że kot to zawsze kot, ja cenię w ich charakterze tą indywidualność i to, że na ich zaufanie trzeba sobie zasłużyć.

Agnieszko moj Teos jest milym kotkiem ale woli ltowarzystwo drugiego kota. Mam nadzieje ze jak wydorosleje nie bedzie Cezara traktowal jak mame.wlasnie to bardzo ciekawe czy mozna zmienic chociaz troche charakter kota moze ktos cos wie na ten temat.Mam pytanie na inny temat . Agnieszko czy Ty podrozujesz z kotkami i jak one to znosza?Ja wiem ze to powinien byc nastepny temat ale chcialam spytac tak przy okazji.Jak ragdolle znosza podroz ?

Aniu na pewno zastosuje sie do Twoich porad ale to jest zupelnie inna sytuacja.Teodor nie musi polegac tylko na naszym towarzystwie bo ma Cezara.Aniu napisz prosze jaki kolor ma Twoj kotek bo bardzo przypomina Teodora.

Dandys to seal mitted, oczywiście rozumiem że u Ciebie sytuacja jest inna i faktycznie Teodor może nie potrzebować tak Twojego towarzystwa jak Dandys, ale trzeba mieć nadzieję że i do Ciebie bardziej się przekona, może trzeba mu po prostu trochę więcej czasu. W końcu nie jest jeszcze u was tak długo. A co do podróży z kotkiem to akurat ja też z kotkiem wyjeżdżałam, 400 km w aucie, było trochę ciężko, ale daliśmy radę. Przez pierwszą godzinę płakał i usiłował wydostać się z transportera, w końcu z ciężkim sercem go wypuściłam, (wiem że nie powinnam) po wypuszczeniu z transportera schował się pod siedzenie i resztę podróży przespał. W drodze powrotnej było już lepiej ale tylko poza transporterem, tego zamknięcia nie może znieść, polecam wybrać się z nim w jakąś krótką trasę żeby sprawdzić jak się będzie zachowywał. Podobno niektóre kotki lubią podróżować, mój niestety nie bardzo.

szajen napisał: Agnieszko moj Teos jest milym kotkiem ale woli ltowarzystwo drugiego kota. Mam nadzieje ze jak wydorosleje nie bedzie Cezara traktowal jak mame.wlasnie to bardzo ciekawe czy mozna zmienic chociaz troche charakter kota moze ktos cos wie na ten temat.Mam pytanie na inny temat . Agnieszko czy Ty podrozujesz z kotkami i jak one to znosza?Ja wiem ze to powinien byc nastepny temat ale chcialam spytac tak przy okazji.Jak ragdolle znosza podroz ?

Tacco latał ze mną samolotem. Za pierwszym razem troche miaukał ale później już tylko spał. Potrafił spędzić w podróży około 10 godzin i nigdy nie miałam z nim żadnych problemów. Teraz jeździmy z kociastymi samochodem i tez nie ma problemu. Siedzą razem w koszyku na tylnym siedzeniu i jest spokój. Trochę poogladają świat a po chwili idą spać. Czasami biorę Taccusia na kolana. Zakładam mu wtedy szelki i przypinam go króciótką smyczą do moich pasów bezpieczeństwa i on sobie siedzi albo leży na moich kolanach i ogląda co się dzieje. Trafiły mi się koty podróżniki Bezproblemowe pod tym względem

Teos ma kolor blue mitted i jest troche jasniejszy od Dandysa.To co napisalyscie bardzo mnie ucieszylo gdyz bardzo bym chciala Teodora brac na wakacje.Na krotkie dystanse juz go bralam.W porownaniu z moim dachowcem to jest super podroznikiem.Mam nadzieje ze tak bedzie dalej.Jezli chodzi o moje relacje z Teodorem to juz wiem ze bede musiala powalczyc o jego wzgledy.Do Cezara jest bardzo miziasy.

Nasz raguś drze się przez całą drogę.
Podróżowanie z nim to koszmar, a przyzwyczajaliśmy go od małego.
Potrafi krzyczeć całą drogę niezależnie od tego, czy jedziemy 30 minut, czy 3 godziny.

Tulka za to albo wygląda z transportera przez okno, albo drzemie. Ogólnie jest bardzo spokojna. To przy krótszych podróżach (tak do 30 minut). Dłuższych jeszcze nie robiliśmy.

Nasza podróż z Fabianem trwała 3h i maluch drzemał całą drogę chociaż był bardzo zestresowany, tak samo było gdy zabraliśmy oba maluchy do weta (ok. 30 min.) Fabian spał a Milan "pyskował" całą drogę-inaczej tego nazwać nie potrafię. Gdy tylko zwracałam na niego uwagę podnosił straszny raban i patrzył na mnie z wyrzutem W domu jest zresztą identycznie gdy królewicz Milan jest z jakiegoś powodu niezadowolony to "pyskuje" okropnie

U mnie Huan wydziera się przec całą drogę jeśli jedize samochodem, niezalęznie czy jedzie na kolanach czy w transporterze czy jakkolwiek inaczej. Bardzo go jazda denerwuje.

Ojej to nie jest tak pieknie jak mi sie wydawalo.Znowu to zalezy od kota.Teodor podczas krotkiej podrozy np. do weterynarza jest bardzo spokojny i zdaje sie ze w ogole sie tym nie przejmuje.Na swieta Bozego Narodzenia bedziemy jechali 900 kilometrow i troche boje sie tej podrozy.Ciekawe jak sobie moj kotek poradzi? Syn usiadzie z przodu a ja z kotkiem z tylu oczywiscie kotek bedzie w transporterze.Prosze trzymajcie za nas kciuki

Hm... A czy zabierałyście kota kiedyś autem w innym celu niż do weterynarza (lub inne stresujące sytuacje)?

Bo jazda może się zwierzakom źle kojarzyć, stąd protesty i niepokój...

Teodor nie boi sie weterynarza. Jezdzjl tez z nami do znajomych ale tak jak juz pisalam to byly krotkie dystanse.

My jechaliśmy na działkę, kotek na kolankach, ponieważ w transporterze bardzo miałczy. Wszystko było ok, do puki drzwi przy otwieraniu nie za hałasowały (mam rozsuwane) wówczas Astor wylądował mi na głowie.

Trzeba próbować. U nas Diego strasznie miauczał jak był w torbie. Spróbowalismy więc wypuszczać go z torby (miał do niej dostęp), ale przpinać go na smyczy do fotela. Było trochę lepiej. Strzałem w 10 okazało się dołożenie takiego kółka niby do zabawy, ale w domu Diego często w nim śpi. Teraz trochę miauczy kontrolnie na początku przez jakieś 15 min i później jest cicho. A zdarza nam się jeździć nawet po 700km.

Co do charakteru mamy dwa koty i na tym przykładzie doskonale widzimy jak różne mogą być dwa ragi. Jeden idzie taranem przez życie, drugi spokojny i raczej postawa przepraszam, czy mogę, czy nie przeszkadzam. Długo by pisać...

toomaas napisał:
Co do charakteru mamy dwa koty i na tym przykładzie doskonale widzimy jak różne mogą być dwa ragi. Jeden idzie taranem przez życie, drugi spokojny i raczej postawa przepraszam, czy mogę, czy nie przeszkadzam. Długo by pisać...
To tak w skrócie jakbym pisała o moich. A trzeba podkreślić, że mam rodzeństwo z jednego miotu.

Moj Teodor jest spokojnym kotkiem ale stanowczo woli towarzystwo drugiego kota to na niego przelal swoje uczucia i tak to jest fajny kotek.Moze kiedys kupie sobie trzeciego kota.Na co razie jednak ciesze sie z tych dwoch co juz mam.

Nya desu napisał: Hm... A czy zabierałyście kota kiedyś autem w innym celu niż do weterynarza (lub inne stresujące sytuacje)?

Bo jazda może się zwierzakom źle kojarzyć, stąd protesty i niepokój...
Racuch tylko raz byl u weterynarza (na kastracje) i to autobusem (nie musi tam jezdzic, bo ma weterynarza w domu ). Samochodem jezdzi tylko na dzialke, ktora uwielbia.

To ciekawe czyli wychodzi na to ze nie zalezne jest to od tego z czym kotu jazda autem sie kojarzy.Czyli to juz lezy w ich charakterze.Albo to lubia albo nie.Mozna nawet przyzwyczajac od malego to i tak nic nie da.To znowu udowadnia ze nie mozna wplynac na koci charakter.Czyli moje proby aby Teodor stal sie troche badziej miziasty tez sie nie powioda.
dnia Wto 13:56, 30 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
szajen napisał: To ciekawe czyli wychodzi na to ze nie zalezne jest to od tego z czym kotu jazda autem sie kojarzy.Czyli to juz lezy w ich charakterze.Albo to lubia albo nie.Mozna nawet przyzwyczajac od malego to i tak nic nie da.To znowu udowadnia ze nie mozna wplynac na koci charakter.Czyli moje proby aby Teodor stal sie troche badziej miziasty tez sie nie powioda.

Mi się wydaje, że można wpłynąć na charakter pod tym względem ale nie dużo. Łatwiej jest kota oduczyć złych zachować itp niż sprawić aby był bardziej miziasty. Flipperkowi poświęcałam mniej czasu niż Taccusiowi a Flipper i tak był zawsze straszną przylepą

Czyli Agnieszko moze jednak nie powinnam sie poddawac bo wydaje mi sie ze jezeli czlowiek bedzie kota odganial od siebie to on w koncu przestanie przychodzic do niego.Jezeli jednak czlowiek bedzie kojarzyl sie zwierzakowi z milymi odczuciami to bedzie do niego przychodzil.To jest chyba logiczne myslenie.Moze wiec minimalnie mozna wplynac na ten koci charakter. Chyba ze kot nie lubi ludzkich pieszczot i wystarczaja mu tylko kocie.Prosze napiszcie co o tym myslicie.

Musisz próbować siedo niego zbliżyć ale nie zmuszać go do pieszczot bo wtedy efekt będzie odwrotny. Ja teraz głaskam Taccusia tylko tyle ile on chce. Kiedyś próbowałam bo troszkę dłużej "pomęczyć" ale jak on nie chce to nie ma sensu. Ja dość często wołam go. Staram się dawać dość często jakiś mały smakołyk, żebym mu się miło kojarzyła. On czasami przyjdzie do mnie do łózka ale zaraz przybiegnie tornado - czyli Flipper i wtedy Taccuś się usuwa. Staram się go bardziej dopieszczać od kiedy jest Flipper bo on właśnie sam usuwa się na drugi plan. Tacco zawsze pierwszy przychodzi i wita mnie kiedy wracam do domu. Czasami nie zdążę nawet drzwi otworzyć a on już czeka - czyli jednak nie jestem mu obojętna Jak wchodze to Tacco idzie, kładzie się koło pufy (która jest jego i specjalnie stoi w przedpokoju dla niego ) i zaczyna ją drapać a wtedy ja go tarmoszę To taki nasz rytuał i wiem, że on bardzo to lubi również

Nawet z takiej pieszczochy jak Tula jest wielka indywidualistka. Żadne pieszczoty z mojej inicjatywy nie mają racji bytu, to zawsze ona decyduje kiedy jest czas na przytulanki i kropka, innej opcji nie ma. W takich sytuacjach przychodzi, kładzie się koło mnie i trąca łapą domagając się mojej uwagi, a jak nasyci się przytulankami to smacznie zasypia na początku było mi przykro, że nie chce się ze mną przytulać wtedy kiedy ja mam na to ochotę, ale ja w zasadzie mam na to ochotę zawsze, więc co za różnica czy teraz czy za pół godziny zwykle też Tula bardzo rygorystycznie oddziela czas zabaw od czasu na przytulanie, może dlatego, że od zabaw jest mój mąż, a od tulenia ja

Bardzo fajne sa Wasze kotki i kazdy jest inny. Moj Teodor tez jest inny.Jest tez fajnym kotkiem.Musze zaakceptowac jego indywidualnosc i kocia nature.

a ja jeszcze dodam trzy gorsze o moim ragdolkowym psotniku

Jest jak pies, łazi za nami wszędzie, nawet w toalecie czlowiek nie może być sam, bo jak się Derunek skapnie, to drapie i ujada pod drzwiami żeby go już natychmiast wpuścić, bo on musi inspekcje zrobić teraz i basta, no a że kuweta stoi w łazience to go puszczam ;/
Podłogowym kotem nie jest, no chyba, że akurat się położy na podłodze, a pada dosłownie czasem jak stoi- idzie idzie i nagle bach, zmęczony tym iściem pada. Miał fazę skakania po firankach, że bałam się, że karnisz spadnie i parapety są jego. Do tego nie uważa, że nasz stół jest nasz i jak nic na nim nie stoi to włazi na niego a wszelkie zrzucanie, obrażanie się na jego zachowanie traktuje jak nasze fanaberie. Szanuje blat kuchenny, jak nas nie ma obok i jak wchodzimy do kuchni. Nie daj Bóg mucha wpadnie do kuchni to nie ma przebacz i wszystko lata, bo jego instynkt łowny nie daje mu spokoju.
Przytulakiem jest, o taak, ale tylko o 1,4 i 5 rano, włazi pod twarz i układa się ze 3 razy wpychając nam w nosy sierść i traktorząc żeby go głaskać, a głaski mają być regularnej długości i bynajmniej nie krótkie, nie nie, długie powłóczyste głaski a jak nie to nochalem, łapkami po buzi, żeby się człowiek obudził i dalej robił to co kotu najmilsze.
No i goście, goście- tych dużych uwielbia, bo każdy skacze wokół niego i kocisko ma rozrywkę. Bycie w centrum uwagi mu pasuje jak ulał. Dzieci te starsze trochę go przerażają wiec z dystansem do nich.
Jazda samochodem to tylko do weta przechodzi bez koncertu a tak to dawaj serenada na trzy głosy, a drogi raptem ze 20 min łącznie.
Mimo to jest zrównoważony, miły- bo nas uracza swoją obecnością a ja i tak to stworzenie kocham nad życie
własnie wyje z łazienki, bo już mu się nudzi tak jak nikt do niego nie gada

Bianko opis Twojego kotka byl bardzo dowcipny i sie usmialam.Ten kotek musi byc przeueoczy.Moj Teos jest tez kochanym stworzeniem ale jego pani nie umie tak pieknie pisac.Napisze tylko ze kocham go bardzo.

Czy Wasze koty domagają się pieszczot?
Tzn. wchodzą na kolana, ocierają się o Was główkami, gruchają do Was itd.?

Milan raczej nie wchodzi na kolana (raz czy dwa mu się zdarzyło) korzysta jednak z każdej okazji aby wywalić brzusia po nogi, czy wcisnąć łepek pod rękę i domagać się pieszczot, uwielbia to robić w kuchni, wtedy na stole oprócz jedzenia leży Milan, gdy zmywam to włazi na umywalkę i paca łapką aby się nim zająć, nawet w toalecie nie popuści. No i oczywiście wieczorem w łóżku, przylepa z niego straszna Fabian zaś zaczął go naśladować we wszystkim więc powyższe tyczy się obu A podobno brysie są bardziej powściągliwe

Smuzko niestety moj Teodor nie robi nic z tych rzeczy. Mam wrazenie ze izoluje sie podobnie jak dachowiec Cezar i podobnie jak napisala Butterfly ze Fabian nasladuje Milana .Tak Teodor nasladuje Cezara.Jest to ironia losu gdyz ja nie chcialam drugiego inwidualisty dlatego wzielam ragdolla

Zastanawiam się właśnie, czy istnieją takie wyjątkowo miziaste, przytulaste ragdolle.
Dlatego chciałabym poznać zachowania Waszych kotów.

Szajen nie martw się, z mojego Astora to też indywidualista. W tym związku to ja się domagam miziania u niego, a nie on u mnie. Czasem owszem w nocy mnie budzi, ale tylko dlatego że skacze po mnie. Nie ociera się, nie wpycha główki pod ręce by go głaskać, nie nie, nic z tych rzeczy. Jedynie myszkę przyniesie na łóżko pokazać mi jaki z niego łowca.

Rosi i Simba dopominają się o uwagę i pieszczoty bardzo często. Wykładają się, ocierają, bodą główkami, Simbuś paca mnie łapką, ale nigdy nie chcą leżeć na kolanach, spać wtulone, czy ugniatać łapkami. Simbuś ugniatał tylko jak był mały i lubił kolanka, później mu przeszło. Rosi przychodziła do mnie na kolana codziennie rano i mruczała, kiedy nie było jeszcze u nas Simby. Odkąd od się pojawił, zaprzestała tego rytuału
Mimo, że mają siebie, to również proszą o zabawę (zwłaszcza Rosi).
Nie tracę jednak nadziei, bo moja poprzednia kotka Sabina (dachóweczka) była wielką indywidualistką bardzo długo i nie wchodziło w grę siedzenie na kolanach, czy noszenie na rękach. Z czasem (nie potrafię określić dokładnie, ale trwało to maże 2-3 lata), stała się wielkim przytulaskiem i tylko czatowała, żeby wcisnąć się na kolana, przytulić się do kogoś leżącego, czy siedzącego. W nocy najczęściej spała na moich udach, placach lub w wtulona w rękę. Tyle, że spać od początku lubiła na mnie (musiałam zdejmować na noc swój łańcuszek, bo go obgryzała

Prosze napiszcie czy jest to mozliwe ze jeden kot nasladuje drugiego?

szajen napisał: Prosze napiszcie czy jest to mozliwe ze jeden kot nasladuje drugiego?

Tak,one podpatrujac ucza sie od siebie...

oczywiście, że tak - Capsel naśladuje Bubę we wszystkim i bardzo szybko podłapuje jego zachowania, np. po wyjściu z toalety Buba obwieszcza głośno, ze można iść i sprzątać a dzisiaj rano maluch nieśmiało domagał się obsługi

SZAJEN ja tylko powtórzę bo napisałam to jeden post wyżej Fabian gdy tylko się zadomowił zaczął kropka w kropkę naśladować Milana

To co napialyscie upewnilo mnie tylko w tym co podejrzewalam.Teodor nasladuje Cezara.Niestety przyswaja sobie te cechy Cezaea ktore niekoniecznie mi sie podobaja takie jak np. szukanie sobie spokojnego miejsca do spania czyli w pewnym sensie izolowanie aie od nas,tchorzliwosc i wiele innych rzeczy.
dnia Pon 16:37, 05 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Mam nowe spostrzezenia co do charakteru mojego Teodora. Swojego kota nalezy dobrze poznac.Tego sie nauczylam.Teodor nalezy do niesmialych kotow i on nachalnie nie potrafi zabiegac o pieszczoty tak jak moj Cezar.Teodor przychodzi do mnie stanie bardzo blisko i patrzy sie prosto w moje oczy.Jak go zaczne glaskac to on tam gdzie stoi robi bec na ziemie i trzeba go miziac.Ja czekalam na jakies konkretne zaczepki a on po prostu stoi i sie patrzy Wiem tez juz jak zrobic zeby ze mna spal. Wystarczy przed spaniem pobawic sie z nim na lozku.Wtedy po zabawie kladzie sie kolo mnie i tak spi cala noc.Jednak jest tez miziasty ale to on musi sam tego chciec. Jak ja go zaczepiam to ucieka jak by mowil teraz nie,pozniej.

Chciałabym Was zapytać czy Wasze futrzaste są albo czy zdarza im się być (czesto moze rzadziej) ragdollowymi ciapami?
Niestety zauwazylam u Dalii ze w trakcie zabawy zupelnie nie zwraca uwagi praktycznie na nic...
Troche mnie to martwi bo czasami sa sytuacje gdzie nie wiemczy mam juz na sygnale jechac do weta na przeswietlenie czy moze jednak jej nic nie jest
Chwile temu jak bawila sie piorkami rozpedzila sie do tego stopnia ze zatrzymala sie nosem na rurce od kaloryfera... Innym razem bawila sie chusteczka higieniczną, podrzucala ja do gory i z impeteh chciala zlapac co skonczylo sie mocnym uderzeniem nosem o pytki w kuchni...
Nie ukrywam ze stresuja mnie momentami zabawy z nia, bo nie jestem w stanie wszystkie przewidziec
Nie mowiac juz o spadaniu z lozka kiedy biega za piorkami, albo nie trafianiu w nie jak skacze za piszczaca myszka

Moja Aurelcia stale skądś spada. To taka mała ciapcia. Czasem siedzi na parapecie, coś ją za oknem zdziwi, siada na dwóch łapkach, zszokowana odchyla się do tyłu... i bęc. Uwielbia spać głową w dół i tak też spada. Czasem po prostu spada z łóżka, przewracając się z boku na bok. Chociaż jest mało ruchliwa, uwielbia skakać. Ale nie zawsze doskoczy tam gdzie ma ochotę i z łupnięciem ląduje na podłodze. Albo w pogoni za zabawką robi salto w powietrzu i ląduje na kimś / na czymś. Ogólnie chyba nie bardzo wie jaka jest duża. Ciągle próbuje się zmieścić gdzieś, gdzie nie ma szans włożyć nawet główki. Kiedyś chciała z rozpędu wskoczyć do kapcia.

Racuszkowi się takie rzeczy nie zdarzają.
Jest leniwy, ma wszystko w poważaniu, ale nie jest niezdarny.

Czasem mam wrazenie ze Dalia jest nadpobudliwa. Rano zawsze zaczepia zeby ją gonic, a ona niczymstrus pedziwiatr ucieka i chowa sie zeby ja szukac. Lubi tez aportowac zabawki, duzo biega, wszedzie wchodzi. Czesto tez sie rozprasza roznymi dzwiekami - nawet przy jedzeniu.

Taki jej urok moja Tula też ma niespożyte pokłady energii. Ale przy tym cudowny, ragdollowy charakter. Jest żywiołowa, ale również łagodna i spokojna, niezwykle wrażliwa i uczuciowa. Nie wiem, jak to możliwe, że naturze udało połączyć się te teoretycznie wykluczające się cechy. Ale jednak się udało

Moim zdaniem z kotką jest wszystko dobrze. To mały kociak, więc wolno jej się niezdanie zachowywać A to, że ma dużo energii to dobrze. Kocięta uwielbiają zabawy.
dnia Czw 20:34, 09 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
U mojej jest podobnie, ale przytulasna jest gluwnie rano jak mnie budzi i wtedy kiedy jej chce sie spac jeszcze tez jak wracam do domu to przytula sie baaaardzo i opowiada co u niej

No widzisz, Tula też się bardzo cieszy jak wracam do domu, czeka na mnie przy drzwiach, tak blisko, że mało co nie oberwie po nosie kiedy wchodzę. Lubi mi cichutko opowiadać co jej leży na sercu prezentując całą gamę delikatnych dźwięków - pomrukuje, pogruchuje, gaworzy.

Aurelka jest bardziej zamknięta w sobie. Ona bardzo lubi przebywać nie ze mną, ale koło mnie. Przychodzi, kładzie się obok i mruczy z zadowolenia. Nie chce, żeby ją dotykać albo przytulać. Po prostu chce być obok i wtedy jest przeszczęśliwa to również ma swój urok.
dnia Czw 21:04, 09 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Racuszek ma tak jak Aurelka.

Nasz mały też. Aportuje i przynosi piłeczki ale o kolankach nie ma mowy. Na łóżku poleży na chwilę ajak męża nie ma. Jak mąż sie pojawia w łóżku mały taktownie wynosi się do swojego wyrka obok naszego łóżka. Nie wiem czemu ale trójka w łóżku to już za dużo dla niego

Dampi czuję, że bardziej odpowiada Racuchowi niż Aurelce, albo jest czymś pomiędzy Ma w poważaniu wszystko, nie robi na nim wrażenia to, że wracam do domu po całym dniu nieobecności, nie ma co liczyć na czułe powitanie Jeśli położy się gdzieś niedaleko mnie, a ja go pogłaszczę (no czasem nie mozna się powstrzymać ), to zaraz zmienia pozycję i odchodzi gdzieś dalej Na rękach posiedzi chętnie, lubi być noszony, ale o siedzeniu na kolanach można zapomnieć. Bawić woli się solo albo z Merlinkiem ja mu właściwie zawadzam. A wyglądać może ciapowato, ale upadki mu się nie zdarzają. Raz kiedyś próbował doskoczyć do łóżka z biurka i spadł zdziwiony w połowie drogi, ale to raz Właściwie bardziej robi za ozdobę mieszkania, jak chcę miłości, to muszę go sobie sama wziąć na ręce

Noele troche ci zazdroscze tej obojetnosci kociej Moj Huan jak wroce z pracy drze sie na mnie jak opetany, jak zazdrosny kochanek , nie moge sie przebrac, zjesc nic, tylko musze sie nim zajac, bo inaczej idzie zwariowac. Do tego od pewnego czasu podbiega i mnie gryzie w lydke z nienacka jak sie z nim nie bawie, a on ma na to ochote.
Jest to niby przyjemne ze tak oczekuje mojego towarzystwa ale jak wroce po x godzinach i che chwile odpoczac to mnie szlak trafia

Noszenie na rekach i glaskanie po brzuchu uwielbia i w sumie nie ma dla niego znaczenia kto to jest, czy ja czy ktokolwiek, wazne zeby byc w centrum zainteresowania. Natomiast zauwazylam ze raczej woli kobiety niz mezczyzn.

Ciapowatosc natomiast jest trudna do okreslenia, bo dla niego naturalnym srodowiskiem jest podloga i raczej nie jest skory do wspinaczki, aczkolwiek jak jest na mnie zly i chce zwrocic na siebie uwage to ostatnio wyladowal na szafie ponad 2 m (do teraz nie wiem jak to zrobil) a potem musialam go z niej sciagac
dnia Pią 10:30, 10 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Co kot to inna bajka Fordo ma okresy na przytulanie, mruczenie udeptywanie nawet o 3 w nocy a potem przez jakiś czas jest cisza, Pan niedotykalski Fordo jakby dorastał i nie przyjdzie wtedy się przytulić, bo dorosłemu kotu nie wypada. Wygląda to jak okres nastolatka Gaduła z to z niego do potęgi. Gada jak wracam, z pracy i jak za długo nie otwieram drzwi (wtedy to bardziej się zastanawiam czy czeka na mnie czy na otwarcie altany ale powiedzmy, że na mnie bo czeka codziennie ) Gada jak idzie do kuwety, gada jak idzie pobawić się do wanny, wtedy to wręcz krzyczy żeby się z nim pobawić, gada jak mucha jest za wysoko i nie może jej dosięgnąć, gada jak włączam czajnik rano lub wieczorem (wie, że za chwile będzie mokre )
Głaskanie lubi ale tylko moje, nawet w okresie nastoletniego buntu. Od TŻ to jak Dampi odchodzi dalej się położyć i patrzy wzrokiem i co teraz też podejdziesz mnie pogłaskać
Na wysokości wyższe niż krzesło nie wskoczy, ale nie wiem czy z lenistwa czy na prawde "nie potrafi". Raz udało mu się tylko wskoczyć na parapet więc pewnie bardziej z lenistwa jest niskopodłogowy.
Firany mi nie tyka, chyba, że mała cholera chce zwrócić swoją uwagę, wtedy podchodzi do niej, patrzy czy ja na niego patrzy i buch trąca firane. Mówię nie, a on znowu na mnie patrzy paca ją trzy razy łapką, aż wstanę i on w nogi.
No i chyba jestem jego jedyną, bo tylko przede mną nie ucieka jak chce go na ręce wziąć. Jak jest to koło okna to dobrze, bo skorzysta i popatrzy co tam słychać ale jak gdzieś w korytarzu to minę ma męczennika i tylko mnie towarzyszy w łazience
Ale ogólnie należy do pieszczochów i musi być przy człowieku. Zawsze jest z nami w pokoju, jak nie blisko to w zasięgu wzroku.
No cóż synek mamusi
dnia Pią 13:35, 10 Maj 2013, w całości zmieniany 2 razy
Całe szczęście, jak idę do Dampiego wziąć na ręce to nie ucieka Serce by mi chyba nie wytrzymało
A tak jemu jest po prostu, uroczo wszystko jedno

Mam taką nadzieję, że to okres nastolatka i za jakiś czas zrozumie, że mama nie jest taka najgorsza

Konstancjo, jak widać - nie dogodzisz tak źle, tak niedobrze

noele napisał: Mam taką nadzieję, że to okres nastolatka i za jakiś czas zrozumie, że mama nie jest taka najgorsza
Potwierdzam, charakter kota może się zmienić i to wielokrotnie. Najbardziej zaobserwowałam to na mojej dachówce, ale i charakter Atara jest inny. Był taki okres, gdzie prawie wcale nie chciał utrzymywać z nami kontaktu, chował się pod kanapę i tyle go widzieli. Później przyszła zima i bardzo spodobało mu się wspólne spanie, szczególnie ze mną. Od jakiegoś czasu jest przylepą, domaga się przytulania i uwagi (podobne zachowanie do tego, jak był kociakiem). Ale zrobił się też trochę niegrzeczny, budzi dla zabawy dziewczyny, albo paca je łapką, jak sobie odpoczywają

A ja chciałam sprostować, bo Aurelce żadne z nas nie jest obojętne wiemy, że bardzo nas kocha, choć nie okazuje tego tak żywiołowo jak Tula. Wygląda to trochę tak, jakby krępowała się nam narzucać. Woli więc przebywać obok. Jak któreś z nas kładzie się w ciągu dnia, to zaraz leży przy nas Aurelka. Czasem pierwsza pojawia się Tula, co oczywiście Aurelce nie przeszkadza, bo zaraz albo zrzuca Tulę z łóżka, albo siada na nią swoją pokaźną pupą i obrażona Tula sama ucieka.

Z drugiej strony Aurelka jest bardzo szczera w wyrażaniu swoich nastrojów i bywa, że czuje spontaniczną potrzebę pokazania nam, jak bardzo nas kocha. Podbiega do mnie i przytula się jak dziecko lub zaczepia i prosi, żeby ją przytulić, obsypuje mnie całusami, jakby chciała powiedzieć: mamuniu, właśnie mi się przypomniało jak strasznie Cię kocham! Trwa to krótko i nie zdarza się codziennie, ale te chwile są tak słodkie, że rekompensują mi wszystko.

Aurelka jest ogólnie cichą i nie narzucającą się kotką. Bardzo rzadko wydaje jakieś odgłosy, miauczy w zasadzie tylko przez sen i po przebudzeniu grucha, jakby mówiła "oj ale sobie pospałam" sama słodycz.

Jej charakter z wiekiem się zmienia, jej relacje z nami też. Mam nadzieję, że kiedyś się trochę bardziej na nas otworzy, do czego stale ją zachęcamy.

Nasz Feliks też uwielbia aby bawić się z nim w ganianego O kolankach nie ma mowy - nawet jak przyłazi do łózka to tylko w nogach. Natomiast jak jesteśmy w domu to tak długo będzie z nami siedział aż udamy się do wyra

Ogladalam niedawno,program"Kot z piekla rodem"na Animals Planete.Obiecalam sobie po tym co zobaczylam,ze nie bede narzekac na moje koty,ze sa malo miziaste.Byl w tym programie pokazany agresywny Ragus,ktory atakowal swoich wlascicieli.

Moim zdaniem ten program powinien się nazywać "Opiekunowie z piekła rodem", a nie "Kot z piekła rodem". We wszystkich odcinkach jakie widziałam problemem byli bezmyślni ludzie nie wkładający nawet minimum wysiłku w to, żeby zrozumieć naturę swoich kocich dzieci, a nie Bogu ducha winne koty.

Ines zgadzam sie z Toba.Rzeczywiscie,tez odnioslam wrazenie,ze problem tkwi we wlascicielach.Byli to ludzie, ktorzy nie utworzyli wiezi ze swoim kotem i nie rozumieli swojego pupila.Ta agresja Ragdolla byla dla mnie niezrozumiala.Sama mam w domu Ragusia i przeciesz to jest sama lagodnosc i delikatnosc.Dlatego nie rozumie tego co widzialam w tym programie.

Bardzo często problemy behawioralne u zwierząt biorą się od nieodpowiedniego podejscia ich właścicieli ale to nie zawsze idzie w parze . Miałam do czynienia z ragdollami baaaardzo agresywnymi ale nie dlatego że były nieodpowiednio traktowane przez właściciela ale tylko dlatego że były po agresywnych rodzicach . Niestety agresja się niesie i to tylko , tak jak zaznaczam to wielokrotnie zależy od hodowcy jakie kocięta powołuje na świat .
Najprościej ujmując każdy kot z przejawem agresji powinien być eliminowany z planu hodowlanego . Bez względu na to ile kosztował i jaki jest piękny

Ines napisał: Moim zdaniem ten program powinien się nazywać "Opiekunowie z piekła rodem", a nie "Kot z piekła rodem". We wszystkich odcinkach jakie widziałam problemem byli bezmyślni ludzie nie wkładający nawet minimum wysiłku w to, żeby zrozumieć naturę swoich kocich dzieci, a nie Bogu ducha winne koty.

Oglądam ten program od dość dawna i śmiechu czasem co nie miara... z ludzkiej głupoty, ale cóż całe szczęście mieszkamy w PL i ludzie tutaj czytają i pytają...

Czasem oglądając ten program zastanawiałam się czy Ci ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że kot np. musi mieć czym się pobawić lub mieć miejsce do leżenia i ostrzenia pazurków? Pokazują tam zazwyczaj rzeczy tak oczywiste, że chyba dziecko by to wiedziało, że np. czasem z kotem trzeba się pobawić i każdy nawet starszy poleci za wędką czy laserem....

Wydaje mi sie ,ze dla kota ktory nie wychodzi,taka zabawa jest czesto jedyna rozrywka.To na prawde mozna wpasc w depresje i byc agresywnym.
Jednak Ula pisala o agresywnych Ragusiach.Jednak jak tak patrze na mojego Teosia ,to trudno w to uwierzyc.Szczytem "miziaka" to on nie jest,ale do miana agresywnego to mu jest baardzo daleko.

Czy ragi maja wrzliwe na dotyk tylne łapki?
MOjego Daliątka nie da sie w nie dotknac i wygląda to na bardzo duze łaskotki (mam tak samo )



Kiedy to czytałam, Lussy spała koło mnie na łóżku, więc odruchowo za łapeczki tylne złapałam - dotykam z góry i od spodu NIC.
Myślę, że Dalijka wyrośnie z tego, to tylko takie dziecięce błazeństwa.

Może próbuj leciutko głaskać po wierzchu łapek kiedy mała śpi. A później kładź na łapkach dłoń i tak trzymaj. Powinna się przyzwyczaić do dotyku.

Ja sie kladzie reke i jej nie rusza po lapkach to zazwyczaj reakcji brak, ale jak hce poglaskac to zaraz łapki uciekaja

To nie dotyczy tylko Ragdolli, taka jest kocia natura, koty nie lubią, gdy dotyka sie je w okolicach tylnych łapek. Być może jest to kwestia poczucia bezpieczeństwa - leżenie na plecach i bicie silnymi łapami przeciwnika to bardzo fundamentalny element obrony w walce z silniejszym napastnikiem. Myślę, że jest to dyktowany naturą odruch, bo dotykając tylnych łap mamy możliwość je unieruchomić i kot zostaje pozbawiony najskuteczniejszej formy obrony. Obserwując swoje kotki dochodzę do wniosku, że ten odruch powoli zanika wraz z budowaniem zaufania między opiekunem, a kotem.

Hmm.. Ines u nas dla przykładu nigdy takiego zachowania nie było. Nie wiem czy taka kocia natura a mnie się trafiły" nie kocie" osobniki cz też z naturą nie ma tak wielkiego związku a raczej z upodobaniem Dalii. Bo każdy kot to inny charakter i inaczej reaguje. Milan łapany za tylne łapy momentalnie robi szpagat wywalając okolice intymne bo od początku uwielbia mizianki po jajuszkach (wydmuszkach) Katrina nie robi nic ,leży i patrzy z wyrzutem " hej ja wolę za uchem". Evuś stosuje zasadę jak miziasz po tyle to nie zapomnij o reszcie i nadstawia co kilka sekund inną część swojego ciałka A Akira wykorzystuje fakt że jestem blisko i liże mnie gdzie popadnie nie zwracając zupełnie uwagi na to co robię

Moja brycholka uwielbia wszelkie pieszczoty, a ponieważ ja jestem zakochana w jej łapkach, to często je macam Głównie tylne właśnie. Nie ma nic przeciwko, wręcz przeciwnie, bardzo jej się to podoba... Raguś natomiast ogólnie nie lubi być dotykany po łapkach, ale jakoś specjalnie też nie odskakuje. Dachówka ma wszystko w nosie, czyli też nie reaguje...

Ja całuję łapeczki moich chłopców i żaden nie ma nic przeciwko.

U mnie Rosi nie przepada za dotykaniem i mizianiem tylnych łapek, ale czasami łaskawie pozwala Simbuś natomiast uwielbia mizianie między poduszeczkami i wtedy rozcapierza łapkę na maksa i wyciąga "rób ma tak jeszcze" Sabina (dachóweczka) nie pozwalała dotykać tylnych łapek.

Faktem jest, że niechęć do dotykania tylnych łap to często opisywane zjawisko, a Ragdollowy charakter raczej to zachowanie wycisza, niż potęguje, a więc inaczej niż sugerowała Dalia. Na pewno też większy problem będzie z kotem po przejściach, niż z takim wychowywanym od początku w atmosferze zaufania i to reakcje tych pierwszych kotów zazwyczaj są opisywane, choć i to nie jest reguła, bo ufność to też jest kwestia zmienna i zależy od osobowości kota.

Moje dziewczyny na samym początku się wzdrygały, gdy przykładowo obcinałam im pazurki u tylnych łap - wtedy łapkę trzeba złapać pewnie i ją unieruchomić. Nie okazywały tego w gwałtowny sposób, ale wyraźnie nie czuły się wtedy pewnie i było to dla mnie zrozumiałe.

Czy po tygodniowej nieobecnosci wlasciciela kot jest w stanie zapomniec o nim i ze go ma?
(cos takiego slyszalam od szwagra i mojego TZ)

Taka sama to prawda jak to , że kot przyzwyczaja się do miejsca a nie do ludzi .....
czyli możesz być spokojna , kotek na pewno cię rozpozna .
Inna sprawa to , to ,że kotek potrafi się obrazić za opuszczenie go

Jak narazie konczylo sie na jej wyrzutach i 'awanturach' jak jej nie zabieram ze soba na weekend do mojego TZ kiedy wracam do domu to krzyczy na mnie, ale w miedzyczasie przytula sie i daje brzuchol do wymiziania

Hah, na poczatku dostalam 'przestroge'. "jak cie nie bedzie w domu w weekendy to ona sobie znajdzie kogos innego do kochania - to bedzie ktos kto jej bedzie dawal jesc", ale na szczescie do tej pory nie zaobserwowalam zeby ta zla 'wrozba' sie spelniala :p



To nieprawda. Koty pamiętają i bardzo tęsknią. Tylko jedne to okazują, a inne nie.
Nasz Severus, kiedy był jeszcze kocurem hodowlanym musiał na długo pojechać do hodowli macierzystej na amory. Trwało to ok. półtora miesiąca.
Już w drodze powrotnej z W-wy wprost szalał z radości, że nas odzyskał. Łącznie z tym, ze rozłożył się mężowi na kierownicy kolami do góry - kochaj mnie
Od tamtego czasu jest jeszcze większym miziakiem i tulonem niż był.

Inny przykład: kiedyś, 7 lat temu, mieliśmy przez trzy tygodnie brysia naszych przyjaciół na przechowaniu. Zakochaliśmy się w nim, a on chyba też nas pokochał, bo do tej pory, gdy odwiedzamy przyjaciół, to Dymitr wita nas bardzo wylewnie, a podobno nikogo obcego specjalnie nie toleruje.

Koty doskonale czują naszą miłość i napewno nie zapominają.

Uffff ulga
Co prawda mama mowila ze kotka nie moze sobie miejsca znalezc jak mnie nie ma w domu i zdarza jej sie mnie szukac, ale to byly dwie sprzeczne informacje, dlatego tez wolalam sie upewnic
Czasem jak wejde do lazieenki i nie ma mnie chwile to kotełka wita mnie dosc wylewnie

Koty pamietaja wlasciciela ale przy dluzszej nieobecnosci potrzebuja chwilki czasu zeby sobie przypomniec.

Jak mnie nie bylo ponad dwa miesiace to Huan w pierwszej chwili byl zasoczony i nie wiedzial co sie dzieje, ale po 10 min juz sam wywalal brzuch do glaskania. Wchodzil dp moich toreb itd.

Jesli chodzi o to czy teskni, to z relacji mojej mamy slyszalam, ze pierwszy tydzien tesknil a potem sie do tego przyzwyczail.

Jak ostatnio bylismy w domu przez tydzien to przy pakowaniu powrotnym Huan byl bardzo podenerwowany i ciagle mnie pilnowal, nie pozwolil sie nikomu dotknac poza mna wiec podejrzewam ze bal sie ze zostanie, z tego wynika ze te nasze male skrzaty nie maja takiej zlej pamieci jak niektorzy mowia

tak czytam i czytam i zastanawiam się czy Nasz kocurro będzie lubił głaskanie...hehe jeśli nie to kiepsko, bo przy moich córkach nie będzie miał innego wyjścia jak polubić ciekawa jestem jak dalece można ukształtować charakter kociaka... moje córki chomika tak wychowały, że się nastawiał do głaskania i lizał Nas po rękach, oj będzie ciekawie z kociakiem



Większość kotów uwielbia głaskanie. Tylko należy to robić kiedy maja na to chęć. Nie przerywamy kotu spania, jedzenia czy toalety, bo nam się zebrało na miłość.

Trzeba uszanować jego prawo do własnych spraw.

Małe kociatko zawsze jest zabawowe i pragnie kontaktu z człowiekiem. Należy uczyć je czułości, a nie pozwalać na siebie polować.

Wszystko na pewno ułoży Wam się świetnie, a z tego co piszesz o córciach, to rozkochają kiciucha na amen.

Czego serdecznie życzę.

Nie wiem czy pytanie do dobrego watku.

Jak rozumiec stwierdzenie ze kot ma lepszy sluch niz my?
Czy to oznacza ze slyszy dzwieki glosniejsze niz my? (wiem ze slyszy na troche innych czestotliwosciach niz ludzie, ale czy to sie wiaze z tym ze to co dla nas jest szeptem to one odbieraja takie dziweki jako halas/krzyk?)

Tak, koty mają bardziej wyczulony słuch niż ludzie i słyszą spadającą szpilkę w drugim pokoju tak jak my słyszymy uderzenie młotkiem Ale chyba nie słyszą w wyższych częstotliwościach niż ludzie

W wyzszych nie, le nizszych partii dziwekowych nie slysza - z tego co udalo mi sie przekopac w ksiazkach

Dalia pytała czy ragi mają niechętne wrażliwe łapki...

Mój raguś Kacper uwielbia mieć łapeczki dotykane. Lubi być drapany na tylnich nóżkach. Zarówno poduszeczki pod łapkami jak i na całej ich długości. Przy każdym dotyku rozciąga łapki na całą ich długość i delektuje się tym że człowiek je dotyka.
To samo dotyczy łapek przednich. Mój raguś bardzo lubi tulić się w taki sposób, aby łapeczki dotykały ludzkiej skóry. kładzie się obok wkładając mi obydwie łapki w moją dłoń lub budzę się z kotem przy mej twarzy i dwie kocie łapeczki ugniatają mój policzek.
dnia Nie 19:52, 05 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Co do łapek, Aurelce z wiekiem rozwinęło się coś takiego, że jedna z tylnych łapek dotykana ucieka, a drugiej bardzo się podoba, zwłaszcza mizianie palcem między opuszkami. Do tego stopnia, że rozczapierza łapkę jak żabka, żeby ułatwić nam dostęp czasem jak aurelka śpi to sprawdzamy, czy to jest drzemka, czy twardy sen. Sprawdzamy czy łapki "działają" jak jedna ucieka a druga się rozczapierza, to jest drzemka. Tylko kiedy Aurelka naprawdę bardzo, ale to bardzo głęboko śpi, łapki przestają "działać".

Mowia,ze koty po kastracji sie uspakajaja.W przypadku mojego Szafira jest zupelnie odwrotnie.Kot jakby ozyl,zrobil sie wesoly i wrocila mu ochota do zabawy.Ciagle zaczepia dwa pozostale koty.
Napiszcie prosze jak bylo w przypadku waszych kociastych. [/i]



Wyciszają się tylko to musi potrwać, bo hormony tak szybko nie "milkną".

To, że jest weselszy i bardziej aktywny, to efekt osłabienia spowodowanego zabiegiem kastracji, które po kilku dniach minęło i kociak zaczął normalnie się bawić.

Mój Severus był kastrowany dopiero w wieku: - rok i 8 miesięcy i zrobił się po tym jeszcze większym miziakiem.
Tyle, że on był zawsze bardzo spokojnym i grzecznym koteczkiem.

Koty przeważnie bardzo poważnieją, a właściwie "leniwieją" po ukończeniu roku, więc jeszcze troszkę poczekasz.
A jak to było z Teodorkiem ?

kociamama napisał:

Wyciszają się tylko to musi potrwać, bo hormony tak szybko nie "milkną".

To, że jest weselszy i bardziej aktywny, to efekt osłabienia spowodowanego zabiegiem kastracji, które po kilku dniach minęło i kociak zaczął normalnie się bawić.

Mój Severus był kastrowany dopiero w wieku: - rok i 8 miesięcy i zrobił się po tym jeszcze większym miziakiem.
Tyle, że on był zawsze bardzo spokojnym i grzecznym koteczkiem.

Koty przeważnie bardzo poważnieją, a właściwie "leniwieją" po ukończeniu roku, więc jeszcze troszkę poczekasz.
A jak to było z Teodorkiem ?

Kociamamo,masz racje,Teodor tak od roku zrobil sie bardziej miziasty.Jednak dalej pozostal wesolym kotkiem.Nawt czasami to on prowokuje Szafira do zabaw
Szafi przed kastracja wydawal sie bardzo smutny,Teraz ozyl i jest wesoly.Bardzo mi sie to podoba.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aniusiaczek.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 sratatatajka portal | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.